Smutny los gracza – Battlefield V – recenzja [PC]
Rok 2018 to rok zawodów. Przykładowo ze sportu mamy Mundial w Rosji, puchar Sołtysa Grudziądza w wyścigu kosiarek, a w gamingu Fallout 76. Ostatnio wiele kontrowersji przysparza pewna znana seria gier z „field” w nazwie. Że zbyt poprawna politycznie, że pluje na historię, że nie taka jak trzeba. Czy Battlefield V jest zawodem czy zbawieniem? Zapraszam do recenzji.
ŚWIAT
Zapowiedziano powrót do korzeni serii, czyli II WŚ, najbrutalniejszy konflikt w historii. Twórcy zapowiedzieli, że gra będzie opierała się o prawdę, mieszając ją z fikcyjnymi postaciami oraz tylko lekko zmieniając fakty. Jest to zrozumiała sprawa, również dla samej budowy osi fabularnej Opowieści Wojennych. Te są zróżnicowane i opowiadają o różnych ludzkich historiach: brytyjskiego komandosa, niemieckiego czołgisty, francuskiego tyraliera czy norweskiej członkini ruchu oporu. Niestety, opowieści choć ciekawe, są krótkie i polegają na schemacie „misja głośna potem misja cicha”. Multiplayer przenosi nas w najróżniejsze epoki oraz obszary II WŚ, robiąc z nich miks. Powalczymy między innymi w Rotterdamie czy w Tobruku. Wymusza to niestety również wiele błędnych faktów historycznych, między innymi pociski V1 w Rotterdamie czy karabiny Stg44 w Narviku.
ROZGRYWKA
Rozgrywka jest taka jak w poprzednich Battlefieldach, czyli dynamiczna, na wielu polach i z rozmaitą bronią. Ciekawą zmianą jest wręcz wymuszone postawienie na współpracę drużyny. Gdzie w poprzednich grach wychodziliśmy w pełnym naładowaniu amunicji, tutaj dostajemy jeden magazynek i resztę zbieramy na polu. Powoduje to, że walka jest dynamiczna i szybko się zmienia, tylko na kilku punktach jest masakra, ale to jak zawsze. Kiedy ktoś z naszej drużyny padnie, możemy go podnieść niezależnie od klasy. Zaczynamy grę jako ekipa i jako ekipa potem gramy, ale w razie potrzeby możemy zamknąć albo opuścić grupę, jeżeli nie chcemy się bać, że zostaniemy siłą przeniesieni na inny serwer.
Do wyboru mamy standardowe klasy, czyli szturmowiec, wsparcie, zwiadowca czy medyk. Każda ma swoje plusy i dobre zgranie tworzy dobre akcje. Możemy też wskoczyć za ster samolotu albo zostać operatorem czołgu czy pojazdu przeciwlotniczego. Możliwości pola walki są duże i to jest fajne. W razie chęci możemy zmienić uzbrojenie lub zabrać je komuś, dalej zachowując klasę. Niestety, klasy są w wielu miejscach popsute, ale to bardziej wina błędów niż samej konstrukcji gry. Choć, następny segment wyjaśni nieco, dlaczego najpopularniejsza broń w grze to STEN, a ludzie wolą się samodzielnie zrespawnować niż czekać na medyka, który nie nadejdzie. No i najgorsze – system oznaczania wrogów nie działa. Teraz tylko oznaczasz, gdzie „prawdopodobnie” znajduje się wróg.
W Battlefield V każda klasa ma swoje określone rodzaje uzbrojenia. Wśród pukawek jest kilka rozpoznawalnych modeli, ale w dużej części broń to mało znane rodzaje uzbrojenia, dzięki czemu mamy pewne urozmaicenie względem nieśmiertelnego MP40 czy Thompsona. Pojawi się też wiele modeli znanych z Battlefield 1, więc fani poprzednika mogą się zmierzyć na nowych polach ze starą, sprawdzoną bronią. Ale niestety skopano wiele elementów w tej kwestii. Niektóre rodzaje broni straciły sens. Po co być snajperem, który musi biegać z powolnym karabinem, który strzela pociskami jak Kolibri, skoro można mieć pistolet maszynowy medyka i przecinać wrogów. KM-y w tej grze w dużej mierze nie robią wrażenia. W Battlefield 1 pojawienie się dobrze ustawionego BAR-a czy KM M1917 tworzyło idealną okazję do zasadzki i polowania na wroga. W Battlefield V tego nie ma, tego typu broń zadaje słabe obrażenia i nie ma tego efektu. Chyba tylko KE7 się jakoś trzyma.
Pamiętacie, jak w poprzedniku pojawiały się sterowce albo duże czołgi, jeżeli drużyna przegrywała? Teraz możemy wezwać nalot pociskiem V1 albo zrzut zaopatrzenia, jeżeli uzbieramy jako drużyna odpowiednio dużo punktów, niezależnie od strony konfliktu. Możemy również budować fortyfikacje, by utrudnić przeciwnikowi zadanie oraz by wesprzeć naszych współgraczy.
Battlefield V zmienił również kwestię modyfikacji broni. Zerwano z predefiniowanymi wariantami broni, teraz możemy domontować dowolny celownik, kolbę i inne elementy z zestawu dostępnych elementów. Z poziomem broni zbieramy skórki dla elementów broni oraz będziemy mogli wybrać jej ulepszenie. W celu delikatnego ustawienia balansu epoki nie mamy rozwiniętego wachlarza dodatków jak w BF3 czy BF4. Możemy jedynie wybrać czy wolimy celować szybciej czy strzelać celniej. Sklepik pozwoli nam również na kupowanie gotowych skórek oraz wariantów broni. Możemy również zmienić wygląd naszej postaci. Możemy wybrać płeć, rasę oraz dobierać malowanie, mundur i hełm.
GRAFIKA
Silnik Frostbite zawsze był znany z ładnej grafiki. Battlefield Bad Company pokazał, na co stać DICE. Battlefield 4 podniósł poprzeczkę jakości efektami pogodowymi i masowym niszczeniem budynków. Dynamiczny cykl dobowy oraz pogodę, wielkie sterowce których zniszczenie tworzyło nowe miejsca do walki? To w Battlefield 1. Battlefield V daje nam masowe niszczenie budynków, piękne widoki oraz malutkie cuda graficzne.
DŹWIĘK
Tutaj DICE znowu pokazało pazur. Odgłosy samolotów robią wrażenie ze swoim świstem silników. Nurkujący myśliwiec to super sprawa. Odgłosy rannych są dobre, choć generalnie głosy dobrano dobrze dla mężczyzn. W przypadku kobiet, głosy są nieco zbyt piskliwe, co powoduje ból uszu przy dłuższych sesjach.
JAKOŚĆ
Battlefield V mnie zawiódł na tym polu. Beta gry była słabo grywalnym kawałkiem kodu, gdzie glitche były nagminne. Wylatywanie za świat? Spoko. Niemożność podnoszenia rannych? Jest. Wieszające się modele pojazdów? Są. O dziwo, po premierze te błędy pozostały. Ba, jest ich nawet więcej. Często grałem w meczach, gdzie wszyscy robią T-Pose albo mają karabiny zawieszone nad głowami. Wielokrotnie spotykałem się z sytuacją, gdzie animacja ładowania broni wieszała się, przez co strzelałem z komory ładowania karabinu. Ragdolle gry działają tragicznie. Wielokrotnie widywałem, jak ranni żołnierze stawali się członkami Drugowojennego Obowiązkowego Projektu Kosmicznego i wylatywali wysoko w górę. Innym problemem jest „popping” obiektów. Kiedy uruchamiamy grę, czasami nie ładują się modele postaci albo ładują się one błędnie.
