Ghost of a Tale na PC [recenzja]
W świecie rządzonym przez szczury nie jest łatwo być myszą. Szczególnie kiedy siedzi się w więzieniu. Z drugiej strony, mogło być gorzej. Na przykład, twoja żona mogła zaginąć. A, no tak, zaginęła…
Tak oto zaczynamy zabawę z Ghost of a Tale – uroczym RPG-iem z myszą w roli głównej!
świat
Dawno, dawno temu, świat stanął przed wielkim zagrożeniem – Zielonym Ogniem. Bezrozumny Ogień niszczył wszystko, co napotkał na drodze, był czystym chaosem. Jedno po drugim stworzenia z całego świata stawały do walki tylko po to, by zginąć w boju i powstać znowu jako niewolnicy złowrogiej siły. W świetle Ognia gasła tylko nadzieja, jednak w ostatecznej bitwie to szczury okazały się potężniejsze. Jako ostatnie na placu boju, prowadząc finałową szarżę pokonały wroga. I tak oto zaczęła się era nowych władców świata.
Główny bohater naszej historii, Tilo, jest minstrelem. Poznajemy go, gdy budzi się na więziennej pryczy. Znalazł się tu, ponieważ został uznany za buntownika. Tilo nie czuje się jednak winny, a tym bardziej zobowiązany do odbywania kary. Szybko opuszcza ciasną celę i wyrusza na misję – odnaleźć ukochaną żonę, Merrę. W trakcie poszukiwań poznaje świat szczurów, myszy, żab i srok, a także złodziei, piratów, żołnierzy i królów. Przemierzając wyspę-twierdzę wzdłuż i wszerz, Tilo krok po kroku zbliża się do odkrycia prawdy – co się stało z Merrą?W trakcie rozgrywki dane nam będzie zwiedzić przygnębiające więzienie, zapuszczoną fortecę, pobliski las i ukryte pod ziemią mroczne korytarze. Wraz z rozwojem akcji, dowiemy się co nieco o historii krainy, legendarnych bohaterach, życiu napotykanych stworzeń, a nawet zostaniemy ekspertem mykologii. W poszukiwaniu mysiej towarzyszki zajrzymy do każdej szafki, beczki, skrzynki i pod każdy kamień. Dosłownie.
rozgrywka
Ghost of a Tale nie jest typowym RPG-iem, w którym bohater masakruje hordy wrogów najpierw gołymi rękami, później maczugą nabitą gwoździami, a ostatecznie Ostrzem Bożego Gniewu 3000. Nasz bohater jest muzykiem, nie wojownikiem, i przed wrogami raczej woli się ukryć. Przez większą część historii główną przeszkodą na naszej drodze będą szczurzy strażnicy wypatrujący zbiegłego więźnia. Część z nich można co prawda ogłuszyć, najczęściej jednak przyjdzie nam ich omijać na różne sposoby. Na szczęście kamera z trzeciej osoby daje nam szerokie pole widzenia, a niezbyt rozgarnięte szczury zwykle dają się oszukać.Pomimo braku typowego systemu walki, nasza postać otrzymuje szanse na rozwój (w końcu rozwój postaci jest na tyle ważny że ma nawet własny artykuł). Mamy więc licznik poziomu reputacji zdobywanego poprzez wypełnianie questów, przeróżne stroje dające nam bonusy do skradania się, szybkości biegu czy odporności na obrażenia, oraz zestaw umiejętności, których możemy się nauczyć w zamian za pomoc innym postaciom. Z czasem Tilo może stać się prawdziwą myszą-ninja, choć na początku był przecież zwykłym minstrelem. Dodatkowo, skompletowanie wszystkich części danego stroju daje nam pewne dodatkowe możliwości, czyniąc z nas najlepszego ninja-szpiega na wyspie.
