Not Tonight – recenzja [PC]
Swego czasu gra Lucasa Pope’a, Papers, please, wywołała spore emocje. Niekoniecznie pozytywne — rozgrywka, dla niektórych, mogła być zbyt monotonna i po prostu nudna. No bo jak urozmaicić symulator straży granicznej? Jednak nie gameplay był w niej najważniejszy, a brutalna, dojrzała historia w dystopijnym, komunistycznym świecie.
Wspominam tę produkcję, gdyż Not Tonight jest hołdem dla produkcji Pope’a i reaktywowaniem starej maszyny, tym razem z innymi częściami.
Bardzo dziękujemy GOG-owi za kopię gry do recenzji.
Świat
Nietrudno zgadnąć, że historia będzie uderzała w podobne tony, co pierwowzór. Naszego (własnoręcznie stworzonego) podopiecznego, prześmiewczo nazywanego Euro, poznajemy w nieciekawych czasach. Brexit, wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, trwa w najlepsze, a kraj powoli pod upada. Zostają zamknięte granice dla uchodźców, a nieszczęśliwcy muszą mieszkać w swego rodzaju gettach — specjalnych blokach. Będziemy musieli poradzić sobie w tych niegodziwych czasach, podejmując niekiedy trudne decyzje.
Rozpoczynamy grę jako ochroniarz muzeum, które obchodzi rocznicę założenia, przy okazji kończy się 2018 rok. Krótki etap służy jako samouczek, w którym poznamy podstawy mechanik gry. „Krótki”, bo święto przerywa, najprawdopodobniej, zamach terrorystyczny, a budynek staje w płomieniach. Po tym precedensie akcja cofa się o rok, a my zaczynamy właściwą rozgrywkę.
Rozgrywka
W Not Tonight naszą pracą jest sprawdzanie różnego rodzaju dokumentów klientom klubów nocnych, festiwali lub niekoniecznie legalnych imprez. I tak naprawdę to cała gra — nasza rola sprowadza się do przypatrywania się datom, certyfikatom czy zdjęciom.
Każdy dzień pracy wygląda tak samo. Po wyspaniu się przychodzimy do szefa klubu i zagadujemy z nim. Dostajemy informacje, ile ludzi będziemy musieli wpuścić ludzi (oprócz celu są też nadwyżkowe bonusy) i na co zwrócić uwagę. A jest na co — raz dostaniemy kilkustronicową listę gości, z której będziemy musieli skreślać ważne persony, innym razem wypytujemy Vipów o hasło. Choć rozgrywka może się wydawać nudna, to szybko ubiegający czas i myśl o wysokich rachunkach przyspieszają nasze tętno. Bossowie są wyrozumiali i możemy popełnić błędy, ale odbije się przy tym mniejszą wypłatą oraz zmniejszeniem reputacji w swoim zawodzie.
Po (nie)udanym dniu wracamy do swojego mieszkania. Tam rozgrywa się druga część gry. Do dyspozycji mamy telefon, na którym odpalamy ważne aplikacje. Znajdziemy tam m.in. sklep, w którym zakupimy nowe ciuchy lub dekoracje do domu, newsy ze świata czy wiadomości od (nie)znajomych. Głównym programem jest BouncR, dzięki którym wybieramy misje. Znajdziemy tam też informacje o naszym poziomie doświadczenia (nowe levele odblokowują ulepszenia do osprzętu). Poza smartfonem mamy jeszcze dokumenty, w których znajdziemy np. kalendarz zleceń i wydarzeń czy notatki i główne cele.
Grafika
Pixelart oczywiście nie trafia w każde gusta. Dla mnie bardzo porządnie wyglądają szczegółowe, klimatyczne lokacje — speluny przy ciemnych uliczkach, czy jaskrawe barwy podczas DJ-owskiego festiwalu. Jednak kompletnie nie spodobały mi się postacie — mają za mało pikseli i czasami nie można zauważyć płci czy np. odróżnić włosów od czapki. Niestety ma to przełożenie na rozgrywkę — raz przytrafił mi się gość, który nie miał kaptura, choć na dowodzie go posiadał. Dla mnie wyglądał tak samo, jednak gra zatwierdziła, że to ktoś inny. Przez niedokładną grafikę gra staje się po prostu trudniejsza.
