Exit the Gungeon – recenzja [PC]
Icy Tower + Bullet Hell
W ubiegłym tygodniu byłem u psychologa i okulisty. Do psychologa pokierowało mnie uczucie wszechogarniającego chaosu. Na wszystkich plamach (Test Rorschacha) widziałem chaos i zniszczenie. W nocy budziły mnie wystrzały w moich koszmarach. Ogarniała mnie ogromna frustracja z tego powodu.
U okulisty wylądowałem z powodu oczopląsu i zeza rozbieżnego. Przed oczami migały mi różnego koloru plamy. Lekarz, by pozbyć się zeza, nakazał mi patrzeć na czubek własnego nosa. Dlatego od tamtej pory zawsze każę kasjerkom oddawać grosika, którego chcą być mi dłużne.
Jaki jest wspólny punkt tego wszystkiego? Exit the Gungeon oczywiście.
Dziękujemy platformie GOG.com za dostarczenie klucza do gry.
Świat
Fabuła gry to kontynuacja Enter the Gungeon. Po przejściu Lochu Giwery, ten zaczyna się burzyć i musimy z niego uciekać. To wszystko, żadnej głębszej filozofii. Oczywiście nie obędzie się bez kilku(set) prób dokonania tego, w trakcie których odblokujemy różnych sklepikarzy, którzy będą czekali na nas przy wyjściu. Czyli to samo co w poprzedniej części.
Klimat jest jednakowy jak w poprzedniczce – bajkowo-kreskówkowy. Nie dostrzeżemy tu żadnej zmiany. Graficznie obie części są identyczne jak dwie krople wody. TOĆKA W TOĆKĘ.
Rozgrywka
Jeśli miałbym szybko opisać rozgrywkę, to wyobraźcie sobie, że gracie w Icy Tower. Zrobione? Dodatkowo etap składa się z trzech, niezniszczalnych platform. Nic trudnego, prawda? Dodajcie do tego jeszcze potworki strzelające w stronę bohatera setkami pocisków. Banał. I jest to kluczowa różnica w porównaniu ze starszym bratem gry, który był mixem dungeon crawlera z Bullet Hellem w rzucie izometrycznym. Tu mamy platformówkę w połączeniu z Bullet Hellem – czyli nie rodzonego brata produkcji, lecz raczej brata przyrodniego.
Nie jest to też typowy dungeon crawler. Główny pion mechaniki został tu zmodyfikowany. W czasie rozgrywki nie możemy już znaleźć nowych broni, a tylko przedmioty pasywne, ewentualnie użytkowe. Arsenał zaś pozostaje niezmienny. Broń nasza zmienia się w trakcie rozgrywki, zależnie od tego, jak dobrze nam idzie. Składowymi tego jest czas bez otrzymywania obrażeń i nasza celność (tak mi mówi moja intuicja, ale wszystko na to wskazuje).
„Piętra” składają się z części. Walka w windzie, pomieszczenie ze skarbem, kontynuacja walki w windzie (tak wygląda pierwsze „piętro”). Wiadomo – każde kolejne piętro jest inne, ale nie będę o tym pisać. Wciąż mam po tym bolesne wspomnienia. Niczym zapach napalmu o poranku.
Jak już napisałem wcześniej – w czasie przechodzenia kolejnych etapów, możemy odblokować pomieszczenia przy wyjściu, w których mieszczą się sklepy itd. Dla znawców Enter The Gungeon – żadna nowość.
Grafika/Dźwięk
Graficznie mamy do czynienia z tym samym stylem co u poprzedniczki. Kreskówkowa, kolorowa grafika, przy której – krótko mówiąc – można dostać ataku padaczki. Trzeba się wszędzie rozglądać i na wszystko patrzeć, a perspektywa i kolory wcale tego nie ułatwiają. Uważam, że Enter the Gungeon bardziej pasował do tego stylu graficznego dzięki rzutowi z góry, przez co człowiek aż tak się nie gubił w tym chaosie.
Muzycznie dostajemy praktycznie więcej tego samego. Soundtracki nie wyróżniają się, wręcz nie dostrzegłem dużych różnic pomiędzy tymi z „jedynki” i „dwójki”. Zawiodłem się trochę.
Jakość
Naprawdę, choćbym chciał się rozpisać, to nie potrafię. Jakościowo całość daje radę. Nie doszukałem się żadnych błędów, które by bardzo raziły w oczy. Chciałbym napisać coś więcej, ale źle bym się z tym czuł, bo były by to tylko puste słowa. Jest dobrze – to wszystko ode mnie w tej kwestii.
Ocena
Mam lekkie uczucie zawodu po Exit the Gungeon. W ramach kontynuacji dostaliśmy więcej tego samego, tylko w odrobinę innym sosie. Tak jak Enter the Gungeon mnie całkiem miło ugościł, tak Exit the Gungeon nie kupił mnie niczym; może oprócz tego, że to prawie to samo, co pierwsza część. Nowych broni nie zauważyłem, może tylko przedmioty pasywne z nowej puli. Przeciwników już doskonale poznaliśmy w poprzedniczce. Jedyną nowością są bossowie, ale to by było na tyle. Uważam, że przeniesienie gry do formuły platformera nie było trafionym pomysłem. Gdybyśmy dostali „to samo”, tylko z większą ilością mechanik, raczej bym nie narzekał. Dlatego z bólem serduszka i pozszywanymi skrawkami dumy daję 6.
- Świat: 7/10
- Rozgrywka: 7/10
- Grafika: 7/10
- Dźwięk: 5/10
- Jakość: 6/10
Platforma testowa PC
- Procesor: Intel Core i5-3470 3.20GHz
- Monitor: 22 cali Belinea
- Grafika: NVIDIA GeForce GTX 1050ti
- Pamięć: 8 GB RAM
- System: Windows 10 Home
- Myszka: Razor Torn
- Klawiatura: Mechaniczna Tracer
- +Więcej tego samego
- +Ciekawe spojrzenie na platformera
- –Więcej tego samego
- –WIĘCEJ TEGO SAMEGO
- –DOSŁOWNIE PRAWIE NIC NOWEGO
- –Przeniesienie do formuły gry platformowej boli w oczy
- .
- .
- .
Student Informatyki, fan gier RPG, klasyków i Survivali. Marzy o tym, by było go stać na serwer Minecrafta z modami. Wierzy w powodzenie remake’u Gothica
Pingback: Riot Games zajmuje się innymi grami niż LoL? – Recenzja THE MAGESEEKER [PC] - TesterGier.pl