Tyranny – czyli pierwsze RPG naprawdę progresywne?
Tyranny, czyli zeszłoroczna produkcja studia Paradox odbiła się szerokim echem w środowisku graczy RPG. Jest tego wiele powodów – ogrom wyborów mających wpływ na fabułę, to, że zaczynamy rozgrywkę de facto jako „ten zły” i nostalgia, gdyż jest to gra w starym stylu – rzut izometryczny, zarządzanie drużyną i momentami naprawdę wysoki poziom trudności. No i ostatecznie dlatego, że jest to pierwsza gra Paradoxu, która nie ma miliona płatnych DLC (jeszcze, bo są już Tales of Tiers i nadchodzi The Bastard’s Wound).
Jest również jeszcze jedna ważna sprawa – jest to gra bardzo mocno progresywna. Feministyczna. Momentami – matriarchalna. Dlaczego? Zapraszam do zapoznania się z argumentami. A, uwaga na spojlery.
Niech co krwawy hegemon?
Główny zły – w grach kojarzy nam się zazwyczaj ze złym władcą, bezdusznym potworem, żądnym krwi demonem czy wrogiem typowo ludzkim. Zazwyczaj są to wrogowie płci męskiej. W Tyranny pod koniec gry stajemy naprzeciwko armii Hegemona, zwanego również jako Kyros – potężnej istoty (prawdopodobnie) ludzkiej. Posiada ona również moce, które przeciętni mieszkańcy świata nazywają boskimi – potrafi rzucać na całe krainy tak zwane edykty, czyli pewne zawirowania pogodowe, które skończyć się mogą na przykład deszczem ognia. I poza tym tak naprawdę nie wiemy nic – nawet jakiej płci jest Tyran. Niektórzy mówią o nim jak o kobiecie. Inni jak o mężczyźnie. Ci, którzy wiedzą, nie chcą nam powiedzieć dlaczego. Jedno jest pewne – bezpłciowość Kyrosa ma swoisty wydźwięk filozoficzny. On… ona… władca, niezależnie od tego, kim jest, jest przede wszystkim figurą retoryczną. Dawno już minął czas, kiedy charakteryzowano go jako jedno czy drugie.
Panie rządzą!
Parytet płciowy – nie mylić tego pojęcia z polityką. Chodzi o to, że ludzi zlecających zadania – jeśli chodzi o ich płciowość – jest tak 50 na 50. Gdy podróżujesz, raz daje Ci zadanie kobieta, a raz mężczyzna. Podobnie wygląda to w kwestii dowódczej. Adiutantami/prawymi rękami głównych generałów są mężczyzna (wśród Chóru) i kobieta (w Legionie).
Kontrargumentem przeciwko temu może być to, że wśród pięciu archontów, których poznajemy tylko jedna jest kobietą, jednakże jeśli gramy jako „rebeliant”, to nasi sojusznicy są głównie kobietami – Gwardia, Mędrcy, Spiżowe Bractwo czy najpotężniejsze plemię zwierzców władani są przez przywódczynie. I wszystkie są silnymi charakterami – nie mają nic wspólnego z „księżniczkami w opałach” ze starych bajek. Szczególnie Zabija-w-Cieniu, która jest wręcz niepokojąco silna. Ale też Sirina, Archont Pieśni, nasza wierna towarzyszka cierpi na los niegodny pozazdroszczenia – swoją obecną sytuację zawdzięcza temu, że prawie udało jej się zabić Kyrosa.
Seks i związek. Ewentualnie sam seks – przyzwyczajono nas, że gry RPG nie mogą nie mieć opcji romansowych dla naszego protagonisty/protagonistki. Im więcej opcji tym lepiej. Troszeczkę uprzedmiotawia naszych bohaterów – grając w tego typu gry gracz wybiera na misję towarzysza takiego, który bardziej podoba mu się pod względem seksualnym, co dość mocno go uprzedmiotawia. Do tego dochodzi Wiedźmin – świetna seria gier, która przy okazji nie karze nas za zdradę. Jesteśmy z Triss, a przy okazji nie odmawiamy stosunku z Ves czy z jakąś prostytutką? Nie ma problemu. Takie zaliczanie questu. Dosłownie.
W Tyranny nie mamy żadnych opcji romansowych. Nawet flirtów nie doświadczamy. Możemy co prawda uprawiać seks w domu publicznym, jednakże nic nie jest pokazane. Mamy tylko black screena na sekundę. Co więcej ten burdel jest easter eggiem nawiązującym do Arcanum, w którym mamy te same typy prostytutek. Tylko Tyranny atakuje w nim nas swoim progresywizmem – mamy tyle samo męskich, co żeńskich osób do towarzystwa.