Dźwięk
Niewiele mogę powiedzieć o kwestii audio. Muzyki tu praktycznie nie ma, jedynie słyszymy ją gdzieś w tle w budynku (rytmy zależne od miejsca, raz to Reggae, innym razem – muzyka z lat 80-tych). Jednak ma to swój klimat, poza tym możemy bardziej skupiać się na sprawdzaniu papierów, niż na słuchaniu muzy. Dialogi także nie powalają. Śladem Wormsów czy Simsów, postacie udają westchnienia i stękania.
Jakość
Najgorszy problem z czasów Wczesnego dostępu na szczęście został naprawiony — twórcy zrównoważyli balans trudności. Nadal zarabia się trudno, ale zawsze zostaną nam jakieś grosze na ubrania lub dekoracje.
Niestety gry nie spolszczono (przynajmniej w chwili pisania tego tekstu). Utrudni to na pewno odbiór gry w naszym kraju. Ogarnięciu gry nie pomaga praktycznie brak tutoriali. Dla przykładu: na początku nie musimy sprawdzać zdjęć, jednak produkcja nie mówi nam, kiedy podniesie się poziom trudności, więc nie wiemy, co robimy źle. Zawsze musimy się obawiać, że gra zrobi coś, czego się nie spodziewamy. Papers, please idealnie wprowadzała nas w każdy nowy aspekt rozgrywki, tutaj sami musimy zrozumieć całą grę.
Inną sprawą jest czas pracy i bonusy — je dostajemy za wpuszczenie danej ilości gości. I ten limit jest tu problemem, załóżmy, że mamy jeszcze jednego klienta do większej wypłaty i 20 minut (czyli kilka sekund w grze, wiem, absurdalny pomiar czasu). Niestety akurat gra wrzuci nam fałszerza, a nie zdążymy zaprosić kolejnego klienta. Wpuścimy go, będzie kara, nie wpuścimy — brak premii. Gra jest po prostu nie fair, RNG i sztywny limit celów mocno psują radość z rozgrywki, kiedy w ostatnim momencie rujnują naszą pracę.
Jednak pochwalę samych twórców — mają bardzo dobry kontakt z samymi graczami (czy to poprzez Discorda, czy ankiety). Na szczęście Panic Barn po premierze nie spoczęło na laurach — praktycznie zawsze, kiedy odpalam grę, już wita mnie jakaś łatka.
Ocena
Trudno Not Tonight jednoznacznie ocenić. Dla jednych będzie to nudna przygoda o przypatrywaniu się w cyferki. Dla innych — dobra fabuła z nieciekawą mechaniką. Dla mnie to gra niedopracowana, co nie oznacza, że zła. Nie przebiła wzorca, ale spróbowała mu dorównać i zrobiła to przyzwoicie. Takich gier nie ma dużo, więc dla fanów Papers, please — gra warta chociaż sprawdzenia.
- Świat: 9/10
- Rozgrywka: 7/10
- Grafika: 7/10
- Dźwięk: 7/10
- Jakość: 5/10
Platforma testowa PC
- Procesor: AMD FX 6100 3.30GHz
- Monitor: Samsung SyncMaster 961BW
- Grafika: NVIDIA GeForce GTX 660
- Pamięć: 8 GB RAM
- System: Windows 7
- Myszka: TRACER Fairy Black RF NANO
- Klawiatura: Mechaniczna Tracer
- +Klimat i fabuła
- +Przyspiesza tętno, uczy spokoju
- +Ładne tła i dużo utworów muzycznych
- +Wymagająca, choć wybacza błędy…
- –…które są winą okropnego samouczka
- –Źle zrobione podstawy rozgrywki
- –Nieczytelne postacie
- –Brak spolszczenia
Humanista, pasjonat historii i języków obcych (przede wszystkim angielskiego) oraz j. polskiego. „Pececiarz” od urodzenia, choć posiada obydwie kieszonsolki Sony. Spokojny człowiek, który lubi pisać to, co czytacie :P.