Brothers in Arms: Earned in Blood – recenzja po latach [PC]
Ostatnio rozmawialiśmy o Brothers in Arms: Road to Hill 30, rozważając problemy głównego bohatera i jego kompanów.
Tym razem, ponownie dzięki pomocy gog.com, skupimy się na przygodach jednego z tych kompanów w jego własnej części trylogii, pt. Brothers in Arms: Earned in Blood.
ŚWIAT
Nowy bohater – nowe spojrzenie
W poprzedniej części naszym pierwszym podkomendnym był Joe Hartsock, znany także jako Red. W recenzowanej grze, tym razem poznajemy historię z jego perspektywy. Na zasadzie retrospekcji jesteśmy świadkami jego lądowania w Normandii czy wydarzeń późniejszych. Pojawiają się również nowe przygody jego oddziału, między innymi walka o Saint-Sauveur-le-Vicomte, która kończy się prawie całkowitą masakrą oddziału.
Przez pewną część rozgrywki będziemy towarzyszyć Bakerowi, ale później sami zostaniemy sierżantem, przez co dostaniemy własny, większy oddział pod opiekę i dość szybko zostaniemy wrzuceni na głęboką wodę dowodzenia. Po drodze często wspomina się Bakera w ramach wydarzeń w tle.
ROZGRYWKA
Nowa-stara drużyna
Na tym polu Brothers in Arms: Earned in Blood nie różni się mocno względem poprzednika. Tym razem od samego początku mamy jednego podkomendnego, gdzie wcześniej towarzysza dostawaliśmy nieco później. Rozgrywka zdaje się być delikatnie usprawniona i bardziej dynamiczna.
Niemniej, dalej musimy korzystać z pomocy towarzyszy w niektórych sprawach, ale nasz dostępny arsenał też się powiększa, tak samo jak ogólny poziom umiejętności naszych podkomendnych. Tym razem również dość szybko dostajemy pod opiekę czołg, który znalazł się również w poprzedniej części gry.
Dodatki i nowe tryby
Tak jak wcześniej, tak i tu ukończenie kampanii przyznaje nam specjalne rzeczy w galerii dodatków, w zależności od poziomu trudności misji. Niestety, tym razem nie ma rzeczy pokroju „Gory, gory” w wykonaniu twórców. Tutaj dowiemy się więcej o ekipie tworzącej grę oraz o odtwarzaniu wyposażenia z tamtej epoki.
Twórcy wprowadzili do gry nowy tryb, Skirmish. Polega on na rozgrywaniu różnych plansz w oparciu o specjalne zadania z nimi powiązane. Przykładowo można bronić dział przeciwlotniczych w Normandii. Tutaj możemy się sprawdzić grając albo ze znajomymi, albo solo, chwaląc się wynikiem. Dodaje nam to również nowe style rozgrywki – w końcu Niemcy walczą inaczej niż Amerykanie.
Rozgrywka jest trudniejsza
Gra stała się także brutalniejsza. Tym razem pojawia się jeszcze więcej krwi, trafienia w głowę zostawiają znak po sobie. Tworzy to jeszcze większy realizm. I tak jak wcześniej, jeżeli za często stracimy życie i własną ekipę, zostaną nam przywróceni, jeżeli się na to zgodzimy. No i dodatkowo, poziom trudności także został podniesiony; już sam początek i konny konwój są tego dowodem, gdzie scena podobnego kalibru jest w poprzedniej części nieco później.
Dodatkowo, jest wsparcie dla modów, o którym zapomniałem wspomnieć w ostatnim tekście. Od czasu Road to Hill 30, seria wspiera mody. Są one różne, czasami wprowadzają duże zmiany w dostępnym wyposażeniu i ustawieniach gry, a czasami są po prostu podkręceniem realizmu starć – do stopnia, gdzie każde trafienie zabija po obu stronach.
GRAFIKA I DŹWIĘK
Film wojenny w wersji pierwszoosobowej
Brothers in Arms: Earned in Blood nie różni się mocno od poprzednika pod tym kątem. Oczywiście, różnica czasu delikatnie dodaje smaczków graficznych i nieco podnosi jakość otoczenia. Dzięki czemu mapy z pierwowzoru wydają się nieco bardziej trawiaste. Dźwięk również stoi na wysokim poziomie, dodatkowo dalej zachowuje swoją dopasowaną patetyczność. Otoczenie, dźwięki strzałów czy okrzyki to jak zwykle wysoki poziom jakości. Ma się wrażenie bycia bohaterem filmu wojennego.
JAKOŚĆ
Recenzowany tytuł, tak jak poprzednik, lata na Unreal Engine 2. Dodaje to nieco możliwości i zostawia wiele błędów, zwłaszcza dla sztucznej inteligencji. Podczas rozgrywki, wiele razy zdarzało się, że po wydaniu rozkazu ruchu do miejsca dostępnego, jednostki krzyczały „Roger that” i zatrzymywały się już właściwie na samym starcie. Nie muszę dodawać, jaki by to miało skutek podczas ostrzału wroga. Niestety, wiele błędów z poprzedniej części nadal występuje. Między innymi broń znikająca pod mapę czy błędy rag-dollu, przez co wróg zawiesza się w powietrzu.
OCENA
Brothers in Arms: Earned in Blood to bardzo dobra kontynuacja serii. Wprowadza niewiele nowości, ale bardzo dobrze uzupełnia historię o wątek jednego z członków oddziału Bakera. Fabularnie gra zdaje się być cięższą od poprzednika, co również jest in plus. Zdecydowanie warto się z nią zapoznać. A niebawem trzecia część, Hell’s Highway. Tam będzie ciekawiej.
- Świat: 10/10
- Rozgrywka: 10/10
- Grafika: 9/10
- Dźwięk: 9/10
- Jakość: 8/10
Platforma testowa PC
- Procesor: AMD Ryzen 7 1700
- Monitor: 24 cale AOC G2590PX
- Grafika: NVIDIA GeForce GTX 1050 Ti
- Pamięć: 8 GB RAM
- System: Windows 10 Pro
- Myszka: Jakaś chińska
- Klawiatura: Natec Genesis Thor 300 TKL
- +Nowy-stary bohater gry
- +Interesujące spojrzenie na II wojnę światową
- +Tryb Skirmish
- –Miejscami nierówny poziom trudności
- –Niedoróbki techniczne
Fan gier strategicznych, symulatorów wojennych oraz gier wyścigowych. Z zamiłowania fan początków przemysłu growego i pseudo znawca historii technologii i gier. Gracz konsolowy pecetowy. Do niedawna sprzedawca gier konsolowych. Prywatnie fan seriali i książek z rosyjskiego nurtu Post-Apo.