Najlepsze utwory z gier ostatniej dekady [TOP20]
Koniec dekady już za nami, a wkraczając w nową, warto spojrzeć jeszcze na chwilę wstecz. Chociażby po to, aby przypomnieć sobie, jakie to utwory towarzyszyły nam w wirtualnych przygodach przez ostatnie 10 lat.
Poniżej przedstawiamy dwadzieścia utworów, które to według nas definiowały poprzednią dekadę. Na zawsze pozostaną w świadomości i będą przypominać „stare, dobre czasy”. Zaczynajmy!
Death Stranding / „Ludens” – Bring Me The Horizon (2019)
O Hideo Kojimie można by dużo opowiadać. Jego status już można opisać jako legendarny, twórca kultowej już serii Metal Gear oraz pomysłodawca, wykonawca, scenarzysta, akrobata i reżyser perełki pod tytułem Death Stranding. Tak się właśnie składa, że utwór otwierający niniejszą listę jest bardzo mocno związany z promocją „symulatora kuriera”. Akcja promocyjna towarzysząca grze była zrobiona naprawdę z ogromnym rozmachem, dodatkowo sam Hideo, jako entuzjasta dobrej muzyki, nawiązał współpracę z zespołem Bring Me The Horizon – co zaowocowało jednym z ciekawszych utworów minionego roku, pod tytułem „Ludens”.
Devil May Cry 5 / „Devil Trigger” – Casey Edwards, Ali Edwards (2019)
Tego, jak długo czekałem na premierę nowej odsłony Devil May Cry, nie wyrażą żadne słowa. Jako zagorzały fan serii z wypiekami na twarzy czekałem na chociażby strzępek informacji na temat nowych przygód Dantego i spółki. No i proszę, E3 w 2018 roku, konferencja Xboksa. Cisza i nagle pojawia się zniszczone miasto, van z ogromnym neonem „Devil May Cry”. Poczułem się jak dziecko, które doczekało się wcześniejszej gwiazdki. A to właśnie małe święto było w klimacie utworu Devil Trigger. DMC zawsze miał świetne utwory (nie liczymy tutaj DMC2 oraz pierwszej wersji utworu „I am Omega”). A sam soundtrack do dziś towarzyszy mi na playliście.
Celeste / „Resurrections” – Lena Raine (2018)
Rynek gier indie od lat cieszy się ogromną popularnością. Jedną z ostatnich perełek tego nurtu jest gra Celeste – platformówka 2D z piękną pixel-artową grafiką. Na papierze wygląda stosunkowo banalnie, ot wcielamy się, w dziewczynkę, której to zadaniem jest wdrapanie się na szczyt góry. Do naszej dyspozycji mamy tylko skok oraz „dash”. Ilość nieudanych skoków jest tu liczona w setkach, ale w żaden sposób nie odstrasza to gracza, gdyż powrót do ponownej rozgrywki trwa dosłownie sekundę. Kolejnym aspektem jest również niesamowita oprawa muzyczna, a ten utwór na długo z wami pozostanie:
Vampyr / „Rich Neighborhoods” – Olivier Derivière (2018)
Mam nadzieję, że doczekamy się w końcu cudownego powrotu wampirów, w formie innej niż ta, którą poznaliśmy z książek Stephanie Meyer. Vampyr z 2018 roku próbował swoich sił, i być może by mu się udało gdyby nie to, że gra była strasznie słabo zbalansowana. Z jednej strony mieliśmy ciekawy, mroczny oraz klimatyczny świat zrobiony na modłę wiktoriańskiej Anglii (pomimo tego, że akcja gry dzieje się w okolicach I wojny światowej). Z drugiej jednak mieliśmy okropnie drewniany system walki oraz progresji naszego bohatera. Tak jak Vampyr na początku zachwycał swoim światem, tak odrzucał po dłuższym czasie, kiedy sama walka nie dawała już absolutnie żadnej frajdy. Jednakże muzyka skomponowana na potrzeby tej produkcji może się podobać. Zwłaszcza tym, którzy lubią klimat Sherlocka Holmesa w oldschoolowym wydaniu.
NieR: Automata / „Village of Machines” – Keiichi Okabe & Keigo Hoashi (2017)
Kolejny tytuł spod flagi Kraju Kwitnącej Wiśni. Nie ma co się temu dziwić, Japończycy to w końcu pionierzy, jeśli chodzi o gamedev. NieR: Automata jest jedną z tych gier, które mogą złapać za serce i poruszyć pewne kwestie, o których nawet na co dzień nie myślimy, a zadbał o to nie kto inny jak Yoko Taro. No bo wyobraźmy sobie naszą planetę, na której jedyne, co zostało po człowieku, to opuszczone budynki. Pozostał zaledwie cień ludzkości, a na samych pustkowiach możemy spotkać tylko roboty. I to właśnie te roboty mogą okazać więcej uczuć niż niejeden człowiek. Świetna historia o pewnej tęsknocie oraz nadziei w otoczce epickiej i widowiskowej walki. Ścieżka dźwiękowa też tutaj wypada całkiem solidnie, zwłaszcza utwór poniżej.
Cuphead / „Shootin n’ Lootin” – Kris Maddigan (2017)
Jeden z bardziej ambitnych projektów, jaki ujrzał światło dzienne w ostatnich latach. No bo wyobraźcie sobie: gra zrobiona w stylu takim, jak były robione dawno temu kreskówkowe animacje! Sposób, który powołał do życia wszystkie kultowe postacie z bajek. Królewna Śnieżka czy też inny Kopciuszek zagościł w sercu każdego dziecka między innymi za pomocą powołania tych postaci do „życia” za pomocą animacji. No to dlaczego nie spróbować tego sposobu przy tworzeniu gry? Studio MDHR podjęło się tego wyzwania, jakkolwiek byłoby ono czasochłonne i męczące. Po latach pracy w końcu się udało i w 2017 roku otrzymaliśmy platformówkę wykonaną w pełni na szkielecie żywcem z lat 30. Oczywiście idąc tym stylem, muzyka również musiała być zrobiona na modłę retro. Dlatego nie dziwi mnie fakt, że soundtrack jest skupiony w pełni na orkiestrze z pokaźną ilością instrumentów dętych. Takie połączenie naprawdę robi robotę.
Doom (2016) / „Rip & Tear” – Mick Gordon (2016)
Miałeś zły dzień w pracy? Znów coś poszło nie tak jak powinno? Robota przyprawia cię o ból głowy? Z doświadczenia wiem, że nie ma lepszego tytułu na odstresowanie się niż reboot Dooma z 2016 roku. To, w jaki sposób możemy przebijać się przez kolejne tabuny demonów, jest tutaj bardzo widowiskowe – co sprawia, że cały stres uchodzi z nas jak z dziurawej dętki. Nie ma nic lepszego niż wpakować się w buty Doomguya, wziąć w łapki obrzyna i wypowiedzieć wojnę wszystkim piekielnym pomiotom. Jeszcze więcej frajdy sprawia fakt, że podczas wojaczki Mick Gordon będzie ci brzdąkał na gitarce, kiedy wkoło się będzie lać jucha.
Dishonored 2 / „Brigmore Lullaby” – Copilot, Daniel Licht, Raphael Colantonio
Nie ukrywam, czekałem dosyć mocno na kolejną część przygód Corvo Attano. Jednak Dishonored 2 nie okazał się być takim hitem, jakiego by się wszyscy spodziewali. Tam, gdzie jedynka swój niesamowity system walki ubarwiała mrocznym, szarym i obskurnym Dunvall, to dwójka zabiera nas w bardziej cieplejsze klimaty. Nie jest to oczywiście gra zła, jednakże nie może się równać ze swoim pierwowzorem. Chociaż utwór Brigmore Lullaby może stać tuż obok fenomenalnego Whaler Song z jedynki. Tam gdzie pieśń o wielorybie była luźną i mocną rearanżacją szanty, tak tutaj kołysanka może zjeżyć włos na karku.
