Metamorphosis – recenzja [PC]
Słysząc, że powstaje adaptacja Przemiany autorstwa Franza Kafki, pomyślałam sobie, że to genialnie, że polskie studio Ovid Works szukało inspiracji właśnie tam. W końcu mogłam na własnej skórze doświadczyć tego, z czym musiał zmierzyć się główny bohater opowiadania. Teraz wiem jedno: bycie karaluchem nie jest najprzyjemniejszą rzeczą na świecie.
Dziękujemy platformie GOG.com za dostarczenie klucza do gry.
ŚWIAT
Punktem wyjścia dla historii opowiedzianej w Metamorphosis są dwa ważne dzieła Kafki: Proces i Przemiana. Główny bohater tytułu – Gregor Samsa – wzorem protagonisty z Przemiany staje się pewnego dnia karaluchem (czy też innym karaluchopodobnym robakiem) i próbuje dowiedzieć się, co się za tym kryje. Akcja rozgrywa się w mieszkaniu niejakiego Józefa, który z kolei został żywcem wyjęty z Procesu. Jako karaluch przemierzamy intrygujące lokacje, które na długo pozostają w pamięci. Fruwające krzesła, krąg z literek, pomosty z ołówków i widelców – taka dawka abstrakcji i surrealizmu może mieć długofalowy wpływ na psychikę gracza. I ja to doceniam: świat, historia i główny bohater to najważniejsze atuty Metamorphosis.
Na samym początku gry nic nie wskazuje na to, że zaraz przejdziemy transformację – ale już po kilku minutach zaczynają dziać się bardzo niepokojące rzeczy. Gregor przebiega przez dziwne, wąskie korytarze z coraz bardziej odbiegającymi od normy malowidłami zawieszonymi na ścianach, a jego świat zdaje się dziwnie rosnąć – czy raczej on staje się coraz mniejszy i mniejszy. Do tego stopnia, że z trudem jest w stanie wskoczyć na pudełko od zapałek…
ROZGRYWKA
Gdy otrzymałam paskudne, czarne odnóża z haczykami, pomyślałam sobie: to jest to. Chciałabym mieć do owadów stosunek ambiwalentny, ale nie potrafię się do tego zmusić. Szczególnie dużą niechęć żywię do czarnych karaluchów, która częściowo podchodzi pod odrazę. Pewnie zastanawiacie się, po co właściwie piszę tu o kwestiach tak intymnych, jak moje kontakty z karaluchami. Przecież Testergier.pl nie jest kozetką, na której mogę rozpracowywać swoje lęki i uprzedzenia (chociaż w sumie… nie, lepiej zostawmy ten problem). Jeśli wciąż nie wiecie, do czego zmierzam, to powiem tylko tyle: to coś niebywale przedziwnego i zatrważającego stać się na chwilę tym, do czego żywi się aż taką niechęć.
Coś tu nie gra…
Pomysł na przeniesienie twórczości Franza Kafki na ekrany komputerów jest jak najbardziej trafiony. W końcu nie ma lepszego medium, które pozwoliłoby nam odczuć tę niepokojącą rzeczywistość na własnej skórze, niż gra wideo. Niestety, jeśli chodzi o wykonanie, dużo rzeczy po prostu tutaj leży. W założeniach Metamorphosis miało być zapewne czymś na kształt gry eksploracyjnej, w której rozwiązujemy łamigłówki. Niestety, zagadek jest tu jak na lekarstwo (i to w dawce dla karalucha), a rozgrywka w znacznej mierze polega po prostu przechodzeniu z jednego punktu danej lokacji do drugiego. A to wbrew pozorom nie jest łatwe – a co dopiero przyjemne.
Po pierwsze, Gregor nie drepcze, jak na szanującego się owada przystało, tylko sunie gładko po powierzchni. Dobrze, że zadbano o odrażające czarne nóżki, bo inaczej bardzo trudno byłoby uwierzyć, że wcielamy się w insekta, a nie na przykład w plastikową kartę kredytową. Ale na całe szczęście to nie irytuje aż tak bardzo.
Z tytułem miałam zgoła inny problem. Na początkowych etapach rozgrywka polega na skakaniu po kolejnych obiektach podczas przemierzania surrealistycznej trasy. Jeśli skoczymy nie tak, jak trzeba, bo na przykład weźmiemy za mały rozbieg (lub przeciwnie – rozpędzimy się i polecimy za daleko), wówczas kończymy grę i wracamy do punktu kontrolnego. Jeden z poziomów wkurzył mnie niemiłosiernie: w dwóch lub trzech momentach musiałam robić po kilkanaście prób, by w końcu skoczyć poprawnie, czyli w taki sposób, jaki zaplanowali twórcy. Sęk w tym, że każde niepowodzenie odsyłało mnie do checkpointu, który był mocno oddalony od miejsca, z którym miałam się zmierzyć.
