RETROMANIAK #6 BEYOND GOOD & EVIL
Witam was po dosyć długiej przerwie w cyklu, spowodowaną innymi projektami, o których słyszeliście na naszej stronie, jak też sprawami bardziej prywatnymi. Wracam w wielkim stylu, a raczej takim, jaki ostatnio zaprezentował Ubisoft, prezentując długo oczekiwany sequel jednej z bardziej kultowych gier pierwszej dekady XXI – Beyond Good & Evil. Cofnijmy się wiec o 14 lat i zobaczmy, o co tak naprawdę jest gra i czemu oczekiwania względem części drugiej są tak duże. Zapraszam do podróży na planetę Hillys i jak to mówił poeta: Jedźmy nikt nie woła
NA POCZĄTKU BYŁO SŁOWO
Tytuł już na samym początku trwania kampanii marketingowej stawiany był przez twórców jako arcydzieło, co samo w sobie jest ryzykownym posunięciem w momencie, w którym my, odbiorcy, nie znamy jeszcze marki. Bardzo dobrze wiemy, że zagrywki PRowe czasami nie przynoszą żadnego skutku, a często produkt końcowy staje się wręcz pośmiewiskiem (patrz niektóre produkcje z superbohaterami Marvela i DC w roli głównej), jednakże tutaj Fortuna była z Ubisoftem i z Michelem Ancelem – jedną z legend branży, twórcą m.in. kultowego Raymana. Oczekiwania, bardzo napompowane przed produkcją zostały ukojone przez potok pozytywnych recenzji, komentarzy, jak też samego odzewu najbardziej surowego krytyka – graczy. Zapytacie mnie: Mateo, królu złoty, ale tak właściwe czemu? Śpieszę z odpowiedzią…
ZAWÓD – DZIENNIKARZ
Fabuła opowieści toczy się na wspomnianej przeze mnie planecie Hillys, która zamieszkała jest przez pokojową nacje Hyllian. Samo to miejsce jest uosobieniem idylli oraz krainy miodem i mlekiem płynącej. Jak w takich historiach bywa – do czasu, oczywiście. Miejsce zamieszkałe przez naszą drogą Jane zostaje zaatakowane przez inną planetę, która zaczyna rościć sobie prawa do atakowanego obszaru. I tutaj następuje pierwsze złamanie konwencji, jaka wtedy obowiązywała w grach – swoją przygodę zaczynamy od starcia z bossem. Ja wiem, że dzisiaj, w czasach Soulsów, czy rozbudowanej serii God Of War takie rozwiązanie nie jest niczym obcym, ale to właśnie tutaj: od przegrania pierwszej walki i stracenia przytomności fabuła zaczyna się rozwijać.
Sami twórcy prezentują nam też rewolucyjne podejście do samego prezentowania rozgrywki – to w tym miejscu, jako w jednej z pierwszych gier w historii, pojawia się widok z perspektywy trzeciej osoby na akcję. Samo pokazanie zdarzeń w taki sposób sprawia, że czujemy się jak widownia kinowa na bardzo dobrym filmie science fiction. Po przegranej walce nasza dziennikarka wpada w śpiączkę i budzi się na zawładniętej przez totalitaryzm kranie, w której to poprzez robienie zdjęć, wywiadów i pozyskiwanie informacji, jak tez walkę (bardzo bogaty zestaw ataków zarówno kijem do aikido, jak i ataków magicznych) stara się obalić władzę najeźdźcy. Sam system pozyskiwania środków do zakupu niezbędnych akcesoriów, jak też punktów zdrowia poprzez wysyłanie zdjęć gatunków egzotycznych zwierząt do laboratorium wymusza od nas głęboka eksplorację planety – a powiem tylko, że naprawdę warto tego doświadczyć. Piękne krajobrazy inspirowaną grafiką z ówczesnych j-RPGów, świetna futurystyczna paleta kolorów, która przekłada się na jakość wykonania miast i innych lokacji, oraz miodność eksploracji bardzo przypominają jedno z większych wizualnych arcydzieł growych – Podróż.
