Wyścigi na torze Nostalgia – Rzeczywistość. eRacer – recenzja [PC]
Przypominanie gier z dzieciństwa trwa u mnie w najlepsze. Po m.in. takim Devastation, postanowiłem wrócić do gry eRacer – kiedyś w Polsce bardzo popularnej, obecnie już zapomnianej.
Jest to też bardzo ważny tytuł w mojej przygodzie z elektroniczną rozrywką – bowiem eRacer to pierwsza gra wyścigowa i jedna z pierwszych gier w ogóle, w jaką grałem odkąd dostałem własny komputer (grudzień 2002). Ale czy całkiem miłe wspomnienia z tym tytułem prześcigają dzisiejsze wrażenia podyktowane wiekiem gry i wieloletnim doświadczeniem mnie jako gracza? Jak zawsze, odpowiedź poznacie w dalszej części wpisu! Zapnijcie więc pasy i siądźcie za kółkiem, by zrobić parę rundek po nostalgii.
ŚWIAT
e-Racer nie posiada żadnej fabuły – nie jest to Colin McRae Rally 3 czy TOCA Race Driver, które zawierały szczątkową historię protagonisty – ale to nie jest przecież najistotniejsze w grach wyścigowych. Niemniej, świat przedstawiony w recenzowanym tytule nie prezentuje się źle. Otóż e-Racer skupia się na wyścigach samochodów klasy GT. Mamy więc do dyspozycji szybkie, sportowe auta – tyle że fikcyjne, bez licencji, nie jest to jednak żadnym problemem. Problemem nie jest dla mnie także to, że gra pod kątem świata jako tako jest obdarta z autentycznych zawodów sportów motorowych (takich jak Grand Prix F1, WRC czy FIA GT Championship właśnie).
Najbardziej widocznym aspektem fikcyjności (nieoficjalności) zawodów w e-Racer – a zarazem największa zaleta gry – są tory, po których dane nam jest się ścigać. Tych jest w całej grze trzynaście (dwanaście podstawowych i jeden specjalny). Różnorodność tras jest naprawdę bogata – od całkiem normalnych i przyziemnych, jak ogromny tor wyścigowy dla bolidów, czy wydzielony odcinek ulic w londyńskim City, po bardziej absurdalne, jak… złomowisko czy lotniskowiec. Warto dodać, że chociaż nie mamy wpływu na pogodę i porę dnia podczas wyścigów, to jednak możemy liczyć na przeróżne warunki atmosferyczne. Jedne tory są skąpane w słońcu na bezchmurnym, popołudniowym niebie, drugie w świetle księżyca, a jeszcze inne w śniegu. Coś naprawdę urokliwego.
ROZGRYWKA
Produkt oferuje rozgrywkę dla jednego i wielu graczy. W trybie single-player można wyróżnić zwykłe wyścigi, wyścigi na czas oraz mistrzostwa. Te dwa pierwsze raczej nie wymagają objaśnień, przejdę więc od razu do mistrzostw. Po wybraniu poziomu trudności (amator/zawodowiec) oraz specyfikacji naszego samochodu, otrzymujemy kredyty – walutę w grze – na start. Kredyty pozwalają na naprawy samochodów (co ma miejsce automatycznie po każdym wyścigu) oraz udział w zawodach, po wpłaceniu wpisowego. Oczywiście pieniądze można także wygrywać, im wyższa pozycja na podium tym większa gotówka. Ścigamy się z siedmioma oponentami opatrzonymi nazwiskami twórców, po 4-6 okrążeń, kolejno na każdym torze, w ustalonej kolejności. Żeby odblokować następne plansze trzeba być w ostatnim wyścigu przynajmniej czwartym. I zgadza się, odblokować: gdyż w zwykłych wyścigach domyślnie dostępne są jedynie cztery pierwsze tory oraz dwa samochody (tych w grze jest łącznie siedem, nie licząc bonusowego). Auta też odblokowuje się w miarę postępu mistrzostw. Mi niestety udało się zyskać tylko dwa nowe pojazdy i to pomimo tego, że za wyjątkiem dwóch wyścigów, gdzie byłem drugi, zawsze stawałem na szczycie podium.
Jednak ogromną wadą mistrzostw, jak i w ogóle konkurencji z komputerem, jest wysoki stopień trudności. Nawet na poziomie amatora AI kierowców jest nieludzko okrutne i bezbłędne. Ponadto, w mistrzostwach gra nie daje żadnych forów: pierwsza pozycja w ostatnim wyścigu daje w następnym pozycję startową… na samym końcu. Ktoś powie, że to przecież fair: skoro im ktoś lepszy, tym powinien otrzymać mniejsze wsparcie. Jest to jednak nieuczciwe na tle mocno wyśrubowanej trudności. Tak więc laik może pomarzyć o choćby przedostatnim miejscu w wyścigach, a ci doświadczeni kierowcy będą gryźć kontroler ze złości… e-Racer zapamiętałem jako grę bardzo, ale to bardzo trudną. Wiadomo, komputer spełniający ledwo zalecane wymagania oraz pierwsze kroki w przygodzie z grami pecetowymi robią swoje, ale nawet dziś, po tych kilkunastu latach, do jednego wyścigu musiałem podchodzić blisko trzydzieści razy pod rząd, by uzyskać pierwsze miejsce. Da się wygrać ze sztuczną inteligencją. Wystarczy „tylko” przyzwyczaić się do sterowania, znać mapę na pamięć i liczyć na to, że komputerowym przeciwnikom powinie się noga przy którymś zakręcie. Oraz przygotować się na siarczyste przekleństwa, których nie powstydziłby się niejeden szewc.
Jeżeli chodzi o multiplayer, mamy dostępne dwa rodzaje rozgrywek: „ON-LINE” oraz „SIEĆ”. Drugi tryb to zwykły pojedynczy wyścig z innymi (do siedmiu maks) graczami, poprzez protokół TCP/IP lub IPX (można więc grać na LAN-ie). Jeżeli mamy za mało kompanów, nic nie stoi na przeszkodzie, by dodać zawodników sterowanych przez CPU – ważne, żeby łączna uczestników wyścigu nie przekraczała ośmiu. Natomiast tryb „ON-LINE” to prawdziwie szeroki wachlarz możliwości: po uprzedniej rejestracji w serwisie internetowym gry, uzyskuje się dostęp do m.in. mistrzostw, gdzie można rywalizować z innymi graczami z całego świata, czy globalnej tabeli wyników, która jest aktualizowana na bieżąco. Bowiem e-Racer to pierwsza gra wyścigowa, która stawiała nie tyle na samą zabawę przez internet (bo sieciowy multiplayer w ścigałkach zadebiutował niecałe 10 lat wcześniej), co przede wszystkim na uspołecznienie rozgrywek. O sile literki „e” w tytule świadczy również fakt, że ze strony producenta dało się pobrać dodatkowe samochody i tory. Cóż, e-Racer zaczął stosować DLC, zanim to było modne! Ja niestety tego społecznościowego multi w recenzowanej grze nigdy nie miałem okazji doświadczyć, gdyż przez pierwszych kilka lat nie miałem dostępu do Internetu – a gdy już uzyskałem, to było za późno… Co do multi jeszcze, to produkt firmy Rage Software tak akcentował rozgrywki sieciowe, że… został pozbawiony rywalizacji na podzielonym ekranie. Szkoda; tym bardziej, że na przełomie wieków to był standard w tego typu grach.
Przechodząc wreszcie do istoty samej rozgrywki, czyli jeżdżenia, to mam mieszane uczucia. Niektóre wypadki i kolizje może wyglądają zabawnie i sprawiają frajdę, ale gracze poważnie traktujący wyścigówki mogą czuć się zawiedzeni. Samochody w osiągach właściwie niczym się nie różnią między sobą, a model jazdy nie jest ani realistyczny, jak w symulatorach pokroju Richard Burns Rally, ani nawet zręcznościowy, z czego słynie seria GTA. Gra w e-Racer robi się frustrująca, jeśli trzeba skręcić na ostrzejszym niż 90° zakręcie, a zwłaszcza wtedy, gdy wejdzie się w kontakt z jakimś przedmiotem – już lekkie dotknięcie innego pojazdu może spowodować poślizg, zakończony nawet dachowaniem. A o to nie jest trudno, bowiem część tras posiada krzyżujące się ze sobą odcinki, a jeszcze inne drogi na skróty. Na szczęście w czasie gry można spojrzeć do tyłu oraz wyświetlana jest minimapa w prawym górnym rogu ekranu, a przed każdym wyścigiem można wyświetlić przegląd toru, podczas którego widzimy dokładny przebieg właściwej trasy. Na plus rozgrywki trzeba doliczyć jeszcze możliwość wyboru takich parametrów jak manualna lub automatyczna skrzynia biegów, kamera (maska/zza pojazdu/kierowca), kolor samochodu (cztery zestawy barw), liczba okrążeń i przeciwników (z wyjątkiem mistrzostw), a nawet klakson! Dodatkowo e-Racer oferuje możliwość odtwarzania i zapisywania powtórek (niestety nie z trybu wieloosobowego), w których możemy swobodnie przewijać, zwalniać i zmieniać obraz z kamery/auta. Gra także obsługuje nie tylko klawiaturę, ale i kierownicę oraz pada. Jako że mój zestaw pecetowych kontrolerów składa się tylko z myszki i klawiatury, nie mogę odpowiedzieć, jak aplikacja radzi sobie ze współczesnym sprzętem dla growych kierowców czy konsolowców pod kątem kompatybilności.