Konieczność powtarzania tego samego odcinka trasy po raz któryś z kolei tylko po to, by znów nieodpowiednio wymierzyć skok powodowało, że z mych ust raz po raz wydobywały się zlepki głosek, które w słowie pisanym z szacunku dla czytelnika zastępuje się ciągami znaków interpunkcyjnych. Nie pamiętam gry, która zirytowała i umęczyła mnie bardziej niż ta w tym jednym etapie. Cóż, teraz wiem, że żywot karalucha nie jest usłany różami.
JAKOŚĆ
W grze doświadczamy rzeczywistości z bardzo bliska, mając poszczególne obiekty i elementy otoczenia tuż przed nosem (jeśli owady mają nosy). I o ile z daleka takie krzesełko, książka czy jabłuszko prezentują się całkiem całkiem, o tyle gdy mamy je tuż przed sobą, tekstury nie wyglądają jakoś specjalnie efektownie. I to nawet przy graniu na najwyższych ustawieniach.
Jakość tekstur jeszcze by uszła, gdyby nie to, że czasem płatają one figle. Na przykład zdarzało mi się wpaść pomiędzy ich warstwy, przez co przez moment to, na czym stałam, wędrowało ku górze i zasłaniało mi pół ekranu – co niestety jest już gigantycznym niedociągnięciem.
Co więcej, gra jest bardzo krótka – mało zręcznym mackom (takim jak moje) przemierzenie lokacji i dotarcie do końca zajmie cztery, góra pięć godzin. Jeśli macie nieco sprawniejsze odnóża, to dacie radę zrobić to jeszcze szybciej. Normalnie nie cieszyłabym się z takiej długości rozgrywki. Lecz w związku z tym, że granie w Metamorphosis nie należało do najprzyjemniejszych czynności, cieszę się, że „zabawa” nie trwała długo.
OCENA
Z tym, że byłam karaluchem, jest mi jakoś dziwnie: obco, niepokojąco – po prostu bardzo źle. Na wspomnienie tych paskudnych nóżek i dźwięku, jakie wydawały, mam do tej pory dreszcze. Jednym słowem: wcielenie się w główną postać z opowiadania było intrygującym przeżyciem.
Jako ludzie przywłaszczamy sobie prawo do bycia tym najmądrzejszym gatunkiem, który nadaje znaczenie innym gatunkom i decyduje o ich przeznaczeniu. Karaluchy i robaki definiujemy jako obrzydliwe i tępimy je. Co w takim razie znaczy być karaluchem? A co znaczy być człowiekiem? Czy sami nie jesteśmy równie odrażający dla reszty istot, jeśli spojrzymy na świat z innej perspektywy niż nasza własna? Produkcja, dzięki temu, że pozwala dosłownie wejść w odnóża głównego bohatera, jeszcze bardziej skłania do odpowiedzi na te filozoficzne pytania niż to, co czytamy na papierze.
Przemiana w sympatycznego karaluszka w polskiej produkcji nie jest nazbyt kosztowna – na GOG.com za tę przyjemność zapłacimy niecałe 90 złotych. To niedużo jak na premierę; niemniej należy pamiętać, że tytuł jest krótki i ma pewne niedociągnięcia w oprawie wizualnej. Poza tym w warstwie gameplay’owej droga Gregora do poznania prawdy jest w niektórych momentach drogą przez mękę dla gracza. Chyba nie do końca tak miało być, ale jeśli bardzo chcecie, to nie zniechęcam.
- Świat: 9/10
- Rozgrywka: 4/10
- Grafika: 7/10
- Dźwięk: 6/10
- Jakość: 4/10
Platforma testowa PC
- Procesor: Intel Core i5-4460 3.20GHz
- Grafika: NVIDIA GeForce GTX 660
- Pamięć: 8 GB RAM
- System: Windows 8.1
- Myszka: szara
-
- +Adaptacja twórczości Kafki
- +Świat i główny bohater
- +Cena (jak na premierę)
- –Tu się tylko biega i skacze…
- –… a skakanie czasem wkurza
- –Figlujące tekstury
- –Długość gry: 5h (choć to w sumie zaleta)
- Cena: 89,99 zł
Absolwentka i pasjonatka dziennikarstwa i filologii angielskiej. Fanka strategii i pomysłowych indyków – czyli tytułów, w których bardziej niż refleks liczy się logiczne myślenie. Oprócz grania, uwielbia czytać książki i słuchać muzyki rockowej i alternatywnej.