Metro Exodus – solidna gra z wybitnym klimatem! – recenzja [PC]
Na wstępie jestem zmuszony zaznaczyć, że pałam ogromną miłością do uniwersum Metro oraz samego Dmitrija Głuchowskiego. Oznacza to, że odrobinę łatwiej mnie kupić; jednakże mam swoje, duże wymagania co do gier z tej serii. I muszę powiedzieć jedno – Metro Exodus jest grą z wybitnym, zapadającym w pamięć klimatem, który trudno mi do czegokolwiek porównać.
Co mnie tak zachwyciło w produkcji ukraińskiego studia 4A Games? Zapraszam do recenzji!
Świat i fabuła
Uniwersum Metro przedstawia świat po III wojnie światowej, w której państwa dysponujące arsenałem nuklearnym użyły go w celach typowo destrukcyjnych, uderzając we wszystkie większe miasta na prawdopodobnie wszystkich kontynentach. Fabuła książek i pierwszej gry zaczyna się około dwudzieścia lat po tym wydarzeniu. Ludzie, prawdopodobnie jedyni żyjący na Ziemi, schronili się w moskiewskim metrze, które pełniło również rolę największego schronu przeciwatomowego na świecie. Po latach ludzie ci podzielili się na frakcje, zgrupowane wokół ideologii. Protokapitalistyczną i kupiecką Hanzę, rasistowską, militarystyczną i agresywną IV Rzeszę, komunistyczną, ekspansywną i bezwzględną Linię Czerwoną oraz mniejsze frakcje, takie jak Polis, Zakon Sparty czy WOGN – małej federacji kilku stacji, słynących przede wszystkim z produkcji herbaty. Z tej ostatniej wywodzi się również nasz bohater – małomówny, nostalgiczny i filozoficzny Artem.
Akcja Metro Exodus dzieje się już kilka lat od fabuły Metro 2033 oraz Metro: Last Light (luźnej adaptacji Metro 2034). Artem jest najbardziej znanym (obok swojego szefa i zięcia, Młynarza) członkiem elitarnego Zakonu Spartan – wyszkolonych przez byłego pułkownika Specnazu grupy stalkerów. Są obrońcami metra, którzy cieszą się względnym poważaniem wśród zwykłych ludzi oraz reszty frakcji. Co więcej, Artem ma również żonę, jedną z głównych bohaterek gry, o imieniu Anna.
Jest ona córką przywódcy Spartan oraz jednym z najlepszych snajperów moskiewskiego metra, ergo: całej ludzkości. Chciałbym w tym miejscu szczerze pochwalić Metro Exodus za naprawdę świetne przedstawienie relacji naszego małżeństwa. Z racji tego, że Artem jest bardzo małomówną osobą, to interakcje pomiędzy nim a Anną są przedstawione głównie poprzez dotyk.
Okazjonalne złapanie się za ręce w trakcie rozmowy, wspólne palenie papierosów lub picie herbaty, uśmiech Anny czy wyczuwalna bliskość są po prostu wspaniałe. Uważam, że jest to jedno z najbardziej naturalnie przedstawionych relacji miłosnych czy małżeńskich w historii gier. I jeszcze raz podkreślam – udało się to twórcom w sytuacji, w której nasz główny bohater jest w praktyce niemy.
Metro Exodus jest dziełem kulturowym, które korzysta z klasycznego motywu drogi. Bohaterowie są w trakcie wiecznej podróży, której cel zawsze jest pozornie na wyciągnięcie ręki, jednakże nie on jest najważniejszy. Ważna jest sama droga – w jej trakcie nasi bohaterowie zmieniają się na naszych oczach. Ewoluują, nie stoją w miejscu. Każdy z naszych towarzyszy ma swój własny charakter i swoje cele.
