ArtykułNowośćTemat dnia

RETROMANIAK #126: PLAY – Wszystko gra!

Dzisiejszy RETROMANIAK będzie o grach… na papierze!

Już kiedyś wspominałem, że namiętnie zaczytywałem się w OPPSM-ie (skrót od Oficjalny Polski PlayStation Magazyn), ale oczywiście nie jest to jedyne czasopismo, które niegdyś czytałem. W różnym czasie kupowałem również takie tytuły jak CLICK!, CD-Action, Komputer Świat GRY czy… PLAY. Dzisiaj opowiem o swoich wspomnieniach związanych z tym ostatnim właśnie, chociaż tak naprawdę to tylko mały wycinek z historii magazynu: jeszcze z czasów, gdy pismo nazywało się PLAY – Wszystko gra! Będzie trochę takich moich sentymentalnych wspominek z przeszłości, kiedy to byłem jeszcze młody i naiwny, a do szczęścia wystarczało mi raptem kilka stron o grach oraz wyobraźnia…

Czasopismo PLAY
Ktoś jeszcze pamięta, czym były kody do gier?

Jak to się w ogóle zaczęło…

Pierwszy numer PLAY – Wszystko gra! ukazał się w na przełomie maja i czerwca 2000 roku. Czasopismo liczyło z grubsza prawie 70 stron i opisywało gry na różne platformy sprzętowe: PC, PlayStation, Dreamcasta, Nintendo 64 itd. Co prawda nie zawierało jeszcze płyty CD (ani tym bardziej DVD) z grami, ale za to nadrabiało ceną – tylko 3,50 zł! Z kieszonkowym bywało różnie, więc tak przystępna cena była wręcz idealna na moje możliwości „inwestycyjne”. (No co!? Miałem dziesięć lat, kiedy zaczynałem czytać PLAYa!). Powiedzmy sobie szczerze – OPPSM kosztował wówczas zaporowe 27,50, a ja musiałem być naprawdę grzecznym dzieciakiem, żeby sobie zasłużyć na takie czasopismo… Na kolejny magazyn nie miałem co liczyć! I tak zawsze słuchałem przy tym wywodów o szkodliwości gier komputerowych. W ówczesnej telewizji zwykło się drzeć łacha z graczy i ich rozrywki (poza Hyperem oczywiście), a sami rodzice raczej nie pochwalali siedzenia przed ekranem monitora i telewizora.

Koniec końców gdzieś trzeba było czytać o tych wszystkich grach. W tej kwestii PLAY sprawdzał się znakomicie. Co by nie mówić, swego czasu miałem bzika na punkcie pilnowania, czy w lokalnych, żyrardowskich kioskach pojawiły się już nowe wydania ulubionych miesięczników. Dodam tylko, że w tamtym czasie miałem w domu pierwsze PlayStation oraz Game Boya (co prawda Mono, a nie Color, ale niektóre poradniki, np. do Pokémon Red/Blue, były jak najbardziej przydatne). Komputera niestety jeszcze nie posiadałem – pecety mieli za to koledzy, więc od biedy można było u nich czasem w coś zagrać. Tak czy inaczej PLAY traktował w głównej mierze o konsolach, więc nic dziwnego, że tak często go kupowałem. Co prawda jakiś czas później w końcu doczekałem się solidniejszego blaszaka w domu, ale był to już u mnie etap, w którym poczciwego PLAYa zastąpiły inne magazyny – wolałem wówczas kupować CD-Action albo PSX Extreme. Chyba najzwyczajniej w świecie wyrosłem z tego periodyku…

Omawiany dzisiaj magazyn w istocie kierowany był w głównej mierze do młodzieżowej społeczności graczy. W PLAYu pisano o tematach ciekawych dla takiego czytelnika, więc w przeważającej większości mieliśmy tutaj teksty stricte o grach: recenzje, zapowiedzi, poradniki i tym podobne; czasem pojawiały się testy sprzętu, ale samej publicystyki czy tematów okołogrowych raczej było mało. Język przekazu miejscami był zbyt luzacki, a szata graficzna i „dziarskość” (ja bym nazwał to przaśnością) miały na celu trafienie do nastoletniego czytelnika. Mnie osobiście zawsze bawiło, że w prawie każdym wydaniu pojawiał się wielostronicowy materiał o jakiejś krwawej jatce: Resident Evil, Silent Hill, The House of the Dead albo Grand Theft Auto III – same klasyki z rodzaju „w tym wieku nie powinieneś o nich czytać!”. Z czasem jakość i forma PLAYa uległy znaczącej poprawie, a sama koncepcja czasopisma zmieniała się wielokrotnie na przestrzeni lat.

Czasopismo PLAY
Ach, te kolory…

Nie wszystko złoto, co da się przeczytać

Wnętrze gazety było bardzo kolorowe i trochę chaotyczne, a ilość grafik – momentami przytłaczająca. Niektóre były tak małe, że ciężko było cokolwiek na nich zobaczyć! Ta kiczowatość PLAYa miała jednak swój specyficzny charakter, który gdzieś tam przylgnął do mojej podświadomości.

