NowośćPolecaneRecenzjaTemat dnia

Destiny 2 – recenzja [PS4]

Premiera Destiny 2 na komputery osobiste tuż-tuż, lecz gracze konsolowi mają okazję bawić się w ten tytuł od 6 września. Po ponad miesiącu od premiery możemy już stwierdzić, czy warto wydać sporą ilość pieniędzy na nowy produkt Activision.

Destiny 2 jest kolejną już grą z gatunku MMOFPS (Massive Multiplayer Online First Person Shooter) od studia deweloperskiego Bungie. Zawarło ono kiedyś biznesowe małżeństwo z Microsoftem tworząc dla nich gry z serii Halo, w której również strzelaliśmy do wrogów z kosmosu. Sprzedawały się one niesamowicie, zwłaszcza w Stanach. Bungie jednak zdecydowało się na odcięcie pępowiny i uzyskanie niezależności pod skrzydłami Activision. Tam stworzyli pierwszą część Destiny, która nie była pozbawiona wad, ale osiągnęła komercyjny sukces. Teraz dostarczyli nam sequel, który usuwa niektóre błędy poprzedniczki, lecz dodaje również wiele nowych.

Cliche Fiction

Fabuła Destiny 2 jest bezpośrednią kontynuacją pierwszej części, lecz nie jest jednak wymagana do zrozumienia tego, co dzieje się w sequelu. Stworzona przez autorów gry rzeczywistość to mieszanka post-apokaliptycznej wizji świata połączonej z marzeniami twórców utworów science-fiction. Dodajmy do tego nazewnictwo oraz kulturę fantasy a otrzymamy tło fabularne, w którym przyjdzie nam bawić się w trakcie przechodzenia nowego Przeznaczenia. Świat został całkowicie zniszczony, na Ziemię przybywa olbrzymia kula, która daje ludzkości zaawansowaną technologię oraz moc nazwaną Światłem. Na niej oparto całą grupę obrońców owej kuli, nazwanych Strażnikami i to właśnie w tej roli znajduje się bohater, w którego wciela się gracz.

Mimo wszystko, całe tło fabularne znamy z poprzedniczki i w tej kwestii Destiny 2 nie daje zbyt wiele innowacji. Mamy dokładnie te same pięć frakcji, z którymi przyjdzie nam walczyć – Kombinat, Rój, Upadli, Vexowie oraz „Wzięci” (ang. Taken), którzy pojawili się w dodatku pierwszej części i są mieszanką poprzednich czterech ras. Każda z nich jest zaprojektowana na modłę opowieści fantasy, Kombinat można by przyrównać do Orków, a Upadłych do standardowych Mrocznych Elfów.

Pomimo ciekawego połączenia wielu gatunków kulturowych nie mogę pozbyć się wrażenia braku oryginalnego pomysłu. Design wszystkich dostępnych planet jest albo podobny do tego, który widzieliśmy już wcześniej albo przypomina coś innego, coś co już widzieliśmy w filmach lub innych grach science-fiction. Najbardziej cierpi na tym główna fabuła, która poszła w stronę banalnych historii z Hollywood. Główne skrzypce gra tu Kombinat, którego czempion postanowił dokonać inwazji na planetę Ziemia oraz ujarzmić moc olbrzymiej kuli, pozbawiając naszych dzielnych Strażników swojego Światła. Więcej zdradzać nie będę (chociaż tak naprawdę nie ma co), lecz jak można się spodziewać nasz protagonista odzyska swoje moce i ruszy na pomoc swoim, już teraz całkowicie zwyczajnym i ludzkim, towarzyszom.

Problemem pierwszej części była mało wyrazista fabuła oraz słabo zarysowane tło historyczne. Aby je odkryć trzeba było z kolei zalogować się na jakiejś stronie, pogrzebać i odkrywać karty. W dwójce nie mamy z tym problemu, ponieważ tło fabularne nie jest zarysowane wcale. Dla nowych graczy, którzy szukają dobrej opowieści oraz rozwiniętego świata może być to niewystarczające, pomijając już niezbyt ciekawą historię.

Wieża to miejsce w którym spędzimy większość czasu.

Trójka to nie tłum

Jeżeli graliśmy w pierwszą część możemy zaimportować naszą postać i kontynuować nią zabawę. W przeciwnym przypadku gra otwiera nam kreator – identyczny do tego z prequela. Zaoferowane zostają nam na początku trzy gatunki, standardowy człowiek, humanoidalne maszyny zwane Exo, oraz przodkowie ludzi – Przebudzeni.

W kolejnej części nie dostaliśmy żadnej nowej rasy – co więcej – nie zmieniło się również wiele w kwestii klas postaci. Znowu dostajemy Tytana, Czarodzieja i Łowcę. Tytan jest klasą stworzoną dla ludzi, którzy chcą przyjmować dużo obrażeń i pokonywać przeciwników z bliskiej odległości, Łowca strzela do przeciwników z różnych rodzajów broni, a Czarodziej – jak łatwo się domyślić – używa czarów do eksterminacji wrogów. To, jaką klasę wybierzemy będzie miało wpływ na ekwipunek, który będziemy zdobywać w trakcie gry oraz na nasze umiejętności specjalne. Jeżeli chodzi zaś o same strzelanie i dobór broni – nie zobaczycie większej różnicy.

Niestety, osobom, które pierwszą grę już poznały, nie zostało zaoferowane nic nowego poza dodatkowymi podklasami. Są to zestawy odmiennych od siebie umiejętności dla każdej profesji, które bohater wykreowany przez gracza może sobie wybrać. Podklasy zmieniają w dużej mierze umiejętności dodatkowe, rodzaj zadawanych obrażeń, a przede wszystkim – umiejętność główną. W oryginale były dostępne dwie takie umiejętności dla każdej klasy, tutaj uzyskaliśmy dodatkowo trzecią. Dla przykładu – Czarodziej będzie od początku gry miał dostępną super umiejętność „Ognisty Lot”, a po uzyskaniu maksymalnego – dwudziestego poziomu doświadczenia – zostaną odblokowanie dwa zadania poboczne, które po ukończeniu, umożliwiają nam przełączenie się na inną podklasę.

Nie uważam jednak, że byłoby to wystarczające jak na sequel gry MMO, gdzie gracze poprzedniej części mogą doznać uczucia deja vu.

Niektóre Kamienie Milowe będą aktualizowane codziennie, inne – co tydzień.

Więc chodź, pomaluj mój świat

Oprawa audiowizualna nie jest wyjątkowa, stoi jednak na wystarczająco wysokim poziomie by cieszyć oko. Pomimo tego, że wykorzystano silnik graficzny z pierwszej odsłony, który pamięta jeszcze poprzednią generację konsol, wyciśnięto z niego tyle, ile było potrzeba. Tekstury nie rażą swoją pikselozą, świat jest ładnie oświetlony, wybuchy oraz efekty specjalne również wyglądają ładnie. Należy zwrócić tu uwagę na fakt, że cała gra jest zaprojektowana w motywach przypominające komiks, dużo rzeczy jest bardzo kolorowych i przerysowanych.

Projekt świata powtarza kilka motywów jedynki, lecz w wielu miejscach byłem też zaskoczony pomysłowością designerów. Księżyc Tytan, na którym zbudowana jest olbrzymia konstrukcja przypominająca nasze platformy wiertnicze, gdzie olbrzymie fale nieustępliwie rozbijają się o żelazne słupy, zrobiła na mnie fantastyczne wrażenie. Opuszczone miasta, statki które sabotujemy, poziom na powierzchni krążownika, który zbliża się do słońca – są zrobione fantastycznie. Wielokrotnie budziło się we mnie dziecko podczas wchodzenia do lokacji.

Aby uniknąć spoilerów nie będę mówił o konkretnych lokacjach, ale jeżeli świetnie bawicie się przy efektownych scenach akcji to będziecie równie zadowoleni. Do ogromnych zalet należą też prerenderowane przerywniki filmowe. Pomimo mało angażującej fabuły, cutscenki zadziwiały swoją jakością. Jeżeli chodzi zaś o audio to muzykę mógłbym określić jedynie jako „Zimmer – like”, czasem puszczana w całkowicie nieodpowiednich momentach (5 minut chodzenia przed siebie z podbitym dźwiękiem w grze). Dźwięki broni określę jako „standardowe”.