Nie samym zwiedzaniem człowiek żyje: nasza dziennikarka przeżywa masę przygód – zapisuje się do ruchu oporu, komplementuje dokumentację potrzebną do udowodnienia złowieszczych planów innej cywilizacji, walczy, ale też startuje w wyścigach poduszkowców. Są one, jak sądzę, pod kątem grywalności, jednymi z lepszych segmentów gry. Sama rozgrywka też jest bardzo wielowątkowa i oparta o coś więcej, niż tylko jeden gatunek growy. Ancel do swojego dzieła zaimplementował elementy gry akcji, logicznej rozgrywki, sandboxa, przygodówki, platformówki, RPG, skradanki czy wspomnianej ściganki. Na ekranie cały czas się coś dzieje, a świetnie napisane dialogi i charyzmatyczne postacie zapisują się w głowie na całe latami, jak też sprawiają, że sami chcemy poznać całą prawdę, jaka jest ukryta w zakończeniu gry.
Nie pamiętam sam po sobie, bym męczył jakiś etap. Owszem, gdy grałem w to, byłem wyjątkowo młodym człowiekiem, ale nawet najcięższe etapy skradankowe przyjmowałem z wielką pokorą, bo chciałem wiedzieć, co wydarzy się dalej. To jest właśnie jedna z tych gier, która budziła emocje i o której się rozmawiało dokładnie tak, jak w przypadku dobrego serialu. Nasza bohaterka też była wspaniała – to tak naprawdę jedna z pierwszych kobiecych postaci w grach, która wyróżniała się czymś więcej niż zgrabną pupą. Ja wiem, że gdy mówi się o kobietach w grach, wiele osób wskazuje seksowną archeolog – Larę Croft, ale umówmy się: do pewnego momentu serii była tylko piękną panią, która budziła niezdrowe emocje w trakcie gry. Jane prócz piękna miała też dużo do zaoferowania swoim charakterem oraz inteligencją. W tym wszystkim zawarta była też dosyć dobra jak na 2003 rok grafika, która pachniała trochę Raymanem, ale przez to nie odstraszała graczy młodszych, jak też starszych, którzy łykali komiksowość całej otoczki. Dialogi napisane były z pewną dozą humoru, jak też po prostu dobrze się walczyło, ścigało i podziwiało kreatywność twórców.
PODSUMOWANIE
Beyond Good And Evil to niewątpliwie jedna z najlepszych gier Ubisoftu w historii. Ja wiem, że studio latami wrzucało nam Assassin’s Creedy, jak też w pewnym momencie zaczęło realizować przygody Księcia Persji, ale właśnie tutaj odważyło się na niespotykane wtedy łamanie schematów zarówno w modelu rozgrywki, jak i w kreowaniu opowieści i postaci. Nic dziwnego wiec, że my, starsi gracze już od lat dostajemy nagłego przyśpieszonego bicia serca, gdy mówi się o kontynuacji przygody. Patrząc na pierwsze grafiki, wiem jedno – gra będzie śliczna. Co do rozgrywki, to zobaczymy – ale jeśli przebije cześć pierwszą cyklu, to będziemy mieli do czynienia z jedną z lepszych gier komputerowych w historii. Mam nadzieje, że i tym razem znów zakocham się w tym naukowo fantastycznym świecie. Co do osób, które nie grały: koniecznie nadróbcie przed premierą drugiej części. Beyond Good And Evil może i trochę się postarzało od strony graficznej, ale w rozgrywce i w fabule to nadal nieosiągnięty ideał dla niektórych. Gra jest w bardzo niskiej cenie – 20 złotych – na różnych platformach z dystrybucją cyfrową. Nic, tylko grać!
Na dzisiaj to tyle, moi drodzy. Mam nadzieję, że przybliżyłem wam, czemu tak bardzo wszyscy wyczekujemy na prequel rozgrywki. Tradycyjnie zapraszam na nasz fanpage, na którym dosyć dużo się dzieje, do przeczytania innych Retromaniaków i tym razem – do zobaczenia niebawem!
A imię moje 40 i 4…. witam w mojej kuchni, nazywam się Don Mateo i będę waszym podróżnikiem w czasie, który z mroków historii przypomni najlepsze/najbardziej pamiętne/najgorsze gry w historii, w moim małym kąciku o nazwie ,,Retromaniak”.Na ekranach waszych monitorów, będę też widniał jako felietonista, więc nie regulujcie odbiorników. Prywatnie, jestem wielkim fanem rocka i metalu, studiuję dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim.
Pingback: BEYOND GOOD & EVIL 20th Anniversary Edition – recenzja [STEAM DECK] - TesterGier.pl