RETROMANIAK #82: Final Fantasy X – recenzja [PS3]
Są takie gry, które zapadają w pamięci na długo. Są też takie, które zostają w niej na całe życie. Dla mnie Final Fantasy X to właśnie jeden z takich tytułów.
Final Fantasy X z całą pewnością jest jedną z lepszych, jeśli nie nawet najlepszą częścią cyklu. Gra okazała się gigantycznym sukcesem – jako pierwsza w serii doczekała się bezpośredniej kontynuacji! Oba tytuły możemy nabyć w zestawie Final Fantasy X/X-2 HD Remaster. Na recenzję tej drugiej jeszcze przyjdzie czas; dzisiaj skupimy się na tym, co kultowa „dziesiątka” ma do zaoferowania.
świat
Każda kolejna część cyklu Final Fantasy przedstawia zupełnie inny świat, ale wszystkie one mają pewne elementy wspólne. Mamy więc kurczaki Chocobo, wyjątkowo przyjacielskiego wujka Cida, a także potężne summony – w tej, recenzowanej części znane jako Aeony. Wokół tych ostatnich zbudowany jest główny wątek Final Fantasy X.
Spira – bo tak nazywa się kraina w tej odsłonie – jest światem nieustannie gnębionym przez bliżej nieokreślonego potwora: Sina. Od setek lat sieje on spustoszenie, niszcząc wszystko na swej drodze. Naszym zadaniem jest oczywiście powstrzymanie go. Tidus, nasz „główny” bohater, pełni w tej opowieści poboczną, ale istotną rolę. Zadbano tutaj o szczegółowe wprowadzenie graczy do świata FFX – nasz blondasek nie pochodzi ze Spiry i nie wie też, czym jest Sin, to też każdy po kolei objaśnia mu, co się dookoła dzieje.
Final Fantasy X kreuje znacznie poważniejszy świat, niż miało to miejsce w poprzednich częściach cyklu. Wszędzie napotykamy śmierć i oglądamy bezradnie trwające zniszczenie. Z czasem poznajemy, kto tak naprawdę jest zły, i odkrywamy wielką manipulację w Spirze. To także opowieść o trudach życia w cieniu chwały rodziców. Kawał niezłej historii!
Rozgrywka
Starcia odbywają się w systemie turowym z elementami Active Time Battle. Nasze akcje oznaczone są czasem trwania i określoną kolejnością, to samo tyczy się przeciwników. Umiejętne wykorzystanie tej wiedzy często bywa kluczowe. Do bezpośredniej walki wystawiona jest tylko trójka postaci z całej naszej drużyny, natomiast w dowolnym momencie możemy ich wymieniać, jeśli zajdzie taka potrzeba. W wielu przypadkach jest to konieczne – Tidus nie trafi swoim mieczem w latającego potwora, który dla Wakki będzie drobnostką.
Rozwój drużyny odbywa się poprzez sphere grid. Najprościej ujmując, jest to tablica ze ścieżkami, po których poruszają się nasze postacie. Na niej znajdują się miejsca, w których odblokowujemy nowe techniki lub czary, czy podnosimy statystyki. Na pierwszy rzut oka całość wydaje się skomplikowana, ale w kilka minut wszystko staje się proste i oczywiste. Rozpoczynając grę, możemy wybrać tablicę dla naszego zespołu – klasyczną lub dla doświadczonych graczy. Ta pierwsza jest domyślną, w której każdą postać rozwijamy według określonego schematu; wybierając tę drugą możemy pozwolić sobie na więcej finezji i zdecydować samemu, kto za co będzie odpowiadać.
W Final Fantasy X nie uświadczymy klasycznej mapy świata, po której swobodnie będziemy się poruszać. Tytuł przez większą część czasu prowadzi gracza po ściśle wyznaczonej ścieżce lokacji. W zasadzie nie mamy możliwości powrotu do wielu miejsc, dopóki nie uzyskamy pełnej kontroli nad statkiem powietrznym.
Nie mógłbym nie wspomnieć o blitzballu – jedynej rozrywce w krainie Spiry. Od strony mechaniki jest to taktyczna gra opierająca się o statystyki poszczególnych zawodników. Możemy pokusić się o rozegranie całego turnieju! Jest to ciekawe uzupełnienie, a zarazem drobna odskocznia w przerwach między zbieraniem doświadczenia – o ile nie wystraszy was pierwszy mecz.
Grafika i dźwięk
W pierwotnym wydaniu, Final Fantasy X był pierwszą odsłoną serii, która ukazała się na PlayStation 2. Wiąże się z tym kilka bardzo ważnych zmian w formule cyklu; pokaźna jak na tamte czasy moc obliczeniowa konsoli umożliwiła nowe sposoby prowadzenia narracji. Programiści postawili więc na realistycznie odwzorowane postacie. Na twarzach naszych bohaterów pojawiają się emocje, które choć czasem są przerysowane i aż nadto uwypuklone, nadają pewną głębię opowiadanej historii. Lokacje są bardzo szczegółowe, ale czasami doskwiera brak kontroli nad poczynaniami kamery – jej ujęcia często utrudniają eksplorację. Wersja na PS3 podbija rozdzielczość i jakość tekstur, sprawiając, że gra jest znacznie przyjemniejsza dla oka.
„Dziesiątka” jest też pierwszym Finalem, w którym możemy usłyszeć głosy naszych bohaterów. Jest to o tyle istotne, że spora część historii Tidusa przedstawiona jest w formie jego wewnętrznych myśli na temat tego, co w danym momencie się dzieje. Muzyka w Final Fantasy X została skomponowana przez trio znakomitych muzyków: Nobuo Uematsu, Masashiego Hamauzu oraz Junyę Nakano. Ten pierwszy jest kompozytorem ścieżek dźwiękowych wszystkich poprzednich odsłon serii Final Fantasy. Mało tego, prezentuje tutaj swoją szczytową formę!
Jakość
Moje serce krwawi na widok alfabetu Al-bhed. Co to takiego? Już wyjaśniam… W recenzowanej grze pojawia się plemię mówiące kompletnie niezrozumiałym językiem. Mamroczą coś do nas w jakimś dziwnym dialekcie, a na dodatek, zamiast dialogu pojawiają się losowe litery. Aby zrozumieć te wypowiedzi, potrzebujemy odnaleźć Al-bhed Primers, czyli poszczególne litery alfabetu. Co w tym złego? Najpierw musimy przejść całą grę, aby je wszystkie zebrać. Żeby tego było mało, część z nich dostępna jest „tu i teraz”, więc jeśli je przeoczymy, to musimy rozpocząć Final Fantasy X kolejny raz od nowa! Wątpię, żeby ktokolwiek miał w sobie tyle samozaparcia, żeby samodzielnie odnaleźć wszystkie primery, zwłaszcza przy kolejnym podejściu. Z tego powodu niemal na pewno czeka nas przygodny romans z opisem przejścia…
Blitzball jest kolejnym źródłem frustracji. Nawet jeśli nie interesuje nas ta minigierka, to jesteśmy skazani na rozegranie przynajmniej jednego meczu. Dla niewtajemniczonych – Tidus jest gwiazdą sportową lokalnego zespołu; kilka razy mamy też okazję zobaczyć, jaki z niego za zawodnik. Wszystko wskazuje na to, że mamy asa w rękawie, znaczy się w basenie… Niestety, przeciwna drużyna spuszcza nam sromotny łomot, a my w panice próbujemy odzyskać piłkę, bramkę, honor i chęci do blitzballa. Wspomniany mecz jest prawdziwym piekłem dla nieprzygotowanych graczy. Problemem nie jest mechanika czy nasze umiejętności, ale sam poziom trudności.
Ocena
Final Fantasy X z pewnością zapewni kilkadziesiąt godzin niezapomnianej przygody. Opowieść ze Spiry jest w pewnym sensie kamieniem milowym, jeśli chodzi o sposób prowadzenia opowieści w grach. Za baśniowo kolorowym światem kryje się wciągająca historia. Jest to jeden z tych jRPG-ów, który ma w sobie coś ponadczasowego.
- Świat: 9/10
- Rozgrywka: 8/10
- Grafika: 8/10
- Dźwięk: 10/10
- Jakość: 8/10
Platforma testowa PS3
- +Pięknie wykonane lokacje
- +Kapitalna ścieżka dźwiękowa
- +Wciągająca historia z głębszym dnem
- +Przyjemny system rozwijania postaci
- –Dosyć liniowa rozgrywka
- –Blitzball!
- .
- .
- .
- .
Zapraszamy również do recenzji świetnego Final Fantasy VII Remake. A dla graczy MMORPG gorąco polecamy Final Fantasy XIV. Sprawdźcie naszego TikToka, odwiedźcie nas na Facebooku!
Kiedyś nałogowo grał w Tony Hawka, dziś miłośnik gier roleplay i rpg – grind to dla niego podstawa. Mimo słabości do ubiegłych generacji nie pogardzi czymś świeżym. Z wykształcenia andragog, prywatnie gracz z dwudziestoletnim stażem.