RETROMANIAK#22: COLIN MCRAE RALLY 2.0
Dawno, dawno temu byłem wielkim fanem samochodów, jako dziecko miałem całą masę HotWheelsów i innych małych modeli. W wieku 4-5 lat znałem już praktycznie każdą markę produkująca auta, a oglądanie obrazków w branżowych katalogach było moim największym hobby. W podobnym wieku stawiałem swoje pierwsze kroki w grach komputerowych, nic dziwnego więc, że chciałem połączyć jedno zainteresowanie z drugim. Naprzeciw moim oczekiwaniom wyszła firma Codemasters i ich, sygnowana nazwiskiem słynnego kierowcy rajdowego seria Colin McRae Rally. W dzisiejszym odcinku cyklu cofniemy się o 18 lat i przyjrzymy się mojej najulubieńszej grze wyścigowej wszechczasów- Colin McRae Rally 2.0. Zapraszam do czytania!
Świat
KURZ I ZGRZYT OPON
Kim był sprawca całego zamieszania? Świętej Pamięci Colin McRae był istną legendą wyścigów terenowych i jedną z większych sportowych gwiazd lat 90. Ten Szkot był Mistrzem Świata w Rajdach, wielokrotnym triumfatorem Mistrzostw Wielkiej Brytanii, jak też uznawany jest powszechnie za jednego z lepszych kierowców w historii. Po wielu tytułach i odznaczeniu Orderem Imperium Brytyjskiego stał się łasym kąskiem dla reklam i współpracy z markami. W 1998 roku zawitali do niego panowie z Codemasters, z propozycją nie do odrzucenia: serią gier wyścigowych sygnowanych jego nazwiskiem. Praktyka ta, w latach 90 i na początku XXI wieku, była powszechna( nawet tak mały rynek, jak polski, posiadał produkty sygnowane nazwiskami gwiazd sportu, jak chociażby Adama Małysza). Brytyjczyk ochoczo przystał na propozycje i tak oto powstała seria Colin McRae Rally. Część pierwsza była dużym hitem (w polskiej wersji językowej za pilota robił nawet Krzysztof Hołowczyc), a sama seria okazała się objawieniem.
Część druga miała więc nieliche zadanie. Czy się udało? Jak najbardziej, chociaż nie było to wcale takie oczywiste. W drugiej części zabrakło chociażby licencji na prawdziwych zawodników, którzy w jedynce występowali normalnie. Z zadania wywiązano się jednak wybitnie.
Rozgrywka
BRRUUUUMMM BRRUUMMMM
Czym wyróżniał się drugi Colin McRae na tle innych, popularnych wtedy, gier wyścigowych? Umiał dobrze rozdzielić realizm jazdy, od bardziej emocjonującej rozgrywki. W grze stworzono dwa tryby: zręcznościowy i rajdowy. Ten pierwszy był o wiele mniej rzetelny w swojej prawdziwości, ale za to przynosił wielkie emocje i jeszcze większe prędkości. To tutaj mierzymy się z poszczególnymi kierowcami i toczymy rajdy o ich auta. W trybie bardziej odzwierciedlającym rzeczywistość bierzemy udział w wieloetapowych wyścigach łącznie z kwalifikacjami do Mistrzostw Świata. Oprócz tego jest element, który na początku wieku zdawał się obowiązkowy – możliwość, w obrębie gry sieciowej, domowej sieci LAN i po podzielonym ekranie. To właśnie w tej grze nasze młodsze rodzeństwo siadało za sterami klawiatury numerycznej i ścigało się na jednym komputerze. Rozwiązanie choć archaiczne, ale na „posiadówkę” z kumplem, czy na użytek domowy – idealna opcja.
Oprócz tego, w ówczesnych grach wielkie wrażenie robiła grafika. W pełni trójwymiarowa, z dobrze rozwiązanym systemem kolizji, jak też wyróżniająca się realizmem tras. Wyścig na pustyni Kenii zupełnie różnił się od mroźnych i lodowatych dróg Szwecji. O ile wcześniej w grach, szczególnie wyścigowych, warunki atmosferyczne były raczej dodatkiem i często opierały się na systemie noc-dzień, o tyle tutaj nastąpiła duża innowacja. Oprócz tego oczywiście nowoczesna oprawa wizualna menu, możliwość podłączenia plastikowej kierownicy do komputerów (klasyczne urządzenie i relikt minionej bezpowrotnie epoki). Gra zawierała także całkiem dużą ilość lokacji, jak też bardzo urozmaiconych etapów i możliwości wyścigu.
Grafika
NIC NIE MOŻE PRZECIEŻ WIECZNIE TRWAĆ
Grafika była jednak najmocniejszą stroną gry. Pełna akceleracja 3D wymagała od wielu graczy wymiany karty graficznej z najpopularniejszej wtedy na polskim podwórku Voodoo 3, na bardziej nowoczesne rozwiązania. Ciekawa była też sama polityka Codemasters w sprawie warstwy wizualnej. Grę, przed wersją na PC, wpuszczano kilka miesięcy wcześniej na PlayStation i na podstawie wersji recenzji z konsoli robiono wszystko, by poprawić tytuł do momentu premiery na komputery. Dzisiaj jest aż nie do pomyślenia, żeby ktoś bardziej przejmował się graczem pecetowym, jak konsolowym, ale tamte czasy rządziły się swoimi prawami. Niemniej, rezultat prac Codemasters jest imponujący i gra wygląda jakby była stworzona co najmniej na PlayStation 2, które wtedy było największą, rynkową nowinką.
Colin McRea 2 na warunki grafiki sprzed 18 lat wygląda świetnie, dzisiaj jednak bardzo przestarzałe. Patrząc na inne gry wyścigowe z tamtego okresu, takie jak Need For Speed: Porsche 2000, czy Test Drive 6, to laur wygranej dałbym właśnie omawianemu tytułowi. Nic nie jest jednak wieczne i dzisiaj szosy, drzewa, czy publika wyglądają bardzo sztucznie. Wtedy jednak to właśnie był największy wymiar grafiki.
Dźwięk
NIC IMPONUJĄCEGO
Gry sprzed nastu lat nie przywiązywały za dużej uwagi do muzyki. Tutaj mamy standardowe na tamte czasy brzmienie, skupione na muzyce elektronicznej, a dodatkowo realistyczne odgłosy samochodów, kolizji i dodatkowy plus – głos Krzysztofa Krawczyka jako pilota auta. Niby tak mało, a cieszy.
https://www.youtube.com/watch?v=d8CpJsG3B58&index=5&list=PLGKBauYA0ieKpjyo4T7xs2uppf79xOHrr
Jakość
STAROŚĆ, NIE RADOŚĆ
Znalezienie tej gry dzisiaj, to jak znalezienie świętego Graala. Jest to praktycznie nie możliwe, prócz furtki, jaką jest emulacja z PlayStation 1, bo oprócz tego, są duże obawy, że nie pójdzie. Próbowałem ją uruchomić na podstawie ustawień zgodności z Windowsem XP, ale program nie był w stanie zrozumieć, jakiej używam karty graficznej. W emulacji z konsoli Sony nie znalazłem większych wad, niemniej, zanim uruchomiłem tytuł, wymagało to bardzo wielu godzin skupienia i wyrzucenia mniej lub bardziej wymownych akapitów. Szkoda, że nikt nie zdecydował się na wrzucenie tego cyklu do swojej oferty. Pomimo że marka zapomniana, to jednak jest klasykiem, którego warto by było przypomnieć, jako wartościowego ojca „wyścigówek w terenie”.
Ocena
PODSUMOWANIE
Pomimo jawnego trącania myszką, nadal grało mi się dobrze i nie czułem wstrętu. Owszem, Colin McRae 2 ma swoje starcze humory, ale nadal gwarantuje dużo dobrej, wciągającej i może co ważniejsze szybkiej rozgrywki. O ile uda wam się jakimś cudem zdobyć tę grę, to polecam ją spragnionym wrażeń i lubiącym szybkość graczy. O ile gry wyścigowe nie podobają mi się za bardzo, to ta wciągała mnie na całe godziny przed komputerem. Grafikę można spokojnie wybaczyć, bo to i tak najładniejszy egzemplarz z tamtego okresu, jaki na razie, po latach testowałem. Gry z okolic roku 2000 najczęściej są kanciaste, jeżeli już wam zbrzydły, to ta nie będzie aż tak odrzucać. Szkoda, że ten cykl praktycznie skończył się wraz ze śmiercią McRae w 2007 roku i mało kto dzisiaj o nim pamięta, ale wtedy była to jedna z lepszych, o ile nie najlepsza gra wyścigowa swoich czasów.
Ocena Testera: 36/50 |
Platforma testowa: |
|
|
I to tyle na dzisiaj, trzymajcie sie ciepło, ja zapraszam na naszego Facebooka, YouTube i do zobaczenia!
A imię moje 40 i 4…. witam w mojej kuchni, nazywam się Don Mateo i będę waszym podróżnikiem w czasie, który z mroków historii przypomni najlepsze/najbardziej pamiętne/najgorsze gry w historii, w moim małym kąciku o nazwie ,,Retromaniak”.Na ekranach waszych monitorów, będę też widniał jako felietonista, więc nie regulujcie odbiorników. Prywatnie, jestem wielkim fanem rocka i metalu, studiuję dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim.
Pingback: RETROMANIAK #85: TOCA Race Driver – recenzja [PC] - TesterGier.pl