Remothered: Tormented Fathers – recenzja [PC]
Jak stworzyć dobry horror? Osadzić akcję w tajemniczej willi po zmroku, dodać trochę niepokojących dźwięków, luster i… szaloną zakonnicę!
Remothered: Tormented Fathers to gra, która rodziła się w niemałych bólach. Prace nad projektem ruszyły już w 2007 roku, jednak to dopiero ostatnie kilkanaście miesięcy pokazało, że prace są zaawansowane – kiedy to część graczy dostała możliwość przetestowania produktu w wersji beta, a następnie wczesnego dostępu. Na szczęście niedawno gra zadebiutowała już w pełnym, gotowym wydaniu – zarówno na komputerach, jak i konsolach. Jak sobie poradził ten niezależny horror – i czy udało mu się mnie przerazić w czasie rozgrywki – do przeczytania w niniejszej recenzji.
ŚWIATInformacje dostępne na oficjalnej stronie tytułu czy na karcie produktu w sklepach za dużo nie zdradzają na temat fabuły – akcja gry prawdopodobnie ma miejsce w latach osiemdziesiątych, we Włoszech. Natomiast pewne jest to, że wcielamy się w postać Rosemary Reed – nie tyle atrakcyjnej, co przede wszystkim tajemniczej kobiety po trzydziestce – która odwiedza posiadłość starego doktora Richarda Feltona, by wyjaśnić sprawę zaginięcia jego przybranej córki sprzed lat. Motywacje głównej bohaterki nie są jednak znane – kolejne elementy całej układanki fabularnej, w tym prawdziwą tożsamość i cele bohaterów, poznajemy wraz z postępami w grze. Skąpo przedstawiony przez twórców świat dzieła na samym początku nie zawsze na dobre wychodzi danemu tytułowi; ale w przypadku Remothered sprawdza się to niemal idealnie: chaos i mętlik w głowie gracza, powodowany skrawkami dostępnych informacji i niejasnymi dialogami, prowokuje go do dalszych odkryć. Jednak nawet po ukończeniu tytułu istnieje prawdopodobieństwo, że będzie on zadawał pytania o to, co naprawdę się wydarzyło – co, wbrew pozorom, jest komplementem dla autorów, jak i samej gry.
Jeśli chodzi o kluczowy element gatunku recenzowanej gry, czyli straszenie, to tutaj też nie jest źle. Umiejscowienie akcji, czyli ogromny dom Feltona, przywodzi na myśl pierwszą i siódmą odsłonę Resident Evil, natomiast niepewność co do tego, czy mamy do czynienia z nadprzyrodzonymi siłami, czy tylko koszmarnymi wizjami protagonistki, przypomina serię Penumbra. Zresztą, jak sam przyznaje Chris Darril – pomysłodawca gry, główny projektant i założyciel Darril Arts, wydawcy tytułu – Remothered: Tormented Fathers jest inspirowane kultowymi filmami grozy oraz innymi growymi horrorami, jak Outlast czy Silent Hill. Największym impulsem do stworzenia tytułu była jednak – już trochę zapomniana – gra Clock Tower. Ba, Remothered pierwotnie miało być rimejkiem tamtego horroru, ostatecznie jednak przekształciło się w osobny, bardziej autorski projekt.
ROZGRYWKARecenzowana gra to miks przygodówki i survival horroru, w którym akcję obserwujemy z perspektywy trzeciej osoby. Jak w innych produkcjach tego typu, naszym zadaniem będzie eksplorowanie złowieszczego miejsca (tutaj: domu) oraz interakcja z przedmiotami, by uzyskać dostęp do nowych obszarów i pchnąć fabułę do przodu. Jeśli chodzi o walkę, to nasza postać jest jako tako bezbronna – chyba że wpadnie w sidła antagonisty, to wtedy ma szansę się oswobodzić, przy okazji raniąc przeciwnika. Te, oraz inne nieliczne etapy, polegają na prostych sekwencjach QTE. Narzędzie samoobrony jednak zazwyczaj może posłużyć tylko raz, dlatego lepiej jest omijać przeciwników, w grze zwanych oprawcami – w tym celu można się skradać, rzucać przedmiotami dla odwrócenia uwagi oraz chować w szafie, pod łóżkiem itd. W celu zlokalizowania oponentów, można nasłuchiwać ich kroków – co jednak nie jest łatwe, biorąc pod uwagę, że za oknami szaleje burza, dodająca przy okazji też trochę złowieszczego klimatu. W budowaniu nieprzyjaznej atmosfery i wzmożeniu immersji pomaga również niemal zerowy HUD.
