Pożegnanie z Andromedą, czyli smutne końca początki
Niestety, mimo wielkich nadziei, wygląda na to, że BioWare postanowiło nas osierocić. Nie doczekamy się dalszego ciągu Mass Effect: Andromeda, mimo, że spora część z nas liczyła na to, że firma ta postara się jakoś wynagrodzić nam smutki i żale związane z podstawową wersją. Niestety. Najwyraźniej BioWare doszło do wniosku, że nic nie jest nam winne, a problemu najlepiej się pozbyć, zamiatając go pod dywan.
Półtora roku to trochę mniej niż pięć lat
Samo Mass Effect: Andromeda powstało właściwie w osiemnaście miesięcy, chociaż na produkcję miało teoretycznie pięć lat. Co więcej, jak już mówiliśmy z Kacprem, otarli się oni o szereg tak katastrofalnych błędów i pomyłek, że wyprodukowany przez nich tytuł absolutnie nie spotkał się z ciepłą recepcją. Jakby tego było mało, starali się oni za wszelką cenę łatać swoje błędy, ale dużo później, w fazie, w której gracze już dawno zarzucili Andromedę.
I po co to wszystko? Po co dodano Scottowi Ryderowi nową opcję romansową, a graczom większą swobodę w tworzeniu postaci, skoro nie mają zamiaru kontynuować swojej opowieści? To wszystko brzmi jak ponury żart ukuty przez wyjątkowo złośliwego dewelopera. Nawet Dragon Age: Inkwizycja dostało możliwość dokończenia swojej historii w dodatku Intruz (Trespasser), będącą zresztą całkiem ładnym ukoronowaniem opowieści o Inkwizytorze. Tymczasem Helejos tej szansy nie dostanie. Bo nie.
On second thought, let’s not go to Andromeda. Tis’ a silly place.
Kotaku ma zawsze rację
Bylibyśmy może uznali to za mrzonki, gdyby nie fakt, że o całej sprawie donosi serwis Kotaku, który – jak do tej pory – zazwyczaj się nie mylił, jeśli o przecieki chodzi.
Co stoi za taką decyzją Bioware? Zapewne bardzo negatywny odbiór tytułu, który przełożył się na niekoniecznie pozytywne reakcje fanów serii. Problem tkwi również w tym, że nie mają oni zwyczajnie ludzi do tego – stworzenie zarówno dodatku, jak i kolejnej odsłony wymagałoby od nich gigantycznego nakładu pracy, a ponieważ najwyraźniej nie ma komu tego zrobić, cała rzecz rozpływa się w pobożnych życzeniach graczy.
Co więc za tym idzie? Nie dowiemy się, jak wygląda imperium kettów. Nie poznamy dalszej historii arki quarian. Tajemnicą pozostanie dla nas tożsamość Dobroczyńcy. Ellen Ryder nigdy się nie obudzi. Nowa polityka Nexusa będzie dla nas jedynie sferą domysłów. W ten czy inny sposób jesteśmy pokrzywdzeni, ponieważ zasługiwaliśmy na tę historię – choćby dlatego, że gra podstawowa nie zachwycała aż tak, jak jej poprzednicy.
To było bardzo złe posunięcie.
Polonistka, entuzjastka fantastyki, graczka RPG. W wolnym czasie, którego nie posiadam, pochłaniam dziesiątki książek, gier, filmów i seriali.