INDYK NA PARZE #4: Gas Station Simulator to coś WIĘCEJ niż kolejny symulator
Symulatory podobne do tych tworzonych przez PlayWay (do których Gas Station się nie wlicza, choć też jest polską grą) mają coś w sobie, że raczej niski budżet i średnie wykonanie nie przeszkadzają w nabiciu wielu godzin dobrej zabawy.
Sami powiedźcie, czy symulator stacji paliw brzmi zachęcająco? Tankowanie bez przerwy kolejnych baków na szczęście nam nie grozi, bo recenzowany dziś tytuł ma o wiele więcej do zaoferowanie, niż można się tego spodziewać.
Dziękujemy DRAGO entertainment za dostarczenie klucza do gry.
Fabuła w takich grach schodzi na dalszy, wręcz ostatni plan, więc i tu nie mamy czego śledzić. Jako świeżo upieczony właściciel stacji benzynowej na prerii Stanów Zjednoczonych przyjdzie nam się zmierzyć z długiem. I to nie lichym, bo zaciągniętym u mafii. Reszta gry to ciągła rozbudowa przybytku i spełnianie wymagań klientów.
Na początku rozgrywki, po ogarnięciu bałaganu w opuszczonej stacji, zaczynamy zabawę z tankowaniem. Szybka to minigra i całkiem przyjemna. Z czasem postawimy półki, a co za tym idzie – otworzymy sklep. Tutaj także czeka nas manualne skanowanie produktów. A wspomniałem o uruchomieniu warsztatu? Konieczności sprzątania, wyrzucania śmieci, zamawiania dostaw paliwa i wywozu śmieci? Lista się ciągnie, a obowiązków narasta. Gra ze spokojnego symulatora zmienia się w wyścig szczurów. Muszę jednak nadmienić, że klienci są łaskawi i mogą poczekać trochę przy kasie czy też przymknąć oko na syf pozostawiony na podłodze. Musimy jednak o tych wszystkich systemach pamiętać, by efektywnie zarabiać. Wspomnę też o możliwości wyłączenia niektórych przeszkadzajek (np. w postaci złodziei), jeżeli ogarnianie stacji będzie dla was zbyt dużym wyzwaniem.
Dolary wydajemy przede wszystkim na dalsze ulepszenia stacji, wliczając w to zamawianie produktów i części samochodowych, dodatkowe miejsca parkingowe czy zatrudnienie pracowników, którzy wyręczą nas przy natłoku klientów. W wolnych chwilach możemy przemalować nasz budynek, pościgać się na torze zdalnie sterowanymi pojazdami lub uprawiać… złodziejstwo. Wystarczą wytrych i umiejętności, by otworzyć bagażnik zajętego zakupami klienta. Przez te wszystkie mechaniki i złożoności, w Gas Station Simulator można grać godzinami i cały czas mieć kolejne cele do zrealizowania. Jeżeli zakupicie DLC, to już w ogóle macie ogrom treści. Otworzymy wtedy lotnisko, a w przyszłości poprowadzimy złomowisko oraz pub. Wydane niedawno Tidal Wave przeniesie za to pustynną stację na rajską wyspę.
Swój osobny akapit, dwa musi dostać też warstwa techniczna – a ta jest niestety koszmarna. Grałem na Steam Decku i ciężko mi polecić budowanie swego imperium właśnie na tej platformie. Sterowanie praktycznie nie istnieje, ciężko wykrywa pada, a nawet po zmianie schematu poprzez Steam m.in. minigra ze skanowaniem produktów jest niegrywalna. Wstyd! Do tego ta optymalizacja… Jeden Alt + Tab psuje klatki doszczętnie, a tych i tak nie uświadczymy zbyt wiele. Sprawdziłem też stacjonarne sprzęty z GTX 1060 i RTX 2060 – na obu konfiguracjach na najwyższych gra działa tak sobie, ale da się grać. Tym samym na Steam Decku polecam zaprzyjaźnić się z GeForce Now albo męczyć się z około 40 klatkami na najniższych ustawieniach.
Graficznie jest również tak sobie, więc najniższe ustawienia straszą po nocach (niektóre obiekty to kleksy, nawet na mocnych komputerach!). A bugi i niedopracowania? Raczej pod tym względem jest w porządku, przynajmniej w porównaniu do podobnych gier. Raz fizyka zeświruje, raz produkty na kasie zrobią breakdance – czyli nie jest tak źle. A jeżeli samochody gdzieś utkną, zawsze można wezwać wsparcie… z kosmosu. Raz również gra zawiesiła się przy otwieraniu bagażnika, a naprawą było tylko wyłączenie jej. Pamiętajcie, że opisuję ten tytuł po trzech latach po premierze pierwotnej wersji – bardzo dużo od tego czasu się zmieniło, m.in. znacznie lepiej zarządza się pracownikami, a wiele błędów zniknęło. Nadal jednak część napisów nie zostało spolszczonych.
Ostatecznie Gas Station Simulator jest nadal jedną z lepszych gier z wylewu „pseudosymulatorów”. Progres czuć tu na każdym kroku, a sam nawet nie zauważyłem, kiedy minęły mi przy grze kolejne godziny. To dzieło dla pewnego grona ludzi, którzy lubią produkcje takie jak Barn Finders czy Thief Simulator. Bo tak jak w przypadku sprzątania szop czy remontowania domów, nikt się nie spodziewał, że symulator stacji paliw może być tak wciągający!
Humanista, pasjonat historii i języków obcych (przede wszystkim angielskiego) oraz j. polskiego. „Pececiarz” od urodzenia, choć posiada obydwie kieszonsolki Sony. Spokojny człowiek, który lubi pisać to, co czytacie :P.