I o ile mechanika gry się sprawdza, o tyle pozostałe elementy już niekoniecznie. Po pierwsze, gra jest do bólu liniowa; ponadto spora warstwa grozy polega na wyreżyserowanych jump-scare’ach – które i tak jakoś wybitne nie są – a dom Feltonów, jak szybko się okazuje, do wielkich wcale nie należy. Drugim grzechem jest system zapisów. Dzielą się one na ręczne oraz automatyczne. Ręcznego zapisu można dokonać tylko przy lustrach – tych jest kilka w całym domu. Natomiast autosave następuje przy kluczowych etapach fabularnych – co ma miejsce dosyć często – tyle że jest to zapis tymczasowy. W tym sensie, że jest on przechowywany dopóty, dopóki gracz nie przejdzie do dalszego etapu i sam nie zapisze gry – tak więc jeśli opuścisz grę, a następnie wczytasz zapis, rozgrywka będzie kontynuowana od lustra, a nie od automatycznego zapisu. Po części rozumiem twórców, że nie chcieli serwować zbyt prostej rozgrywki, jednak takie rozwiązania są dla mnie nie tyle frustrujące, co przede wszystkim wkurzające – zwłaszcza w horrorach.
Jednak największą wadą Remothered: Tormented Fathers jest jego długość – grę można ukończyć, jeśli dobrze liczę, w mniej niż trzy godziny (przy założeniu, że pomija się przerywniki filmowe i się wie, co trzeba robić). Żeby rozgrywka się wydłużyła, trzeba spełnić dwa-trzy warunki. Pierwszy z nich już narzucili autorzy, czyli niecodzienny system zapisów. Drugi i trzeci wynika z fetyszu zaglądania w każdy zakamarek oraz konieczności grania nocą, przy zgaszonym świetle, w ciszy – o co latem jest trudniej zadbać.
GRAFIKAGra hula na silniku Unreal Engine 4, co gwarantuje oprawę graficzną na wysokim poziomie. Modele i tekstury są szczegółowe, a oświetlenie i inne efekty realistyczne. Mój największy zachwyt/podziw wzbudziło jednak odbicie otoczenia – w tym głównej bohaterki – w szybie w drzwiczkach od szafki! Nic, tylko pogratulować przywiązania do detali! Natomiast mógłbym się przyczepić tylko do animacji postaci, zwłaszcza ich mimiki, oraz tego, że otoczenie nie jest zbyt żywe (chodzi mi głównie o roślinność). Niemniej świetne wykorzystanie silnika z tak wysokiej półki przez małe, niezależne studio przesądziło o tym, że dam całe dziesięć oczek w tej kategorii.
DŹWIĘKSfera audio spełnia swoje zadanie – jest wykonana poprawnie i potrafi przestraszyć. A dźwięk jest istotny w tej grze, bo – jak już wspomniałem wcześniej – można nasłuchiwać odgłosów przeciwników. Do tego mamy jeszcze odzwierciedlenie powierzchni, po której się porusza (wiadomo, stąpanie po dywanie nie jest tak głośne jak po panelach), oraz symulację tłumienia dźwięków dochodzących zza ściany. I jest to bardzo przydatne, choć przyznam szczerze, że nie zawsze wiedziałem, czy kroki pochodzą z sąsiedniego pokoju, czy może z wyższego lub niższego piętra. Pewnie gdybym był zaopatrzony w system głośników 7.1 lub słuchawki z wirtualizacją dźwięku przestrzennego, to miałbym lepszy ogląd na ambient audio.
Tak więc dźwięk od strony technicznej nie zawodzi, natomiast od strony „treściowej” już niestety tak. Angielski dubbing mógłby być lepszy (wydaje mi się, że aktorzy momentami po prostu nie przyłożyli się do swoich ról, grając beznamiętnie, podobnie dobór głosów mi średnio pasuje), tak samo niektóre efekty dźwiękowe są takie… zbyt skromne. Co do muzyki, to ni grzeje, ni ziębi – ot, wykonana poprawnie, czasami budująca napięcie, ale nic poza tym. I piszę to będąc w pełni świadomym, że kompozytorem ścieżki dźwiękowej była Nobuko Toda (Final Fantasy XIV, seria Metal Gear Solid).
