Warsaw Games Week 2017 – relacja
Ledwo zdążyliśmy złapać oddech po PGA, a tydzień po czekała na nas stołeczna impreza zlokalizowana w EXPO XXI na ulicy Prądzyńskiego 12/14.
Gracze w tym miesiącu nie mają prawa powiedzieć, że “nic się nie dzieje”. Sponsorem tytularnym tego weekendowego wydarzenia jest T-Mobile a w cenie wejściówki mamy dwie imprezy, bo poza grami dzieje się też event od LifeTube – coś dla fanów polskich gwiazd YouTube i nie tylko. Ale wiadomo, co nas interesuje najbardziej.
“Święto graczy” jak nazwał sam organizator to wydarzenie, odbyło się w dalekim od świątecznego klimacie. Nie było pierogów, barszczu, ryby po grecku ani nawet karpia. Nie było też wiecznie niezadowolonych teściów, babci co roku mówiącej o tym jak blisko jest czas na drukowanie jej klepsydry ani politycznych kłótni okraszonych alkoholem. Byli za to gracze, ponad wszelkimi podziałami, redefiniując znaczenie święta.
W bardzo przyjemnym klimacie mogliśmy podziwiać najnowsze technologie i gry. Do niektórych z nich kolejki były długie, ale chyba było warto, bo nikt nie odchodził od stanowiska ze smutną miną. W tym miejscu warto dodać, że przekrój wiekowy był szeroki – od “weteranów” gier, po najmłodszych “padawanów”, dla każdego było coś godnego uwagi. Strefy juniora oraz pokazy tylko dla osób dorosłych starają się dopasować do każdego typu odbiorców, niezależnie od ich wieku.
Mimo dość słabego dojazdu frekwencja była dobra, szczególnie w sobotę. Wraz z growym expo, wydarzenie było też połączone jak już wspomniałem z imprezą dla fanów polskich Youtuberów. Osobiście uważam, że zabrakło tam największych gwiazd, toteż tamtejszą halę odwiedziło stosunkowo niewiele osób. Niewiele w porównaniu do hal samego WGW, które mimo ogromu przestrzeni bywały momentami ekstremalnie ciasne, co było spowodowane tłumem i słabą organizacją ludzi, przez niektóre stoiska, gdzie kolejki potrafiły blokować korytarze.
Ale to wszystko nie umniejsza temu “świętu graczy”. Impreza trwała trzy dni, dla większości osób jednak wystarczy jeden dzień aby zapoznać się z wystawionymi ulubionymi tytułami oraz poznać coś nowego. A było na co patrzeć i w co pograć. Poniżej obecna na miejscu ekipa omówi z trzech różnych perspektyw swoje wrażenia.
k0ster:
Po zeszłotygodniowej wizycie na targach Poznań Game Arena moje oczekiwania względem innych targów gier natychmiastowo wzrosły. Poznawszy skalę Warsaw Games Week byłem nastawiony dość sceptycznie, ale moje nastawienie zmieniło się w chwili przekroczenia progu targów Expo.
Część stanowisk rozpoznałem z wizyty w Poznaniu, ale znalazły się także nowości, których jeszcze nie widziałem. Poza głównymi atrakcjami bardzo podobało mi się zagospodarowanie dostępnej przestrzeni rozpościerającej się pomiędzy 4 halami. Liczne ściany działowe z grafikami najnowszych gier pozwalały naszym oczom odpocząć od widoku wszechobecnych tłumów.
Poza blockbusterowymi tytułami coraz częściej zaczynam zwracać uwagę na tytuły mniejszych wydawców. Największe wrażenie wywarły na mnie tytuły zaprezentowane w strefie IMGN.PRO, w której mogliśmy zagrać w takie tytuły jak SEVEN, My Memory of Us i Symmetry.
Mając trochę więcej czasu udało mi się ograć większość VRów od Sony. Tak jak nadal jestem VRsceptykiem, tak uważam, że nie ma lepszego miejsca na wyrobienie sobie opinii w tym temacie, jak targi gier.
Niedzielne popołudnie ze względu na malejące tłumy, było idealnym momentem, aby w spokoju ukończyć wersję demonstracyjną gry Frostpunk, która już podczas PGA skradła moje serce.
Mimo że Warsaw Games Week było mniejszym wydarzeniem niż poznańskie targi gier to było na tyle wypełnione atrakcjami, że nie sposób było się nudzić.
Adrian:
Największe wrażenie zrobiła na mnie strefa VR przygotowana przez Playstation i gdyby nie nudności po kilkudziesięciu minutach w wirtualnej rzeczywistości, to pewnie spędziłbym tam cały dzień. Dostępnych było około 20 stanowisk, gdzie z goglami PSVR na głowie mogliśmy zagrać w Farpoint, Bravo Team, The Impatient, Spider Man Homecoming Experience i Gran Turismo Sport (tutaj dochodziła jeszcze świetna gamingowa kierownica i kubełkowy fotel).
Mam ogromną słabość do VR, bo jest to urzeczywistnienie moich dziecięcych marzeń o przyszłości gier. Cieszyłem się jak dzieciak zasiadając za kierownicą sportowego auta w Gran Turismo Sport, czy walcząc z ogromnym bossem w Farpoint z sharpshooterem w dłoniach. W końcu VR przestaje być tylko bajerem i dodatkiem, a zaczyna być wykorzystywane w dużych produkcjach AAA. Nie mogę się doczekać i jestem bardzo ciekawy jak ta technologia rozwinie się w ciągu kilku lat.
