RETROMANIAK #16 – ERA FUTBOLU 2002
Już 5 i 8 października polska reprezentacja w piłkę nożną zagra w ostatniej rundzie eliminacji do Mistrzostw Świata w Rosji. Polscy piłkarze obecnie prowadzą w grupie eliminacyjnej i z dużą dozą prawdopodobieństwa zagrają na mundialu. O ile awans na imprezę z drużyną złożoną z takich sławnych zawodników jak Lewandowski, Szczęsny czy Krychowiak wydaje się sprawą oczywistą, o tyle całe 16 lat temu wzbudzało to wielkie emocje, które zaowocowały omawianym dzisiaj tytułem. Zapraszam na polską odpowiedź na serię FIFA – Era Futbolu 2002.
TŁO HISTORYCZNE
Dawno, dawno temu… Polacy byli bardzo mocni w piłkę nożną. Medale mistrzostw świata, jak też mistrzostwo olimpijskie sprawiało, że w PRL to „kopana” cieszyła się największą popularnością. Oprócz reprezentacji, także takie kluby jak Legia Warszawa i Górnik Zabrze godnie reprezentowały polską myśl futbolową na całym świecie. Wszystko było pięknie i trwało aż do roku 1986. Wtedy to Polacy rozczarowali kibiców swoją grą na mundialu w Meksyku i zaczęli dołować jako drużyna, co przełożyło się na to, że biało-czerwoni nie zagrali na żadnym wielkim turnieju piłkarskim w latach 90. Wtedy w roku 2001 pojawił się Jerzy Engel, który wygrał mistrzostwo Polski z drużyną Polonii Warszawa. Dostał miał misję doprowadzić drużynę narodową do finałów w Japonii i Korei.
Pomimo sceptycznych prognostyków, selekcjoner miał wiele dobrych pomysłów, jak też całkiem niezły team, który osiągnął swoje cele i po 16 latach zakwalifikowała się na najważniejszy turniej w piłce nożnej. Wtedy właśnie zaczął się wielki szał na naszych piłkarzy: wizerunki naszych reprezentantów były wtedy bardzo rozchwytywane; twarze Dudka, Olisadebe, Żurawskiego czy innych gwiazd ówczesnej kadry były w każdej reklamie, wiadomości telewizyjne cały czas nadawały nowości związane z drużyną narodową, bukmacherzy chętnie tworzyli zakłady związane z tym, że Polska wygra mundial, a wspomniany Engel napisał książkę, która była przez długie miesiące bestsellerem i opisywała jego sukces. Widząc takie zainteresowanie tematem, przemysł growy nie chciał dać o sobie zapomnieć. Z jednej strony była to okładka FIFA 2002, gdzie występował Tomasz Frankowski – wtedy piłkarz Wisły Kraków, który jednak nie dostał powołania na mundial, z drugiej strony wydawnictwo Dobra Gra stworzyła swoją wersję hitu od Electronic Arts.
Sam zamysł nie był zły. Wydawnictwo Dobra Gra miało wtedy naprawdę niezłą renomę, dostarczało bowiem na rynek produkty ze skokami narciarskimi, które sygnowane były nazwiskiem Adama Małysza. Za niecałe 20 złotych mieliśmy masę frajdy, patrząc jak nasz sympatyczny wąsacz wygrywa Mistrzostwo Świata w Skokach Narciarskich. Studio, mając już pewną pozycje na rynku growym w Polsce i popularność stwierdziło, że mistrzostwa świata w Korei i Japonii to dobry moment, żeby zarobić i mając wsparcie operatora sieci komórkowej Era, jak też Polskiego Związku Piłki Nożnej, przedstawiło nam, fanom piłki nożnej, swoje dzieło.
OD MILIONERA DO ZERA
Gra zadebiutowała w kioskach w maju 2002, tuż na moment przed rozpoczęciem piłkarskiego święta. O ile dzisiaj wydaje się to dziwne, wtedy masa tytułów trafiała na komputery poprzez kioski Ruchu. Pensje na początku XXI wieku nie były w Polsce za wysokie, a wydatek rzędu stu czy dwustu złotych na grę mógł wtedy znacząco wpływać na domowy budżet. W tych niewesołych czasach kupowaliśmy więc:
a) gazety z grami komputerowymi, które miały tylko sens istnienia dzięki dodawanym do nich produktom,
b) produkcje polskich developerów, które były najczęściej crapami.
Era Futbolu to stanowczy opis punktu b. Po odpaleniu gry wybieramy jej ustawienia i tutaj pojawia się pierwszy klops: jeśli chodzi o dostępne rozdzielczości w grze, nie ma wielkiego szału i śmieszne ustawienie 800 × 600 to maks, jaki możemy wycisnąć od produkcji. W menu głównym mamy do wyboru mecz towarzyski z komputerem, z innym graczem, jak też tryb turniejowy. W grze, która szczyciła się licencją PZPN, mieliśmy wszystkie drużyny narodowe, które zakwalifikowały się na mistrzostwa, ale tylko drużyna z Polski miała oficjalne nazwiska. Wynikało to z małego budżetu developera, jak też z prędkości, z jaką gra musiała zarobić, niemniej to nie przeszkadzało, jak było się młodszym – między Bogiem a prawdą, mało kto wybierał wtedy inną drużynę niż polska, więc autentycznie nie zwracało się uwagi na przeciwników. Po wybraniu przeciwnika, stadionu i czasu trwania połowy wybiegaliśmy na boisko, a tam…
Co dziwne, całkiem niebrzydkie jak na rok 2002 stadiony. Gra wyglądała całkiem nieźle, przypominała swoją wielką konkurentkę zza oceanu, jak też sprawiała wrażenie udanej. Gdy popatrzymy na banery reklamowe, zobaczymy tylko polskich sponsorów, takich jak serwis GRY-OnLine, PZPN, Radio RMF, jak też… Erę. Jak już mówiłem, ów operator sieci komórkowej chętnie podpisywał się pod tą grą. Ich logo widoczne jest w trakcie instalacji, gdzie na wielkiej żółtej bitmapie jest zaproszenie do udziału w konkursie SMS-owym, a także na tylnej okładce produkcji, gdzie jest oferta tapet do ściągnięcia na telefon (ach, ten smak dzieciństwa), jak też… na strojach polskiej kadry w miejscu orzełka. Nawet dzisiejsi YouTuberzy nie robią takiego product placementu. Dość o szczegółach, pokopmy w piłkę.
A MÓJ CHŁOPIEC PIŁKĘ KOPIE
Era Futbolu 2002 postawiła na sprawdzone schematy, które podpatrzyła u konkurencji. Sterowanie i animacja lotu piłki są rodem z FIFY 2002. Przez pierwsze minuty zmagań nie czujemy więc, że mamy do czynienia z gorszą grą, a tak przynajmniej wydawało mi się kilkanaście lat temu, gdy sam na moim pierwszym komputerze ogrywałem tytuł. Klawisze może i odpowiadają ustawieniom, jakie miała nożna od Elektroników, ale panowanie nad piłką i zawodnikami to sztuka, której zawiłości nie rozumiem po dziś dzień.
Całkowicie nie jesteśmy w stanie zapanować nad piłką. To komputer sam dostosowuje nam siłę uderzenia, jak też podania, co prowadzi do kosmicznych nieporozumień, gdyż stojąc pod polem karnym i mając centymetry do strzelenia bramki, nagle nasz zawodnik uderza w piłkę takim kopem, jakim nie pogardziłby Chuck Norris. Dodaje to owszem dodatkowych emocji (najczęściej tych negatywnych, artykułowanych bardzo przykrymi słowami), ale odejmuje logiki rozgrywce. Pomimo dużego tempa gry, jak też pomyłek w procesie twórczym, gra jest dosyć prosta. To nie jest miejsce dla gladiatorów masochistów, a dla niedzielnego gracza, który od czasu do czasu lubi popatrzeć sobie na zieloną murawę i ludzi biegających za piłką.
Niemniej, gra gromadziła tysiące młodych ludzi przed komputerami. Była tania, więc każda osoba w okolicy ją posiadała, a granie w nią z kolegami to jedno z fajniejszych wspomnień mojego życia. Dużo emocji dostarczał tryb multiplayer, gdzie kumpel obok na joysticku, padzie albo klawiaturze zmagał się z nami. Ten bardzo prosty tryb dostarczał świetnych chwil i u niektórych obudził miłość do gier sportowych. Na plus zasługuje także idealnie odwzorowany terminarz turnieju w Korei i w Japonii.
PODSUMOWANIE
Strasznie źle się czułem pisząc tego Retromaniaka. Z jednej strony, mam do Ery Futbolu wielki sentyment z dzieciństwa, gdyż wspaniale ją wspominam i patrząc na opisy z niektórych blogów czy forów internetowych, to nie tylko ja. Dla wielu była to pierwsza piłka kopana na komputer, która poprzez wielką wiarę w polską kadrę w tych miesiącach roku 2002 miała niepowtarzalny klimat.
Dzisiaj gra potwornie się zestarzała i utknęła na śmietniku historii. Starsi gracze po dziś dzień wypowiadają się ciepło o produkcji, ale do młodszych ona w ogóle nie trafi – nie te czasy, nie ten klimat. Wtedy jednak, w mrocznych czasach, kiedy FIFA była rarytasem, to nikt nie śmiał wybrzydzać i wytykać błędów palcami.
Ta interpretacja futbolu skończyła swój żywot tak samo, jak kadra Engela. Po skończeniu nieudanych dla biało-czerwonych mistrzostw, wszyscy gracze odinstalowywali grę tak szybko, jak ją kupili, a Dobra Gra już nigdy nie podjęła tematu piłki nożnej. Sam były selekcjoner na dodatek wytoczył firmie proces o bezprawne wykorzystanie wizerunku na okładce produkcji, który zresztą, w przeciwieństwie do mundialu, wygrał.
Gdybym miał posumować produkt w dwóch słowach, powiedziałbym: Znak Czasów. Dzieło idealnie podsumowuje wielkie nadzieje, jakie miało polskie społeczeństwo względem naszych piłkarzy i tak samo jak ci szumnie nazywani „przyszli mistrzowie świata” zawiodła. Klimat tych dni jednak nadal jest tam i ma się bardzo dobrze, więc jak ktoś ma ochotę na nostalgiczne wspomnienia, to nic tylko grać.
I to tyle na dzisiaj, moi drodzy; ja klasycznie zapraszam na Facebooka, YouTube’a i do zobaczenia w następny wtorek.
A imię moje 40 i 4…. witam w mojej kuchni, nazywam się Don Mateo i będę waszym podróżnikiem w czasie, który z mroków historii przypomni najlepsze/najbardziej pamiętne/najgorsze gry w historii, w moim małym kąciku o nazwie ,,Retromaniak”.Na ekranach waszych monitorów, będę też widniał jako felietonista, więc nie regulujcie odbiorników. Prywatnie, jestem wielkim fanem rocka i metalu, studiuję dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim.