Były dyrektor Bioware tłumaczy, że EA nie jest żądnym władzy potworem
O EA mówi się źle albo wcale – taka niepisana zasada panuje chyba od pewnego czasu w gronie graczy. Nie dzieje się tak bez powodu, chociaż można odnieść wrażenie, że momentami bywa to niesprawiedliwe.
Electronic Arts dorobiło się naprawdę złej marki i niełatwo im będzie pozbyć się odium żądnego władzy potwora. Sprawy w swoje ręce wzięło Bioware, firma, która sama cierpi rykoszetem przez paskudną prasę, jaką ma EA. Tłumaczą oni każdemu, kto tylko zechce ich słuchać, że Electronic Arts nie jest bandą drani, którzy chcieliby wydusić z graczy ostatni grosz. Nie tak dawno temu część z twórców przekonywała, że EA uratowało ich firmę przed niechybnym bankructwem wkrótce po wydaniu Mass Effect. Co więcej, nie mieli oni wielkich oczekiwań. Teraz głos zabrał Aaryn Flynn, jeden z niegdysiejszych szefów Bioware.
Nie taki elektronik straszny jak go malują
Jak twierdzi Flynn, każda firma chce, żeby tworzący gry odnosili sukces. Sukces zapewnia im swoistą wolność, pozwala na zrobienie pewnych nowych rzeczy. Sam powtarza to, co mówiono wcześniej – że EA tak naprawdę w żaden sposób nie ograniczało Bioware przy tworzeniu gier. Dodał również, że wszystkie pomysły z lootboxami nie są tyle powodowane chciwością, co należą do grona nieco bardziej ambitnych przedsięwzięć ze strony samej firmy. EA ma bowiem swój plan biznesowy, którego się trzyma – w związku z czym gracze muszą czasem przełknąć mikro transakcje. Zresztą, tu sami musimy przyznać, że A Way Out (sprawdźcie naszą recenzję) było ładnym ukłonem w naszym kierunku.
Flynn zauważył również, że jest pewna zgodność z całym zamykaniem przez Electronic Arts różnych mniejszych firm, chociaż dodaje, iż jest to powiązane raczej z działalnością tychże przedsiębiorstw niż celowym ukręcaniem im głów przez EA.
Całą rozmowę przeprowadziło Kotaku – możecie jej odsłuchać w tym oto miejscu. Cóż, wygląda na to, że Bioware faktycznie wzięło się za obronę wizerunku EA. Może dlatego właśnie, żże zostali przez nich kiedyś uratowani? Miejmy nadzieję, że mają rację, a my w przyszłości zobaczymy jasną stronę „ulubionej” firmy produkującej gry dla nas. Trzymamy kciuki!
Polonistka, entuzjastka fantastyki, graczka RPG. W wolnym czasie, którego nie posiadam, pochłaniam dziesiątki książek, gier, filmów i seriali.