RETROMANIAK #34: Seria Deluxe Ski Jump
Zima to dosyć specyficzna pora roku. Mroczna, ciężka, pełna chłodu i zimna zawsze tworzy w naszej głowie oczekiwanie na wiosnę. Gdyby jednak nie te śnieżne miesiące, najprawdopodobniej nigdy nie dostalibyśmy jednego z lepszych, sportowych cykli w historii gier.
Z okazji zbliżających się Zimowych Igrzysk Olimpijskich, które zaczną się w koreańskim Pjongczangu, przypomnimy najlepszy symulator skoków narciarskich, jaki widział dotychczasowy świat: Deluxe Ski Jump.
Historia małyszomanii, czyli Deluxe Ski Jump 1 i 2
Omawiana dzisiaj seria swoją pierwszą odsłonę dostała w 1999 roku. Projektantem tytułu był nieznany przedtem światu Fin – Jussi Koskela, który nie miał prawa zdawać sobie wówczas sprawy, na jak wielkiej znalazł się żyle złota.
Tytuł, który zaprezentował on i jego mała firma Mediamond, przebił oczekiwania kibiców skoków narciarskich na całym świecie i z małej, freeware’owej produkcji stał się grą, która już na zawsze miała zmienić postrzeganie samej dyscypliny skoków narciarskich, jak i sportu w ogóle, propagując aktywny tryb życia. W Polsce naturalnym i nieformalnym ambasadorem tytułu został nie kto inny jak Adam Małysz – oryginał oraz trzy kolejne odsłony, o których dzisiaj porozmawiamy, wychodziły w czasie największych sukcesów Orła z Wisły, toteż w Polsce gra zaczęła rozchodzić się viralowo. Fenomen kulturowy, o którym młodsi czytelnicy mogą nie pamiętać, sprowadzał się do tego, że popularny skoczek stanowił w pewnym momencie symbol sukcesu, przed transmisjami telewizyjnymi gromadziły się miliony kibiców, a sam zawodnik był do tego stopnia popularny, że podpisywał wielkie kontrakty reklamowe oraz nawet doczekał się „własnej” gry komputerowej. Ulice wręcz pustoszały na czas zawodów, a sam Małysz stał się ogólnie przyjętym dobrem narodowym.
Powodem, dla którego Deluxe Ski Jump stało się tak popularne, nie był tylko i wyłącznie fenomen kulturowy, a wielka dostępność oprogramowania. Wystarczyło je pobrać tylko i wyłącznie z internetu, toteż kawiarenki internetowe i szkolne pracownie komputerowe pękały w szwach. Sam tytuł dodawany był też do czasopism z grami. Koskela, jako że był dosyć inteligentny przy tworzeniu swojego projektu, nie zakładał utrudniania przyjemności z gry i postawił na sterowanie tylko i wyłącznie na podstawie ruchu myszki. Dwa przyciski – lewy i prawy – odpowiadały za tor lotu, wyskok i lądowanie, przy czym dosyć dobrze oddawały realia, pomimo prymitywizmu takiego rozwiązania. Oprócz tego bardzo umowna grafika i mała powierzchnia, jaką zajmowała gra na dysku, sprawiła, że nie było na rynku komputera, na którym tytuł by nie mógł się uruchomić.
Po tak udanym przyjęciu DSJ, przyszedł czas na kontynuację serii, która jest chyba powszechnie najbardziej znaną, czyli Deluxe Ski Jump 2.1, z 2001 roku. Pomimo że gra zasadniczo nie zmieniła się względem jedynki, nadal umiała cieszyć i nadal była powielana w milionach egzemplarzy. Mało tego, w specjalnej edycji przeznaczonej tylko i wyłącznie dla czytelników dwutygodnika Komputer Świat dodano pięć obiektów sportowych wzorowanych na polskich i zagranicznych skoczniach (chociaż samo odwzorowanie było raczej umowne). Niemniej, to wtedy po raz pierwszy Deluxe Ski Jump spotkało się z konkurencją, której jeszcze dwa lata wcześniej nie miało. Na rynku ukazało się niemieckie Ski Jump Challenge 2001, znane u nas jako Skoki Narciarskie 2001: Polski Zwycięzca. (Adam Małysz podpisał wtedy też kontrakt z rodzimym dystrybutorem gry, Axel Springer Polska, na promowanie tytułu swoim wizerunkiem). Była to gra, która pomimo podobnych założeń, prezentowała się wizualnie lepiej od DSJ. Pełna, trójwymiarowa grafika, o wiele bardziej realistyczne skocznie, licencjonowane puchary, możliwość dużej personalizacji skoczka, której nie było w dziele Fina. Niemniej z racji tego, że Polski Zwycięzca był popularny właściwie tylko w Niemczech i u nas, a DSJ2 zbierało uznanie także w Czechach, Norwegii i rodzimej Finlandii, to Mediamond wyszło z tego starcia obronną ręką. Potem nastał rok 2003…
Umarł Król, niech żyje…?
