INDYK NA PARZE #10: Let’s Cook Together 2 to nalepszy co-op tego roku. Recenzja [STEAM DECK]
Rzucanie talerzami to nie tylko domena Magdy Gessler, ale również codzienność w Let’s Cook Together 2 — kooperacyjnej grze o gotowaniu.
Let’s Cook Together 2 z założenia nie jest niczym nowym. Od premiery Overcooked mijają już 9 lat, a pomysł na kucharskiego co-opa przez ten czas został przeciśnięty przez sokowirówkę wiele razy. Dlatego jestem zaskoczony tym, w jaki sposób polskie dzieło Yellow Dot użyło resztki soków i stworzyło grę ogromną, a przy tym nadal świeżą.
Całość opiera się na prostym zamyśle. Trafiamy do kuchni, otrzymujemy zamówienia i pichcimy, co trzeba. Przepisy nie są wymagające — niektóre dania są banalne (jajecznica to wyłącznie wrzucenie jaja na patelnię), a przy innych największym problemem będzie brak miejsca na blatach (pomidorówka wymaga pokrojonych pomidorów i warzyw, nie wspominając o potrzebie wlania wody do garnka i pilnowaniu gotowania). Mamy do dyspozycji aż cztery poziomy trudności — to ogromna zaleta, jeśli Overcooked było dla was zbyt chaotyczne. W Let’s Cook Together 2 ważniejsza jest taktyka i podział obowiązków niż szalone rzucanie w siebie składnikami, aż coś wyjdzie. Nie mamy tu „morfujących” się map, każdy etap dzieje się w jednej, kompaktowej lokacji. Co prawda każda misja ma inny układ kuchni, jednak szybko można dostrzec, czego będzie oczekiwał nasz kompan i jaka będzie nasza rola. Tak więc kroimy, smażymy, gotujemy, rzucamy składnikami ku uciesze klientów i ich żołądków. Za każdym razem mamy od kilku do kilkunastu dań do wydania, a po wykonanym dniu wylatujemy statkiem kosmicznym nad Polskę, by zmaterializować się w kolejnej kuchni. Zaraz, co takiego?
Czego się zupełnie nie spodziewałem, to to, że Let’s Cook Together 2 ma fabułę. I jest ona absurdalna. Świat gry jest utopią niczym z „1984” Orwella, tylko wszystko rozgrywa się wokół jedzenia. Megakorporacja Nutri, która zbyt poważnie podeszła do zero waste, nakazuje obywatelom jedzenie ich bezsmakowej pasty składającej się z kory drzew czy chwastów (ugh!). Zakazano również pichcenia własnego jedzenia, a sztuka gotowania odeszła w zapomnienie. Jednak inne zdanie ma… Ruch Oporu, który odkrywa sposób na przywrócenie starych dań do obiegu. Naszym zadaniem będzie propagowanie w czterech krajach tej lepszej kuchni i walka z totalitaryzmem. Historia to po prostu arcydzieło, które nawet Hideo Kojimie wydawałaby się nazbyt dziwna. Szkoda tylko, że jest wyłącznie tłem — pierwszy plan to zaliczanie kolejnych map, pomimo że czasami udźwiękowione cutscenki też się zdarzają. Klimat gry jest mocno odjechany, a postacie karykaturalne. Nie da się nie docenić, że gra ma pomysł na siebie. Na pomyśle jednak się skończyło i brakuje tu jakichś konsekwencji nielegalnej działalności, ukazania wrogów czy dbania o ekipę, przez co nigdy nie czułem się, abym był fabułą zainteresowany.
