RETROMANIAK #46: Pro Evolution Soccer 6 [recenzja]
Powoli mija już rok od mojego opus magnum na temat historii gier FIFA. Tak jak zaznaczałem wtedy, zawsze po piętach Elektronikom deptało Konami. Japończycy już od końca lat 90. próbowali stworzyć symulator piłki nożnej, który byłby lepszy niż cykl piłkarski od EA.
Dzisiaj, w prawdopodobnie najlepszym cyklu retro w polskim internecie, przypomnę o Pro Evolution Soccer 6 – grze, która nie tylko podcięła skrzydła Amerykanom, ale po raz pierwszy przegoniła ich i dała naprawdę dobrą konkurencję na rynku. Zapraszam do lektury!
ŚWIAT
PRO REVOLUCJA Z KRAJU SAMURAJÓW
W 2005 roku seria FIFA nie miała już aż tak mocnej pozycji na rynku jak w latach poprzednich. Problemem był nie tylko przestarzały silnik rozgrywki, ale także brak realizmu oraz oparcie o stare i znoszone schematy rozgrywki powoli zaczęły nudzić graczy. Wtem, z Kraju Kwitnącej Wiśni pojawił się on – konkurent, jakiego chyba samo EA się nie spodziewało. PES 6 to tak naprawdę pierwsza część, która poważnie weszła na najważniejszy rynek – czyli europejski – dla potencjalnego odbiorcy piłki nożnej i porządnie w nim namieszała.
Musicie bowiem wiedzieć, że historia cyklu Konami jest o wiele starsza i powstała praktycznie w tym samym czasie co FIFA, z tym że trzy lata później. To w 1996 na świat wyszedł World Soccer: Winning Eleven, który miał mieć w przyszłości ambicje konkurować z Amerykanami o rolę pierwszoplanową na kartach elektronicznych symulacji piłkarskich. Początkowe części serii nie sprzedawały się dobrze i były zasadniczo przeznaczone wyłącznie na rynek azjatycki (przede wszystkim japoński), który nie jest aż tak dobrze opłacalny. Sytuacja zmieniła się w 2001 roku, kiedy postanowiono nawiązać współpracę z piłkarzami i klubami piłkarskimi, które w Europie były bardzo dobrze znane. Wtedy też zmieniono tytuł na Pro Evolution Soccer.
Przełom serii następował dzięki temu, że uzyskano licencje praktycznie najważniejszych zespołów: ich logotypy oraz piłkarzy, którzy w odróżnieniu od FIFY byli bardziej dopracowani. Mieli indywidualne skille, twarze i umiejętności, które znaliśmy z podglądania ich w telewizorze. Ba, nawet całe legendy wyrosły dzięki temu tytułowi. Mowa tutaj chociażby o Adriano, który w grze był praktycznie najlepszym napastnikiem na świecie, a w rzeczywistości… zmarnowanym talentem, wolącym nieograniczenie w jedzeniu i piciu, który co prawda kilka razy błysnął w Interze Mediolan, ale był to blask opróżnionej zapalniczki.
Podobnym przykładem może być także Kazuki Ito. Zmyślony japoński sędzia, który słynął w warstwie rozgrywki z bardzo osobliwego podchodzenia do fauli, karząc je aż za mocno czerwonymi kartkami. Przez to gra doczekała się swojego mema w jego postaci.
PES starał się także wyznaczać nowe trendy. To właśnie tutaj po raz pierwszy licencjonowano francuską Ligue 1 oraz większość drużyn, które zakwalifikowały się do mundialu 2006, co było dla FIFY zadaniem nie do osiągnięcia. Mało też wtedy tytuł nie odbił niemieckiej Bundesligi Elektronikom, a o tym, że deal był blisko, niech świadczy Bayern Monachium, który zachował się w plikach gry od Konami.
ROZGRYWKA
PES — FIFA 1:0
Nie da się nazwać rozgrywki w PES 6 inaczej niż ewolucją, przynajmniej w stosunku do tego, co już znaliśmy. Gra stawiała na o wiele większy realizm rozgrywki, dostosowując do siebie prawa fizyki, mechaniki meczu piłkarskiego i rozsądnie balastowała poziomem trudności, przez co wiarygodność tylko i wyłącznie wzrosła.
Nie znaczy to jednak, że nie miała z dzisiejszego punktu widzenia problemów. Gdy sam ogrywałem tytuł na potrzeby recenzji, uznałem, że to nic niezwykłego i sprawiającego, bym patrzył na tytuł niesamowitym okiem. Potem włączyłem FIFA 06 i na zasadzie kontrastu zrozumiałem, czemu gracze z Europy gwałtownie przerzucili się na PES-a.
Gra oczywiście posiadała też bardzo dużo trybów rozgrywki, możliwość grania przez internet, dokupowania tzw. Classic Players (jak Juan Veron, Freddy Adu).
