Wyzwanie: twoja lista osobista utworów z gier!
Muzyka jest czymś więcej, niż tylko miłym dla ucha brzmieniem. Ci, którzy grają, mają swoje ulubione kawałki… co wy na to, by spróbować stworzyć unikalną playlistę? Zaraz, to tak, ja lubię… chwila, chwila!
Nie można stworzyć TOP 100 najlepszych soundtracków z gier. Nie da się zaprojektować tego w taki sposób, by robiąc to, odpowiadać gustom każdego. Są one ściśle powiązane z tytułami, które lubiliśmy… i mają to do siebie, że zawsze odnosimy jedno do drugiego. Proponuję więc na dzisiaj swoistą zabawę – niech każdy stworzy soundtrack na bazie listy, którą za chwilę tutaj przywołam. Zanurzmy się na chwilę w świecie melodii, które poruszyły nas podczas wielogodzinnych zmagań z tym, co na ekranie. Zapraszam!
1. Najbardziej sentymentalny utwór
Każdy z nas z sentymentem wraca do jakiegoś tytułu. Może dziać się tak dlatego, że lubiliśmy jej fabułę. Może budzić w nas miłe wspomnienia z czasów dzieciństwa. Może być po prostu tak, że wpadła nam w ucho jej melodia.
W moim przypadku jest to soundtrack z Knights and Merchants, kawałek o nazwie At Court:
Jak wspominaliśmy z Retromaniakiem w poprzednim wpisie, ta melodia to nic innego, jak przerobiona na .midi 11 sonata fortepianowa Mozarta. To bardzo miłe dla ucha brzmienie towarzyszyło mi przez cały czas gry!
2. Utwór z gry długo wyczekiwanej
Każdy chyba miał tytuł, którego bardzo oczekiwał. Odliczało się dni do premiery, w duchu groziło śmiercią kurierowi, który nie chciał doręczyć paczki na czas, wypatrywało się również w sklepach. Wreszcie przychodził upragniony dzień, w którym przepadaliśmy dla świata. Zapewne nie tyczy się to w naszym przypadku tylko jednego tytułu. Tak czy inaczej, gdzieś w trakcie emocjonującej gry w nasze ucho musiało wpaść jakieś piękne brzmienie. Jakie?
W moim przypadku jest to (bez większego zaskoczenia) Leaving Earth z Mass Effect 3.
Pomińmy na chwilę tragiczne nieporozumienie, jakim było zakończenie trylogii o Shepardzie – sama fabuła Mass Effect 3 jest bowiem istnym majstersztykiem. Ten utwór jest po prostu piękny, a do tego ma pewną wyraźną zaletę – potrafi sam w sobie bardzo wiele opowiedzieć słuchającemu.
3. Kiepska gra, dobra muzyka
Wszyscy to wiemy. Kupujemy grę, co do której mamy czasem nieduże, naprawdę niewygórowane oczekiwania. Chcemy po prostu dobrze się bawić, a tu ni w ząb, twórcy się nie postarali, więc dostaliśmy do ręki prawdziwego bubla… albo przynajmniej coś na tyle kiepskiego, że mamy poczucie straconych pieniędzy. Mimo to, nawet w najgorszym kiczu, znaleźć się może po prostu dobry utwór muzyczny. Jak jest u was? Bo u mnie to motyw przewodni z Gniewu Zehira.
Po średniej kampanii głównej i genialnej Masce Zdrajcy Obsidian postanowił uraczyć nas dodatkiem, który, mówiąc oględnie, wprowadził kilka udogodnień dla serwerów multiplayer… i tylko tyle. Fabuła jest w najlepszym razie kiepska, eksploracja jest wtórna i nudzi, a sam pomysł trąci myszką. Mimo to, muzyka? Kawał dobrej roboty.
4. Utwór muzyczny z ulubionej gry
Są takie tytuły, które zagrywamy na śmierć. Lubimy do nich wracać, niezależnie od tego, ile upłynęło lat. Przechodzimy je po kilka razy, żeby na nowo przeżyć przygodę, podjąć inne decyzje lub po prostu dobrze się bawić. Ulubiona gra to zawsze coś, co ma wpływ na nasze postrzeganie danego gatunku. Nic dziwnego, że część melodii znamy na pamięć, prawda? W moim przypadku jest to, oczywiście, Baldur’s Gate 2: Cienie Amn. Mało co, jak sądzę, z gatunku RPG jest w stanie dorównać temu tytułowi.
Absolutnie ubóstwiam ten kawałek. Nie tylko mam z nim do czynienia, kiedy włączam grę – czasami słyszę go w Dzielnicy Świątyń, w której przecież questów co niemiara, a Imoen za darmo się nie uratuje. Lubię go tak bardzo, że w tym momencie przerywam pisanie artykułu i idę go sobie ustawić jako dzwonek.
(Zajrzeliście do naszego newsa o polskiej wersji GOG? Bo BG jest tam teraz obraźliwie tanie!)
5. Dobry utwór w kiepskim momencie
Generalnie, dobranie odpowiedniego utworu muzycznego jest trudnym zadaniem. Twórcy wychodzą z siebie, żeby dopasować jedno do drugiego, ale nie zawsze to wychodzi. Pewnie potraficie określić, kiedy naprawdę świetny kawałek pojawił się w chwili, do której nijak waszym zdaniem nie pasował. U mnie tak stało się w przypadku Wiedźmina 3.
Może to moja wina, ale ten utwór znałam już wcześniej. Piosenka weselna podczas walki sprawiała, że chciało mi się podskakiwać i stukać obcasami, a nie ubijać kolejnego stwora. Żaden większy zgrzyt, ale jednak doskonały Lazare pasuje mi do wielu innych sytuacji. Do rezania mieczem łotrów nie bardzo.
6. Najlepsze intro
Mieliśmy już ten, który nieco rozmijał się z tym, czego oczekiwaliśmy. Znajdźmy jednak taki, który wspaniale pasował do momentu, wprowadzał w nastrój, słowem: znajdźmy intro, przy którym zasłuchaliśmy się na dłużej, zanim w ogóle odpaliliśmy grę. Na pewno każdy z was zna przynajmniej jeden. W moim przypadku to Sogno di Volare z Civilization 6.
Przysięgam, że były chwile, w których zapomniałam o włączeniu samej rozgrywki. Nie znam fachowej nomenklatury, więc nie będę się wygłupiać, ale moim zdaniem ten utwór to prawdziwe arcydzieło. Zapewne wy macie inne (a może zgodzicie się w tym przypadku ze mną).
Zastanówcie się i odpowiedzcie sobie na pytanie, które sześć piosenek pasowałoby do wymienionej przez nas listy. Odpowiedzi podawajcie w komentarzach, dzielcie się ze znajomymi i wspólnie dowiedzmy się, jaka muzyka zrobiła nam grę!
Polonistka, entuzjastka fantastyki, graczka RPG. W wolnym czasie, którego nie posiadam, pochłaniam dziesiątki książek, gier, filmów i seriali.