RETROMANIAK #111: Pierwszy XBOX – klasyk czy kiczowaty klocek?
Kiedy w 2001 roku zadebiutował Xbox, świat nie wierzył w jego powodzenie na rynku konsol. Dziś trudno sobie wyobrazić rynek gier wideo bez sprzętu Microsoftu!
Kiedy Microsoft wkroczył na rynek [gier konsolowych], to jego xBox – z tak pierwotnie stylizowaną nazwą, dlatego też w niniejszym artykule konsekwentnie stosujemy ten zapis – był nie tylko świeżą marką, ale i innowacją, jeśli chodzi o rozwiązania sprzętowe i programowe na tle ówczesnych konsol gier wideo. Miała to być uniwersalna odpowiedź, a także poważna konkurencja dla powoli opanowującego świat PlayStation 2. Prawda jest taka, że bebechy xBoksa zawstydzały posiadaczy czarnulek. Zwyczajnie nie było nawet co porównywać!
Dla Microsoftu był to kosztowny skok na głęboką wodę. Warto pamiętać, że z każdym sprzedanym xBoksem firma traciła pieniądze; koszt produkcji konsoli był wyższy niż zysk z jej sprzedaży! Microsoft planował jednak długofalowe działanie oraz zarobek płynący z gier. XBOX jako marka musiał zbudować swoją potęgę od zera – czy się udało? Nie do końca, ale zdobyte doświadczenie było nieocenione przy powstawaniu jego następcy: Xboksa 360.
Z racji wyjątkowo dziwnego cyklu nazewniczego (xBox → Xbox 360 → XBOX ONE itd.) pierwsza konsola Microsoftu dzisiaj nosi miano tej klasycznej (dla niektórych już oldschoolowej, wręcz retro!).
Nowa definicja
Nazwa konsoli zdradza użytkownikowi to, z czym ma do czynienia. xBox, czyli pudło z iksem – dosłownie. Konsola jest dość sporych rozmiarów bryłą z wielką literą X na wierzchu jej obudowy. Czy może być większy banał? Mimo wszystko sprzęt budzi pozytywne odczucia: wygląda schludnie i estetycznie, a przynajmniej wyglądał te dwie dekady temu. Z przodu mieszczą się cztery porty na kontrolery oraz wysuwany napęd optyczny i przyciski funkcyjne. Z tyłu: gniazdo zasilania, autorskie wyjście obrazu i dźwięku oraz port Ethernet. Warto wspomnieć, że niemal wszystkie gry działają w rozdzielczości 480p, ale pierwszy Xbox wspiera także 720p, a nawet hipotetycznie 1080i! W tamtym czasie, w erze DVD i królujących kineskopów, to było coś!
Gabaryty konsoli utrudniają zabieranie jej do znajomych. Podczas gdy PlayStation 2 można jeszcze spakować do plecaka, tak xBox z padem i grami mieści się w najlepszym wypadku w walizce podróżnej. Na dodatek swoje waży – aż cztery kilogramy! Nikogo nie powinno więc dziwić, dlaczego gracze pieszczotliwie nazywali tę konsolę klockiem…
Ogólna stylizacja konsoli współgra z wizerunkiem, jaki kreował Microsoft. Ich sprzęt promowany był jako mocarna maszyna dla profesjonalnych graczy, oferując najlepszą grafikę i doznania z najwyższej półki. Wokół xBoksa wytworzyła się otoczka futurystycznego sprzętu przyszłości – nowej generacji gamingu.
Wbudowany dysk twardy o pojemności 8 GB był świetnym rozwiązaniem, dosłownie miażdżąc PlayStation 2 i jego śmiesznie małą kartę pamięci (8 MB!). Za sprawą dysku HDD możliwe było pobieranie dodatkowej zawartości z Internetu czy chociażby zgrywanie muzyki z kompaktów. xBox co prawda wspierał dedykowane karty pamięci, chociaż z oczywistych względów nie były one aż tak popularne – większość graczy ich nie potrzebowała.
Prawdę mówiąc, cały współczesny rynek konsol sporo zawdzięcza firmie Billa Gatesa. Wiele znanych i szeroko stosowanych dzisiaj rozwiązań pojawiło się właśnie na klasycznym Xboksie. Wbudowany w konsolę dysk twardy, rozbudowane usługi sieciowe XBOX Live, aktualizacje oprogramowania, łatki do gier czy płatny abonament – to wszystko to dobrodziejstwa (lub przekleństwa), które zawdzięczamy Microsoftowi i jego konsoli właśnie.
xBox był innowacyjny, ale miał też swoje wady. Był wielkim, głośnym i ciężkim bydlakiem z wyjątkowo zawodnym napędem płyt. Wnętrze konsoli miało duże problemy z efektywnym oddawaniem ciepła, zwłaszcza gdy tu i tam gromadził się kurz – najczęściej wysypywał się układ graficzny. Gamepad (znany jako The Duke) był stanowczo za duży – aby wygodnie z niego korzystać, trzeba mieć duże dłonie oraz chwyt niczym imadło. Microsoft zrewidował swojego gamepada i na rynek japoński trafiła jego ulepszona, nieco mniejsza wersja. Ta natomiast okazała się na tyle dobra, że szybko trafiła do ogólnej, światowej sprzedaży, wypierając poprzednika.
Konsola czy komputer?
Microsoftowi stale zarzucano, że ich nowa konsola to tak naprawdę przerobiony pecet. Nie trudno się temu dziwić – xBox rzeczywiście bardziej przypomina komputer osobisty zamknięty w desktopowej obudowie niż typową stacjonarną konsolę. Na dodatek ten masywny potwór jest wręcz wypchany elektroniką! Powód takiej, a nie innej konstrukcji był oczywisty: Microsoft postawił na mocarne podzespoły, aby gry na xBoksie wyglądały lepiej niż na konkurencyjnych sprzętach. I pod tym względem zasadniczo nie ma żadnej dyskusji – tak było. Kropka. Zwyczajnie nie dało się tego wszystkiego włożyć w coś bardziej kompaktowego.
Warto nadmienić, że otwierając wierzchnią pokrywę konsoli, można doznać lekkiego déjà vu, bowiem naszym oczom ukaże się dysk oraz napęd identyczne jak w komputerze. Pod obudową konsola rzeczywiście wygląda jak PC! Na tym podobieństwa się nie kończą. Na płycie głównej znajdziemy nic innego, jak zmodyfikowanego Pentiuma III, procesor graficzny na bazie nVidii GeForce 3, cztery zamaskowane porty USB i wszystko inne co potrzebne, aby xBox wspierał DirectX 8. No tak, Microsoft sprzedał nam peceta… tylko oprogramowanie jakieś takie nie na Windowsie.
Microsoft i SEGA
xBox jest następcą Dreamcasta. Wbrew pozorom, to jakże abstrakcyjne stwierdzenie ma w sobie małe ziarenko prawdy! – zwłaszcza, gdy przyjrzymy się zastosowanym rozwiązaniom, polityce czy chociażby samym grom. Kiedy w styczniu 2001 roku SEGA ogłosiła zaprzestanie produkcji Dreamcasta, świat stanął w miejscu. Był to ogromny cios dla milionów graczy na całym świecie. Fani musieli znaleźć nowy obiekt westchnień. Na szczęście dla nich, na horyzoncie pojawił się XBOX.
Oba wspomniane sprzęty należą do szóstej generacji konsol, ale SEGA uśmierciła swoją konsolę jeszcze przed premierą xBoksa. Teoretycznie nigdy nie stanowiły dla siebie jakiejkolwiek konkurencji. Gracze, którzy do 2001 roku nie kupili Dreamcasta, w zasadzie nie mieli już powodów, aby zdecydować się na jego zakup. Należało rozejrzeć się za alternatywami, a tych były trzy: PlayStation 2, xBox albo konsola od Nintendo – GameCube. Ci gracze, którzy nie wybrali PS2 z przyczyn ideologicznych (był to czas głęboko zakorzenionych wojen konsolowych), w dużej mierze kierowali swój wzrok na nowego gracza rynkowego, jakim stał się Xbox.
Microsoft sporo skorzystał na zaistniałej sytuacji. Na rynku konsol zrobiła się dziura, którą można było zapchać swoim sprzętem. Z drugiej strony SEGA uwolniła swoje marki. Japończycy zaprzestali produkcji sprzętu… ale nie gier – a te musiały się przecież na czymś ukazać. Firma Billa Gatesa zawarła wyjątkowo korzystną współpracę z SEGĄ, dzięki której na xBoksie pojawiło się sporo gier – portów i kontynuacji tytułów znanych z Dreamcasta i Saturna. W ten sposób na „klocku” można było znaleźć takie gry jak Panzer Dragoon Orta, Dead or Alive 3, Jet Set Radio Future czy The House of the Dead III – wszystkie z nich to kontynuacje wielkich hitów znanych graczom właśnie z konsol SEGI, a które ograć można było wyłącznie na xBoksie! Kiedy rozeszła się wieść, że na klocku pojawiają się hity z Dreamcasta, jasnym stało się, że gracze odnaleźli swój nowy dom.
Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, jak dużo XBOX zawdzięcza Dreamcastowi. Chociażby pod względem założeń konstrukcyjnych. Wbrew pozorom, Microsoft całkiem sporo rozwiązań podpatrzył u SEGI. Wystarczy rzut okiem na pady obydwu konsol – charakterystyczne ułożenie krzyżaka i lewej gałki, analogowe spusty zamiast zwykłych przycisków oraz dwa gniazda rozszerzeń na zwieńczeniu obudowy… Gołym okiem widać inspirację Dreamcastem. Nawet A, B, X oraz Y są z grubsza w tych samych miejscach. Skopiowano również patent z tęczowymi przyciskami, chociaż zastosowano tutaj odmienną kolorystykę. Wbudowany w konsolę modem internetowy to także pomysł żywcem ściągnięty od Japończyków. Xbox Dashboard był w pełni pomysłem Microsoftu, ale potrzebne doświadczenie zdobyli oni tworząc oprogramowanie dla… zgadliście – Dreamcasta! Zresztą współpraca SEGI i Microsoftu nie kończy się tylko na kilku grach i oprogramowaniu – Japończycy stworzyli arcade board o nazwie SEGA Chihiro, który powstał na bazie pierwszego Xboksa!
Klasyczny czy nie?
xBox jest dziś sprzętem dla prawdziwych retromaniaków. Czy jest klasyczny? Owszem. Czy jest kultowy? Z tym już gorzej… Dlaczego konsola nie doczekała się aż takiego uznania? Powodów jest przynajmniej kilka.
Microsoft projektował swoją konsolę głównie z myślą o rodzimym rynku. Z 24 milionów sprzedanych egzemplarzy aż 16 milionów trafiło w ręce Amerykanów. To właśnie tam kierowane były największe kampanie reklamowe i działania na rzecz budowania bazy odbiorców. W Japonii i Europie konsola nie była aż tak promowana. W tym miejscu należy wspomnieć o oficjalnej polskiej premierze, która odbyła się dopiero w październiku 2004 roku! Nic dziwnego, że konsola ta nie jest u nas otoczona miłością. Sam Microsoft dosyć szybko skupił uwagę graczy na ich kolejnym sprzęcie (Xbox 360), zastępując starego Xboksa już po czterech latach. Ten posłużył im za poligon doświadczalny. Konsola nie utrwaliła się w świadomości graczy, bo szybko została zastąpiona przez następcę.
A co z grami? Nie było żadnych wartych zapamiętania? Były! Jest ich bardzo dużo, więc każdy powinien znaleźć coś dla siebie. HALO, Fable czy Forza Motorsport to tylko kilka z wielkich marek, które swój początek miały właśnie na pierwszym Xboksie. Poza tym, na „klocku Microsoftu” ukazywały się gry, których próżno szukać u konsolowej konkurencji, jak np. The Elder Scrolls III: Morrowind.
W takim razie, w czym tkwi problem? Może w tym, że większość z tych tytułów doczekała się portów na nowsze konsole i komputery. To nie są już klasyki dostępne tylko i wyłącznie na oryginalnym sprzęcie.
A czy wy posiadacie oryginalnego Xboksa – lub chociaż mieliście kiedyś okazję na nim zagrać? Podzielcie się swoimi wrażeniami w komentarzu pod niniejszym wpisem oraz na naszej oficjalnej facebookowej grupie!
Kiedyś nałogowo grał w Tony Hawka, dziś miłośnik gier roleplay i rpg – grind to dla niego podstawa. Mimo słabości do ubiegłych generacji nie pogardzi czymś świeżym. Z wykształcenia andragog, prywatnie gracz z dwudziestoletnim stażem.