Orientacja seksualna – mimo mediewistycznego settingu gra jest o wiele bardziej progresywna w poglądach na temat ludzkiej seksualności, gdyż nie widzi ona różnicy pomiędzy heteroseksualizmem, a homoseksualizmem. Świetnym tego przykładem jest zadanie w Rozstajach Lethiany. Przechadzając się przez nie, jedna z mieszkanek mówi o tym, że zamordowano jej żonę i prosi nas o to, byśmy odnaleźli jej morderczynię. Nie mamy absolutnie żadnej możliwości okazania zdziwienia. W tym świecie płciowość w sprawach seksualnych nie ma znaczenia. To samo obserwujemy we wcześniej wspomnianym domu publicznym – jest tyle samo prostytutek płci żeńskiej i męskiej. Grając mężczyzną nikt nie zdziwi się, że korzystasz z usług pracownika seksualnego tej samej płci. Ba, towarzysze nawet nie zdziwią się, że to robisz. Jest to coś absolutnie normalnego. Seks i orientacja nie są tabu. Wynika to prawdopodobnie z….
Braku religii, których w grze nie uświadczymy. Żadnych kościołów, kaplic czy katedr. Bractw rycerskich opartych o wiarę. Żadnych paladynów. Nie ogrzejemy się w blasku wiecznego ognia. Nawet sam Hegemon rzadko jest określany bogiem. Kyros istnieje bardziej jako potężna istota o boskich mocach, jednakże która bogiem nie jest. Spotkamy za to organizacje zajmujące się nauką, którzy zastępują wśród ludzi kapłanów. W grze więc nie było wojen religijnych, jednakże wspominana jest wojna pomiędzy różnymi uniwersytetami. Dość ciekawe i unikalne moim zdaniem, w końcu wątek religijny nie jest poruszany tylko w fantastyce.
I to tyle. Myślałem nad tym, by wspomnieć o tym, że w jednym z regionów na przykład mężczyźni nie mogą dziedziczyć ziemi – robią to kobiety, które dodatkowo dzierżą władzę polityczną. Nie jest to jednakże progresywizm, a uwsteczniający matriarchalizm. Oczywiście dłużej można pisać o postępowości Tyranny, jednakże starałem się wspomnieć tylko o najważniejszych aspektach tego unikalnego zjawiska. Gier, które łamią pewnego rodzaju płciowe Tabu jest więcej (np. Torment: Tides of Numenera), jednakże nie robią tego tak mocno jak Tyranny, do którego zagrania zachęcam, gdyż gra jest świetna..
A Ty co sądzisz o tej progresywności gry? Oceniasz ją pozytywnie, czy negatywnie?
Absolwent Bezpieczeństwa Wewnętrznego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, specjalizujący się w sprawach terroryzmu oraz konfliktów międzynarodowych i społecznych. Wychowany na strategiach fan RPG-ów. Od lat „złoty” gracz Ligi Legend. Zakochany w „małym trójmieście kaszubskim” i wiecznie tęskniący ku stolicy pierników.
Wiem, że dostanę order Złotej Łopaty za komentowanie artykułu sprzed trzech lat, ale kurde blaszka, skupiasz się w nim na kwestiach, które właśnie (jak zresztą sam powiedziałeś) w ogóle nie są istotne, bo pozbawione komentarza. Gra nie jest o seksualności, orientacji ani o sporze „matriarchat kontra patriarchat”. Te kwestie są przedstawione tak neutralnie, że bardziej się chyba nie da – po prostu wszyscy są w nich równi i to jest zwyczajny, naturalny fakt; nie ma po co nad tym deliberować. I to jest spoko samo w sobie.
Kolejna mała rzecz – nie ma w tej grze żadnego „mediewalizmu”. Jest oparta o starożytność, co świetnie widać np. w stylistyce animowanych przerywników, formacjach militarnych, uzbrojeniu, strojach, fakcie, że mamy tam przełom epoki brązu i żelaza, oraz, najbardziej moim zdaniem, w silnych odniesieniach do platońskiej gnozy (chociażby „archonci”).
Zagraj jeszcze raz, skup się. W tej grze jest dużo więcej i dużo ważniejszych tematów niż „baby kontra chopy”.