Black Mirror: Bandersnatch, czyli od Telltale do Netfliksa – recenzja filmu
Jak wiadomo od pewnego czasu, na Netfliksie zawitał projekt Minecraft: Story Mode, „filmogra” praktycznie upadłego już studia Telltale.
Ostatnio jednak platforma streamingowa wypuściła prawdziwą perełkę klimatów filmowo-gamingowych, czyli nowy odcinek (czy raczej cały film) z serii Black Mirror. Ten eksperyment pokazuje, że Netflix coraz bardziej rozgałęzia się w rejony inne, niż tylko klasyczne filmy.
Fabuła musi być
Bandersnatch opowiada historię młodego Stefana, chłopaka, który marzy o wydaniu własnej gry wideo o takim właśnie tytule, bazującej na książce. Co ciekawe, autor książki w filmowym uniwersum winny jest zabójstwa własnej żony w wyniku postępujących problemów psychicznych. Akcja całości opisuje proces tworzenia growej produkcji przez Stefana, który dostaje możliwość jej wydania.
Na tym etapie nie chcę zdradzać zbyt dużo, ponieważ całość posiada kilka ciekawych momentów i zwrotów fabularnych. Jednak pokrótce opowiem o kilku intrygujących wydarzeniach, by mimo wszystko nakreślić, z czym obcujemy.
Rozgrywka w filmie?!
Gra (film?) oferuje nam możliwość wyboru różnych akcji, od najmniejszych czynności, po te bardzo rozbudowane i dające różnorakie efekty. Jednym z błahych przykładów jest chociażby wybór rodzaju płatków, jakie na śniadanie zje nasz filmowy bohater. Kolejnym jest wybór muzyki, który nieco bardziej wpływa na całokształt, ponieważ decyduje o tym, co usłyszymy jako soundtrack. Bardzo dobry zabieg!
Jak można się szybko domyślić, po rozpoczęciu tej wędrówki Stefan nie jest do końca sprawny psychicznie i to od nas w pewnym stopniu zależy, czy uda się on spiralą ku zatraceniu, czy jednak zacznie walczyć ze swoimi demonami.
Ciężkie życie widza…
Tu dochodzę do twardego orzecha całej produkcji – wyborów, które w pewien sposób powinny dać odczuć swój ciężar, niczym w prawdziwej grze. Niestety tutaj Bandersnatch trochę traci; wybory, jakie pozostawione są widzom lub Stefanowi, w niektórych momentach są bardzo złudne i prowadzą do konsekwencji, które nie muszą być z góry zaplanowane przez widzów-graczy. Powiedziałbym wręcz, że niektóre z nich są niejasne. Ma to jednak pewne wytłumaczenie w koncepcji prowadzonej historii, która (nieco paradoksalnie) wiele wynagradza.
Również napomknę, że fabuła przypomniała mi o pewnym innym filmie – Donnie Darko – który uderzał w podobne klimaty, pomimo innego sposobu prowadzenia historii.
Czy Bandersnatch jest dobry?
W pełni swej okazałości nowy tytuł Netfliksa wypada naprawdę ciekawie; całość filmu i wybory przypominają właśnie podtytułową grę. Uważam, że jest to bardzo intrygujący zabieg serwisu i jest pierwszym tego typu filmem na platformie, który wypadł zadziwiająco dobrze. Z czystym sumieniem polecam go wszystkim czytającym!
Recenzował: Krzysztof Rollauer
Źródło zdjęć: Netflix