Bloodborne / „Hail the Nightmare” – Ryan Amon, Tsukasa Saitoh, Michael Wandmacher, Yuka Kitamura, Cris Velasco (2015)
Jeżeli coś można opowiedzieć o minionej dekadzie, to na pewno to, że była ona spod znaku „soulslike”. Hidetaka Miyazaki, japoński twórca oraz reżyser gier z Souls w nazwie, będzie taką samą ikoną jak chociażby Hideo Kojima. Świadczyć może o tym to, że to właśnie jego gry skradły serca milionom graczy na całym świecie. A tytułem, który sprawił, że pokochałem gry Hidetaki, był Bloodborne. O tak, gra inspirująca się prozą H.P. Lovecrafta. Wyśrubowany poziom trudności, ciężki i mroczny klimat świata gry oraz mechanika walki spod szyldu „souls” sprawiły, że pomimo hektolitrów wylanych łez i niezliczonych zgonów Bloodborne stał się moją ulubioną grą ósmej generacji konsol. Jeżeli jeszcze nie graliście w Bloodborne, to niech ten utwór będzie zaproszeniem do wizyty w Yharnam:
Fallout 4 / „Main Theme” – Inon Zur (2015)
Gdzie te czasy, kiedy to uważało się Fallouta 4 za tytuł, który był najbardziej zepsuty. No tak, po premierze potworka z numerem 76 w tytule żadna gra nie mogła być już bardziej zepsuta. Jednakże pomimo tego, Odpad Radioaktywny 4 jest naprawdę ciekawą grą. Bethesda co prawda nie umie zbytnio w testy przed premierą gry; to trzeba przyznać, że potrafią przyciągnąć gracza, a to za pomocą zabiegów fabularnych oraz ciekawej strukturą zadań pobocznych. Do muzyki też przywiązują ogromną wagę i dlatego warto tutaj odznaczyć motyw przewodni, który to towarzyszy graczowi, kiedy to po raz pierwszy włączamy Fallouta 4. Utwór na długo zostaje w pamięci, a klimat i melancholia doskonale wpasowuje się w postapokaliptyczny świat.
Undertale / „Megalovania” – Toby Fox (2015)
Kolejny utwór to tylko dowód na to, jak przepotężna jest siła memów. Nawet jeżeli ktoś nie grał w Undertale, to jestem pewien, że na pewno słyszał utwór Megalovania, który to stał się znakiem rozpoznawczym tej gry. A dlaczego jest tak rozpoznawalny? Cóż, jest w tym na pewno zasługa tego, jak bardzo ta piosenka wpada w ucho. Jak bardzo jest dynamiczna, a także to, jak bardzo pasuje do wszystkiego. Serio, jeżeli podmienilibyście wstęp z jakiegokolwiek anime czy serialu na „Megalovanię”, to nie poczułoby się różnicy. Syntezatory, klimat lat osiemdziesiątych i do tego pixel-art, to udany przepis na przebojową grę.
Persona 5 / „Beneath the Mask” – Shoji Meguro, Rike Schmalz, Lyn Inaizumi (2015)
Jestem pewien, że wasi nauczyciele nie raz wam mówili: „Zobaczycie! Jeszcze zatęsknicie za szkołą w przyszłości!”. Cóż, może i mieli w tych słowach trochę racji. Ja, grając w Personę, poczułem odrobinę tęsknoty za bardziej spokojnymi czasami. Czasami, kiedy w liceum jedyne, co cię martwiło, to zdanie matury. O tym, że sama seria Persona jest niesamowita, nie muszę wspominać. Każdy, kto umie w gatunek visual novel, doskonale wie, jak kultowa jest to seria. Jednak to, co nam serwuje piąta odsłona pod względem estetyki i klimatu, przechodzi najśmielsze oczekiwania. Pięknie stylizowana grafika, ciekawa fabuła poruszająca nieraz trudne tematy w otoczce muzyki inspirowanej jazzem. Jest to niesamowite połączenie i do dziś zachwyca. A co ciekawsze, premiera Persony 5 w wersji Royal już w marcu!
