Moja pierwsza przygoda z Nintendo – kupiłem 3DS’a
Od długiego czasu nosiłem się z zamiarem kupna konsoli Nintendo. Najpierw miało to być Wii, jednak „wymarcie” i zastąpienie tej konsoli zbiegło się w czasie z moim zamiarem. Moje oczy zwróciły się więc na WiiU, jednak mała biblioteka gier które mnie interesowały odsunęły mnie od tego pomysłu. W końcu stwierdziłem, że może handheld. Miałem styczność i z Gameboyem i z oryginalnym DSem, więc nowo wydany 3DS wydawał się dobrym pomysłem. Jednak, pomysł był tylko w mojej głowie, w międzyczasie wyszło PS4 i to nim się zainteresowałem, a zamiary kupna sprzętu wielkiego N odstawiłem na drugi plan.
Czas zmian
Z czasem skończyłem szkołę, poszedłem na studia, poznałem nowych ludzi. Traf chciał że znajomy ma 3DSa i Pokemony. Zainteresowanie wróciło. Wróciłem do mieszkania i zacząłem przeszukiwanie sieci w poszukiwaniu jakiś ofert. Znalazłem co mnie interesuje, zamówiłem i czekałem. Gdy dostałem wiadomość i odebrałem konsolkę pobiegłem po grę, Pokemon Moon, wróciłem do mieszkania i zaczął się maraton.
Mój pierwszy (3)DS
Wersja którą zamówiłem to New 3DS XL, co za tym idzie jest on dość duży (4,88 cala górny ekran, 4,18 cala dolny) ale przez co wydaje mi się że pewniej leży w dłoniach niż oryginalny 3DS.
Kolejną zmianą rzucającą się w oczy na początku to „dyngs” przy klawiszach ABXY – jest to C-stick, czyli substytut drugiego analoga. Oczywiście nie daje od takiej samej precyzji co zwykły grzybek, dlatego też średnio nadaję się do FPSów (testowałem to na MGS 3D: Snake Eater) ale moim zdaniem świetnie sprawdza się w grach typu Super Smash Bros. gdzie wykorzystywany jest do wykonania specjalnego ataku. Kolejną grą w której testowałem C-stick to The Binding of Isaac, jedna z moich ulubionych rogali, w której używa się go do strzelania łzami. Dużo ludzi narzekało na nowy „analog”, ale wydaje mi się że do gier właśnie typu SSB. nadaję się idealnie, przez jego użycie nie trzeba wciskać kombinacji przycisków.
W nowym 3DSie dodano także 2 dodatkowe przyciski, ZL i ZR czyli odpowiedniki np. R2 i L2 z pada od Sony.
Przejdźmy do rzeczy, czyli tego czym 3DS stoi – gier
Pokemon Moon/Sun
Powstrzymywałem się rękami i nogami przed nowymi edycjami Pokemonów. W tej kwestii chciałem pozostać konserwatywny i uważałem że jedyne słuszne pokemony to edycje do Gameboya Advance. Jakie było moje zdziwienie że nowe Pokemony są dobre. Naprawdę dobre.
Akcja gry dzieje się na Aloli, archipelagu wzorowanym klimatem na Hawajach. Na wyspach znajdziemy starych znajomych w postaci stworków z poprzednich generacji, w tym kilka wersji Alola (na przykład Raichu) różniących się wyglądem oraz typem.
Jeśli się nie mylę, jest to pierwsza edycja potworków, która wprowadziła pełne 3D do rozgrywki. Mam tu na myśli sposób kontrolowania postaci. W poprzednich edycjach poruszaliśmy się po „kratkach”, w tej części za to mamy możliwość poruszania się w dowolnych kierunkach.
Kolejną nowością są „Z-moves” i (dla mnie nowe) mega ewolucje. Te pierwsze, przedstawione w najnowszych częściach, są to wzmocnione ruchy, które możemy wykonywać raz na walkę i tylko jednym pokemonem w trakcie walki. Aby ich użyć, dany pokemon musi trzymać specjalny kryształ, odpowiedni do typu ruchu. Mega ewolucje, przedstawione już w częściach X i Y działają na podobnej zasadzie co Z-moves – pokemon musi trzymać odpowiedni kryształ i można ją wykonać w trakcie walki tylko raz i tylko jednym pokemonem. Jednak megaewolucje działają w inny sposób niż Z-moves, mianowicie zwiększają one statystyki pokemona do końca trwania walki, mogą zmienić ataki a nawet typ pokemona.