Wracając do samej rozgrywki, warto porozmawiać o zawartości gry. A ta starczy Wam na ogromną ilość czasu. Sprawdźcie same statystyki: cztery kraje to cztery oddzielne kuchnie, co przekłada się na ponad 65 przepisów. Poziomów jest aż 250, jednak do tego dochodzą różne tryby gry (m.in. bonusowe poziomy „odrzutki” czy PvP). A mówiłem, że mamy tu edytor leveli? Wychodzi więc jakieś 30 godzin głównej fabuły i potencjał do nieskończonych poziomów stworzonych przez graczy. Do imponujących statystyk zaraz jeszcze wrócę, ale do pełnego poglądu na grę brakuje wspomnienia o systemie ulepszeń. Ten jest niestety żmudny. Pieniędzy zdobywa się raczej niewiele, a idące w warte tysiące monet ulepszenia pozyskuje się długo. System rozwoju dzieli się na wyposażenie kuchenne (np. szybsze krojenie) oraz bardziej ogólne upgrade’y. Szkoda, że wśród nich są również opcje, które powinny być wbudowane w grze — m.in. możliwość zamiany z drugim graczem swojej części kuchni czy wyłączenie średniej minigry z zestrzeliwaniem dronów. Reszta ulepszeń to np. przyspieszenie postaci, więc znacznie potrzebniejsze polepszacze. Horrendalnie drogie są również nowe postacie — tych mamy kilka, a każda ma unikatową cechę, np. szybciej kroi, biega etc.
Nie mogę nie wspomnieć o warstwie artystycznej. Rozumiem opinie, że grafika może się nie podobać; jest kreskówkowa, niecodzienna, a animacje trochę pokraczne. Nie mylmy jednak wyrażenie opinii od ignoranctwa, co grze się nie należy. Artyści z Yellow Dot spędzili długie godziny, by stworzyć tę unikatową szatę graficzną. Cztery tysiące ręcznie rysowanych obiektów to godny podziwu wynik, który trzeba docenić. Wyrazista mimika, unikatowe animacje dla każdej postaci i ogólna czytelność grafiki bardzo wyróżniają grę spośród tłumu. Rozumiem jednak, że połączenie dziwnego sci-fi ze stosunkowo prostą kreską nie jest zbyt apetyczne i może wyglądać dość nieudolnie. Ja od siebie polecam dać jej szansę, bo może zaskoczyć w nieoczekiwanych miejscach.
Nie mam nic do powiedzenia o warstwie technicznej. Proste mechaniki, niewymagająca potężnego komputera grafika — nie ma co się skupiać nad technikaliami. Pochwalę możliwość grania w co-op na jednej klawiaturze! Grałem na Steam Decku i oczywiście zagracie w najlepszej jakości zarówno w trybie mobilnym, jak i telewizorze. Dochodząc już do końca, zastanawiam się, na jak długo tytuł ten zostanie na dysku twardym. Przypominam sobie, ile przyjemności dał mi Tools Up czy inne Moving Out, a jak nieudane było recenzowane przeze mnie Plate Up. Konkluzja jest taka: prawdopodobnie w tym roku nie zagram w lepszego co-opa na jednym ekranie niż właśnie Let’s Cook Together 2. Twórcy rewelacyjnie opanowali sztukę tworzenia gier Overcooked-podobnych, zachowując przy tym swoje tempo i styl. Sterowanie jest bardzo przyjemne, a tempo i skomplikowanie gry dobrze wyważone. Jest to również jedna z większych gier tego typu, z toną trybów, dań do zapamiętania i etapów do zaliczenia. To też tytuł dla każdego — zarówno dla graczy, którzy odbili się od szybkiego tempa podobnych gier, dla awanturników chcących walki ze sobą, a nie kooperacji, jak i hardcorowców bijących rekordy czasowe. Słowem — małe arcydzieło, które przez swój wyświechtany gatunek szybko zostanie zapomniane…
INDYK NA PARZE #8: PlateUp! – czyli kooperacyjny roguelike w restauracyjnym sosie
Strona główna › Forum › INDYK NA PARZE #10: Let’s Cook Together 2 to nalepszy co-op tego roku. Recenzja [STEAM DECK]