Pierwiastek intrygi w morzu monotonii! Beholder 2 – recenzja [PC]
Beholder 2 jest tytułem wartym uwagi głównie ze względu na bardzo popularną pierwszą jego odsłonę.
Wydaje się jednak, że wyłącznie ze względu na to – w przeciwieństwie do poprzednika, w najnowszym tytule studia Warm Larp Games nie doświadczymy utrzymujących gracza przy komputerze rozwiązań gameplayowych, ani istotnej fabularnie motywacji do kontynuowania rozgrywki.
Kopia recenzencka dostarczona przez GOG.com.
świat
Gdy nie wiesz o co chodzi?
Beholder 2 kontynuuje wątki poruszone w części pierwszej. Główny bohater – Evan – otrzymuje jakże zaszczytne stanowisko pracownika jednego z ministerstw w państwie totalitarnym. Jego pozycja jest o tyle komfortowa, iż jest on synem niedawno zmarłego członka zarządu instytucji. Mimo to, zaczyna swoją karierę praktycznie od zera, taryfy ulgowej również nie doświadczając.
Idąc tropem jedynki, tytuł pozwala graczowi na podejmowanie istotnych decyzji, mających wpływ na losy postaci niezależnych oraz jego samego. Tutaj obiera to format drogi do awansu – mniej poprawne moralnie działania są w założeniach łatwiejsze i szybsze, podczas gdy prawe i honorowe wymagają większego nakładu sił. Łatwo się domyślić, że głównym celem jest dotarcie na sam szczyt kariery w Ministerstwie – zostawiając za sobą krew, pot i łzy.
Z pierwszą częścią Beholdera od zawsze wiązały się omawiane wybory moralne, które nieraz potrafiły wywołać łzy na twarzy gracza oraz przekonująco skłonić go do działania. Druga część opiera się temu zjawisku, traktując decyzje gracza z niemałym dystansem – nie są one trudne, a ich konsekwencje nie wywierają praktycznie żadnego wewnętrznego wpływu.
Mądry Wódz zna odpowiedź na wszystkie pytania!
Jak już wspomniano wcześniej, główny bohater znajduje się w jednym z ośrodków władzy totalitarnego systemu. Beholder 2 silnie rozwija ten wątek, ukazując życie zwykłego obywatela z zupełnie innej perspektywy, niż miało to miejsce w części pierwszej.
Jako trybik w maszynie terroru, Evan przedziera się przez kolejne etapy prowadzenia kontroli przez rząd. Jego pierwszym obowiązkiem okazuje się prosta czynność wydawania odpowiednich formularzy zgłaszającym się petentom. Przyjemna robótka szybko zamienia się w przykrą konieczność biernego przyjmowania nieuczciwych donosów, przesadzonych skarg czy obciążających informacji. Nie liczy się nic – tylko utrzymanie swojej posady.
Praca w ministerstwie to nie tylko monotonne naciskanie klawiszy komputera, ale również odpowiadanie na zachcianki szefostwa. Gra zarysowuje tutaj mocny kontrast pomiędzy życiem pospolitego zjadacza chleba (jeśli tylko ktoś takowy załatwi) a bogatym członkiem partii rządzącej, żyjącym w luksusie i spełniającym swoje chore fantazje (często kosztem innych).
Wielki, Mądry i Najwspanialszy Wódz jest tutaj odpowiedzią na każde pytanie czy wątpliwość. Indoktrynacja społeczeństwa zachodzi tutaj niesamowicie skutecznie, tworząc z ludzi bezmyślne, podporządkowane władzy zombie. Jest to oczywiście bardzo udana interpretacja rzeczywiście istniejącego ustroju, panującego m.in. w radzieckiej Rosji Józefa Stalina (Wielki Wódz jako dyktator ZSRR).
rozgrywka
A czas ucieka!
W przeciwieństwie do fabularnej intrygi, gameplayowo tytuł praktycznie sięga dna. Życiowy cykl głównego bohatera jest banalny – 9 godzin w pracy, 2 godziny wolnego i do spania. Upływający czas jest tutaj przedstawiony w sposób nietypowy, nieco zahaczający o turowość. Większość czynności wykonywanych przez gracza kosztuje konkretną ilość posiadanych minut. Przykładowo: jedno podejście do obsługiwania petentów zabiera graczowi dwie z dziewięciu dostępnych godzin.
Na pierwszy rzut oka takie rozwiązanie jest bardzo wygodne i pasuje do formy wykonywania zadań, jednak przy dłuższej zabawie z grą staje się strasznie irytujące. Często brakujące pięć minut uniemożliwia zakończenie aktualnie prowadzonego questa i kończy się powrotem do domu. A to tylko początek!
Monotonia wyżera szare komórki
Praca w ministerstwie wiąże się z wykonywaniem mniejszych i większych zadań dla współpracowników oraz przełożonych. Jest to najmocniejszy aspekt całego tytułu – zadania często są ciekawe i prezentują kolejne paradoksy systemu totalitarnego. Scenariusz podzielony jest na swojego rodzaju rozdziały, w których liczba zadań generujących punkty potrzebne do awansu jest ograniczona. Ich zakończenie prawie nigdy nie kończy się uzyskaniem odpowiedniej puli, co skutkuje koniecznością monotonnego pracowania przed biurkiem!
No właśnie! Praca, która powinna być członem całej produkcji, jest tutaj wyjątkowo mozolnym i nudnym zajęciem. Naturalnie można stwierdzić, że praca właśnie tak wygląda, jednak gry wideo nie akceptują takiego stanu rzeczy. Zdobywanie punktów potrzebnych do awansu zajmuje nieprawdopodobną ilość czasu, a ciągłe powtarzanie tych samych czynności wcale go nie umila. Co więcej, w domyśle awans w pracy powinien skutkować lepszą i ciekawszą pracą. W Beholder 2 jest wręcz przeciwnie – im wyżej w hierarchii, tym więcej nudy!
Już to chyba gdzieś widziałem…?
Nawiązując do podziału scenariusza na rozdziały – każdy z nich jest taki sam. W każdym z nich gracz może znaleźć brudy na obecnego kierownika, wyautować współpracowników, bądź non-stop siedzieć w swoim biurze (NIE RADZĘ!). Za każdym razem pula punktów potrzebnych do awansu jest identyczna, za każdym razem przyskrzynienie szefa przebiega tak samo i za każdym razem praca jest niesamowicie nudna. Jedynym elementem, który trzyma gracza przy grze, jest intryga fabularna. Grasz wyłącznie z ciekawości!
GRAFIKA
Pierwszym elementem rzucającym się w oczy, przy ocenie różnic między pierwszą a drugą częścią Beholdera, jest jej grafika. Dwuwymiarowe postacie poruszające się w 2,5-wymiarowym środowisku zostały przeniesione do pełnego 3D, co okazało się brzemienne w skutkach. Przejście na trójwymiar oczywiście otwiera drzwi na wiele nowych mechanik i rozwiązań (co nie zostało w pełni wykorzystane).
Mimo to, czarne, świecące oczami postaci powinny być ukazywane w takiej formie jedynie w dwóch wymiarach. Trójwymiarowe modele NPC wyglądają bardzo nieestetycznie, wręcz odstraszając swoją egzystencją. To samo można powiedzieć o innych obiektach występujących w świecie gry – tekstury zostały wykonane nieestetycznie i w niskiej rozdzielczości. Twórcy najprawdopodobniej stwierdzili, że wszechobecna szarówka i mrok ukryją niedoskonałości – nic bardziej mylnego!
dźwięk
Beholder 2 nie zachwyca swoją oprawą muzyczną, ale również nie irytuje gracza. Melodia wprowadza pewną aurę tajemniczości i ciągłego zagrożenia, podobnie jak w części pierwszej.
Elementem rozpoznawalnym pierwszej i drugiej części są na pewno specyficznie wypowiadane dialogi. Postaci nie wypowiadają konkretnych zdań, a jedynie mruczą pod nosem. W jedynce można było traktować to jako czynnik powodujący poczucie inwigilacji i ciągłego bycia na podsłuchu. Do Beholder 2 niekoniecznie to pasuje. Co więcej, dubbing został wykonany zbyt wyraźnie (sic!), co irytuje, gdyż gracz doszukuje się w nim słów zawartych w podpisach!
JAKOŚĆ
Najnowsza produkcja studia Warm Larp Games nie razi kardynalnymi błędami w mechanice. Największym problemem okazują się tutaj kiepsko wykonane animacje postaci (przy okazji cut-scenek), które nie tylko wyglądają bardzo drętwo, ale często nachodzą na siebie, jeszcze bardziej drażniąc oko gracza (patrz: GRAFIKA).
ocena
Beholder 2 to bardzo ambitny tytuł z intrygującą warstwą fabularną, który niestety wymięka w warstwie gameplayowej. Monotonia bije od gry, że aż boli, a jedynym czynnikiem trzymającym gracza przy produkcji jest scenariuszowa intryga, która aż prosi się o odkrycie. Tak samo jak w pierwszej części, genialnie ukazano realia systemu totalitarnego, siejącego postrach wśród obywateli.
Przeniesienie tytułu do pełnego 3D nie wyszło mu na dobre – potencjał takiego ruchu nie został odpowiednio wykorzystany, a paskudne modele proszą się o pomstę do nieba!
Wydawałoby się, że studio stojące za tak udaną produkcją jak Beholder, będzie w stanie przebić same siebie i wyjść ze strefy indie. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej – Warm Larp Games stworzyło jeszcze bardziej pospolitego indyka niż poprzednio, zyskując wyłącznie warstwą fabularną.
- Świat: 8/10
- Rozgrywka: 2/10
- Grafika: 3/10
- Dźwięk: 5/10
- Jakość: 6/10
Platforma testowa PC
- Procesor: Intel Core i5-6400 2.70 GHz
- Grafika: NVIDIA GeForce GTX 960
- Pamięć: 8 GB RAM
- System: Windows 10 Home
- +Świetny obraz działania totalitaryzmu
- +Intrygująca fabuła
- –Niesamowicie nudna rozgrywka
- –Zbytnia schematyczność scenariusza
- –Odrzucająca warstwa wizualna
- –Drewniana animacja w cut-scenakach
Weteran gier wideo, mający styczność z każdym gatunkiem. RPG’owy ekspert, scenariuszowy wyjadacz, growy znawca. Wszędzie dostrzega alegorie, nawiązania do ogólnopojętej kultury i głebokie przesłania egzystencjalne. Twórca wideo, zarówno tego dotyczącego gier, jak i tego bardziej ambitnego!
mam wrażenie że ta recenzja to po prostu płatna propaganda albo komuś się tutaj gry pomyliły 🙂