Najlepsze elementy rozgrywki w znanych nam tytułach RPG
Stworzenie „tytułu doskonałego” w cRPG nie jest może niemożliwe, z całą pewnością jednak fani sprzeczaliby się, która gra na niego zasługuje. Jedni powiedzą, że nie ma nic lepszego niż Planescape: Torment, inni z kolei sądzą, że najwybitniejszą z gier będzie Baldur’s Gate. Ocenić tego obiektywnie nie sposób – każdy z nas znajduje w tych tytułach to, co lubi najbardziej, wszystko zależy więc od sposobu, w jaki zostały skonstruowane dane elementy. Dla jednych najważniejszym aspektem jest rozwój mechaniczny i walka, inni stawiają na towarzyszy i fabułę, jeszcze innym zależy na możliwościach, które stoją przed samą postacią. Wiele zależy tu od tego, w jaki sposób podchodzimy do rozgrywki. Nasze oczekiwania tworzą swoiste narzędzie odbioru danego tytułu.
Poniżej prezentuję moim zdaniem elementy, które w danych grach zostały pomyślane w najlepszy sposób.
NAJLEPSI TOWARZYSZE
Mass Effect 2
Długo wahałam się, czy na to miejsce nie dać Planescape: Torment, jako, że przedstawieni tam bohaterowie zostali przez twórców nakreśleni w sposób wymagający i dojrzały. Gdybym zastanawiała się nad takimi kompanami, którzy na długo dali mi do myślenia, z pewnością trafiliby tu przyjaciele Bezimiennego. Postanowiłam jednak, że w tym miejscu pojawi się ktoś inny, ponieważ w żadnej innej grze nie czułam tak silnego związku z postaciami jak w Mass Effect 2. W zasadzie żadna występująca tam postać (może poza Jacobem) nie była ani płytka, ani nudna. Dialogi, misje lojalnościowe, budowanie więzi – wszystko to zostało zbudowane w sposób tak dobry, że w trakcie Mass Effect 3 płakałam rzewnymi łzami nad losem niektórych z moich kompanów.
Oczywiście, nie ma wątpliwości, że pierwsza załoga Normandii znaczyła dla Sheparda wiele, ale druga… druga nadała mu pewien rys, sprawiła, że wszystko, co robił, nabierało nowego sensu. Na sam koniec, kiedy wykonujemy ostatnie zadanie, człowiek obgryza paznokcie i modli się, żeby wszystko poszło dobrze, żeby nikomu nie stała się krzywda… (dobra, dobra, u mnie zginęła Miranda)
NAJLEPSZY ANTAGONISTA
Baldur’s Gate 2: Cienie Amn
To nie tak, że w innych grach nasi przeciwnicy byli źle zrobieni. Co prawda, w przypadku Eredina mamy kompleks Kylo Rena – wszystko fajnie, dopóki nie zdjął maski. Tu chodzi o to, że moim zdaniem Jon Irenicus był zaprojektowany w fantastyczny sposób. Każdy jego czyn, każde słowo, wszystko to było częścią wielkiego planu, którego my byliśmy tylko trybikiem. Irytującym trybikiem, warto dodać. Od momentu, w którym wyszliśmy z jego lochu aż po finalne starcie nasze czyny były naznaczone tym, co nam uczynił. Nieszczęśliwy, zagubiony, wściekły – Jon Irenicus nie miał zamiaru odpuścić sobie życia tak szybko, a my mieliśmy mu w tym pomóc, choć rzecz jasna, nie dobrowolnie.
No i wspaniały dubbing Krzysztofa Kolbergera też robi swoje.
NAJLEPSZA TWIERDZA
Neverwinter Nights 2
Od czasu, kiedy w Baldur’s Gate 2 pojawiły się pierwsze twierdze, niektóre następne gry próbowały powtórzyć ten urzekający fanów motyw. Sprawa prosta – w trakcie rozgrywki dostajemy do zarządzania jakiś kawałek terenu, mamy go rozwinąć, dbać o niego, w ostateczności zaś odeprzeć wrogów, którzy tam przyjdą. W większym stopniu próbowało to zrobić Dragon Age: Przebudzenie lub Pillars of Eternity, w nieco mniejszym Tyranny albo Skyrim. Efekt nie był jednak oszałamiający, może wyjąwszy wzmiankowany już Mass Effect 2, gdzie każde ulepszenie miało sens.
