Barn Finders – wrażenia z wersji demo
Zastanawiasz się nad własnym biznesem? Najwyższa pora otworzyć sklep ze starociami!
Barn Finders to symulator prowadzenia sklepu, tworzony przez warszawskie studio Duality Games. Produkcja jest realizowana dzięki zbiórce na Kickstarterze, gdzie 100% planowanej kwoty udało się uzbierać w zaledwie cztery dni. Gra ma zostać wydana na Steamie w pierwszej połowie 2020 r. przez PlayWay.
Klucz do zamkniętej wersji demo gry Barn Finders otrzymaliśmy od bettergaming.pro, za co bardzo dziękujemy!
Rodzinny interes
W Barn Finders razem z naszym wujaszkiem imieniem Billy będziemy zarządzali sklepem ze starociami. Wokół budynku mamy do dyspozycji także podwórze, pokój do spania, garaż i małe boisko do koszykówki (z interaktywnymi piłkami i mini-grą). Naszym głównym zadaniem będzie zdobywanie przedmiotów, na które zamówienia dostajemy mailowo, a przy okazji możemy się też nieźle dorobić. Każde zlecenie odblokowuje nam nową lokację (w demo są dwie – stara stodoła i magazyn), w których możemy znaleźć różne przedmioty. Z tego co zauważyłem, to dzielą się one na wartościowe – takie, które nadają się do sprzedaży – oraz bezwartościowe, czyli takie, które możemy zniszczyć w celu wydobycia z nich potrzebnych nam surowców.
Kupić tanio, drogo sprzedać
Przed przyjęciem kolejnego zlecenia, zaopatrzyłem się w automacie z narzędziami. Do dyspozycji miałem latarkę, siekierę, łopatę i wytrych. Zakupić możemy także specjalny pistolet, służący do zmiany wyglądu naszego sklepu (ścian, podłóg i witryn z przedmiotami).
Przyjąłem zlecenie. Kosztem jednego kanistra paliwa, udałem się do miejsca poszukiwań. Są to małe, ale szczegółowo wykonane lokacje, w których możemy znaleźć różnego rodzaju przedmioty. W stodole przeczesywałem każdy zakamarek (łącznie z podwórzem), a przed wejściem do magazynu, musiałem wziąć udział w jego licytacji. W obu miejscach oczywiście znalazłem tę rzecz, która została u mnie zamówiona; ale to nie wszystko. Zdobyłem także kilka wartościowych przedmiotów do mojego sklepu (np. książka, taczka) i wydobyłem surowce z przedmiotów bezwartościowych.
Po przywiezieniu znalezisk do sklepu, kilka przedmiotów wystawiłem od razu na półki, a niektóre musiałem umyć, naprawić lub poskładać na służących do tego stanowiskach. Do napraw użyłem wcześniej zebranych surowców, a na stole do montowania złożyłem motocykl z zebranych podczas przeszukiwań części. Po doprowadzeniu wszystkich przedmiotów do porządku, rozstawiłem je na półkach w sklepie.
Dobry. Ta cena to do negocjacji?
Po każdym powrocie z miejsca zdobywania przedmiotów nastaje noc, więc po przygotowaniu ekspozycji poszedłem się przespać. Następnego ranka wstałem i otworzyłem sklep. Klienci pojawiali się w pewnych odstępach czasu, o którego upływie informował zapełniający się pasek. W tym czasie mogłem swobodnie się poruszać i robić inne rzeczy (np. próbować wrzucić złapane kury piłki do kosza). Kiedy wskaźnik się zapełnił, pojawiło się okno sprzedaży przedmiotu, ważne przez określony czas. Widzimy w nim wartość przedmiotu, oferowaną przez klienta cenę oraz trzy możliwości: odrzucenie, negocjacja lub sprzedaż. Oczywiście zdecydowałem się na negocjowanie ceny, żeby zwiększyć swoje dochody. To mini-gra rytmiczna z różnym poziomem trudności, polegająca na klikaniu przycisku negocjacji w odpowiednim momencie. Możemy zarówno wygrać i dostać więcej kasy, ale też przegrać i zgodzić się na mniej (no chyba że zupełnie odrzucimy ofertę).
Oprócz klientów, przychodzą do nas także podejrzane osoby. Otrzymujemy wtedy powiadomienie, jakim przedmiotem taka osoba się interesuje i ile mamy czasu na zainterweniowanie. Musimy wtedy do niej podbiec i wykopać ją z naszego sklepu.
Podsumowanie
Demo Barn Finders, mimo że krótkie, zrobiło na mnie bardzo pozytywne wrażenie. Zapowiada się przyjemna produkcja z prostą, ale wciągającą rozgrywką oraz prymitywnym, ale pasującym do świata gry humorem. Mogłem zagrać we wczesną wersję tytułu, więc tylko zaznaczę (bez czepiania się), że gra wyglądała trochę nierówno pod względem graficznym, a jej optymalizacja mogłaby być przygotowana lepiej.
Głównie interesuje się grami wideo, ale poza tym także technologią, motoryzacją i mediami audiowizualnymi. Jest fanem gier wyścigowych, nie lubi skomplikowanych strategii i horrorów. Na co dzień studiuje dziennikarstwo na UWr.
Pingback: INDYK NA PARZE #4: Gas Station Simulator to coś WIĘCEJ niż kolejny symulator - TesterGier.pl