The Legend of Zelda: A Link Between Worlds
Zawsze chciałem przejść w Zeldę, ale nigdy mi się to nie udawało. Zdarzyło mi się pograć chwilę w wersję z GBA (chyba była to część „The Minish Cap) pograłem kilka godzin i jakoś mi się odechciało. Tak samo z wersją na NESa. Jednak kiedy dostałem A Link Between Worlds w swoje ręce, stwierdziłem że to jest ten moment.
Znowu, jak w przypadku Pokemonów, przyzwyczajony z wersji na GBA spodziewałem się poruszania jak w starych częściach – po „kratkach”. Jednak nie , tu tak jak w Pokemonach mamy swobodę ruchu. Nową zdolnością w tej części jest zmiana Linka w obraz. Wtedy gra zamienia się na grę 2D, gdzie możemy poruszać tylko w prawo lub lewo. Ta zdolność pozwala na ciekawe rozwiązania w zagadkach – na przykład, krata w oknie nie oznacza że nie możemy tamtędy przejść, może wystarczy tylko przecisnąć się po ścianie jako namalowany Link. Poza tymi zmianami w moich odczuciach jest to stara dobra Zelda którą zapamiętałem. Wchodzimy do lochu, czyścimy go z przeciwników, rozwiązujemy kilka zagadek logicznych, a na końcu czeka na nas boss.
Jednak, wydaje mi się, że na tyle co przeszedłem poprzednie części, jest ona dużo łatwiejsza niż poprzedniczki. W edycji na NESa na pierwszym bossie potrafiłem spędzić kilkadziesiąt minut i kilkanaście prób. Natomiast w Link Between Worlds najczęstszym powodem śmierci jest spadek w przepaść po nieudolnym uniku.
Super Smash Bros.
Jak tylko dorwałem własną kieszonsolkę od N pierwszą myślą było – Pokemony, Zelda i Super Smash Bros.. Nigdy wcześniej nie grałem w tę grę, ale zdarzyło mi się ją widzieć na YouTube i zawsze wydawała się ciekawa. I co mogę powiedzieć… jest wciągająca, nawet za bardzo. SSB. jest bijatyką, ale na innych regułach niż Mortal Kombat czy Tekken. Tu zamiast paska zdrowia mamy coś na kształt obrażeń ukazanych w procentach, a naszym celem jest wyrzucenie przeciwnika za mapę. Im bardziej uszkodzony jest przeciwnik tym mniej wysiłku musimy włożyć w 'wyautowanie’ go. Gra, jak wspomniałem, wciąga. Do tego stopnia, że po zakupie siedziałem z konsolą i grałem bez przerwy kilka godzin. Ale spisuję się też jako zapychacz czasu czekając w kolejce – włącza się Solo Smash ustawione na 5 minut i czas zlatuje. A, nie wspomniałem jeszcze – 3D w tej grze wygląda i działa na prawdę ślicznie.
The Binding of Isaac: Rebirth
Jak dowiedziałem się że jest Isaac na 3DS to wiedziałem że muszę go mieć. Potem sprawdziłem opinie. Dowiedziałem się że jednak niekoniecznie muszę go mieć – ludzie strasznie narzekają na bugi, błędy i w ogóle że to nie ten Isaac. Ale go kupiłem. I nie żałuję. Mimo że jest to Rebirth, nie Afterbirth to dalej bawię się wspaniale. Idealny zabijacz czasu do autobusu, jeden run w trakcie drogi do domu. Mam już konsolę około miesiąca, Isaac jest ze mną od początku a mimo to nie doświadczyłem żadnych bugów – być może że pojawiały się one w pierwszych wersjach i zostały spatchowane.
Czy 3DS jest warty kupienia?
Jeśli dużo podróżujesz – tak. Jeśli dużo czekasz – tak. Jeśli studiujesz – tak. Jedyne, komu bym nie polecił tej konsolki to ktoś kto nie odnajduje się w zazwyczaj lekko cukierkowej grafice, jRPGach i ogólnie jak słyszy „Mario” to ma ciarki z przerażenia. Jedyny minus 3DSa to dostępność gier. Niestety, oficjalnie Nintendo na polskim rynku jest (znów) od niedawna, dlatego czasem ciężko dostać grę której się szuka. Dzisiaj chciałem zobaczyć sobie co znajdę w Saturnie – Switch, 3 gry na Switcha, 5 gier na WiiU, 2 New 3DS XL i 2 gry na 3DS. Ale za to można dostać dużo gier w sklepach 'miejscowych’ z używanymi grami. Bardzo często są tam i używki, i nowe gry, i jest wtedy z czego wybierać.
Od młodości zakochany w grach, wychowany na FPSach. Gram głównie na PC i PS4, ale jestem też dumnym posiadaczem kolekcji sprzętów Sony od PS1 do PS4 i handheldów. Poza grami interesuje się serialami, muzyką i horrorami.