Najlepszą twierdzą, jaką miałam jednak okazję zarządzać, była Warownia na Rozstajach. Stała się ona niemal od razu pewną częścią naszej postaci. Musieliśmy zadbać o załogę, podejmować trudne decyzje, gonić nadmiernie rozochoconych awanturników, bronić swojego domu i ulepszać go. Służył nam zarówno za bazę do wydawania rozkazów, jak i za swoiste schronienie. Motyw ten próbowała całkiem nieźle wykorzystać Dragon Age: Inkwizycja, ale pewne rzeczy trzeba po prostu zrobić od samego początku. Warownia na Rozstajach była sensownie osadzona w fabule, musieliśmy się sporo nabiegać, żeby ją zdobyć, zamykała też w swoisty sposób historię naszej postaci.
NAJLEPSZA FABUŁA
Planescape: Torment
To nie był, ponownie, prosty wybór. Opowieść Bezimiennego jest najeżona wieloma trudnościami, skomplikowana, filozoficzna, dojrzała i głęboka. Jest jak pewien rodzaj książki, do której chętnie się po czasie wraca. Wywołuje wiele emocji, tworzy wiele dróg i ścieżek, jest bardzo ponadczasowa i uniwersalna. Da się ją opowiedzieć od nowa, od nowa i od nowa, za każdym razem podejmując inne decyzje. Oczywiście jednak – nie jest dla wszystkich. Niektórym bardziej do serca przypadła fabuła Gothic, inni z kolei woleli raczej Oblivion, jeszcze inni za najlepszego fabularnie uznają Mass Effecta (rzecz jasna, do pewnego momentu). W moim odczuciu jednak historia z Tormenta jest, uczciwie mówiąc, zwyczajnie tak dobra, że nie da się jej zlekceważyć.
NAJLEPSZY BOHATER
Seria Baldur’s Gate
Znowu mocno subiektywnie, bo niektórym bardziej może podobać się Dovakhiin, Shepard, Ryder, Szary Strażnik albo Hawke. Moim zdaniem jednak dziecię Bhaala jest najciekawszym, co mogły nam zaproponować gry cRPG. Może odzywa się we mnie nostalgia, ale każda część przygód w świecie Forgotten Realms zawierała w sobie pewną dozę czaru, jaki idzie za fantasy wysokim. To zaś oznacza, że dziecię Bhaala jest w mojej opinii szczególne. We wspaniały sposób przechodzi przez wszystkie etapy swojego życia, pokonując coraz to nowych przeciwników i poznając coraz to nowe fakty odnośnie swojej osoby. Od sierotki wychowywanej w Candlekeep aż po boskiego ascendanta – w historii, która ma sens – po całej masie cierpień, które byłyby w stanie złamać każdego.
NAJLEPSZY ŚWIAT
Wiedźmin 3: Dziki Gon
Świat, który przemierzamy, jest rzeczą bardzo istotną. Wiadomo, że Andrzej Sapkowski z rozmysłem tworzył krainy, które miały być tylko tłem przesuwającym się za plecami bohatera. Przed CD Projekt RED stanęło zadanie nie lada. To, jak odwzorowali Nilfgaard, Temerię, Redanię, Skellige i inne, zasługuje na absolutny poklask. To, w jaki sposób zaprojektowali graficznie świat, jakie zadania poboczne rzucili przed nami, wreszcie to, jak reagowały na nas NPC – chapeau bas. Wszystko łączy się w spójną całość i pozwala nam za sprawą Geralta naprawdę przeżyć fantastyczną przygodę, absolutnie zawieszając niewiarę.
Oczywiście, stworzenie jednej gry cRPG z rzeczonych elementów z całą pewnością byłoby dziełem na miarę doktora Frankensteina, w dodatku niezbyt ruchliwym. Tak już chyba musi być, że nie ma gry doskonałej, chociaż zapewne w naszych sercach zawsze znajdzie się jakiś tytuł, który będzie do tego miana pretendował.
A wy jak sądzicie? Jakie, waszym zdaniem, elementy w wymienionym rankingu są najlepsze i w jakich grach?
Polonistka, entuzjastka fantastyki, graczka RPG. W wolnym czasie, którego nie posiadam, pochłaniam dziesiątki książek, gier, filmów i seriali.