Strzelę sobie jednego… Sniper Ghost Warrior Contracts – recenzja [PC]
Najnowsza odsłona cyklu Sniper Ghost Warrior przywodzi na myśl inną znaną serię gier, a konkretnie tę o łysym panu z kodem kreskowym z tyłu głowy. Dostrzegam dość dużą inspirację Hitmanem, którego uwielbiam. Dlatego mogłoby być ciekawie – gdyby nie ten ogrom błędów i niedociągnięć!
Dziękujemy platformie GOG.com za dostarczenie klucza do gry.
Na wstępie chciałabym zaznaczyć, że nigdy wcześniej nie miałam do czynienia z serią autorstwa polskiego studia CI Games – dlatego nie będę porównywać najnowszej odsłony Sniper Ghost Warrior do poprzednich i zamiast tego zajmę się grą jako odrębną całością. Dziękuję za uwagę. Czy wszystko jasne? No to zaczynamy.
ŚWIAT
W najnowszym Sniperze trafiamy do zaśnieżonych rejonów Syberii, która po wojnie z Rosją jest teraz niepodległym krajem – ale tylko w teorii, bowiem jeśli chodzi o władzę, to to, co jest teraz, nie różni się zbytnio od tego, co było przed wyzwoleniem syberyjskich ziem: krajem rządzą oligarchowie, którzy za nic mają dobro obywateli. Historia się więc powtarza – teraz trzeba ponownie obalić władzę, w czym mają pomóc ciemiężonym mieszkańcom Syberii zbrojne oddziały bojówek. W tym miejscu do akcji wkracza główny bohater gry o wdzięcznym imieniu Seeker.
Seeker jest tajniakiem wynajętym przez ruch oporu i ma pomóc bojówkom w wyzwoleniu kraju. Jak? Oczywiście tak, jak na snajpera przystało: musi wziąć na celownik konkretne głowy, a konkretnie głowy państwa. A wszystko ma przebiegać tak sprawnie i precyzyjnie, jak tylko się da.
ROZGRYWKA
Aby realizować cele wyznaczone przez grę, działamy zgodnie z wytycznymi podtytułowych kontraktów: kierujemy się do konkretnego miejsca, gdzie musimy wykonać zadania polegające głównie na eliminacji konkretnych przeciwników i odszukiwaniu przedmiotów. Seeker nie należy do superbohaterów, którzy za pomocą łodygi pokrzywy czy nogi od krzesła są w stanie pokonać tuzin nadciągających przeciwników. Nic z tych rzeczy – tutaj każde wyjście z cienia czy krzaków może kosztować nas życie, bo gra już jakoś to tak ustawiła, że w bezpośrednim starciu z przeciwnikami nie mamy praktycznie szans i w kilka sekund giniemy w akcji. Bo to nie jest typowy FPS.
A jako że nie jest to FPS, tylko gra o snajperze, którego idolem jest widocznie Agent 47, to tak się złożyło, że mamy tu połączenie złożonego systemu eliminacji celów na odległość z hitmanowską mechaniką prześlizgiwania się gdzieś, zakradania i bezszelestnego zdejmowania przeciwników. Nie mogło tu nawet zabraknąć słynnych gigantycznych lodówek, które z wiadomych przyczyn były bardzo praktycznymi meblami w Hitmanie.
Jak to w przypadku kontraktów bywa, gra stawia przed nami pewne konkretne zadania główne, za których wykonanie otrzymujemy daną kwotę. Jeśli chcemy dostać więcej pieniędzy, musimy wysilić się trochę bardziej, wykonując nie tylko zadania główne, ale i poboczne. Istnieje możliwość wielokrotnego ukończenia danej misji, co jest dużym atutem gry. W sumie opłaca się to robić, bo nie tylko poznajemy dzięki temu różne sposoby na wypełnienie zadań kontraktu, ale i dostajemy za to dodatkowe pieniądze. Zarobioną w ten sposób gotówkę wydajemy na modernizację postaci i broni oraz zakup kolejnych zabawek dla Seekera.
Produkcja jest dość złożona – szczególnie jeśli chodzi o główny element naszego snajperskiego losu, czyli mechanizm strzelania na odległość. Z początku myślałam, że jeśli gra traktuje o wyczynach snajpera, to eliminowanie przeciwników na odległość będzie miodzikiem, to znaczy bardzo satysfakcjonującym elementem rozgrywki, do którego będzie mi się chciało wracać i do którego będę się wyrywać. A tu się okazuje, że życie snajpera nie jest tak łatwe i przyjemne, jak mogłoby się wydawać: aby oddać precyzyjny strzał z dalekiej odległości, musimy wziąć pod uwagę parę istotnych parametrów, ustawień i uwarunkowań. Jakich?