Od strony technicznej powiem, że jakość pierwszych numerów czasopisma wołała o pomstę do nieba… Papier był stanowczo zbyt cienki, dosłownie prześwitywał (sic!) i łatwo się zadzierał – podczas czytania wielokrotnie zdarzało mi się naderwać kawałek strony! Ale przy takiej cenie nie można było wybrzydzać – dobrze, że nie był łatwopalny ani rakotwórczy. Taki PlayStation Magazyn przy tym wydawał się być wręcz towarem ekskluzywnym: solidny papier, gruba okładka, no i płyta z grami… Nie znaczy to jednak, że w PLAYu nic nie było! Otrzymywaliśmy plakaty, naklejki, prasowanki na ubrania, odjechane plany lekcji – wszystko, co mogłoby spodobać się młodemu czytelnikowi. Ba! Raz dołączyli do gazety płytę z demówkami do pierwszego PlayStation! Szacun! Dzisiaj doskonale widzę, jak bardzo pierwsze numery nie powalały jakością (lista grzechów jest zaskakująco długa), ale to i tak był piękny start w porównaniu do innych periodyków, debiutujących w latach dziewięćdziesiątych… Widać, to już chyba u nas tradycja, gdyż prawie każde czasopismo growe w Polsce zaczynało od mozolnego rzeźbienia formy.

W omawianym czasopiśmie mogliśmy znaleźć migawki i zapowiedzi z gier, które niedługo pojawią się w sprzedaży. W dziale „testy i recenzje” mogliśmy poczytać nieco szerzej o kilkunastu różnych tytułach na różne platformy, a dział „sprzęt” był oczywiście o naszym kochanym hardware. Ponadto w każdym numerze znajdowało się przynajmniej jedno porównanie dwóch różnych gier (osobiście uważam, że dział był niepotrzebny, bo zamiast pomóc w wyborze gry, tylko go utrudniał – po przeczytaniu zawsze chciałem oba tytuły!) oraz zestawienie z TOP-ką najlepszych produkcji na dany sprzęt i wybór redakcji. Sporą część magazynu zajmowały także kody do gier oraz wszelkiego rodzaju poradniki i solucje – Internet nie był tak jeszcze powszechny w Polsce, a YouTube nawet nie istniał, więc poradniki cieszyły się niemałym zainteresowaniem. Co ciekawe, zdarzało się, że niektóre opisy przejścia publikowane były na łamach dwóch numerów PLAYa – wyobrażacie to sobie?! Czekać miesiąc na dalszą część solucji!? To były czasy!

Czasopismo PLAY
Obrazkowy opis przejścia Resident Evil 3 – nikt już dziś takich nie robi!

Na końcu każdego numeru pojawiał się kącik z pytaniami od czytelników oraz komiks pt. Jojoy i Padie. Czasem pojawiała się krzyżówka, innym razem kupony konkursowe albo prace rysunkowe czytelników. W samej gazecie nie brakowało również reklam i cenników – jak to w prasie.

Retrospekcja

Lubię czytać stare czasopisma w poszukiwaniu inspiracji do grania. Czasem przeglądam archiwalne numery w pogoni za informacjami czy ciekawostkami. Od czasu do czasu po prostu zabijam nudę.

Dziś otwierając to czasopismo, czuję, jakbym na chwilę przeniósł się w czasie do lat młodości. Poszczególne strony, grafiki czy recenzje wyglądają tak znajomo, jakbym czytał je dosłownie kilka dni temu. Pamiętam, jak skręcało mnie [pozytywnie] na widok pecetowego Medal of Honor: Allied Assault, który wyglądał wtedy na grę dosłownie idealną! Z uśmiechem na twarzy wspominam, jak skrupulatnie czytałem opis przejścia Final Fantasy X tak, żeby wiedzieć, o co jest tyle hałasu wokół tej gry. Na swoje PlayStation 2 musiałem jeszcze długo poczekać, ale już wtedy wiedziałem, jakie gry po prostu muszę mieć! To może trochę głupie, ale czasami tęsknię za tym oczekiwaniem na jakąkolwiek wzmiankę o danej produkcji growej. Teraz niby wszystkie informacje mamy w zasadzie na zawołanie, ale gdzieś tam brakuje tego podsycania ekscytacji. Dalej lubię grać w gry, ale nie czuję, jakbym na nie czekał z niecierpliwością.

Każda opowieść musi mieć jakiś koniec – mój jest rozczarowujący. Czasopismo kupowałem regularnie do sierpnia 2002 roku, bo to właśnie wtedy PLAY – Wszystko gra! przekształciło się w magazyn w całości poświęcony grom na komputery osobiste… Redakcja tłumaczyła zmianę zastojem w segmencie konsolowym, ale moim zdaniem chodziło bardziej o nieco agresywniejszą walkę o klienta – co by nie mówić, w tamtym czasie prasa growa miała się dobrze do tego stopnia, że prawie każde czasopismo kusiło dołączaną do zestawu płytą CD. Tak więc każdy szanujący się wydawca musiał wyjść naprzeciw oczekiwaniom czytelników – i chyba nie muszę tłumaczyć, że multiplatformowy charakter pisma nie szedł z tym w parze. Tak oto nowy PLAY uzyskał w nazwie dopisek PC CD-ROM. I przy okazji stracił wiernego czytelnika…

Czasopismo PLAY
Solucja Final Fantasy X – długo nie było mi dane zagrać w tę grę.

Magazyn PLAY – Wszystko gra! w znacznym stopniu przyczynił się do mojego zainteresowania różnymi sprzętami, począwszy od handheldów po konsole stacjonarne (na przykład SEGI), które nie były jakoś szczególnie popularne wśród moich rówieśników. Gdyby nie PLAY, pewnie nie wiedziałbym nawet o takich perełkach jak Shenmue, The Legend of Zelda czy Halo.

A wy pamiętacie jeszcze to czasopismo? Dajcie znać w komentarzach oraz na naszej grupie fejsbukowej!


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Michał Jankowski

Kiedyś nałogowo grał w Tony Hawka, dziś miłośnik gier roleplay i rpg - grind to dla niego podstawa. Mimo słabości do ubiegłych generacji nie pogardzi czymś świeżym. Z wykształcenia andragog, prywatnie gracz z dwudziestoletnim stażem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *