Osiem tajemniczych zniknięć świata gier
Witajcie, moi drodzy. Z tej strony Don Mateo – wasz ulubiony Retromaniak. Dzisiaj znowu przypominać będziemy sobie stare, dobre czasy rynku komputerowego, tylko że z innej strony. Znacie program Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, prawda? Polega on, na szukaniu zaginionych w podejrzanych i dziwnych okolicznościach zaginionych osób. Na potrzeby naszego portalu przyjrzymy się zatem gatunkom gier, które przepadły bez wieści.
ZAGINIONY NR 1: GRY PRZEGLĄDARKOWE (FLASH)
RYS HISTORYCZNY: Ach te pamiętne lekcje informatyki w podstawówce i gimnazjum…pod pozorem robienia prezentacji w power poincie, czy równie nic niewnoszącej pracy w Paincie, człowiek wchodził na kultowe i zapomniane dzisiaj strony gry.pl, czy kurnik.pl w poszukiwaniu rozrywki. Gry, w które mogliśmy grać poprzez internet, były hitem niejednej lekcji, nasiadówki w kafejce internetowej, czy też w zapleczu domowym. Proste gry, działające na silniku Adobe Flash Player, poprzez swoje zróżnicowanie gatunkowe (celowniczki, gry sportowe, RPG, ubieranki, platformówki, karciane, quizy itp.) budziły zachwyt u każdego użytkownika sieci, początków XXI wieku.
ZA CO KOCHALIŚMY: Oprócz wspomnianego zróżnicowania, wymagania sprzętowe były banalne, można było mieć najgorszej klasy komputer, a i tak dało się cieszyć grą. Produkcje były także darmowe, wiec jedyne czego potrzebowaliśmy to podłączenie do sieci, która wtedy była bardzo wolna, ale wystarczało do załadowania gierki i cieszenia się nią. Zagrać mogliśmy również w przeniesione na warunki strony www prawdziwe retro klasyki pokroju Mario, czy innego Pac-Mana
CZEMU PRZEPADŁY?: Pomimo wielu produkcji, cały czas czuliśmy, że gramy w to samo. Nie ma co się czarować, granie w przeglądarce nie gwarantowało ani dobrej grafiki, ani dużej kreatywności twórców. Tytuły, by mogły być niesione mocą Adobe Flash Playera, musiały być bardzo proste. Ponadto, dużo pomysłów z gier Flash przejęły smartfony, które wydają bardzo podobne produkcje do tych, które były w przeglądarkach i poprzez łatwiejszy dostęp do telefonu, który nosi się przecież wszędzie, to gry na smartfona wygrały rywalizacje o bycie najbardziej dostępnymi.
SZANSE NA POWRÓT: Dosyć niskie. Rozwój smartfonów sprawił, że developerzy chętniej goszczą na komórkach, niż na ekranach przeglądarek internetowych. Jednakże, wspomniane przez mnie gry.pl nadal istnieją, pomimo braku aktualizacji bazy gier nadal można spędzić trochę chwil na radosnym graniu, jak dobre 10-15 lat temu.
ZAGINIONY NR 2: GRY PRZYGODOWE
RYS HISTORYCZNY: Istniały już od lat 80. a Monkey Island, Syberia, Ace Ventura, Grim Fandango, czy seria Larry dla każdego gracza sprzed lat budziły emocje. Zbudowane poprzez świetne historie, wymagały inteligencji, wyobraźni i kreatywności w rozwiązywaniu zadań i zagadek logicznych. W porównaniu do rtsów, czy gier akcji, bazowały na myśleniu i satysfakcja z grania wcale nie wynikła z pokonania z jak największej ilości wrogów, czy z realizacji questa- czasem zwykłe przejście ze scenki na scenę budziło większą satysfakcje, niż przejście Dark Souls na najwyższym poziomie trudności.
ZA CO KOCHALIŚMY: Scenariusze do tego rodzaju gier, często były arcydziełami, które zostawały w pamięci na lata. Zarówno serie komediowe, jak też te poważniejsze, umiały trzymać swój klimat i poprzez naprawdę ciężkie wyzwania umiały sprawić, że spędzało się godziny na przechodzeniu tytułu.