Najpierw musimy odpowiednio ustabilizować ciało, co w praktyce jest równoznaczne z położeniem się; później korzystamy z lornetki, która określa odległość celu. Następnie wstrzymujemy oddech naszego bohatera (tylko nie za długo, bo dostaje zadyszki i całkowicie traci celność! – tak, zdarzyło mi się, że sama wstrzymywałam oddech przed oddaniem strzału) i ustawiamy lunetę w odpowiedni sposób, uwzględniając wcześniej ustaloną odległość. Ale to jeszcze nie koniec – musimy też wziąć pod uwagę ruchomą krzywą pokazującą wiatr… I dopiero wtedy możemy oddać celny strzał (o ile wcześniej sami nie udusiliśmy się na fotelu, kontrolując swój oddech). Mechanizm strzelania na odległość został dobrze przemyślany, tego nie da się ukryć; co prawda, mamy przez to trochę pod górkę i tytuł może traci trochę na grywalności, ale z drugiej strony, chyba wcale nie byłoby tak dobrze, gdyby było za łatwo.
GRAFIKA
Hu-hu-ha, hu-hu-ha, nasza zima zła… W Sniper Ghost Warrior Contracts trafiamy na Syberię, więc jest tu dużo śniegu, mrozu i wiatru, które nadają grze swego rodzaju uroku i klimatu. Poszczególne lokacje główne są zróżnicowane i bardzo dobrze zaplanowane, co wychodzi grze na plus. Tytuł jest ładny – szczególnie z daleka krajobrazy są całkiem urocze i malownicze; ale gdy tylko podejdziemy bliżej do danego obiektu, przeciwnika czy chociażby elementu natury, może się zdarzyć, że nie doświadczymy piękna. Szczególnie nieładnie, bo aż do bólu schematycznie, wygląda roślinność w poszczególnych lokacjach. Uproszczony wygląd drzew jeszcze da się jakoś znieść, ale te paskudne źdźbła trawy wystające ze śniegu… Nie, no po prostu nie – i już.
JAKOŚĆ
Oprawa wideo jest dość ładna, ale nie pozbawiona wad. Tytuł jest wręcz naszpikowany różnej maści mankamentami związanymi z warstwą wizualną: głównie chodzi tu o znikających przeciwników, którzy raz są w danym miejscu, ale tylko po to, by zaraz ich tam nie było (po prostu sobie wyparowują). To bardzo wpływa na wrażenia z grania – zwłaszcza gdy po zapisie stanu gry wracamy do niej i nagle okazuje się, że oto zniknęło sobie ciało wroga, a wraz z nim przedmiot, bez którego niemożliwe jest ukończenie zadania. Śmieszne? No nie bardzo. Także inteligencja przeciwników pozostawia wiele do życzenia – z jednej strony potrafią łazić w dziwny, bezmyślny sposób, pakując się na obiekty, a z drugiej bywają aż tak inteligentni i przeczuleni, że potrafią wykryć naszą obecność, pomimo że są od nas odwróceni plecami. To tylko nieliczne – ale jedne z ważniejszych – błędy w grze.
OCENA
Sniper Ghost Warrior Contracts nie jest złą grą – oprócz złożonego i przemyślanego modelu strzelania snajperskiego, dzieło polskiego studia CI Games oferuje parę rozwiązań rodem z rasowych skradanek, co jest fajnym połączeniem. Grafika też jest całkiem znośna (może poza elementami roślinnymi – te paskudne źdźbła trawy!), a poszczególne lokacje rozplanowane z zamysłem. Niestety najnowszy Sniper jest też pełen technicznych niedoróbek, które nie tyle potrafią popsuć przyjemność płynącą z rozgrywki, ale i czasem wręcz uniemożliwiają zaliczenie misji. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca w żadnej produkcji – stąd tak niska ocena.
- Świat: 7/10
- Rozgrywka: 7/10
- Grafika: 8/10
- Dźwięk: 7/10
- Jakość: 3/10
Platforma testowa PC
- Procesor: Intel Core i5-4460 3.20 GHz
- Grafika: NVIDIA GeForce GTX 660
- Pamięć: 8 GB RAM
- System: Windows 8.1
- +Połączenie gry o snajperze oraz skradanki
- +Ładna grafika i przemyślane rozplanowanie lokacji
- +Możliwość ukończenia misji na parę sposobów
- –Znikanie wrogów oraz ich AI
- –Wiele pomniejszych niedociągnięć technicznych
- –Wygląd roślinności
- –Czasem chyba aż za mocno przekombinowana mechanika
Absolwentka i pasjonatka dziennikarstwa i filologii angielskiej. Fanka strategii i pomysłowych indyków – czyli tytułów, w których bardziej niż refleks liczy się logiczne myślenie. Oprócz grania, uwielbia czytać książki i słuchać muzyki rockowej i alternatywnej.
Pingback: Sniper Ghost Warrior Contracts 2 - recenzja [PS4/PS5] - TesterGier.pl