Najlepsze polskie wersje językowe gier w historii!
Polska. Piękny kraj ze stolicą w Warszawie, istniejący na mapie świata z przerwami od ponad tysiąca lat. Pierwsze zdanie zapisane w języku polskim zdanie pojawiło się w 1270 w tak zwanej Księdze Henrykowskiej i brzmiały Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj. Od tego czasu wiele się zmieniło: język polski coraz chętniej gościł w kronikach, a potem w księgach, gazetach, filmach, jak tez koniec końców w grach komputerowych i w dzisiejszym zestawieniu przedstawię wam moim zdaniem najlepsze polonizacje gier w historii.
TŁO HISTORYCZNE
Gry komputerowe na język polski zostały tłumaczone pod koniec lat 90. Przedtem, na rynku istniały tylko gry i programy w języku angielskim, który pomimo bardzo małego stopnia skomplikowania, był jednak momentami niezbyt rozumiany w nadwiślańskim kraju. W przeszłości, w szkołach role języka obcego do nauczania służył najczęściej język rosyjski, jak też na polskim rynku nie istniały firmy z zachodnim kapitałem, wiec dopiero wraz z przekształceniem gospodarki na wolnorynkową, oraz wprowadzeniu wzorów kulturowych z krajów kapitalistycznych w świadomości odbiorcy kultury w latach 90. zaczęły się coraz częściej pojawiać rzeczy, które przedtem nie istniały.
Do kin zaczęło wchodzić coraz więcej produkcji, na półkach sklepowych zaczęły pojawiać się niedostępne do tej pory produkty, w tym też te związane z rozrywką. Na samym początku, gry, które pojawiały się na raczkującym rynku, były najczęściej spiraconymi tytułami z Niemiec, jak też z innych krajów i giełdy komputerowe, na których kupowało się nielegalne produkcje w tamtych czasach były całkowicie normalne. Gdy kiedyś na polskim rynku pojawiała się gra z zachodu, z wielkim przeświadczeniem można było iść na targ/bazar (jak chociażby nieistniejący już Stadion X-lecia w Warszawie), gdzie na dyskietkach, a później płytach CD za grosze można było znaleźć tytuły, które w Empiku i w ówczesnej legalnej dystrybucji, były czasami odpowiednikami miesięcznych pensji. Wtedy też, po raz pierwszy na płytach zaczęło pojawiać się nieoficjalne tłumaczenie gier na język polski, nagrywane przez samych kupców (w większości Rosjan), jak to brzmiało? Mniej więcej tak:
Także, jak sami słyszycie, było to dosyć biedne, ale kupujący i tak nie narzekali. W końcu rozumieli coś z produkcji, jak też nie tracili dużej ilości pieniędzy na zaspokojenie growej ciekawości. Wtedy to, zaczęła pojawiać się wyrwa w rynku, którą można było wykorzystać na dwa sposoby:
- Robić gry przez rodzimych developerów w języku polskim,
- Inwestować w gry, dodając im polskie tłumaczenie, napisy, licząc na to, że inwestycja się zwróci.
Sposób pierwszy znalazł swoje odpowiedniki. Polscy ówcześni developerzy, zaczęli tworzyć multimedia, wchodzić na scenę gier komputerowych, a tytuły takie jak Franko: Crazy Revenge na zawsze odcisnęły piętno w pamięci polskiego gracza.
Czasy i technika poszły jednak do przodu. Polscy developerzy nie wyrabiali tempa zachodnich kolegów z branży. Komputery takie jak Amiga, Commodore 64 zaczęły odchodzić do lamusa – pojawiła się grafika 3D, Stacje Dysków, coraz lepsze konsole takie jak PlayStation 1, Sega Dreamcast, wówczas gdy u nas w domach nadal panował przerobiony NES w postaci Pegasusa. Jako że w tamtych czasach konsole Sony, Nintendo, oraz Segi były dla ekskluzywnego gracza, ze względu na duże ceny samego sprzętu, to popularne stały się komputery osobiste i właśnie na te zaczęło się robienie polskiej lokacji w grach. Reszta jest historią, a ja przedstawię wam mój ranking gier, które zrobiły to najlepiej.