Bardzo dobrze bawiłem się też w strefie Nintendo, która zgodnie z moimi przypuszczeniami nie była zbyt oblegana przez odwiedzających. Niewielkie kolejki ustawiały się tylko do flagowych tytułów jak Super Mario Odyssey, czy The Legend of Zelda Breath of the Wild. Standy z chociażby Metroid: Samus Returns na 3DSa stały puste nawet w „godzinach szczytu”. Wielkie N pokazało się z naprawdę dobrej strony.
Wspomniany już Super Mario Odyssey jest świetny. Myślę, że powiew świeżości w postaci nowych mechanik i otwartych lokacji odbije się bardzo pozytywnie na wynikach sprzedaży gry, a nowy Mario będzie kolejnym, po doskonałym Breath of the Wild, system sellerem Switcha. Poza tym u Nintendo mogliśmy zagrać w Splatoon 2, ARMS, Pokken Tournament DX, Fifę 18 oraz całą masę imprezowych gier na Switcha pokroju 1-2-Switch, czy Just Dance.
Kapitalnie wypadli cosplayerzy, którzy przechadzając się po mocno zatłoczonych halach chętnie pozowali do zdjęć i dodawali imprezie charakteru. Moimi osobistymi faworytami byli Professor Layton i jego pomocnik Luke oraz śliczna różowa wersja Reapera z Overwatcha. Wszystkie zdjęcia znajdziecie w galerii na końcu relacji.
Azi:
VR-em expo stoi. Na każdym kroku VR. Strzelanki, samochodówki i horrory. Długo opierałem się założeniu hełmu i wejściu w grę. Dałem się jednak namówić na “Gran Turismo Sport” w VR. Jako że kierowcą jestem od wielu lat wiedziałem, że jest to coś dla mnie. Byłem w szoku gdy auto ruszyło a ja nie czułem oddziałujących na nie sił, mój błędnik oszalał. Może da się do tego przyzwyczaić – tego nie wiem. Wiem za to, że w hełmie pociłem się, a para zasłoniła mi wszystko. Nie udało mi się dojechać do końca okrążenia na Nurburgring Nordschleife. Jak dla mnie dwója – ta technologia jest tutaj j w zbyt wczesnym stadium. A szkoda bo możliwość odwrócenia głowy w samochodzie to coś, czego mi brakowało od zawsze.
Pojawiły się rywalizujące ze sobą marki – bo skoro było “Gran Turismo” to nie mogło zabraknąć “Forza Motorsport 7”. Można było pośmigać nawet w prawdziwym Porsche umieszczonym na siłownikach. Jestem ciekawy jak z tym współgrałby VR i czy mógłby zminimalizować niedogodności. Bardziej luzacką rozgrywkę oferował “The Crew 2” jeśli ktoś miałby już dość symulacji.
Podobały mi się małe stoiska np. Fat Doga czy IMGN.PRO. Tam miałem przyjemność zagrania w grę przy developerze, z którym mogłem na bieżąco o ogrywanym tytule rozmawiać. Większe tytuły AAA mają po prostu wynajętych ludzi, którzy wiedzą o grze tyle, ile muszą. To nie zawsze wystarcza, więc zainteresowałem się “indykami”.
Na wystawie Fat Doga spodobał mi się tytuł “Dream Alone” trzyosobowego studia Warsaw Games. Gra przypomina “Limbo” jest jednak stanowczo bardziej wymagająca. Tutaj gracz musi dodatkowo przełączać się między światami aby rozwiązywać zagadki. Poziom trudności jest całkiem wysoki, czasami wręcz zwyczajnie nie fair. Mimo to jestem ciekawy finalnej wersji. Popularnością cieszył się też “Inner Voices” w VR – Horror przypominający gameplayowo “Amnesia: The Dark Descent”.
Było kilka stoisk z gadżetami, grami, konsolami i innymi drogimi rzeczami, mnie zaś zszokowało stoisko Gundam Polska. Modele mechów z serii anime mangi i gier Gundam w Polsce dotychczas nie istniały. Teraz pojawił się u nas ich dystrybutor i moje nerdowskie serduszko się raduje. Plastkowe modele do własnoręcznego składania, sklejania, często też i malowania to świetny sposób na spędzanie wolnego czasu i przyozdobienie każdej gamerskiej półki.
Ogólne wrażenia są bardzo pozytywne, kolejne WGW przebiło swojego poprzednika sprzed roku. Mam nadzieję, że to wydarzenie dorówna kiedyś wielkością innym większym targom gier. Nie pozostaje mi nic innego jak wypatrywać października w roku 2018.
Do samej niedzieli dni święte święcili uczestnicy oraz wystawcy. Wszystkie atrakcje smakowały równie dobrze dnia pierwszego, jak i ostatniego. Smakowały również foodtrucki, które cały tydzień miały ręce pełne roboty, serwując dania kuchni z całego świata, wygłodniałym graczom. Sami wystawcy naprawdę starali się mieć indywidualne podejście i pomagać zainteresowanym w jak najlepszym odbiorze prezentowanych przez siebie gier. Zdecydowanie można się zgodzić ze słowami organizatora – to było prawdziwe “święto graczy”.
Jeżeli podobała wam się ta relacja pamiętajcie, aby regularnie odwiedzać nasz portal oraz śledzić nas na Facebooku oraz Youtube.
Obszerna galeria zdjęć z Warsaw Games Week 2017
Inżynier elektroniki i telekomunikacji, magister marketingu i PRu, trudni się funkcjonalnym testowaniem gier. Miłośnik MMO, retro i wszelkiej japońszczyzny.