Największym rozczarowaniem oprawy jest w tej grze dubbing. Nie wiem co się stało w trakcie podkładania głosów, ale czasem słychać jak teksty są żywcem przetłumaczone z angielskiego w dosyć niezręcznej formie oraz aktorzy podkładający głos brzmią zupełnie nienaturalnie. W pewnych momentach czułem się jakbym oglądał niskobudżetową kreskówkę. Niestety na konsoli zmiana języka wiąże się ze zmianą regionu, na komputerze zaś gra będzie obsługiwana przez Battle.Net, który pozwala na to w dowolnej chwili.

Po lewej widzimy wyekwipowane bronie, po prawej natomiast, pancerz.

Warto tu wspomnieć o mechanice rozgrywki. Konwencja FPS została tu spełniona, dostajemy perspektywę z oczu postaci, gdzie widać dzierżoną przez nią broń. Tej mamy wyekwipowane trzy sztuki: kinetyczną, energetyczną oraz ciężką. Kinetyczna i energetyczna dzielą się jeszcze na kilka kategorii, takich jak automatyczna czy zwiadowcza. W ciężkiej natomiast mamy strzelby, snajperki oraz miecze. Ze wszystkiego strzela się naprawdę dobrze, a to, czy chcemy strzelać szybko, wolno lub pojedynczo zależy tylko i wyłącznie od naszych preferencji.

Należy dodać, że wszystkie bronie oraz umiejętności mogą zadawać jeszcze różne rodzaje obrażeń: próżniową, słoneczną oraz elektryczną. Ubiór naszej postaci determinuje jej klasa, tak samo jak i bonusy, które dostaniemy.

Jak w każdej grze MMO ubiór dzieli się na jej „wyjątkowość” – niebieski napis oznaczał będzie dosyć powszechny przedmiot, a złoty – egzotyczny. Można mieć wyekwipowany tylko jeden egzotyczny przedmiot, który daje naprawdę duży bonus. Te przedmioty można rozbierać otrzymując Materiały Rusznikarskie, Odłamki oraz walutę, która jest w dużej mierze bezużyteczna, lub „nasycić” inny przedmiot (który daje nam inny bonus) zwiększając jego Poziom Mocy. Jest to główny atrybut po osiągnięciu maksymalnego (dwudziestego) poziomu doświadczenia. Każdy z przedmiotów ma swój własny poziom, a średnia z nich jest brana pod uwagę przy odblokowywaniu kolejnych zadań pobocznych.

Muszę tu wspomnieć o kolejnej wadzie, czyli zaprojektowanym ekwipunku. Często przedmioty które dostajemy są nijakie, co powoduje brak motywacji do zdobywanie kolejnej części ekwipunku.

W PvP każdy tryb gry jest w konfiguracji czterech na czterech graczy.

Chcieliśmy być WoW…

Destiny 2 czerpie garściami z gatunku MMO. Znajdziemy tu jednoosobowe lokacje zwane Utraconymi Sektorami, które możemy złupić raz dziennie oraz Szturmy – misje trzech graczy w trybie kooperacji, których gra nam dobierze jeżeli nie mamy z kim grać. Mają one swoją utrudnioną wersję w postaci Nocnego Szturmu, gdzie musimy już zebrać drużynę własnoręcznie, a posiada ona limit czasowy. Do tego dodajmy Lewiatana – wzorowana na rajdach z World of Warcraft kilkugodzinna instancja, do której będziemy musieli zebrać piątkę znajomych oraz – według mnie najlepszy – tryb PvP (player versus player) nazwany „Tygiel”. Podzielono go na kilka kategorii, gdzie przede wszystkim rozgrywa się Szybka Gra, która jest mieszanką trybów z innych gier jak Team Deathmatch oraz Eliminacja.

Drugą kategorią jest Rywalizacja, w której znajdują się już o wiele bardziej taktyczne tryby gry. Jest tutaj klasyczne zajmowanie flag, jak i bardzo fajna wariacja na temat Deathmatchu, w którym mamy ograniczoną ilość żyć na drużynę. Minusem jest na pewno to, że pozostali gracze nie chcą się odzywać. Nie jest to jednak wina twórców a community i w gruncie rzeczy braku potrzeby tak zaawansowanej komunikacji. Dochodzą nam do tego Wyzwania Dziewiątki oraz Żelazny Sztandar, który jest rodzajem gier rankingowych podzielonych na sezony, a wyrównanie Poziomu Mocy nie jest włączone.