No i PES 6 jako jedyny z japońskiego cyklu posiadał polską wersję językową, a na okładce występował napastnik Celtic Glasgow – Maciej Żurawski, ale o niej więcej poniżej, konkretnie w sekcji Dźwięk.
grafika
SZAŁ PIKSELOWYCH CIAŁ
Kolejna rewolucja może dotyczyć stanowczo oprawy graficznej, do której dzieło EA Sports nie miało praktycznie startu. Wymodelowane indywidualne sylwetki piłkarzy, nowe stadiony, w ogóle odmienna szata od przestarzałej FIFY, wszystko działało bardzo dobrze i pomimo tego, że się niebotycznie zestarzało, to i tak wyglądało bardzo dobrze na tamte czasy, a dysproporcja na PlayStation 2 czy xBoksa nie była aż tak widoczna.
DŹWIĘK
NAJSŁABSZY POLSKI KOMENTARZ. W HISTORII
Warstwa dźwiękowa była indywidualną sprawką Konami. Zachodni konkurenci już od lat współpracowali z różnymi wykonawcami i zespołami, tutaj jednak postawiono na japońskich twórców i za oprawę dźwiękową zadbali Sota Fujimori i Naoyuki Sato. Gra posiadała także polski komentarz, który przygotowany został przez związanych z telewizją Polsat komentatorów: Mateuszem Borkiem i Romanem Kołtoniem.
I szczerze, było to zrobione tak źle, że Konami już nigdy nie zdecydowało się na występowanie naszej ojczystej mowy w żadnej późniejszej grze z serii. Może i dobrze się stało? Przekonajcie się sami:
JAKOŚĆ
RAJ MODERA
Pro Evolution Soccer 6, pomimo tego, że istniało na rynku dwa lata (Konami było tak zachwycone sukcesem wersji z 2005 roku, że następcę wypuściło dopiero w 2007), to dzisiaj jest bardzo mało dostępne. Ja sam cieszę się, że znalazłem w domu jeszcze bardzo stare płyty z grą, które ku mojej wielkiej radości i niespodziewaniu (a to z powodu dużej ilości rys na nich) udały się zainstalować, bo inaczej do dzisiejszego Retromaniaka mogłoby w ogóle nie dojść. Przyznać muszę, że jak na swoje lata, to gra trzyma się bardzo dobrze i po dziś możliwe jest wgrywanie do niej modów. Konami zawsze słynęło z dobrej współpracy i akceptacji modyfikowania ich gry przez fanów; nie inaczej jest tutaj i jak najbardziej możemy znaleźć w sieci aktualizacje, które będą adekwatne nawet w 2018 roku.
OCENA
PODSUMOWANIE
Pro Evolution Soccer 6 to niewątpliwie ewolucja, jakiej nikt się wtedy nie spodziewał, a jaka przyszła i na zawsze odmieniła oblicze piłkarskich gier. To ta gra wymusiła na Electronic Arts większe zaangażowanie na rynku, a także na dobre rozpoczęła wysoką sprzedaż, co przełożyło się na tytuł serii najlepiej sprzedających się gier o piłce nożnej. Po dziś wśród fanów panuje przeświadczenie, że grę od Konami kupuje się dla realizmu rozgrywki, a FIFĘ dla licencji. A wszystko to miało swój początek właśnie z powodu recenzowanego tytułu.
- Świat: 9/10
- Rozgrywka: 10/10
- Grafika: 10/10
- Dźwięk: 5/10
- Jakość: 9/10
Platforma testowa PC
- Procesor: Intel Core i5-6400 2.70GHz
- Grafika: NVIDIA GeForce GTX 960
- Pamięć: 8 GB RAM
- System: Windows 10 Home
- +Piłkarska gra roku 2005
- +Wielki realizm rozgrywki
- +Niesamowita szczegółowość i grafika
- +Raj dla moderów
- +Zaskakująco duża, jak na PES-a, liczba licencji
- –Tragiczna polska lokalizacja
- –Taka sobie muzyka
I to tyle na dziś, do zobaczenia za tydzień, trzymajcie się ciepło, ja zapraszam na naszego Facebooka, YouTube, a także do uczestnictwa w dyskusji na naszej portalowej grupie. Na razie!
A imię moje 40 i 4…. witam w mojej kuchni, nazywam się Don Mateo i będę waszym podróżnikiem w czasie, który z mroków historii przypomni najlepsze/najbardziej pamiętne/najgorsze gry w historii, w moim małym kąciku o nazwie ,,Retromaniak”.Na ekranach waszych monitorów, będę też widniał jako felietonista, więc nie regulujcie odbiorników. Prywatnie, jestem wielkim fanem rocka i metalu, studiuję dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim.