Kolejna gra zakazana – tym razem w Malezji
Pamiętacie zapewne mój wpis o grach, które nie spodobały się rządom konkretnych krajów, prawda? Najwyraźniej to nie koniec wojny. W Malezji niedawno został na jakiś czas zablokowany Steam, a później gra Fight of Gods. Chociaż platforma jest już znowu otwarta w tym państwie, to jednak sam tytuł jest w dalszym ciągu blokowany.
Bóg tak chce?
Powodem zablokowania Fight of Gods jest, oficjalnie, pogwałcenie prawa narodowego. Jak wypowiada się tamtejszy odpowiednik ministra cyfryzacji:
Malezja szanuje wszystkie uczucia religijne, dlatego takie niedelikatne, obrazoburcze gry powinny przestać być rozpowszechniane.
Wskutek tego, mieszkańcy owego państwa nie mogli przez ponad dobę połączyć się ze Steamem. Dlaczego jednak się tak stało?
Bóg tak chce!
Malezja jest krajem, który we wskaźnikach Freedom House nie piastował najzaszczytniejszych pozycji. Tamtejsza demokracja pozostawia wiele do życzenia, a swoboda religijna obowiązuje tak długo, jak wyznaje się jakieś bóstwo. Homoseksualizm jest surowo karany, zaś erotyka, nawet lekka, nie jest dopuszczalna. Wszystko to dlatego, że tamtejsza władza jest bardzo mocno przywiązana do tradycji muzułmańskiej, w związku z czym negatywnie podchodzi do tego, co uzna za naruszenie wiary. A tak się składa, że za owe naruszenie uważa się tam całkiem sporo rzeczy. Dominującym odłamem w Malezji jest sunnizm, a największą popularnością cieszy się szkoła szaficka. Posiada ona stosunkowo niewielki zasięg i odwołuje się głównie do kwestii prawnych.
Fight of Gods zostało wykluczone dlatego, iż, według tamtejszych włodarzy, bogowie walczyć nie mogą i nie powinni. Ale to nie jest jedyny tytuł, który czekał taki los – Dante’s Inferno również jest zakazane w tym państwie i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić. Wielkie kontrowersje wzbudzało także Manhunt oraz GTA. Przez jakiś czas zablokowane było także Pokemon Go, oficjalnie ze względów bezpieczeństwa, jednak ostry atak mediów doprowadził do zawieszenia tej decyzji.
To nie jest pierwsze państwo muzułmańskie, które nie chce oglądać u siebie „zakazanych moralnie” gier wideo. Chociaż Malezja jest czasem stawiana jako wzór pośród innych państw muzułmańskich, to w dalszym ciągu nie ma w niej mowy o wolności artystycznej. Nic zresztą dziwnego – potrafili oni oburzyć się o to, że w trakcie Igrzysk Wspólnoty Narodów niektóre drużyny były na arenę wyprowadzane przez psy. Nie są to, mówiąc delikatnie, ulubione zwierzęta muzułmanów.
Powiedziałabym, że jeśli to jest najbardziej liberalna twarz islamu, to nie chciałabym oglądać radykalnej, ale przecież wszyscy ją widzieliśmy. W Zjednoczonych Emiratach Arabskich zakazany jest Mass Effect lub Dragon Age, więc o czym my mówimy?
Bóg tak nie chce…
Kolejny ban na jakąś grę może okazać się przecieraniem szlaków przez malezyjski rząd. Chociaż o kraju tym mówi się, że szanuje wolność religijną, to jest to w dalszym ciągu „szanowanie” na poziomie dowcipu o wujku Stalinie, dziecku i cukierku.
Pozostaje współczuć Malezyjczykom – i mieć nadzieję, że wszystko odmieni się tam na lepsze.
Polonistka, entuzjastka fantastyki, graczka RPG. W wolnym czasie, którego nie posiadam, pochłaniam dziesiątki książek, gier, filmów i seriali.