Song of Nunu: A League of Legends Story – recenzja [PC] Śnieżna baśń w świecie LoL-a?
Kraina cała w lodzie i śniegu, wszystko pięknie oprószone białym puchem. Dwójka bohaterów wyrusza w podróż, mając nadzieję, że odnajdą bliską osobę jednej z nich. Podróż jest pełna przygód oraz epickiej muzyki.
Ten opis pasuje do Krainy Lodu, a także do… recenzowanego Song of Nunu – przy czym gra Riot Forge bije na głowę animację Disneya.
Świat
W grze stajemy za sterami tytułowego Nunu – młodego chłopca z plemienia Notajów – oraz jego przyjaciela: yeti imieniem Willump. Nunu marzy o odnalezieniu swojej zaginionej matki, Layki, z którą się rozstał podczas ataku rabusiów na karawanę jego ludu. W chłopcu wciąż drzemie nadzieja, że ona żyje. Dlatego podąża szlakiem jednej z opowieści, którą usłyszał od swojej mamy, wierząc, że u celu swej drogi ją w końcu spotka.
Klimat gry jest świetnie prezentowany poprzez kreskówkową szatę graficzną. Czuć, że to opowieść dotycząca dziecka i widać to w oprawie wizualnej. Kolory są żywe – mimo otaczających zewsząd chłodnych, śnieżnych terenów.
Rozgrywka
Rozgrywkę w Song of Nunu: A League of Legends Story można opisać skrótowo jako gra przygodowa z elementami walki zakrawającej o hack’n’slash. W recenzowanej grze możemy poruszać się Nunu, jak i Willumpem, trzymającym chłopca na barana. Przemieszczamy się poprzez tereny Freljordu, rozwiązując różne proste, acz ciekawe łamigłówki.
Nasz Nunu walką się nie zajmuje. Jego umiejętności to gra na swoim flecie, zwanym Svellsongur, oraz rzucanie śnieżkami. Natomiast Willump zajmuje się czynną walką i dziką jazdą po zboczach gór. Gra na flecie przydaje się w odkrywaniu sekretów świata. Dzięki temu instrumentowi zaklinamy skalniaki, poznajemy kolejne elementy historii tego uniwersum oraz panujemy nad Prawdziwym Lodem.
Granie na flecie odbywa się poprzez prostą minigierkę. Używa się klawiszy R, F, T i G, by wygrywać proste nuty. Można je łączyć [ze sobą] parami, by powstawały nowe dźwięki. Dzięki temu można przygrywać najróżniejsze melodie.
Walka na grzbiecie Willumpa nie należy do najtrudniejszych. Wprowadzono tu system finisherów, przy pomocy których możemy zregenerować żyćko naszego przyjaciela. Gdy nam zaś nie wyjdzie przeżycie, musimy jak najszybciej dobiec do Willumpa jako Nunu, by ten odzyskał chęć walki. Dodatkowo trzeba wspomnieć o kilku „minigierkach” związanych z naszym yeti. Pierwszą z nich jest wspominana jazda na grzbiecie. W kilku etapach gry zjeżdżamy po stokach, jednocześnie unikając wszelakich przeszkód. Drugą z nich jest zaś… walka na śnieżki!
Otóż kilkukrotnie walczymy jako Nunu z Willumpem w walce na śniegowe kule. U góry ekranu pojawiają się dwa paski życia – chłopca oraz yeti. W każdych kolejnych potyczkach Willump zyskuje nowe ataki i te konfrontacje są coraz trudniejsze. Ostatnią minigrą jest toczenie śnieżnej kuli: coś jak umiejętność „W” bohaterów w klasycznym League of Legends. Niestety pojawia się ona tylko raz; a szkoda.
Grafika i dźwięk
Jak już wspominałem, gra dzięki swojej kreskówkowej otoczce jest bardzo przyjemna w odbiorze. Kolory wspaniale komponują się z otaczającym krajobrazem oraz całą historią. Wszystkie lokacje wyglądają przepięknie, mimo że recenzowana tu gra nie jest z segmentu triple-A.
Na pochwałę zasługuje też oprawa audio. Muzyka nadaje świetnego backgroundu do przedstawianej opowieści. Baśniowy klimat dzieła jest jeszcze bardziej podkreślany przez melodie, jak i śpiew. To wszystko jest idealnym wypełnieniem historii. Na pochwałę zasługują też dźwięki grane przez Nunu. Cała historia jest opierana na ludowych utworach plemienia tytułowego bohatera i wszystkie te melodie to podkreślają moim zdaniem.
Jakość
Do jakości technicznej nie mam najmniejszych zarzutów. Błędów nie znalazłem; jedyną rzeczą, którą można podciągnąć pod bugi, jest ekran zrobiony w dość niefortunnym momencie podczas finishera. Gra się przyjemnie, sterowanie jest intuicyjne i responsywne. Moje porażki – śmierci – ani razu nie były efektem crasha czy innego błędu, tylko własnej głupoty (tu: pośpiechu).
Ocena
Song of Nunu: A League of Legends Story jest świetnym wprowadzeniem, jak i rozszerzeniem [do] historii Nunu i Willumpa, znanej z lore LoL-a. Spotykamy tu także inne postacie ze świata Runeterry (które są związane z Freljordem) oraz… Poro! <3 <3
Sama ich obecność sprawia, że jest to dla mnie, w moim serduszku, tytuł 10/10. Dodatkowo nie zapominajmy o świetnej opowieści z dużą ilością smaczków tego uniwersum. Słowem, majstersztyk, który wg mnie jest lepszy od pozostałych tytułów z kuźni Riot Forge.
- Świat: 8/10
- Rozgrywka: 9/10
- Grafika: 9/10
- Dźwięk: 10/10
- Jakość: 9/10
Platforma testowa PC
- Procesor: AMD Ryzen 5 5600G 3.90 GHz
- Grafika: NVIDIA GeForce RTX 3070
- Monitor: 24 cale BenQ Zowie RL2460
- Pamięć: 16 GB RAM
- System: Windows 11 Pro
- Myszka: Tracer Torn
- Klawiatura: mechaniczna Genesis
-
- +Wspaniałe widoczki
- +Wyborny klimat
- +Świetna historia
- +Braum oraz Poro <3
- +Skryty mrok
- –Tytuł ciut infantylny
- –Gra za łatwa (a przede wszystkim za krótka)
- .
- .
- .
- .
Student Informatyki, fan gier RPG, klasyków i Survivali. Marzy o tym, by było go stać na serwer Minecrafta z modami. Wierzy w powodzenie remake’u Gothica