NUMER 10 : GHOST MASTER
Jedna z moich ulubionych gier, o której trochę wspominałem w moim artykule o najśmieszniejszych grach, jak też planuje poświęcić jej całego Retromaniaka. Fabuła gry jest bardzo prosta, jako gracz musimy sterować duchami i straszyć ludzi. Sama produkcja łatwa nie była, trzeba było odpowiednio zarządzać straszydłami, ustawiać je we właściwych miejscach, jak też korzystać z ich super mocy, które tylko powiększały skale przerażenia. Do tego z monitora na twarze wylewał się nam świetny oniryczny klimat, groteska i bardzo czarny humor, który został genialnie zaprezentowany w polskiej wersji językowej:
NUMER 9: POSTAL 2
Gra, która swoją legendę stworzyła na zacieraniu wszelakich schematów, łamaniu dobrego smaku i będącą jedną z bardziej kontrowersyjnych produkcji. Wielokrotnie cenzurowana, jak też banowana z wielu krajów (na przykład w Australii i Nowej Zelandii, w której pobranie torrenta z grą, jak też posiadanie i rozprzestrzenianie kopii może się skończyć grzywną, a nawet więzieniem) przeżyła dobre chwile dla polskiego dubbingu. Otworzyć klimat gry, w której żartuje się z wszelkich objawów poprawności politycznej i skonstruowanie żartów w tym stopniu, by nie były za bardzo rasistowskie i żeby gra nadawała się do sprzedaży, a przy okazji była dosyć zabawna, musiała wymagać dużej sprawności copywriterów i dubbingujących. Gra po dziś dzień bawi swoimi głupkowatymi tekstami, więc mam wrażenie, że pełnia efektu została osiągnięta.
NUMER 8: SERIA FIFA (2005-2014)
Serią FIFA zajmowałem się już w sposób bardzo dogłębny w moich tekstach, lecz nie o samej grze będziemy mówić, a o historii najlepszego w historii Polski komentarzach do meczów w piłkę nożną… których nigdy nie doświadczyliśmy w telewizji ani w radiu. Sprawcami są tutaj znani Dariusz Szpakowski i Włodzimierz Szaranowicz, którzy od momentu pojawienia się polskiej ligi w 2005 roku co roku umilali nam swoim głosem podania piłki, strzały na bramkę, jak też tworzyli całą otoczkę tak dobrze znaną ze studia telewizyjnego.
Ich pierwszy komentarz był nieco zachowawczy, ale już w kolejnych częściach pojawiły się kultowe dla polskiego gamingu teksty; Tej nogi używa tylko do wsiadania do tramwaju, Czy na sali jest okulista? Strzelił Panu Bogu w okno, Jak to mówi młodzież: masakracja… i ja doskonale sobie zdaje sprawę z tego, że czasami popełniali koszmarne błędy przy wymowie nazwisk piłkarzy, ale cała otoczka i idealne nadawanie tempa rozgrywce sprawiało, że grało się po prostu bardzo przyjemnie. W FIFA 2016 wydanej we wrześniu 2015 roku role Szaranowicza przejął Jacek Laskowski, który już nie jest tak charyzmatyczny i nie umie budować takiego klimatu. Niby ten nowy komentarz jest bardziej rzeczowy, rozbudowany, ale ten, kto pamięta, jak dwójka panów wzruszała się po bramkach Ebiego Smolarka w FIFA 08, porównując go do ojca (też napastnika), ma po dziś dzień ciarki na plecach.
NUMER 7: GOD OF WAR III
Kratos. Postać znana każdemu, kto miał okazje posiadania konsoli Sony PlayStation. Legendarny cykl, opowiadający o ludzkiej tragedii, zemście, jak też nieposłuszeństwie, i wiecznej walki z Bogami Olimpu, w której brutalność i brak litości to kwintesencja całego dzieła. Do obsadzenia głównej roli Sony nie mogło wybrać lepszego aktora, który w swojej karierze filmowej uosabiał wszystkie, powyżej wymienione cechy gry: Bogusława Lindę. Aktor znany z „Psów” dodaje swojej postaci potrzebnego mroku, czujemy agresję, ból, tragedie, jak też wole walki i przemocy, a wszystko jest idealnie dopracowane i oddane względem anglojęzycznej wersji. Cała obsada wypada bardzo dobrze, jednak największy plus należy się stanowczo odtwórcy roli Franza Mauera, bo mierzyć się z legendą nie jest łatwo, a on podołał bardzo dobrze.
