11 gier, które sprawią, że trochę inaczej spojrzycie na świat
Media próbują wbić nam do głowy, że granie w gry komputerowe sprawia, iż młodym ludziom robi się woda z mózgu. Chociaż większość naszych telewizji na co dzień epatuje przemocą, to jest raczej jasne, że woleliby, byśmy zwiększali oglądalność ich programów, nie zaś nabijali kabzę kolejnym firmom produkującym gry. Choć nie stoi za tym żadna teoria spiskowa, to muszą oni zrobić coś, żeby nadążyć za duchem czasu. To właśnie dlatego tak oburzającym był dla środowiska graczy donos Fantasy Expo na transmisję CS:Go do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Z jakiej szansy mogłaby skorzystać branża gier? Z takiej, w której mogłaby zaproponować tzw. mainstreamowi gry, które faktycznie uczą nas czegoś nowego. Nie mówię tu o edukacyjnych gierkach, które pomogą nam w nauce języka albo poznaniu jakichś konkretnych zagadnień z dziedziny edukacji. Mówię tu o grach, które pozostawią pewien ślad – i pewną lekcję.
Wyobraźmy sobie teraz, że każdy z nas ma stworzyć listę jedenastu gier, które chciałby pokazać mainstreamowi na dowód, że gry uczą. I lekcję dają nie od parady. Będzie smutno. Strasznie. A przede wszystkim, bardzo po ludzku – co jest chyba najbardziej przerażające.
This War of Mine
Klasyczny wręcz tytuł 11bit studios przenosi nas wszystkich do zniszczonego na poły domu, w którym mieszka grupa cywili. Nie biorą oni udziału w potyczkach, kiedy miasto dookoła nich ogarnięte jest wojną. Naszym zadaniem jest spróbować przeżyć w niesprzyjających okolicznościach. Nocami wypuszczamy się w celu zdobycia jakichś środków niezbędnych do tego, by przetrwać kolejne dni. Musimy podejmować wybory, które w obecnych czasach są dla nas trudne. Zrobiło się zimno – musimy spalić książki. Mamy mało jedzenia – nakarmimy tylko tych najbardziej głodnych. Ktoś jest chory, a my nie mamy czym mu pomóc… okraść budynek, w którym rezydują żołnierze lub bandyci? Ryzykowne. Możemy tego nie przeżyć. A nie ma opcji zapisu gry.
This War of Mine wynagrodzi nas za ludzkie wybory i ukarze za nieludzkie. Będziemy jednak targani wątpliwościami za każdym razem, kiedy swoimi zmęczonymi postaciami będziemy starali położyć się spać, a tu przyjdą sąsiedzi błagając o pomoc. Czasami wrócimy z pustymi rękami, podirytowani na to, że nic nie mogliśmy znaleźć. Czasem będziemy się cieszyć z wygrzebanych w ruinach paru bandaży, leków, albo nawet głupiej konserwy. A kiedy w klatkę złapie się szczur, czeka nas uczta.
Darfur is Dying
Kolejna gra, która opowiada o życiu cywilów w trakcie wojny. Wcielamy się w członka jednej z rodzin, która dramatycznie potrzebuje wody dla swojej wioski. W tym celu musimy ominąć patrole dżandżawidów. Jeśli się nam nie powiedzie, naszemu bohaterowi dzieje się krzywda, my zaś dostajemy do dyspozycji kolejną osobę z rodziny. W zależności od tego, kogo dostaniemy, możemy przynieść mniej lub więcej wody – dzieci, dla przykładu, szybko się poruszają, ale są o wiele słabsze od dorosłych. Dziewczynki z kolei są bardziej wytrzymałe, ale złapane zostają zgwałcone i zamordowane.
Aż do skutku musimy chodzić po wodę. Kiedy nam się to wreszcie uda, przez siedem dni zarządzamy wioską tak, aby zdobycznym H20 nawodnić tereny, musimy też budować domy. Mamy tak wytrzymać siedem dni, co jakiś czas wracając po ten życiodajny napój.
W Darfur is Dying nie mamy żadnych szans z dżandżawidami, toteż musimy wykazać się sprytem i cierpliwością. Gra nie jest łatwa… i dokładnie obrazuje nam, co działo się w Darfurze.
Nevermind
Och, ta gra zasługuje na szczególną uwagę. Wyobraźmy sobie coś z pogranicza horroru lub thrillera. Wędrujemy po nieco onirycznym, odrealnionym świecie, w którym od czasu do czasu natykamy się na dość przerażające elementy – napisy w krwi, dziwne zdjęcia, korytarze w ciemności, rozsypane zabawki. Gra wywołuje w nas mniej więcej te same odczucia, co horror – czujemy się wystraszeni, przytłoczeni i osamotnieni. Co różni ją od horroru?