CZEMU PRZEPADŁY?: Pomimo iż umiały angażować mózg, często polegały na przeklikiwaniu całego ekranu w poszukiwaniu odpowiedzi, co frustrowało graczy, oraz czasami mijało się z logiką. Samą przyjemność z rozgrywki zabrały też wszędzie obecne letsplaye na YouTubie, przez co gra traciła swoją intymność i indywidualną przyjemność z meczącej rozgrywki. Inną sprawą jest to, że rynek gier komputerowych postawił na bardziej efektowne oraz bardziej dynamiczne produkcje, przez co tkwienie kilku godzin w jednej sekwencji w poszukiwaniu rozwiązania, może dzisiaj odstraszać.
SZANSE NA POWRÓT: Istnieją i to realne. Ostatnio cieszyliśmy się remasterem pierwszej części popularnego erotomana- Larrego, jak też ukazuje się właśnie trzecia część Syberii. Może doczekamy się wiec powrotu po wielu latach gatunku, na razie elementy przygodówek przeniesione są do gier RPG, albo akcji i żyją bardzo dobrze, możliwe wiec, że w przypadku niepowodzeń reaktywacji kultowych serii, gatunek znów odejdzie w zapomnienie.
ZAGINIONY NR 3: EKONOMICZNE
RYS HISTORYCZNY: Pieniądze, pieniądze, pieniądze…zarabianie ich i zdobywanie zawsze budziły radość i satysfakcje. Każda branża, w tym komputerowa doskonale zdawała sobie z tego sprawę, wypuszczała wiec swego czasu mnóstwo gier, w których jako przedsiębiorca/burmistrz/zarządca decydowaliśmy o wyglądzie, jak też o budżecie naszego przedsięwzięcia. Tytuły takie jak serie Sim City, RollerCoaster Tycoon, Zoo Tycoon pozwalały wcielić nam się we władze. Poprzez swoje decyzje, odpowiadaliśmy za sprawne funkcjonowanie zarządzanego obiektu.
ZA CO KOCHALIŚMY: Realizm rozgrywki (oprócz serii Sim City, gdzie mogliśmy na nasze miasto zesłać atak obcych) i poziom jej był naprawdę bardzo duży, szczególnie w kampaniach. Samo zróżnicowanie tytułów przenosiło nas w zupełnie inne realia i inne możliwości. Gry takie jak te wymagały kreatywności, patrzenia o kilka kroków do przodu, jak też dobrego planowania. Satysfakcja z zarabiania pieniędzy, nawet tych na niby, zawsze budzi satysfakcje
CZEMU PRZEPADŁY?: Mam wrażenie, że osiągnęły swoje apogeum. Pomimo dużego zróżnicowania i ilości tytułów, tak naprawdę cały czas robiliśmy to samo – musieliśmy osiągnąć jak największy finansowy sukces. Multum opcji, które mieliśmy w takich tytułach okazało się być maksimum, przez co rodzaj nie rozwijał się, a wręcz przeciwnie – zaczął cofać. Najnowsze Sim City nie spotkało się z aprobatą starych fanów oraz nie zyskało nowych. Pojawiały się też potworki w postaci konwersji Zoo Tycoon w wersji na Xboxa 360, gdzie ilość opcji zarządzania zoo była bardzo ograniczona. Poniekąd sam boom na konsole zniszczył gatunek – gry na PC nie są tak popularne, a tamte stworzone były pod klikanie myszką.
SZANSE NA POWRÓT: Z bólem serca, ale niewielkie. Serie RollerCoaster Tycoon, czy Sim City przeniosły się na rynek telefonów komórkowych, gdzie nie odnoszą większych sukcesów. Na samych telefonach możemy znaleźć też podobne tytuły, ale złote czasy tego gatunku przepadły, a poprzez błyskawiczny rozwój konsol i coraz większe zbywanie graczów PCtowych jest na wymarciu. Szkoda.