GRAFIKA
Gra jest napędza autorskim silnikiem 3Dream – i widać, że została przeżarta przez czas. Tekstury, modele 3D, animacja chmur czy efekty cząsteczkowe siedemnaście lat temu wyglądały po prostu poprawnie, dziś natomiast już wypadają blado. Elementem warstwy wizualnej, który już wtedy był najgorzej wykonany, jest model zniszczeń aut. Karoseria w wyniku tarć ledwo się wygina, a o odpadnięciu maski czy zbiciu szyb można pomarzyć. Nie byłoby to jeszcze złe, gdyby nie fakt, że jedną z informacji, jakie wyświetla HUD, są właśnie uszkodzenia samochodu, liczone w procentach. 85% – a tyle mniej więcej właśnie, jak dobrze pamiętam, maksymalnie udało mi się kiedyś wyciągnąć – na pierwszy rzut oka niczym się nie różni od stanu pierwotnego.
Z drugiej strony, nawet dziś może się podobać widok zachodzącego słońca, spadających płatków śniegu czy „luster” w kałużach, rzekach i całych akwenach. Na pochwałę zasługuje również przywiązanie do takich detali jak brak oślepiającego słońca w widoku z wnętrza kokpitu, trzęsące się głowy kierowców przy turbulencjach czy zróżnicowanie wysokości między chodnikiem a jezdnią. I proszę się nie śmiać z tego ostatniego, gdyż większość ówczesnych wyścigówek zawierała dosłownie płaską nawierzchnię, jeśli chodzi o aspekt krawężników.
W ostatecznym rozrachunku szata graficzna nie kłuje więc w oczy. Przede wszystkim to zasługa świetnie zaprojektowanych torów oraz efektów pogodowych. Widoki w tle są piękne i tak cieszą oko, że często potrafiłem (i nadal mi się zdarza) zatrzymywać się tylko po to, by podziwiać krajobraz. Krajobraz, który tętni życiem: w osadzie rybackiej widzimy mewy, nocą w mieście światło wylewa się z okien klubu i witraży kościoła, a na lotniskowcu odrzutowce przelatują nad naszymi głowami i dachami samochodów. Czemu więc grafika e-Racer ostatecznie otrzymała „ledwo” szóstkę, skoro innym wiekowym tytułom przyznawałem 7 albo 8 oczek? Zadecydowały o tym marny model zniszczeń, o którym już pisałem, oraz fakt, że gra obsługuje maksymalną rozdzielczość 1024×768.
DŹWIĘK
Audio to ten element recenzowanej gry, który wypada najgorzej i, za który byłbym w stanie przyznać naprawdę mało punktów. Ryki silników nie mają takiej mocy i pie…prznięcia. Serio, już więcej werwy posiadają autka z kultowego Re-Volta. Ambient (dźwięk otoczenia), jeśli występuje, to też wrażenia nie robi. O poszybowaniu w górę oceny za dźwięk zadecydowały jednak klaksony oraz… muzyka. Gra posiada niecały tuzin utworów, w klimatach techno, a na pewno elektroniki ogółem. Całkiem szczerze, muzyka – zarówno w menu głównym, jak i podczas wyścigów – potrafi wciągnąć i utkwić w pamięci na wiele lat. Mi do gustu przypadło przede wszystkim 4-5 ścieżek, ale polecam odsłuchać i tak cały soundtrack:
JAKOŚĆ
e-Racer, pomimo prawie pełnoletniości, bezproblemowo śmiga na Windowsie 7. Gra też nie cierpi na jakieś poważne błędy. Raz tylko udało mi się wylecieć poza tor, pomimo obecności niewidzialnych ścian na trasach, ale to było raz i naprawdę bardzo dawno temu, bo z czternaście albo piętnaście lat temu; na szczęście, z tego co pamiętam, samochód ostatecznie sam powrócił na właściwe miejsce. (Co prawda, w grze jest opcja ręcznego przywracania auta, ale zwlekałem z decyzją, bo czekałem na rozwój wydarzeń, no i miałem ubaw razem z bratem). Jedyna rzecz, która lekko kuleje, to system wykrywania kolizji obiektów. Z mankamentów mógłbym jeszcze wskazać sporadyczne ignorowanie przez grę mojego wyboru klaksonu oraz nieprawidłowe obramowanie czcionek – ale to spotyka wiele innych starszych gier odpalanych na współczesnych kartach graficznych.
OCENA
Mam dylemat czy werdykt końcowy w postaci 7.0 to słuszna i sprawiedliwa ocena. Z jednej strony, gra jest już wiekowa, a jednocześnie gdybym dziś pierwszy raz podchodził do tego tytułu – mógłbym się mocno odbić, i to pomimo mojej wysokiej tolerancji na produkty retro. Z drugiej strony, mam ogromny sentyment do tej produkcji i mam świadomość, że e-Racer dla wielu także był ważną, jeśli nie nawet kultową grą. Niemniej, mam bardzo miłe wspomnienia i nawet teraz, wracając po ponad dekadzie, bawiłem się świetnie. Trzeba po prostu się uzbroić w cierpliwość, by móc cieszyć się grą.
Jeżeli więc nie miałeś okazji zagrać w ten tytuł, a liczne wady jeszcze cię nie zniechęciły – możesz śmiało sięgnąć po e-Racer. Gra waży śmieszne, nawet jak na 2001 rok, 400 megabajtów. Niestety kupienie jej jest trudne – produkt nieistniejącego już Rage Software nie jest dostępny ani na Steamie, ani na GOG-u. Zdobycie pudełkowego oryginału również graniczy z cudem. Na szczęście pełna wersja gry została dołączona do 69. numeru CD-Action (01/02) oraz grudniowego wydania PC World Komputer z 2003 roku. Zdobycie tych kompaktów, choćby przez Allegro, nie powinno już stanowić wielkiego problemu.
- Świat: 8/10
- Rozgrywka: 6/10
- Grafika: 6/10
- Dźwięk: 7/10
- Jakość: 8/10
Mam świadomość, że ocena może nie być sprawiedliwa – zarówno ze względu na sentyment, jak i niemały wiek gry. Choć e-Racer jest grą ubogą i w trybie single-player, po ukończeniu mistrzostw, raczej na jeden raz, to nie zaszkodzi sprawdzić ten niepozorny i już trochę zapomniany tytuł.
Platforma testowa PC
- Procesor: Intel Core i5-4460 3.2 GHz
- Monitor: 17″ LCD NEC LCD170V
- Grafika: nVidia GeForce GTX 950, 2 GB VRAM
- Pamięć: 8192 MB RAM Goodram
- System: MS Windows 7 Home Premium SP1
- Myszka: A4Tech XGame Laser Oscar X750 EF
- Klawiatura: Art
- +Oryginalne, pomysłowe tory
- +Muzyka
- +Sporo opcji do wyboru
- +Obsługa kierownicy i pada (w teorii)
- +Pomimo sędziwej grafiki – przepiękne widoki
- +Możliwość zapisania powtórek
- +Ogromny potencjał multiplayera…
- –…szkoda tylko, że bez trybu split-screen
- –Bezlitosne AI
- –Model jazdy wzbudza mieszane uczucia
- –Model uszkodzeń i fizyka
- –Problem z odblokowaniem wszystkich aut
Z wykształcenia politolog i dziennikarz, z zamiłowania bloger. Oprócz grami, interesuje się także kinem i astronomią. Propagator krytycznego myślenia i poprawnej polszczyzny – czy też, pisząc z duchem języka internetowego: gramatyczny nazista – tak dobry, że może sprawdzić Twoją pracę dyplomową lub inny tekst, a także udzielić korepetycji z WOS-u. Swoje felietony na temat historii, problemów społecznych i memów internetowych publikuje na blogu bednarskiprzemyslaw.pl – tam też można znaleźć szczegóły oferty usług korektorskich i korepetytorskich.
Pingback: RETROMANIAK #85: TOCA Race Driver – recenzja [PC] - TesterGier.pl
Pingback: RETROMANIAK #100: Z nostalgią i sentymentem – gry, wspomnienia i nie tylko - TesterGier.pl