Wiedźmin III: Dziki Gon / „Wilcza Zamieć” – Marcin Przybyłowicz, oraz Wiedźmin III: Serca z Kamienia / „Piosenka o Panu Lusterko” – Aleksandra Motyka (2015, 2016)
Ach tak, Wiedźmin, nasza duma. Postać, która nie schodzi z języków wszystkich fanów fantasy. Niezależnie, czy mowa o grze, serialu, czy książce, to zawsze można się spodziewać, że ktoś wspomni o Białym Wilku. Nie ma co się temu dziwić, świat stworzony przez Andrzeja Sapkowskiego na kartach jego opowieści jest fenomenalny. A to, jak CD Projekt RED zegranizował Wiedźmina, jest czymś wręcz niesamowitym. Sama gra, a zwłaszcza część trzecia, zachwyca rozmachem graficznym, jak również udźwiękowieniem oraz kompozycją muzyczną. Niech samym dowodem będą koncerty odbywające się na całym świecie związane z samą grą oraz liczne nagrody dla kompozytora Marcina Przybyłowicza i ekipy odpowiedzialnej za stworzenie soundtracku do trzeciego Wiedźmina. Ciężko jest wybrać jakiś jeden utwór, który definiowałby kunszt artystyczny tego tytułu. Dlatego też przypomnimy sobie „Wilczą Zamieć” oraz motyw z dodatku Serca z Kamienia.
Wolfenstein: The New Order / „House of the Rising Sun” – Wilbert Eckart & Volksmusik Stars (2014)
Powołanie do żywych marki Wolfenstein w 2014 roku było świetnym ruchem. Dostaliśmy dzięki temu jedną z lepszych strzelanek ostatnich lat, w starym, dobrym stylu. Bez zbędnego rozwodzenia się, mieliśmy jedno proste zadanie: powybijać wszystkich nazistów, jakich spotkamy. Lecz warto pamiętać również o tym, jaką wizję przyszłości serwuje nam The New Order. Twórcy zaproponowali nam świat, w którym to II wojnę światową wygrała III Rzesza, a sam nazizm jest ustrojem panującym na całym świecie i nie tylko. Ma to również wpływ na kulturę w świecie, w którym żyje Blazkowicz. Gdzie znane i kultowe utwory zostały nagrane w języku okupanta. Świetne oraz bardzo groteskowe dla odbiorcy, dlatego zostanie na długo w pamięci.
Dark Souls II / „Majula Theme” – Motoi Sakuraba (2014)
Była już mowa o grach ze stajni From Software, ale w tym miejscu warto wspomnieć o utworze, który na celu miał „uspokojenie” gracza. Dark Souls ma tendencję do pewnego stresowania grającego, czy to za pomocą mechaniki, czy też ilości przeciwników, którzy przy pierwszym obcowaniu z grą mogą się wydawać nienaturalnie silniejsi. Również muzyka ma takie zadanie; jednak jest utwór, który ma to całkiem inny charakter. Wyróżnia się pewnym spokojem i odetchnieniem w porównaniu do reszty ścieżki dźwiękowej. Mowa tu o motywie muzycznym z miasteczka Majula z Dark Souls II, gdzie owo miasteczko jest naszą ostoją. Miejscem, gdzie możemy odetchnąć i rozwinąć swoją postać. Usiądź przy ognisku, strapiony podróżniku…
Destiny / „Main Theme” – Marty O’Donnell, Mike Salvatori (2014)
Wielkie oczekiwanie, wielkie obietnice, a potem miałkość i rozczarowanie. Tak można podsumować okres premiery Destiny. Tytułu, który to miał zdetronizować Halo. Pomimo świetnego pomysłu, super settingu i stosunkowo ciekawej fabuły, sama gra nie zachwycała. Nawet obsadzenie Petera Dinklage’a nie pomogło promocji gry – ba, nawet sam aktor został w późniejszym czasie zmieniony. Minęło trochę czasu, zanim produkcja odżyła, a nastąpiło to po premierze dodatku Taken King, gra wtedy zyskała drugie życie i na nowo zaprosiła graczy. Destiny okazało się być naprawdę ciekawym looter-shooterem, z wpadającym w ucho motywem przewodnim.