Ostatnim wielkim przebłyskiem fińskiej marki było Deluxe Ski Jump 3. Ta wydana w 2003 roku produkcja z miejsca stała się godnym następcą już nieco przestarzałej dwójki. Dodano większą liczbę skoczni oraz, w końcu, możliwość gry przez internet – ale nadal jednak to wszystko było ukazane z wielką prostotą. Małysz nadal dobrze skakał, a gra wciąż była do zdobycia tylko i wyłącznie drogą internetową. Niemniej, tutaj właśnie zaczęły się schody. Niby dodano i zbudowano od podstaw cały tryb online, jednak skomplikowanie, jakie zaczęło się pojawiać, odchodziło ideałom, z których gra wyrastała. A tych modyfikacji i aktualizacji wychodziło naprawdę sporo, niemniej wszystko było na swój sposób przekombinowane. Niemniej, gra wygląda całkiem nieźle nawet dzisiaj, chociaż jest to dosyć ubogie 3D.
Po tym ostatnim sukcesie seria umarła i pojawiała się dopiero w 2011. Co było przyczyną aż 8-letniej przerwy w prowadzeniu tytułu? Nikt nie jest w stanie tego stwierdzić. Niemniej czasy, które były, odeszły w zapomnienie. Najnowsza produkcja Mediamondu nie jest już popularna, zmieniło się bardzo dużo: szata graficzna, nastawienie na grę online, co byłoby zbrodnią jeszcze w dwu poprzednich częściach serii, która gromadziła przed komputery graczy, którzy uwielbiali rozgrywkę wieloosobową, ale na jednym komputerze. Czy kwestią tego jest fakt, że Małysz przestał skakać? Teraz mamy czasy o wiele bardziej utytułowanych skoczków – Stoch przebił osiągnięcia „Orła z Wisły”, ale nie umie zaprowadzić pod ekrany komputerów tak dobrze jak żywa legenda polskich skoków.
PODSUMOWANIE
Omawiany dzisiaj tytuł z założenia nie miał szans stać się hitem i legendą. Już w momencie swojej premiery miał elementy, które były archaiczne, trywialne i prymitywne, nawet jak na te odległe czasy. Niemniej, okoliczności sprawiły, że po dziś pamiętamy o DSJ i mamy względem niego ogromny sentyment. Gra nadal jest dostępna na stronie Mediamondu, więc można dać jej szansę i zobaczyć, jak prosta i niezwykle wciągająca umiała być zabawa całe lata temu.
To tyle na dziś, trzymajcie się ciepło, a ja zapraszam na naszego Facebooka, YouTube’a i do uczestnictwa w dyskusji na naszej portalowej grupie. Do zobaczenia.
A imię moje 40 i 4…. witam w mojej kuchni, nazywam się Don Mateo i będę waszym podróżnikiem w czasie, który z mroków historii przypomni najlepsze/najbardziej pamiętne/najgorsze gry w historii, w moim małym kąciku o nazwie ,,Retromaniak”.Na ekranach waszych monitorów, będę też widniał jako felietonista, więc nie regulujcie odbiorników. Prywatnie, jestem wielkim fanem rocka i metalu, studiuję dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim.
Pingback: Ski Jump Simulator – nowy duchowy spadkobierca "Małysza" - TesterGier.pl