Centrum historii jest Aurora, nasza wierna lokomotywa, która jest osią fabuły gry. Wszystkie najważniejsze wydarzenia fabularne, narady wojenne czy spotkania z bohaterami dzieją się w niej. I tak, jak zmieniają się towarzysze, tak zmienia się Aurora, która z pustej, bezdusznej, stalowej maszyny staje się namiastką domu i bezpieczeństwa dla Artema i reszty. Jest ona również pewną kontynuacją życia w moskiewskim metrze dla naszych bohaterów – korytarze w niej również są ciasne i momentami klaustrofobiczne, szczególnie gdy za oknem szaleje burza śnieżna czy piaskowa i widzimy tylko rzeczy w odległości tych kilku metrów szerokości wagonu. Aurora jest również zawsze początkiem i końcem każdego rozdziału naszej przygody. Mogę szczerze uznać ją za pełnoprawną bohaterkę Metro Exodus.
W ciągu naszych przygód dostajemy się do totalnie różnych lokacji. Od napromieniowanej i wiecznie zaśnieżonej Moskwy, po bunkier rządowy postawiony w środku syberyjskiej tundry czy wyschniętym dnie Morza Kaspijskiego. Żyjący w tych miejscach ludzie również są zawsze totalnie inni – od prymitywnych i feudalnych wyznawców Rybiego Cara, po Nafciarzy, którzy są żywcem wyjęci z Mad Maksa.
Dostajemy również do dyspozycji odrobinę pojazdów – a to zdezelowany, przystosowany do pustynno-stepowych klimatów samochód, zwykłą łódkę czy drezynę. Co więcej – każdym wehikułem poruszamy się kompletnie inaczej i ma on swoją własną mechanikę. Bałem się, że z racji braku doświadczenia studio 4A nie poradzi sobie z tym, jednakże moje obawy były płonne. Każdym pojazdem kieruje się świetnie!
Rozgrywka
Metro Exodus jest grą akcji z perspektywy pierwszoosobowej. Na początku chciałem nazwać ją FPS-em, jednakże o wiele częściej eksplorujemy tereny, skradamy się czy przedzieramy przez przyrodę, niż strzelamy. A samo prowadzenie ognia w tej grze jest naprawdę miodne. Nie jestem wielkim fanem strzelanek – z tego powodu, że są one zbyt często aż nazbyt nierealistyczne. A Metro Exodus jest przeciwieństwem tego. Nasza postać jest odrobinę ociężała. Bieganie i strzelanie to w większości przypadków tylko strata amunicji, gdyż strzelanie „na Lindę” jest nieskuteczne i niecelne, a o amunicję czasem ciężko. Chciałbym tu też zaznaczyć, że grałem na normalnym poziomie trudności, a gra sprawiała mi momentami duży problem. Były momenty, że po skończonej walce miałem więcej szczęścia niż rozumu – zostawało mi na przykład tylko kilka pocisków i jeden nóż.
Artem nie jest herosem. Jest zwykłym człowiekiem i to czuć – po kilku trafieniach jest on na skraju śmierci. Nie skacze on również na odległość metra czy nie robi finezyjnych przewrotów, z tego względu, że ma na sobie spartański pancerz, trzy bronie i plecak pełen różnych przedmiotów. Dlatego też walka często jest najgorszym rozwiązaniem i lepiej czasem się przekraść lub kogoś ogłuszyć niż zabijać, gdyż ludzie reagują na to i ma to bezpośredni wpływ na fabułę. Przykład – jeśli dokonamy rzezi wrogich wobec nas strażników cerkwi, to zwykli mieszkańcy okolicy i wyznawcy Rybiego Cara przestaną być nieufni wobec obcych, a zaczną być wrodzy, zwiększając swój fanatyzm i izolacjonizm.
W Metro Exodus znajduje się również bardzo przyjemny, prosty i klimatyczny system craftingu. W warunkach polowych możemy stworzyć noże od rzucania, puszki do odwracania uwagi, apteczki czy filtry do maski gazowej. Wygląda to również świetnie, jeśli chodzi o mechanikę. Artem (oczywiście poza walką) zdejmuje swój plecak, otwiera go i dopiero wtedy mamy dostęp do menu rzemiosła. Nasze możliwości rozszerzają się, gdy skorzystamy z warsztatu na Aurorze – możemy wtedy modyfikować nasz pancerz, tworzyć amunicję do broni, czyścić nasz sprzęt, naprawiać maskę gazową czy tworzyć nowe uzbrojenie.
Grafika i udźwiękowienie
Gra pod względem typowo graficznym wygląda fenomenalnie. Postacie momentami (szczególnie na nieruchomych zrzutach ekranu) wyglądają trochę jak w grze sprzed trzech lat, jednakże cała reszta trzyma kolor. Szczególnie dobrze wyglądają wszelakie kompleksy podziemne, czy moja ulubiona, pustynna mapa. Cykl dnia i nocy również prezentuje się nadzwyczaj dobrze – słońce nigdy nie świeci z tej samej strony; nasz cień rzuca się w innym kierunku, zależnie od pory dnia.
Fenomenalne są również efekty interakcji, na przykład z maską gazową. Może się ona ubrudzić lub też zamoczyć. I to naprawdę potrafi przeszkadzać, gdyż krople wody czy drobiny piasku na niej zostają, zasłaniając nam widoczność. Wciskając odpowiedni klawisz, Artem przeciera maskę jednym, szybkim ruchem, pozbywając się kłopotu. Mała rzecz, a cieszy.
Inną [małą rzeczą] jest na przykład nasza zapalniczka. Potrafi ona nam oświetlać drogę i podpalać pajęczyny. Efekt ich płonięcia jest naprawdę niesamowity. Widzimy z perspektywy naszego bohatera, jak ogień szybko rozprzestrzenia się po suchej i łatwopalnej pajęczynie pająka. Wywołało to mój krótki, acz szczery zachwyt w prologu gry.
Jeśli chodzi o udźwiękowienie samego Metro Exodus, to również nie mam grze nic do zarzucenia. Broń brzmi bardzo głośnie i słychać, że nie trzymamy karabinu na wodę. Dźwięk wydawany przez nasze kroki zależny jest od tego, na czym stoimy, co jest bardzo ważne, jeśli chodzi o samo skradanie. Postacie brzmią żywo, a głosy są również dobrane dobrze. Grałem z rosyjskim udźwiękowieniem i jestem nim absolutnie oczarowany i nie wyobrażam sobie grać w tę grę w języku angielskim. Mogę jedynie wnieść toast ku twórcom i niczym nasi bohaterowie krzyknąć „Za Auroru!”.
Jakość
Jakość Metro Exodus stoi na solidnym poziomie. Nie jest to gra doskonała, na premierę posiadała kilka mniej lub bardziej denerwujących bugów. Żaden błąd na szczęście nie wpływał znacząco na rozgrywkę. Zdarzyło mi się raz zaklinować w przejściu. Błędy zazwyczaj były typowo graficzne – zwłoki, które „twerkowały”, czy zmarli bandyci, tworzący razem ze stołem martwego Megazorda. Tego typu bugi, szczerze mówiąc, mają swój urok i nie przeszkadzają zbyt mocno w samej grze.
Innym problemem są dziwne spadki liczby FPS. Grałem na ustawieniach ultra i gra prawie zawsze chodzi w stabilnych 60 klatkach. Ale problemy nadarzają się w absolutnie losowych momentach. Gdy wspinam się na bardzo wysoki punkt obserwacyjny, to gra – mimo tego że już wszystko ma zbuforowane – to potrafi spaść aż do 35 kl/s. Zdarza się to rzadko, jednakże jest to zauważalne i irytujące, gdyż burza piaskowa czy jeżdżenie autem w tej grze są mniej wymagające, niż chodzenie po kamieniach.
Moim głównym problemem, jaki mam z tą wspaniałą grą, jest sztuczna inteligencja, która na półotwartych mapach sobie nie radzi. W wąskich tunelach metra działała ona za to świetnie. Nie było problemów na przykład z pościgiem, gdyż Artem niespecjalnie gdzie miał uciekać. Zazwyczaj również poruszaliśmy się w mroku, więc łatwość przekradania się pomiędzy przeciwnikami również była uzasadniona. Niestety, w tej odsłonie uniwersum mapy są dużo większe, a ta pustynna jest szczególnie duża. Momentami przeciwnik ma problem z ostrzałem – kilka razy spotkałem się z sytuacją, że ostrzeliwałem bandytów z tak dużej odległości, że nie wiedzieli oni, co robić, i tylko błąkali się wokół obozu, czasem do mnie otwierając ogień.
Inną sprawą jest to, że wielokrotnie mnie w ogóle nie gonili. Gdy uciekałem swoim zdezelowanym autem, to oni, zamiast chcieć się zemścić i wejść do swoich pojazdów, tylko ukrywali się za osłonami, okazjonalnie strzelając. Było to bardzo głupie, zważywszy na fakt, że cały rozdział jest wyjęty z Mad Maksa. Podobnych perełek jest mnóstwo.
O wiele lepiej radzi sobie sztuczna inteligencja zwierząt. Stada wartowników czy sfory psów są szybkie, agresywne i atakują nas z różnych stron. Wiele razy zdarzyło mi się, że w trakcie dużego skupienia, gdy strzelałem z większej odległości, potwory potrafiły się do mnie zakraść i unieszkodliwić mnie w kilka sekund. Świetne jest również to, że potwory z różnych gatunków walczą nie tylko z sobą, ale i ze wszystkimi humanoidami. Wynikła raz z tego zabawa, niczym w jakimś battle royale – na otwartym polu walczyłem ja, mój towarzysz Dimir, sfora dzikich, zmutowanych psów (aka wartowników), bandyci oraz zombie. I sztuczna inteligencja z tak zaawansowaną sytuacją sobie poradziła.
ocena
Metro Exodus jest solidną grą. Ma kilka błędów i niedociągnięć, jednakże nic nie jest doskonałe. Gra broni się wybitnym klimatem, wyjątkowym uniwersum i przyjemną mechaniką. Wielu narzeka na to, że strzelania jest w niej za mało. Sądzę jednak, że ci recenzenci nie rozumieją istoty tego świata – i tym samym gry. Metro Exodus nie jest tytułem dla każdego. Dla niektórych recenzowana gra może być zbyt wolna; dla innych zbyt przegadana. Dla mnie jednakże jest świetnym przykładem tego, jak elektroniczne tytuły powinny wyglądać. W moim osobistym odczuciu jest to solidne 9/10.
- Świat: 10/10
- Rozgrywka: 9/10
- Grafika: 9/10
- Dźwięk: 10/10
- Jakość: 7/10
Platforma testowa PC
- Procesor: AMD Ryzen 5 2600
- Grafika: NVIDIA GeForce GTX 1060 6 GB
- Pamięć: 16 GB RAM
- System: Windows 10 Pro
- Monitor: LG, 1920×1080, 60 Hz
- +Wybitny klimat
- +Wątek miłosny
- +Solidny system walki
- +Klimatyczny i użyteczny crafting
- –Losowe spadki fps-ów
- –Momentami głupia SI
- –Niemy bohater
Absolwent Bezpieczeństwa Wewnętrznego Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, specjalizujący się w sprawach terroryzmu oraz konfliktów międzynarodowych i społecznych. Wychowany na strategiach fan RPG-ów. Od lat „złoty” gracz Ligi Legend. Zakochany w „małym trójmieście kaszubskim” i wiecznie tęskniący ku stolicy pierników.
Pingback: Przetestowałem Amazon Luna i jestem zachwycony. Premiera usługi Amazona w Polsce! - TesterGier.pl