Bioshock Infinite / „Will The Circle Be Unbroken” – Ada Habershon, C. Gabriel, Courtnee Draper, Troy Baker (2013)
Mało który FPS potrafi przyciągnąć do siebie czymś więcej niż tylko ciekawą mechaniką strzelania. Jednak seria Bioshock jest czymś więcej, niż tylko strzelaniem i walką z pokaźną ilością przeciwników. Tutaj mamy do czynienia z wizjami utopii doskonałej. Zamysłem człowieka, który to albo wynosi się ponad chmury, albo buduje się na dnie oceanu. W Infinite wychodzimy ponad chmury, a naszym zadaniem jest odbić młodziutką Elizabeth z rąk fanatycznego Zachary’ego Comstocka, który to w swojej podniebnej metropolii sprawuje władzę jako dar od Boga. Niesamowita fabularnie, poruszająca kwestię wiary, filozofii, a nawet w pewnym stopniu fizyki kwantowej. Wyrwy w czasoprzestrzeni oraz pokaźna ilość broni i „magicznych” toników sprawia, że Bioshock Infinite, pomimo upływu lat, jest jak to koło, które będzie nieprzerwane.
Hotline Miami / „Hydrogen” – M.O.O.N. (2012)
Wśród gier indie nie ma chyba bardziej brutalnego tytułu niż Hotline Miami. Pomimo pixel-artu, mamy tutaj do czynienia z grą, która swoim klimatem urzeka. Lata 80., wyśrubowany poziom trudności oraz sceny masakry, których nie powstydziłby się nawet sam Tarantino. Wszystko to w oparciu o szczątkową fabułę, której to interpretacja nie jest łatwa. Oczywiście wisienką na torcie jest muzyka sprawiająca, że Hotline Miami nabiera jeszcze większego uroku.
The Elder Scrolls V: Skyrim / „Dragonborn” – Jeremy Soule, Mark Lampert (2011)
Ciężko jest uwierzyć że sam Skyrim ma już 9 lat. Mimo tego, do dziś nie stracił zainteresowania graczy. Dzięki swojej otwartej strukturze sam tytuł zyskuje coraz to kolejną młodość, jak również dzięki aktywnej scenie moderskiej. Pamiętam, że moja przygoda ze Skyrimem była liczona w setkach godzin. Uwielbiałem zwiedzać ten świat i odkrywać coraz to nowe zadania poboczne. Szkoda tylko, że przez te 9 lat nie doczekaliśmy się kolnej odsłony Starych Zwojów. Miejmy tylko nadzieję, że przy kolejnej części znowu usłyszymy muzykę autorstwa Jeremy’ego Soula. FUS RO DAHHHH!
Metro 2033 / „Main Theme” – Alexei Omelchuk (2010)
Kiedy my żyjemy w 2020, to Artem żyje już w 2033 roku. Listę zamyka jeden z większych zaskoczeń roku 2010. Metro 2033, czyli egranizacja jednej z lepszych książek poruszających kwestię postapokalipsy. Dmitry Glukhovsky, autor Metra, na kartach swojej powieści przedstawił nam jeden z bardziej prawdopodobnych scenariuszy, który zwiastowałby koniec ludzkości. Gdzie to ludzie chcący schronić się przed promieniowaniem muszą zacząć żyć w największej na świecie pajęczynie moskiewskiego metra. Tak jak książka była niesamowita, tak gra oparta o jej fabułę również zachwyca. Zwłaszcza że autorski silnik graficzny wykorzystany w tytule był w tamtym czasie bardzo nowatorski i zachwycał graczy grą świateł oraz tym, jak dokładnie można odwzorować grozę znaną z książki.
Niespełniony artysta. Fan RPG-ów wszelakich. Wielbiciel sushi i „chińskich” bajek. Chciałby mieć siwe włosy jak Dante lub Geralt.
Pingback: Need for Speed Unbound – recenzja [PS5] - TesterGier.pl