ZAGINIONY NR 4: GRY PLATFORMOWE
ZARYS HISTORYCZNY: It’s Me, Mario…ten klasyk firmy Nintendo jest najprawdopodobniej najpopularniejszą postacią w historii e-rozgrywki, a takie tytuły jak Donkey Kong, Prince of Persia, czy na Polskim rynku Contra oraz Kapitan Pazur mówią same za siebie. Gatunek był bardzo popularny w latach 80. i 90., same produkcje opierane były najczęściej na skakaniu, zbieraniu monet, czy też prostej walki z wrogami stanowiły podstawę elektronicznej rozgrywki.
ZA CO KOCHALIŚMY: Za akcje i dynamikę. W czasach, gdy grafika 3D raczkowała, albo jej w ogóle nie było, to właśnie skakanie między platformami brano za największy możliwy realizm rozgrywki. Prosta, nieskomplikowana rozgrywka, z prostym sterowaniem, często opartym wyłącznie na kursorach zachęcała zarówno starszych, jak i młodszych użytkowników, ponadto dostępność ich była bardzo duża, często takie gry, ze względu na swoją masowość były freeware’ami, albo dodawane były do płyt CD w gazetach komputerowych, były również dostępne jako wspomniane gry flesh.
CZEMU PRZEPADŁY: Rozwój grafiki 3D sprawił, że skaczące piksele przestały robić na kimkolwiek wrażenie. Sama infantylność rozgrywki też irytowała, bo praktycznie każda platoformówka polegała na tym samym, tylko w innej lokacji i z innym bohaterem. Sam gatunek nie rozwijał się, a gracze szukający wrażeń, zaczęli odpuszczać sobie granie tego typu. Próby zrobienia gier platformowych na silnikach 3D kończyły się różnie, mieliśmy tytuły bardzo dobre (Kangurek Kao, Lara Croft), oraz bardzo złe (Bubsy 3D), lecz poprzez mieszanie się gatunków zaczęły przeradzać się w gry akcji, oraz zręcznościowe.
SZANSE NA POWRÓT: W pewnym sensie po dziś dzień istnieją, chociażby na smartfonach, oraz jako gry indie, ale nie ma raczej co liczyć na wielki powrót do mainstreamu. Gry, które zaczynały jako platformówki z biegiem czasu zmieniły swoją mechanikę (jak, chociażby Duke Nukem, który stał się grą akcji), albo w ogóle przestały istnieć. Z jednej strony szkoda, bo to niejaka kolebka gier i absolutna klasyka, z drugiej postęp zawsze wypiera stare technologie. Niemniej, jeśli ktoś nie grał i chciałby przekonać się jak to było dawniej, niech wejdzie w jakąkolwiek stronę z grami flash w przeglądarkę „platformowe”, miłej zabawy :-).
ZAGINIONY NR 5: FILMY INTERAKTYWNE
ZARYS HISTORYCZNY: Przeniesienie zapisu danych z dyskietki na płytę można uznać za prawdziwą techniczną rewolucję, a tam gdzie technika, tam i komputery. Nośniki CD, które pojawiły się w Polsce na początku lat 90. Były istnym ewenementem, a ich ceny równały się czasem miesięcznym pensjom. Żeby pokazać wielkość i przewagę sprzętową, ówcześni twórcy wypuszczali coś, co my byśmy nazwali wersjami demo, ale oni pełnoprawnymi tytułami, czyli filmami interaktywnymi. Sama mechanika rozgrywki polegała na klikaniu myszką w poszczególnej sekwencji, która była filmem i wywołaniem interakcji. Otóż to, do produkcji wynajmowano aktorów, którzy poprzez rzekome odejście pikseli i filmowy wygląd nadawali wiarygodności produkcji, jak też imitowali jej realizm.
ZA CO KOCHALIŚMY: Nośnik CD był naprawdę szpanerskim urządzeniem, dzisiejszym odpowiednikiem Iphone’a 7, prawdziwe złoto, jeśli chodzi o sprzęt komputerowy. Same gry, sprawiały też wrażenie realizmu, poprzez klikanie na ,film” i interakcje po kliknięciu. Grafika na tamte czasy była istną rewolucją, która imitowała już wtedy fotorealizm produkcji.
CZEMU PRZEPADŁY ?: Pomimo wielkiej rewolucji, były strasznie krótkie. CD, na których tytuły były nagrane miały mają pojemność, przez co rozgrywka trwała czasami pół godziny. Ceny, jak na nowość też były odpowiednio duże. Sam rynek też poczynił wielkie postępy w rozwoju grafiki 3D oraz w coraz tańszym wytwarzaniu płyt, przez co, pomimo wielkiego wkładu w rozwój, przepadły jak kamień w wodę. W momencie wprowadzenia DVD, wiele twórców filmowych np. Disney, w opakowaniach ze swoimi filmami pakował też drugą, bonusową płytę, która zwała się GRY i na tej płycie, mogliśmy znaleźć reinkarnacje filmów interaktywnych w postaci prostych, 10 minutowych tytułów, w których kontrolerem był pilot do odtwarzacza. Jednakże nawet o płytach DVD mało kto dzisiaj pamięta, w związku z tym projekt znowu musiał skapitulować
SZANSE NA POWRÓT: Wbrew pozorom, dzieje się na naszych oczach. Na potrzeby okularów VR tworzy się gry, które imitują podejmowanie decyzji, czy wybieranie za pomocą wzroku interakcji w filmowej scenerii. Pytanie tylko, czy w związku z rozwojem tych virtual reality filmy interaktywne za goszczą na dłużej, czy poprzez wynalezienie nowych tytułów, znowu umrą. Póki co jednak zanosi się na wielki i dosyć niespodziewany powrót, historia jednak umie płatać figle i się powtarzać.
ZAGINIONY NR 6: GRY ARKADOWE
RYS HISTORYCZNY: Przybyły do nas z Japonii, krainy miodem i potokiem gier płynącym. Największą Popularność w Polsce zdobyły w latach 90., gdzie za 2 złote od gry mogliśmy zagrać w najnowsze nowinki. Była to istna plaga wyjazdów wakacyjnych, w każdym kurorcie, bądź miejscowości wypoczynkowej znajdowała się przynajmniej jedna buda z automatami do gier. Produkcje, które odpalały się poprzez włożenie monety były naprawdę zróżnicowane – od bijatyk, celowniczków, wyścigówek, poprzez klasyki rozgrywki – PacMana, Mario, Arkanoid. Sam design urządzeń, znacząco różniący się od zwykłych komputerów też przyciągał uwagę i tworzył potrzebę grania.
ZA CO KOCHALIŚMY: Za poznanie wielu kultowych produkcji, Virtual Fighter, Street Fighter, Arkanoid były na porządku dziennym w owych przybytkach. Wrażenie taniości gry, wynoszące najczęściej 2-5 złotych za jedną grę wydawało się ekonomicznym rozwiązaniem. Jednak z perspektywy czasu, był to trick, który pompował kieszenie właścicieli przybytków, którzy poprzez zawyżanie poziomu trudności w grach zmuszali nas do kolejnej rozgrywki. Wyobraźcie sobie drodzy gracze serii Dark Souls, że za każdą śmierć płacicie 2 złote, przecież wasze kredyty spłacane by były przez wasze potencjalne dzieci i wnuki, ale na poważnie, nie zwracało się wtedy na to dużej uwagi. Przyciągała za to opcja multiplayer- często do urządzeń przykręcone były joysticki, które pozwalały dwóm graczom walczyć w Street Fighterze, albo ścigać się w wyścigach, to było naprawdę fajne!
CZEMU PRZEPADŁY?: Powód wydaje się prozaiczny – zmiana czasów. Gry, często nie były poddawane konserwacji i wymianie, przez co mieliśmy do czynienia ze starymi szrotami. Oprócz tego niektórzy zrozumieli, na czym polega ta niby oszczędność w graniu na automacie i przestali tam przychodzić. Oprócz tego gry przestały się rozwijać, cały czas dostawaliśmy liniową rozgrywkę, która poprzez lata sie nie zmieniała. A rozwój gier na telefony komórkowe i coraz mocniejsze przeniesienie gier na platformy przenośne sprawił, że z dużym żalem zaczęły znikać z miejsc, w których kiedyś gościły tysiące klientów w trakcie turnusów.
