Catacomb Snatch – zapomniana gra Mojang Studios
Mojang – firma, która zyskała międzynarodowy rozgłos za sprawą jednej gry… Czy na pewno?
Mojang Studios podczas swojego wieloletniego działania, prócz Minecrafta, stworzyło parę innych gier. Żadna jednak nie zyskała takiej popularności jak klockowy hit. Dziś zebrałem was, aby wspomnieć o niezwykle przyjemnej, zapomnianej i darmowej grze pt. Catacomb Snatch.
Dej pieniądz!
Gdy jeszcze Mojang był wolny od niewidzialnej ręki Microsoftu, ekipa Notcha mocno ingerowała w branżę gier indie. Nie dziwi więc powstały 17 lutego 2012 r. Humble Bundle Mojam. Był to swego rodzaju GameJam, święto mniejszych developerów, którzy stają przed wyzwaniem stworzenia działającego programu w bardzo krótkim czasie, a wszystko to w celu zebrania środków na cele charytatywne. Wydarzenie trwało „zaledwie” 60 godzin, jednak wystarczyło to, by stworzyć naszego gościa specjalnego – Catacomb Snatch.
Niczym Indiana Jones
Catacomb Snatch pełnymi garściami czerpie z przygód Indiany Jonesa czy Lary Croft. W grze wcielamy się w brytyjskiego archeologa, który przybywa do tytułowych katakumb, aby złupić skarby w nich się znajdujące. Nie będzie to jednak wspaniała przygoda – w czeluściach jaskiń czają się potwory, które z łatwością mogą wyprosić nieproszonych gości.
Choć wyobraźnia mogła stworzyć klimatyczne obrazy i emocjonującą rozgrywkę, nie oszukujmy się – to pikselowa gra top-down shooter z raczej prostą grafiką. Jednak są to jedynie pierwsze wrażenia, posłuchajcie dalej.
Rozgrywka składa się z kilku etapów. Co oczywiste, musimy zwiedzić katakumby (tych jest w grze dziewięć, plus cztery poziomy trudności) i znaleźć kielich ze skarbem. Po drodze wypadałoby poczyścić teren z wrogów – ci, niczym w Minecraftcie, tworzą się w spawnerze, wyglądającym jak sarkofag. Wystarczy parę kul, aby je zniszczyć. No właśnie, do obrony dostajemy parę broni; domyślny karabin, strzelba i coś na wzór karabinu plazmowego z Dooma. Aby je zakupić, musimy mieć wystarczają ilość monet, te wypadają ze wspomnianych wrażych istot. Do dyspozycji dostajemy również „zbieracz” wiadomego lootu, bomby (do tworzenia skrótów) i automatyczne działka. Te ostatnie będą szczególnie ważne w końcowym etapie misji – naszym zadaniem będzie budowa torów do kielicha i je silnie zabezpieczyć. Trumny z potworami tworzą się bez końca, więc warto całą drogę obstawić wieżyczkami. Przydatne jest również podbicie poziomu naszej postaci – kolejne levele podnoszą naszą szybkość. Gdy wszystko gotowe, wystarczy wysłać wagoniki w drogę. Gra kończy się, gdy towar dojedzie do wyjścia katakumb 50 razy.
Isaac nie do pary
Pamiętając, że budżet był praktycznie zerowy, ale gra robi wrażenie feelingiem broni i animacji potworów, a sama muzyka jest niczego sobie. Sam pomysł jest niezwykle przyjemny, a w sumie niewiele różni się od takiego The Binding of Isaac. Swoją drogą – tytuł posiada tryb co-op! Niestety nie lokalny, ale wystarczy podać IP, by dołączyć do gry (tak, to pierwotny sposób multiplayera Minecrafta).
Twórców trzeba pochwalić jeszcze za przetłumaczenie gry na wiele języków, w tym polski. Co ważne, gra jest zupełnie za darmo, pobierzecie ją z oficjalnej strony. Zważywszy na rozmiar gry (4 MB!) i brak potrzeby instalacji, możecie zagrać nawet na najsłabszym sprzęcie. Jeśli szukacie darmowego tytułu na parę godzin – warto!