Wydajność Battlefield V jest słaba. Battlefield 1 pod tym względem też nie był super wydajny, ale najnowsza część działa słabo, na co skarżą się duże ilości graczy. Losowe zacinki, zatrzymania rozgrywki czy miejsca gdzie nagle zużycie rośnie do 100% to tutaj normalna sprawa. Na konsolach jest podobnie, czasami gorzej pod tym kątem. Twórcy pracują nad rozwiązaniem tego problemu, faktycznie jest nieco lepiej i z czasem gra powinna się poprawić. W czasie pisania recenzji pojawił się patch, który poprawił delikatnie wydajność gry, ale nie naprawił dużej ilości błędów.
OCENA
Battlefield V to jednoczesne polepszenie i pogorszenie części z serii. Gra, która zmienia dotychczasowe kanony jednocześnie psuje samą siebie błędami nowych mechanik. Na pewno nie zawiodła graczy tak mocno jak Fallout 76, ale mimo to, póki co jest zawodem dla mnie jako fana serii. Nie oznacza to, że jest to zła gra. Wręcz przeciwnie, jest piękna, grywalna w swoich dobrych momentach i przemyślana gdzie się dało. Ale póki nie zostanie mocniej połatana, proponuję dać jej nieco spokoju i obserwować.
A ty? Co sądzisz o Battlefield V? Czy to dobry czy zły kierunek dla serii? Daj nam znać w komentarzu. Jednocześnie zapraszam cię do śledzenia naszego fanpage na Facebook oraz do dołączenia na naszą grupę.
- Świat: 8/10
- Rozgrywka: 9/10
- Grafika: 10/10
- Dźwięk: 10/10
- Jakość: 4/10
Platforma testowa PC
- Procesor: Intel Core i5-3470 3.20GHz
- Monitor: 19 cali BenQ G925HDA
- Grafika: Sapphire Radeon HD7850
- Pamięć: 8 GB RAM
- System: Windows 10 Home
- Myszka: Taka chińska z GearBest
- Klawiatura: Taka od Logitecha
- +Frostbite robi robotę
- +Dźwięki w grze są udane
- +Unowocześnienia rozgrywki
- –Błędy i niedoróbki
- –Słaby balans broni
Notka od autora: Dodatkowe problemy z grą związane są z jej otoczką okołogrową. Wiele osób zarzuca EA, że na siłę wsadza do gry kobiety. Uważam osobiście, że jest to wizja artystyczna twórców, w końcu nie obiecali przeniesienia II WŚ 1:1, a po prostu grę w jej ramach, co pozwala na pewne modyfikacje. Inna sprawa to wiele terminów wydania dla gry, co jest absolutnie mylące i psuje balans. Wyobrażacie sobie sytuację, gdzie robicie preorder gry zaraz po otwarciu okienka i możecie grać na dzień przed premierą, a ktoś inny kupuje sobie dostęp do Origin Premier i ma dostęp na długo przed Wami? Tak, tak się tutaj stało. To powoduje, że w dniu premiery, po serwerze biegały osoby mające maksymalny poziom i maksymalnie ulepszone uzbrojenie, łojąc resztę graczy.
Dlaczego zwlekałem z recenzją Battlefield V? Czekałem na obiecaną łatkę, która miała poprawić wydajność i usunąć większość błędów. Miało to być w okolicy czwartego grudnia, ale do dzisiaj mam błędy, które opisałem wcześniej, jedynie delikatnie podskoczyła wydajność.
Fan gier strategicznych, symulatorów wojennych oraz gier wyścigowych. Z zamiłowania fan początków przemysłu growego i pseudo znawca historii technologii i gier. Gracz konsolowy pecetowy. Do niedawna sprzedawca gier konsolowych. Prywatnie fan seriali i książek z rosyjskiego nurtu Post-Apo.
Pingback: Najefektowniejsze sceny akcji w grach wideo - TesterGier.pl