Gra oferuje nam 57 questów. Nie wszystkie trzeba koniecznie wypełnić, sporą część jednak uda się ukończyć choćby i „przy okazji”. Warto też poświęcić na nie czas w celu odkrycia historii otaczającego nas świata i postaci. Najczęstszy typ zadania to „przynieś mi coś”. Tu pojawia się pierwszy problem z grą. Ghost of a Tale nazwałbym w tym momencie symulatorem lizania ścian. Aby odnaleźć wszystkie przedmioty potrzebne do wykonania questów, trzeba przebiec naprawdę spory dystans. Nie pomaga fakt, że nie mamy kompasu, mapy lokacji trzeba najpierw zdobyć, a cele misji i tak na mapach zaznaczone nie są (przynajmniej nie od razu). Strażnicy snujący się po stałych trasach też nie przyspieszają sprawy. Tak więc w trakcie rozgrywki przyjdzie nam się tułać po korytarzach, gubić i nabijać kilometry. Na szczęście jest też kilka bardziej kreatywnych questów, przy których skorzystamy z lutni, którą Tilo zawsze nosi przy sobie.
Na pochwałę zasługuje też sposób prowadzenia gracza – jeśli z czymś sobie nie radzimy, kowal Rolo (za drobną opłatą) pomoże nam zdobyć mapy i wskaże, gdzie szukać brakujących przedmiotów. Nie zawsze jednak pomaga nam od razu, aby gracza nie rozleniwić – czasami trzeba zaczekać na dodatkowe informacje. Gracz dysponuje też ograniczonymi funduszami: nie o wszystko da się zapytać, a już na pewno nie natychmiast, gdyż pieniądze trzeba najpierw znaleźć. Urzekły mnie też punkty zapisu – taką możliwość dostajemy tylko w ukryciu, a ukrywamy się wchodząc do szafek, skrzynek, wiader czy beczek, niczym prawdziwy mysi heros. W taki sam sposób możemy zgubić pościg, jeśli przez naszą nieostrożność zostaniemy zauważeni.
Wspomniałem o bieganiu w tą i z powrotem? Warto więc też nadmienić o wielkości świata. Akcja dzieje się na wyspie, teren jest więc ograniczony i stosunkowo niewielki. Dodatkowo, w trakcie gry odblokowujemy nowe przejścia, pozwalające na sprawniejsze poruszanie się pomiędzy lokacjami. Normalnie uznałbym mały teren rozgrywki za wadę, ale w świetle tego, jak wyglądają questy, uważam że to dobre posunięcie za strony twórców. Brak rozmachu w tej kwestii wynagradzają nam za to: system dnia i nocy mający realny wpływ na zdarzenia wokół nas i bardzo dobrze napisane dialogi. Dzięki temu gra wciąga, zamiast nudzić. Gracz nie żałuje kolejnych minut poświęconych na szukanie przedmiotów, a w zamian za to cieszy się z kolejnego fragmentu historii, którą odkrywa.
grafikaZ powodów technicznych grę zmuszony byłem testować na najniższych ustawieniach graficznych. Nie odebrało to Ghost of a Tale ani trochę uroku. Lokacje narysowane są szczegółowo i znakomicie oddają klimat – loch wydaje się być zimny i ciemny, podupadła forteca w dzień jest jasna i przyjazna, w nocy zaś mroczna i groźna. Zwierzęce postacie pozostały zwierzętami i za to należy się ogromny plus. Choć noszą ubrania i potrafią mówić, myszy wyglądają jak myszy, szczury jak szczury i tylko żaba z jakiegoś powodu nosi brodę. Tym niemniej Ghost of a Tale może pochwalić się naprawdę uroczą grafiką, która umila nam chwile spędzone w świecie Tilo. W trakcie rozgrywki napotkałem niestety kilka mankamentów, jak dziury w teksturach; znalazłem je jednak w miejscach, w których nie powinienem się znaleźć, tak więc odpuszczam wam wasze grzechy, drodzy graficy.
dźwięk
Przyjemne zaskoczenie w kategorii dźwięk – w grze nie towarzyszy nam wieczna, zapętlona muzyka wgryzająca się w mózg. Zamiast tego otrzymujemy piosenki grane przez Tilo przy okazji niektórych rozmów oraz melodyjkę towarzyszącą naszej śmierci. Sporo jest natomiast dźwięków ambient tworzących wrażenie, że miejsca, w których jesteśmy, naprawdę żyją. Pomaga to zagłębić się w otaczający nas świat, a także pomaga wykonać niektóre zadania. Zabrakło tylko dubbingowanych dialogów, ale jak widać, nie można mieć wszystkiego.