To gra o tym, co tkwi w głowach ludzi, którzy przeżyli traumę. Za każdym razem będziemy rozwiązywać kolejne i kolejne zagadki polegające na ludzkich lękach – społecznych i nie tylko. Im bardziej damy się przygnieść temu, co nas otacza, tym łatwiej będzie grze nas kontrolować. Zostaniemy wystawieni na doświadczenia, które będą wymagać od nas chłodnego myślenia… i być może przygotują nas lepiej na to, co czyha się gdzieś w ciemnych głębinach naszego umysłu. Gra wykorzystuje metodę biofeedbacku, która w dużym uproszczeniu jest czymś w rodzaju diagnozy nam dostarczanej. Co z niej wyciągniemy? Nasza decyzja.
Papo & Yo
Gra z pozoru wygląda słodko – gramy małym chłopcem o imieniu Quico, któremu towarzyszy dwójka kompanów – sympatyczny Robot o imieniu Lula oraz przypominający nieco groźnego nosorożca Potwór. Defekt jest taki, że Potwór ma pewną wadę. Gdy tylko widzi trujące żaby, musi zjeść jedną z nich. Staje się bezwzględny w dążeniu do tego, by się do takiej dostać, a kiedy już jedną spożyje, zaczyna zachowywać się irracjonalnie i do pewnego stopnia agresywnie. Quico nie może patrzeć na taki los bliskiego przyjaciela, który, kiedy nie spożywa owych żab, jest przemiłym kompanem. Chłopiec postanawia wyruszyć w podróż, która pozwoli mu uratować Potwora. Zarówno on, jak i Lulu, będą pomagali mu zmagać się z przeszkodami – aż do osiągnięcia celu.
Uzależnienie od żab, co? To czemu gra nazywa się „Tata i ja”?
Tak, główny twórca gry, Vandero Caballero, zmagał się z problemem alkoholowym i narkotykowym swojego ojca. Papo & Yo to nie tylko próba terapii, ale i dłoń wyciągnięta do wszystkich Dorosłych Dzieci Alkoholików.
My Life As A Refugee
Problem uchodźców jest gorącym kartoflem, który w społeczeństwie wędruje z rąk do rąk. Od polityków do dziennikarzy, od dziennikarzy do społeczeństwa. Silnie wystraszone społeczeństwo samo nie wie, co ma myśleć o tych, którzy przychodzą prosić o pomoc na granicę. Czy można im zaufać? Czy dając im bezpieczeństwo, nie narażamy własnego? Czy dostosują się do panujących zasad? Czy w ogóle są uchodźcami? Ludzie się boją, a ilość docieranych do nich informacji zmienia się z chwili na chwilę. Jednego dnia media zapraszają do studia liberalnych polityków, którzy mówią o przyjmowaniu do domu potrzebujących. Drugiego dnia media serwują nam krwawe widoki rozszarpanych przez terrorystyczne bomby i kule niewinnych ludzi.
Gra powstała nieco szybciej niż kryzys związany z syryjskimi uchodźcami, toteż można ją uznać za swoiście obiektywną. Naszym celem jest takie podejmowanie decyzji, aby spróbować przetrwać kołomyję, jaką zgotowała nam wojna w naszym ojczystym kraju. Musimy tak rozegrać nasze wybory, odpowiedzi i podjęte akcje, aby móc połączyć się z ukochanymi – rodziną, przyjaciółmi. Każda zła decyzja wiedzie nas prosto do grobu.
Grze przyświeca jedno hasło: Could You Survive?
Hush
Polacy zapewne świetnie znają tragiczną historię, w której partycypowali ich rodacy z Kresów – na Wołyniu. O czym jednak większość nie wie, w Rwandzie miało miejsce całkiem podobne ludobójstwo. Dwa, dotychczas żyjące w pokoju plemiona Tutsi i Hutu w niedługim czasie rozdzieliła krwawa rzeź. Hutu, którzy uważali się za gorszych i pogardzanych, postanowili bezwzględnie wyrżnąć swoich pobratymców na straszliwą modłę. Niemal milion osób postradało życie podczas stu okrutnych dni.
Hush to krótka gra, przypominająca te, w których musimy naśladować konkretne melodie. Wcielamy się w matkę, kobietę z plemiona Tutsi, która stara się cicho zaśpiewać dziecku kołysankę. Jeśli się nam omsknie palec, jeśli tylko się pomylimy, oboje czeka śmierć tak straszna, jaką tylko możemy sobie wyobrazić. A ci, którzy widzieli „Wołyń” Smarzowskiego – mogą.
Elude
Kolejna gra psychologiczna. Tym razem naszym zadaniem jest poruszanie się po okolicy, w której próbujemy łapać drobne, codzienne przyjemności. Wspinamy się za śpiewającym ptakiem, szukamy kwiatów, sięgamy wyżej i wyżej, ale ostatecznie, w dużej mierze spadamy i trafiamy do powtarzającego się, generycznego i smutnego środowiska. A im bardziej w dół, tym ciemniej, straszniej – i smutniej.
Elude jest grą o depresji. O ludziach, którzy nie potrafią na długo cieszyć się drobnymi elementami, które zdrowych podtrzymują na duchu. Jeśli chcemy więc poznać umysł osoby, która cierpi na tę chorobę – poznajmy złudzenie jej odczuć, grając w tę właśnie grę.
September 12th
Pozornie prosta gra. Jesteśmy uzbrojeni w snajperkę i staramy się zlikwidować terrorystów w swoim otoczeniu. Za każdym razem, kiedy strzelamy, okazuje się, że nasza broń jest, tak naprawdę, uzbrojona w rakiety. Każde zabicie grupy terrorystów oznacza dodatkowo śmierć niewinnych cywili. Opłakujące swoich zmarłych rodziny zamieniają się w kolejnych terrorystów. Żeby pozbyć się wszystkich, w ostateczności, ścieramy całe miejscowości z powierzchni ziemi.
Gra ma uzmysłowić nam, że wojna z terroryzmem – taka, w której posyłamy rakiety w całe miasta – jest wojną nie do wygrania, ponieważ rodzi kolejnych ekstremistów. Stworzona w duchu odpowiedzi na zemstę po jedenastym września próbuje przekazać nam wiadomość. To nasza decyzja, jakiej doszukamy się interpretacji.
Papers, please
W tej grze wcielamy się w celnika, którego zadaniem jest przepuszczać – lub nie – ludzi za granicę. Musimy obsługiwać kolejnych petentów, ale decyzje, które podejmujemy, nie są łatwe. Część z „naszych” imigrantów boryka się z trudną sytuacją, niejednokrotnie zdecydujemy też o czyimś życiu lub śmierci. My sami mamy rachunki do opłacenia, rodzinę do utrzymania, życie do przeżycia i odruchowo powtarzać będziemy sobie, że nasze własne dobro jest najważniejsze. Co jednak zrobimy, kiedy spotkamy na swojej drodze dziewczynę, którą czeka rychła śmierć z rąk bandytów?
Jeśli pozwolimy jej przejść, zapłacimy karę, być może też nasze dzieci nie będą miały potem co jeść. Z drugiej strony, jeśli puścimy ją wolno, a sami będziemy borykać się z poważnymi kłopotami finansowymi – i to takimi, które mogą doprowadzić do głodowej śmierci naszej rodziny – czy przepuścimy przez granicę kogoś, o kim wiemy, że jest terrorystą?
Dwie gry na sam koniec
Nie będę opowiadać. Na sam koniec zostawię wam dwie, proste gry. Bardzo proste. Pierwsza zajmie wam parę minut. Tę drugą przeliczycie nawet w sekundach.
Czego się nauczyliśmy?
Jedno jest pewne w tych grach – żadna nie sprawia przyjemności. Nie powinna zresztą, bowiem nie takie jest jej zadanie. To, czego nas uczy… cóż, sprawdźmy sami. Z pewnością jednak coś z nich wyciągniecie.
Polonistka, entuzjastka fantastyki, graczka RPG. W wolnym czasie, którego nie posiadam, pochłaniam dziesiątki książek, gier, filmów i seriali.
Z wymienionych tytułów grałem jedynie w This War of Mine (przed chwilą też w Execution) oraz słyszałem dużo na temat Papers, please. Wszystkie gry, które wymieniłaś cechuje dość kontrowersyjna tematyka, ale na pewno dużym atutem tych dwóch gier ciekawa rozgrywka oraz atrakcyjna oprawa wizualna. Nie ważne jak głębokie gra będzie mieć przesłanie jeżeli nikt nie zainteresuje się w nią zagrać.
Tak czy inaczej jeżeli ktoś lubi grać w gry polegające na zarządzaniu czasem i zasobami to polecam spróbować This War of Mine.
Malutko tego, malutko, ale wykonanie niezłe. 🙂
„żadna nie sprawia przyjemności”
agresywnie. Papers Please jest całkiem przyjemne
Może powinnam napisać, że mnie – pardon.