JAKOŚĆRemothered przeszło tyle testów (early acces, beta-testing itd.), że nie było prawa, żeby gra cierpiała na błędy techniczne. I faktycznie, przez całą rozgrywkę nie napotkałem żadnych bugów (gra tylko raz wykrzaczyła mi do pulpitu, na szczęście bez zwiechy systemu). Najbardziej muszę pochwalić jednak optymalizację: moja konfiguracja właściwie pokrywa się z zalecanymi wymaganiami, za wyjątkiem ciut słabszej karty GPU – a mimo to grałem na najwyższych ustawieniach, wraz z poczwórnym antialiasingiem, bez żadnych „czkawek”, osiągając minimum stabilne 30 klatek, jeśli nie nawet więcej. Panowie, dobra robota!
OCENAGra studia Stormind Games, stworzona we współpracy z Darril Arts, to solidny kawał horroru. Tytuł, choć w swych założeniach nie jest niczym oryginalnym, potrafi przestraszyć gracza, jednocześnie intrygując go tajemniczą historią. Remothered: Tormented Fathers cierpi jednak na parę mniejszych i większych grzeszków. Tymi większymi są zdecydowanie liniowość oraz niesatysfakcjonująca długość gry; do mniejszych muszę zaliczyć grę aktorską czy brak możliwości zmiany sterowania (przypisanych klawiszy). I choć średnia w ocenie wcale nie jest niska, to jednak – gdybym tylko mógł – odjąłbym w liczbowym werdykcie końcowym jeden cały punkt, bo Remothered to tytuł tylko na jeden raz. Ponadto detaliczna cena, wynosząca nieco pond 70 złotych, każe zastanowić się, czy warto tyle dać za dobrą, ale strasznie krótką grę. W mojej radzie nie będzie chyba nic dziwnego, jeśli powiem, że lepiej poczekać na przecenę. Taką z minimum -50%.
A co do dalszych losów recenzowanego tytułu, to ciekaw jestem, co z tego wyjdzie – bo Tormented Fathers było (za)planowane jako pierwsza część większej trylogii. Mam nadzieję, że Chris Darril i jego ludzie wezmą sobie do serca rady, i że środkowa pozycja w serii okaże się lepsza od poprzedniczki.
Za kopię gry do recenzji dziękujemy sklepowi gog.com!
- Świat: 8/10
- Rozgrywka: 6/10
- Grafika: 10/10
- Dźwięk: 7/10
- Jakość: 10/10
Platforma testowa PC
- Procesor: Intel Core i5-4460 3.2 GHz
- Monitor: 17″ LCD NEC LCD170V
- Grafika: nVidia GeForce GTX 950, 2 GB VRAM
- Pamięć: 8192 MB RAM Goodram
- System: MS Windows 7 Home Premium SP1
- Myszka: A4Tech XGame Laser Oscar X750 EF
- Klawiatura: Art
- +Grafika i optymalizacja stoją na wysokim poziomie
- +Historia potrafi wciągnąć i jest tak tajemnicza, że nie do końca wiadomo, czy faktycznie mają miejsce wątki nadnaturalne, a gracz po ukończenie tytułu będzie zadawać pytania
- +Ogółem rozgrywka daje radę
- +Mroczny i posępny klimat – gra potrafi przestraszyć…
- –…choć niektóre jump-scare’y są słabe
- –Liniowość oraz długość gry, nieudolnie skrywana przez wkurzający system zapisów
- –Niektóre dźwięki, w tym głosy aktorów, mogłyby być lepsze
- –Stała klawiszologia; samouczek do poprawy
- –Cena
Z wykształcenia politolog i dziennikarz, z zamiłowania bloger. Oprócz grami, interesuje się także kinem i astronomią. Propagator krytycznego myślenia i poprawnej polszczyzny – czy też, pisząc z duchem języka internetowego: gramatyczny nazista – tak dobry, że może sprawdzić Twoją pracę dyplomową lub inny tekst, a także udzielić korepetycji z WOS-u. Swoje felietony na temat historii, problemów społecznych i memów internetowych publikuje na blogu bednarskiprzemyslaw.pl – tam też można znaleźć szczegóły oferty usług korektorskich i korepetytorskich.
Pingback: Alone in the Dark - recenzja [PC]. Sam(a) w domu po raz drugi