jakość
Tutaj, tak jak i w przypadku grafiki, warto wspomnieć, że grałem na niezbyt mocnym sprzęcie. Czas odpalenia gry i wgarnia zapisu po włączeniu był długi. Bardzo długi. Na tyle długi, żeby zaparzyć herbatę, rozwiesić pranie, wypić zimną herbatę i wrócić do komputera. Być może na lepszym zestawie problem byłby mniejszy, mnie jednak dotknął stosunkowo mocno. Na szczęście po pierwszym załadowaniu zapisu, kolejne reloady były już szybsze. Miejscami (tam gdzie twórcy uznali, że nie uda mi się zajrzeć 🙂 ) można było dostrzec dziury w teksturach, a raz udało mi się nawet spaść przez podłogę w poszukiwaniu zaginionej urny do questa. Dostałem wtedy miłe powiadomienie od twórców informujące mnie, że wyszedłem po za mapę (serio?!) i bardzo mnie przepraszają, że na to pozwolili. Wybaczone.
Wymieniłem już niedociągnięcia niezbyt rażące, nieutrudniające rozgrywki normalnemu graczowi, który posiada minimalne wymagania sprzętowe i nie wtyka swojego mysiego nosa tam, gdzie nie trzeba. Niestety, napotkałem też pewne problemy, których zignorować się nie da. Kamerze zdarza się zwariować, szczególnie w trakcie biegu, obok ścian często obraca się w bliżej nieokreślonym kierunku, przez co zamiast uciekać przed szczurem – wbiegamy wprost pod niego. Kamera potrafi też czasem „zajrzeć” przez tekstury. Jeżeli otrzymamy cios od przeciwnika stojąc przy ścianie i Tilo wypadnie z pola widzenia, jego postać znika do momentu, w którym nie obrócimy widoku tak, aby uchwycić miejsce, gdzie nasz bohater powinien się znajdować. W tym czasie nasz przeciwnik może bezskutecznie uderzać w podłogę, nie zadając nam obrażeń.
ocena
Ghost of a Tale to gra dobra, wciągająca i niestety zbyt krótka, gdyż można ją spokojnie ukończyć w około 8 godzin. Choć może sprawiać wrażenie gry dla dzieci przez baśniowy świat zwierząt, ograniczenie przemocy i stosunkowo niewysoki poziom trudności – myślę, że może spodobać raczej starszym użytkownikom. Nie jest to jednak tytuł dla każdego. Nie dostaniemy tu walki, dreszczy emocji, ani wielkich wyzwań. Zamiast tego czeka nas cierpliwe omijanie przeszkód, wracanie po własnych śladach oraz zgłębianie historii bohaterów i świata ich otaczającego. Barwne postacie, rozczulająca grafika i dobrze napisane dialogi to zdecydowanie mocne strony tej produkcji. Osobiście bawiłem się świetnie, rozumiem jednak, że dla wielu osób gra byłaby po prostu nieodpowiednia.
- Świat: 10/10
- Rozgrywka: 8/10
- Grafika: 9/10
- Dźwięk: 8/10
- Jakość: 6/10
Platforma testowa PC
- Procesor: Intel Core i3-4005U 1,70GHz
- Grafika: NVIDIA GeForce 920M 2GB VRAM
- Pamięć: 4GB
- System: Windows 8.1 Home
- Myszka: SteelSeries Rival 100
- +Urocza grafika
- +Dobrze napisane dialogi
- +Wciągająca historia
- –Kamera
- –Mało kreatywne questy
- –Zdecydowanie za krótka
Podziękowania dla serwisu www.gog.com za udostępnienie nam klucza do tej gry.
Student, miłośnik gier wszelkiej maści, od FPSów przez survivale po planszówki i gry fabularne. Fan serii Final Fantasy. Uwielbiam: achievementy, współzawodnictwo oraz wyciskanie z gier 105% możliwości.
Pingback: A Plague Tale: Requiem – recenzja [PC] - TesterGier.pl