Czy warto kupić Total War Saga: Thrones of Britannia? – recenzja [PC]
Już miesiąc minął od wydania gry Total War Saga: Thrones of Britannia i napisano na jej temat dużo standardowych recenzji, opisujących świat gry, rozgrywkę czy śladowe różnice w stosunku do innych części (najczęściej przyrównuje się do Atylli).
Natomiast żadna recenzja nie dała odpowiedzi na pytanie, czy w ogóle opłacalnym jest zakup tejże gry. Rozegrałem jedną, zwycięską kampanię trwającą 9 godzin i mogę od razu odpowiedzieć na to pytanie: absolutnie nie. Dlaczego? Zapraszam do zapoznania się ze szczegółami.
ŚWIAT
Akcja gry rozgrywa się w na terenach wysp brytyjskich, gdzie o dominację walczą pseudo-królestwa Anglosasów, Walijczyków, Szkotów, Irlandczyków, wikingów i… innych wikingów, w IX wieku naszej ery. W teorii więc akcja gry ma miejsce w czasach historycznych, jednakże tylko w teorii – już sama sztuczna odrębność kulturowa pomiędzy Irlandczykami, Walijczykami i Szkotami (zwanych w grze Gaelami) jest bezsensowna, bo wszystkie te „nacje” były w tamtym okresie ludami celtyckimi, czyli właśnie gaelickimi (dziś te określenie rzeczywiście służy do określenia górskich ludów w północnej części Szkocji, którzy posiadają odrębność kulturową w stosunku do swoich zanglicyzowanych braci). To jest o tyle śmieszniejsze, że jedna gaelicka frakcja (Mide) rzeczywiście zaczyna grę w centralnej części Irlandii, więc dalej nie rozumiem, skąd ten podział.
Drugi – jeszcze bardziej bezsensowny – podział istnieje pomiędzy wielkimi armiami Wikingów, w których skład wchodzi Anglia Wschodnia i Nortumbria, a wikińskimi królami morskimi, czyli Dublinem Sudreyarem. Gra próbuje to chyba wyjaśnić tak, że pierwsza frakcja to są… Duńczycy? Druga zaś? – nie mam pojęcia.
Nie będę już się dalej rozwodził nad absolutną ahistorycznością gry; napomknę tylko jeszcze o absolutnie bezsensownych jednostkach, które nie mają absolutnie żadnego pokrycia w historii, a twórcy tej w tej niby „historycznej’ grze tworzą wojska w oparciu o stereotypy i popkulturę, a nie o naukę.
ROZGRYWKATotal War Saga: Thrones of Britannia jest absolutnie klasyczną grą z serii Total War, z tą różnicą, że zrezygnowano ze szpiegów czy czempionów, mogących dla nas wykonywać zadania na tyłach, co moim zdaniem jest w porządku – już w środkowym etapie rozgrywki w innych częściach serii cholernie mnie denerwował istny SPAM akcji szpiegowskich przeprowadzanych przez przeciwników.
Warstwa strategiczna nie uległa zbyt dużej ilości zmian w stosunku do reszty tytułów z serii – ekonomia gry dalej jest prosta jak budowa cepa. Nowością za to są różne zasoby dla każdej frakcji, np. fyrd dla Wessexu czy trybut dla wikińskich królów morskich – dają one różne bonusy, unikalne dla wszystkich państw. Dochodzi do tego również ferwor wojenny – im wyższy, tym ludność bardziej lgnie do walki. Im mniejszy – tym zmniejsza się zadowolenie.
Warstwa taktyczna za to nie uległa żadnym zmianom, poza tym, że w kwestii oblężeń powrócono do korzeni i szturmujemy całe miasta, a nie – jak w przypadku Total War: Warhammer – jego wycinek.
GRAFIKa
Nie mam absolutnie żadnych zarzutów co do oprawy wizualnej w grze – prezentuje się ona ślicznie: i na poziomie strategicznym, i tak samo na taktycznym. Pod tym względem jest solidnie jak zawsze. Za dowód niech świadczą powyższe i poniższe zrzuty ekranu – warto wspomnieć, że nie grałem na najwyższych ustawieniach graficznych, więc wnioskuję, że gra potrafi wyglądać jeszcze lepiej.
DŹWIĘK
Pod względem muzyki Total War Saga: Thrones of Britannia się niczym nie wyróżnia. Nie jest to soundtrack, którego słuchałbym z wypiekami na twarzy, wspominając niedawne zwycięstwa, w drodze do pracy. Można powiedzieć, że po prostu pasuje do rozgrywki na ekranie i to tyle.
Udźwiękowienie samych bitew za to prezentuje się dobrze – zresztą tak jak i w każdej części serii. Nie widać w tym aspekcie żadnej rewolucji – jest po prostu porządnie.
Jakość
Nie uświadczyłem żadnych bugów, a w końcu gra niedawno została wydana, więc jest to duży plus. Czasem tylko jednostki, jak im się przyjrzy w czasie bitwy, to potrafią się dziwnie zachowywać, jednakże jest to absolutnie normalne i nie wiem, jak zaawansowaną technologią trzeba by było dysponować, by absolutnie wyeliminować niektóre nieracjonalne zachowania pojedynczych jednostek.
OCENA
Podsumowując, Total War Saga: Thrones of Britannia jest porządnie wykonaną grą, dziejącą się w settingu luźno inspirowanym rzeczywistym okresem historycznym. Nie wyróżnia się niemalże niczym na tle reszty swoich braci, szczególnie porównując do Atylli, nie wspominając o Warhammerowej odsłonie. Gra nie jest absolutnie warta swojej cenny, która na dzień dzisiejszy wynosi 175 zł w serwisie Steam. Te pieniądze można zainwestować o wiele lepiej. Czy opłacalnym jest zakup Total War Saga: Thrones of Britannia? Absolutnie nie; chyba że będzie jakaś magiczna przecena za dwa lata i wtedy gra będzie kosztować 40-50 złotych – wtedy jak najbardziej.
- Świat: 3/10
- Rozgrywka: 5/10
- Grafika: 8/10
- Dźwięk: 6/10
- Jakość: 9/10
Platforma testowa PC
- Procesor: AMD Phentom(™) II X4 955
- Grafika: NVIDIA Quadro 4000
- Pamięć: 8 GB RAM
- System: Windows 10 Pro
- +Ładna grafika
- +Brak rażących błędów
- –Niczym się nie wyróżnia na tle innych tego typu gier
- –Nieudolne przedstawienie wydarzeń historycznych
Absolwent Bezpieczeństwa Wewnętrznego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, specjalizujący się w sprawach terroryzmu oraz konfliktów międzynarodowych i społecznych. Wychowany na strategiach fan RPG-ów. Od lat „złoty” gracz Ligi Legend. Zakochany w „małym trójmieście kaszubskim” i wiecznie tęskniący ku stolicy pierników.
Pingback: Total War: WARHAMMER za darmo! [Darmowe gry MARZEC 2022 #5] - TesterGier.pl