NUMER 6: RISE OF THE TOMB RAIDER
Kolejna legenda, tym razem ikona seksu, Lara Croft, która już od lat 90. pobudzała niezdrowe emocje mężczyzn wcielających się w Panią Archeolog. W Rise of The Tomb Rider, mamy jednak całkowicie zachwiany schemat j z gibkiej, celnej w strzelaniu broni, jak swego czasu Leszek Miller w ripostach dziewczyny z okładki Playboya, Lara prócz urody zyskuje także bardziej ludzkie oddanie postaci, głębszy charakter, osobowość, za czym idzie o wiele większą liczba dialogów, jak też scen, w których voice acting musiał odgrywać kluczową rolę. W wersji polskiej w główną bohaterkę wcieliła się Karolina Gorczyca i zrobiła to zatrważająco dobrze, do tego stopnia, iż wielu krytyków uznaje głos Polki jako ten najlepszy, przebijający oryginał. Chapeau bas.
NUMER 5: STRONGHOLD I STRONGHOLD: CRUSADER
Z dżungli przenieśmy się do średniowiecza, czasu krucjat, legend bardów, którzy sławili poczynania rycerskie w miastach i na dworach. W całym tym rozgardiaszu znaleźć musimy się my, lordowie i budować naszą twierdzę zarówno ekonomicznie, jak i odpowiednio dbać o jej wyżywienie i obronność. Brzmi jak kolejna nudna strategia? Nic bardziej mylnego, prócz wielkiej grywalności i umieszczenia dobrego klimatu średniowiecza zarówno europejskiego, jak i arabskiego, zrobiono coś jeszcze – rewelacyjny dubbing. Cały acting prowadzony był przez dwóch aktorów (rewelacyjna rola Adama Ferencego jako doradcy), którzy wcielali się w role wszystkich bohaterów, mogliśmy wiec usłyszeć wojownicze Na wały psy, jak też uwagi pokroju: Za mało drewna, mój Panie, czy też protoplastę libertarian Dobre podatki, to brak podatków. Wszystkie oraz wiele więcej tekstów po dziś dzień to memy i jeśli sami chcecie spróbować zagrać w Twierdzę, to kategorycznie odradzam uruchamiania w innej wersji niż polska, bo naprawdę dużo stracicie.
NUMER 4: GOTHIC
Kultowe RPG rodem od naszych zachodnich sąsiadów zza Odry, u których produkcja nosi znamiona tak samo kultowej, jak u nas. Gdy urodziłeś się w Polsce w latach 90., wręcz dziwne było, żebyś nie znał opowieści o Bezimiennym, który po dziś dzień jest bohaterem niejednego dzieciństwa. Bardzo rozbudowana fabuła, pełna ulepszania postaci, podejmowania decyzji, jak też całkiem dobrze skonstruowanym modelem eksploracji jak na standardy początku XXI wieku wymagała specjalnych środków. Do obsady polskiej wersji Gothica zaproszono wiele sław (chociażby znanego z seriali Jacka Mikołajczaka, Mirosława Zbrojewicza, Jacka Kopczyńskiego, czy Adama Baumana) i panowie stanowczo wpłynęli na odbiór świata. Nikt dzisiaj nie wyobraża sobie innego głównego bohatera niż tego w wykonaniu Mikołajczaka, a samo postawienie zasady w postaci Im mężniej brzmiący bohater tym lepiej nadało produkcji wielkiego klimatu, jakiego czasem dzisiaj brakuje w grach w ogóle
NUMER 3: BATTLEFIELD BAD COMPANY II
Nigdy nie byłem wielkim fanem dziecka Dice i EA, jakim jest Battlefield. Wyjątkami jedynie jest ostatni, traktujący tematykę I Wojny Światowej, jak też ten stary z podtytułem 1942, jednak o ile nie jestem entuzjastą futuryzmu militarnego, to Bad Company II polubiłem od razu i w dużej części przyczynił się do tego polski dialog. Nie oszukujmy się, Dice nigdy nie było mistrzem kampanii i zawsze stawiało na rozrywkę online, co dzisiaj jest bardzo popularnym modelem biznesowym.
Nigdy jednak, w żadnej kampanii gier tego typu, nie bawiłem się tak dobrze i polonizacja tytułu bawiła. Gracze wsłuchiwać się mogli w Cezarego Pazurę, czy Mirosława Zbrojewicza, którzy znowu grali tak, jak w „Poranku Kojota”, czy w „Chłopaki nie płaczą”. Humor był dosyć sytuacyjny, ale trafny do tego stopnia, że czasem sam unikałem pójścia na przód, upewniając się, czy zaraz nie padnie jakiś śmieszny dialog, czy odzywka któregoś z bohaterów. Szkoda, że kolejne Battlefieldy zrezygnowały ze swojego humorystycznego potencjału, jednak pamiątkę w postaci Bad Company II, zawsze będę wspominał ciepło.
NUMER 2: LARRY 7: MIŁOŚĆ NA FALI
Aj, ten Larry. Przed nami gra przygodowa, przy której zaśmiewało się starsze pokolenie graczy sprzed piętnastu lat, jak też dzieciaki kolportujące grę w tajemnicy, żeby nie wyszło przed rodzicami, w jak świńską grę się gra. Przygody Larry’ego, słynnego erotomana, który wykorzystuje każdą możliwą chwilę życia na dywagacje jak uwieść piękne damy, to świetnie napisana komedia, z bardzo dobrym wątkiem przygodowym, który po dodaniu dubbingu zmieniał się w symfonie śmiechu.
W polskiej wersji językowej głównego bohatera gra nie kto inny jak mistrz kreowania komediowych postaci – Jerzy Stuhr. W samej produkcji nie zabrakło też uwodzącej głosem Katarzyny Figury w roli Kapitan Kasi i rewelacyjnego Jacka Czyża w postaci narratora. Co do samego growego Larry’ego – wyobraźcie sobie Osła ze Shreka, tylko z bardziej rubasznym poczuciem humoru, jak też idealne odtworzenie przez Figurę swoich ról z Killera. Mamy tutaj wiec przeładowanie dobrych dialogów i czujemy się, jakbyśmy oglądali klasyczną komedię sprzed dwudziestu lat. Cały feeling uzupełnia też Czyż, który strofuje naszego bohatera, jest dla niego złośliwy i cyniczny, często łamiąc też czwartą ścianę, plus opowiada kawały pokroju: Co jest małe, czerwone i próbujące uciec? Dziecko w piekarniku. I wszystko w tej grze idealnie gra, dobre zagadki, fajna komiksowa grafika, idealne oddanie klimatu oryginału, ale jednak trzeba oddać cesarzowi to, co cesarskie.
NUMER 1: BALDUR’S GATE I BALDUR’S GATE II
Zwycięzca, a raczej zwycięzcy konkursu mogą być tylko jedni i chociaż poprzednie tytuły były genialne, to właśnie to tłumaczenie jest tym, czym było Bohemian Rhapsody dla zespołu Queen – dziełem totalnym, kultowym i pamiętanym na zawsze. Gra to klasyczne RPG, stworzone w bardzo ciekawym i malowniczym świecie, oferowało nam istną plejadę polskich gwiazd filmowych, samą najwyższą ligę ówczesnego dialogu w postaci Piotra Fronczewskiego, Gabrieli Kownackiej, Wojciecha Kowalewskiego, Mariana Opanii, Wiktora Zborowskiego, czy Marka Perepeczko i Krzysztofa Kolbergera w części drugiej. To właśnie ta gra, jako jedna z pierwszych dostała całkowitą polską wersję językową i stała się na długie lata ideałem i odniesieniem dla kolejnych twórców polonizacji.
No i pamiętajcie, że przed wyruszeniem w drogę, należy zebrać drużynę.
PODSUMOWANIE
Polskie wersje językowe przeszły bardzo długą drogę, która trwa już ponad dwadzieścia lat. W dzisiejszych czasach, twórcy coraz rzadziej decydują się na dubbingowanie gier, co można wytłumaczyć ekonomią – prościej jest sprzedać grę, nie inwestując w nią dodatkowego kapitału, oprócz tego dzisiejszy gracz Polak, to osoba, która już rozumie angielski w stopniu komunikatywnym. Niektórzy dzisiaj wręcz wyłączają język polski, co spowodowane jest uwielbieniem dla oryginalnych wersji, wtedy jednak mało kto rozumiał te gry i właśnie wspólne wysiłki copywriterów, lektorów i tłumaczy dały nam wiele tytułów, w które byśmy nie zagrali.
Na tyle to dzisiaj, zapraszam do innych tekstów na stronie, jak też do dyskusji w komentarzach i zapraszam na nowego Retromaniaka, który powinien się pokazać jeszcze w tym tygodniu.
A imię moje 40 i 4…. witam w mojej kuchni, nazywam się Don Mateo i będę waszym podróżnikiem w czasie, który z mroków historii przypomni najlepsze/najbardziej pamiętne/najgorsze gry w historii, w moim małym kąciku o nazwie ,,Retromaniak”.Na ekranach waszych monitorów, będę też widniał jako felietonista, więc nie regulujcie odbiorników. Prywatnie, jestem wielkim fanem rocka i metalu, studiuję dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim.
Pingback: Disney Illusion Island – recenzja [SWITCH] - TesterGier.pl
Pingback: RETROMANIAK #129: Worms Armageddon – recenzja [PC] - TesterGier.pl