SZANSE NA POWRÓT: Po dziś dzień używane są w Japonii, gdzie salony gier są miejscami kultowymi. W niektórych barach, jak też czasem nad Polskim morzem można znaleźć ten relikt, ale stanowczo nie zapowiada się na żadne szanse powrotu, z jednej strony szkoda, bo duży sentyment, z drugiej dzisiaj granie jest o wiele bardziej przyziemne.
ZAGINIONY NR 7: GRY DLA DZIECI
RYS HISTORYCZNY: W czasach, gdy gry komputerowe na płytach CD raczkowały, a rynek zaczął się otwierać na młodszych graczy, wielu programistów wpadło na pomysł, by realizować gry dla dzieci. W przypadku Polski były to gry, które bazowały na licencjach popularnych dobranocek takich jak Reksio, Bolek i Lolek, Koziołek Matołek itp., a w przypadku zagranicznych, znanych mi tytułów były to gry na licencji Disneya, bądź też Looney Toones. Gry były albo platformówkami, quizami wiedzy, grami edukacyjnymi, bądź też zawierały zestawy minigierek w postaci kolorowanek, memory. Swego czasu powstawało takich produkcji naprawdę wiele, do tego stopnia, że istniała prasa, która była dedykowana dzieciom – Cybermycha. Dzięki niej poznaliśmy kultowe dla dzieciństwa tytuły typu Kapitan Pazur, czy Kaan.
ZA CO KOCHALIŚMY: Gry, pomimo swojej prostoty sprawiały, że dzieci oswajały się z komputerem. Gry były z zasady wolne od przemocy, miały przyjazną grafikę, klimat, no i dużo elementów edukacyjnych. Sam z dzieciństwa pamiętam gry, które uczyły angielskiego, zachęcały do nauki alfabetu, czy też były przyjaznymi platformówkami. Miały też dosyć niskie wymagania sprzętowe, dzięki czemu gry trafiały do posiadaczy najlepszych, ale też najsłabszych komputerów. Ich cena, dzięki taniości sprawiała, że często rodzice decydowali się na kupno takiej produkcji w celu zapoznania dzieciaka z komputerem.
CZEMU PRZEPADŁY?: Monopolistą na rynku zostało Lego, które poprzez kupowanie licencji z popularnych filmów, odkryło biznes, na którym zarabia od 2005 roku, czyli premiery Lego Star Wars. Gry te jednak nie są skierowane typowo dla dzieci i mogą bawić także nastolatków. Myślę, że gry przepadły przez swoją infantylność rozgrywki i przez zmianę nastawiania do komputerów- to już nie było narzedzie, z którym warto oswajać dziecko, a stało się obowiązkowym w funkcjonowaniu codziennym. Ponadto mam wrażenie, że klasyczne Polskie kreskówki, jak też te Disneyowskie, dla nowszych pokoleń stają się coraz mniej rozpoznawalne i popularne. Wszystko to sprawiło, że nie ma już typowych gier dla dzieci.
SZANSE NA POWRÓT: Patrząc na to, że branża gier stara odcinać się od robieniu produkcji na licencjach, jak też monopolistą na rynku stało się LEGO, ciężko zakładać. Kiedyś po premierze jakiejś bajki/filmu dla dzieci, mieliśmy produkcje, która była growym przełożeniem. To podejście się zmieniło, wiec na razie, skazani jesteśmy na gry z logiem duńskiego producenta klocków. Szkoda. Myśle, że walory edukacyjne, jakie umiały nieść te gry były w założeniu dobre. Jednak przez małe zainteresowanie, jak też brak rozwoju rozgrywki zostały odstawione w kąt.
ZAGINIONY NR 8: CELOWNICZKI
RYS HISTORYCZNY: Najwiekszą popularność osiągnęły w latach 90. Zasada była prosta, jest broń, jest cel, Pan Bóg kule niesie. Słowem, drogą do wygrania w tego typu produkcjach było osiągniecie jak najwyższego wyniku, który osiągało się poprzez strzelanie. Żadnej większej filozofii. Tytuły były bardzo popularne na komputerach, ale też na wspomnianych przez mnie automatach. Wszyscy pamiętamy takie tytuły jak Kurka Wodna, czy też niezapomniane Duck Hunt na Pegazusa. Celowniczki były tak popularne, że nawet znany zespół Iron Maiden zdecydował się na stworzenie własnej- Ed Hunter.
ZA CO KOCHALIŚMY: Prostota i miodność rozgrywki. Każdy dla odstresowania lubił sobie po prostu postrzelać.
CZEMU PRZEPADŁY?: Gra ograniczała się do biernego wykonywania strzałów we wskazanym przez developerów miejscu. Nie mogliśmy się ruszać, czy samodzielnie podejmować decyzji, tylko szliśmy ustaloną linią programową. Wobec rozwoju gier akcji, jak tez sandboxów takie rozwiązanie jest zupełnie archaiczne i pozbawione jakiegokolwiek sensu, przez to i ten gatunek musiał ustąpić.
SZANSE NA POWRÓT: Istnieją na smartfonach i są dosyć przeciętnymi produkcjami. W czasach gdy samodzielna eksploracja terenu, podejmowanie decyzji, oraz wielowątkowość stanowią podstawy gry, to nie ma najmniejszych szans na wznowienie tego rodzaju produkcji.
PODSUMOWANIE
Wszystkie wymienione gatunki, swojego czasu stanowiły fundament elektronicznej rozgrywki, budziły emocje i budowały swoją legendę. Wszystkie jednak zniknęły bardzo po cichu, ustępując miejsca swoim bardziej zaawansowanym odpowiednikom. Dlatego też, warto pograć w starą gre, gdyby nie Mario ze swoim systemem skoków, to nie mielibyśmy dzisiaj ani jednego Assassin’s Creeda. Wszystkie te gatunki doprowadziły do takiego, a nie innego wyglądu dzisiejszej rozgrywki, warto wiec o nich pamiętać, jak też przypominać o czasach, w których kilka pikseli znaczyło tyle, ile dzisiaj najlepszy silnik graficzny.
I to tyle na dzisiaj Moi Drodzy. Ja wam życzę miłej majówki oraz owocnego poznawania starych gier, w czym moja kolumna chętnie wam pomoże. Bardzo proszę o komentarze, lajki i udostępnienia, oraz do zobaczenia niebawem.
A imię moje 40 i 4…. witam w mojej kuchni, nazywam się Don Mateo i będę waszym podróżnikiem w czasie, który z mroków historii przypomni najlepsze/najbardziej pamiętne/najgorsze gry w historii, w moim małym kąciku o nazwie ,,Retromaniak”.Na ekranach waszych monitorów, będę też widniał jako felietonista, więc nie regulujcie odbiorników. Prywatnie, jestem wielkim fanem rocka i metalu, studiuję dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim.
Bardzo fajny tekst. Odnośnie platformówek to zaskakujące, że tak długo zwlekają z odrodzeniem kultowych gier mojego dzieciństwa jak Crash Bandicoot i Spyro czy nie zabierają się za tworzenie nowych marek. Mimo że popyt jest duży, bo nie bez powodu odświeżyli Abe’a, teraz trylogię Crash’a czy co chwilę na telefonach pojawia się jakiś rework starszej gry. (szczególnie polecam DuckTales oraz Castle of Illusions z Myszką Miki). Niestety w dużej cześci ten gatunek jest teraz zajęty przez bezpłciowe Lego, Skylanders i jeszcze jakiś czas temu Disney Universe. Całe szczęście zostało jeszcze trochę klasyków do ogrania 🙂
Co za brednie KURNIK.PL 16588 graczy ( [12:40] 04.04.2019r) to jest mało graczy?? Z czym się zgodzę to Celowniczki umarły ale im się nie dziwie bo były nudne (oczywiście po za „The House of the Dead”) ostatnio pojawiło się nieszczęsne RAMBO wiec to chyba dobrze, ze ten gatunek umarł 😛 Co do interaktywnych filmów… no coz… technologia tak poszła do przodu, ze ten gatunek wydaje się równie archaiczny co Ping-Pong. Z resztą tekstu się nie zgadzam.
Pingback: Najlepsze DARMOWE gry kooperacyjne - TesterGier.pl