Na każdej planecie, w trakcie pewnych wydarzeń fabularnych, dostajemy dodatkowo Wyzwania oraz Patrole, które są krótkimi misjami polegającymi na dojechaniu w pewien punkt i zabezpieczeniu ładunku lub eksterminacji. Dodatkowo możemy dołączyć do Heroicznych Wydarzeń Publicznych. Są to punkty na mapie gdzie znajdują się flagi, przy których możemy zgłosić swoją chęć wzięcia udziału i mijający tę lokację gracze również mogą dołączyć do naszej rozgrywki. Nie ma ona limitu graczy ani wymaganego poziomu, a za każde wykonane wydarzenie zostajemy nagradzani.

Oprócz nagród tak oczywistych jak bronie dostajemy również żetony. To właśnie dzięki nim będziemy zdobywać coraz lepsze wyposażenie. Będziemy nimi obsypywani przez całą grę – dostaniemy je za wykonane Wydarzenia Publiczne, wyczyszczone z przeciwników Siedliska, skończone lub wygrane mecze oraz ukończone patrole. Odpowiednią ilość wymieniamy u konkretnego NPCa (Non-Player Character) na przedmiot. Dochodzą do tego frakcje, które również dają nam wyzwania (w grze nazwane „kamieniami milowymi”, które aktualizują się dziennie lub tygodniowo zależnie od typu zadania) i również pozwalają wymienić na ekwipunek. Jeśli cierpicie na „hoarding” to będziecie się bawić lepiej niż gdziekolwiek indziej. Przedmioty sypią się z każdego miejsca, aż pewnym momencie więcej czasu spędzicie w ekranie postaci, uprawiając quasi–crafting (tworzenie ekwipunku) niż na faktycznej rozgrywce.

Heroiczne Wydarzenia Publiczne to jedna z podstawowych aktywności w świecie gry.

…ale jesteśmy tylko meh.

Koniec końców – gra wyszła na strasznie przeciętną – strzelanie sprawia frajdę, ale tylko do pewnego momentu. Brakuje mi tu również dopasowywania graczy, którzy również wykonują misje fabularne, ponieważ kampania bywa czasami frustrująca. I nie chodzi o to, że jest trudna, po prostu zasypuje nas masą wrogów i na dłuższą metę – poza widokami – nie zaskakuje żadną nową mechaniką. To po prostu kolejne etapy, w których strzelamy do wrogów.

Sztuczna inteligencja również nie zachwyca – przeciwnicy wchodzą nam pod karabin jak niewidomy na wojnie. Na pewno pozostanę przy trybie PvP, który oferuje mnóstwo zabawy. Jeśli macie z kim grać tym bardziej ten tytuł jest dla Was. Niestety, jeżeli nie macie jednak nikogo kto miałby konsolę (chyba, że planujecie zakupić grę na PC) oraz dodatkowo grę to niestety, ale będziecie w pewnych momentach się nudzić. Co gorsza – wiele aktywności będzie dla was zablokowanych (jak Lewiatan i Nocny Szturm). Na szczęście, z pomocą przychodzą fora gdzie gracze umawiają się na rozgrywkę. Wszystkie zadania w trybie kooperacji zaczynają nużyć, pomimo paru detali kończą się żmudnym eliminowaniem przeciwników, gdzie nie musimy wysilać głowy a jedynie palce i to też w nieznacznym stopniu. Gra po trzech godzinach przestaje zaskakiwać swoją mechaniką.

Podsumowując – jeśli zamierzacie zakupić Destiny 2 radziłbym poczekać na obniżkę cen oraz obejrzenie paru materiałów na YouTube. Jeśli jednak naprawdę wasz hype-train jedzie pełną parą upewnijcie się, że macie z kim grać w innym przypadku może wam się znudzić. Co prawda, na reddicie zostało ogłoszone że Destiny 2 będzie ratować tzw. live team (grupa ludzi, którzy zajmują się grą po jej premierze), którzy również naprawiali pierwszą część oraz zostały zapowiedziane dwa dodatki. Po doświadczeniach z pierwszą odsłoną serii można spodziewać się sukcesów. Co tylko potwierdza moje końcowe wnioski – poczekajcie jeszcze jakiś czas.


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Jakub Ślubowski

Od dziecka miłośnik gier wszelakich, muzyk amator i student prądu. Zawsze wyglądam ładnie.

2 komentarze do “Destiny 2 – recenzja [PS4]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *