Phoenix Point – nowy X-COM, nowe błędy – recenzja [PC]
Coraz częściej mam wrażenie, że twórcy, chcąc wyjść naprzeciw nieustannie zmieniającym się wymaganiom graczy, łączą ze sobą kilka różnych gatunków. Jak to w życiu bywa, jednym się to udaje wręcz doskonale. Pozostali muszą przełknąć gorycz porażki i wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów.
Fani serii X-COM na pewno oczekiwali, że produkcja studia Snapshot Games znajdzie się w gronie tych pierwszych (tym bardziej że nad produkcją czuwał sam Julian Gallop). Jesteście ciekawi, jak wypada Phoenix Point? W takim razie bez zbędnych ceregieli, zapraszam was serdecznie naszej recenzji.
Dziękujemy wydawcy Koch Media za dostarczenie klucza do gry.
Świat
Jeśli interesuję was mitologia Lovecrafta, to fabuła w Phoenix Point powinna przyciągnąć was przed ekran monitora na kilkadziesiąt dobrych godzin. Otóż twórcy opowiadają historię ludzkości, która została zakażona Pandora wirusem. Słysząc wezwanie tzw. Przedwiecznych, postanowili zejść w głębiny oceanu. Jak się pewnie domyślacie, po wyjściu z oceanu nie byli już sobą, a stali się zmutowanymi istotami. Żeby tego było mało, na świecie pojawiła się tajemnicza mgła, z której zaczęły wyłazić kolejne monstra, co doprowadziło do upadku cywilizacji. Z ruin dawnego świata powstały trzy frakcje, o których przychylność przyjdzie nam zawalczyć. Te organizacje to: Nowe Jerycho, Synedrion i Akolici Anu. W międzyczasie do życia powraca tytułowa organizacja Phoenix Point, którą przyjdzie nam pokierować.
Co do samej fabuły, to nie jest ona jakoś przesadnie wciągająca. Warto tutaj zaznaczyć, że nie można żyć w zgodzie z każdą z wymienionych wyżej frakcji. Prędzej czy później będziemy musieli zdecydować, po której stronie staniemy. Ma to odzwierciedlenie nie tylko w tym, jak zostanie poprowadzona fabuła, ale również w tym, jaki nowy sprzęt i technologię będziemy mogli opracować.
Rozgrywka
Jeśli chodzi o rozgrywkę, mamy tu kilka ciekawych mechanik, o których koniecznie musimy wspomnieć. Ale zacznijmy od początku. W Phoenix Point de facto poruszamy się po dwóch mapach. Pierwsza z nich to mapa całego świata, na której znajdziemy m.in. naszą bazą, pozostałe organizacje, bastiony oraz nowe miejsca do odkrycia. Druga mapa to mapka taktyczna, na której rozgrywamy misje, kierując naszym oddziałem. Tutaj od razu powiem, że niejednokrotnie są to misje naprawdę ciężkie i trzeba się nieźle napracować, aby wyjść z niej bez szwanku.
Ekipa studia Snapshot Games zastosowała bardzo ciekawą mechanikę mutacji. Otóż jeżeli od dłuższego czasu zabijamy kolejne monstra przy użyciu np. karabinu snajperskiego, wirus ewoluuje tak, aby przystosować się do danego typu broni. W ten sposób gra wymusza na nas ciągłe adoptowanie się do sytuacji oraz zachęca do eksperymentowania. Nie myślcie sobie, że tylko wirus potrafi się rozwijać. Tutaj znowu twórcy zastosowali bardzo ciekawą mechanikę łączenia klas. I tak np. szturmowiec, po osiągnięciu wystarczająco wysokiego poziomu, może stać się również snajperem i przejąć kilka z jego charakterystycznych zdolności.
Strzelanie, podobnie jak w przypadku innych tytułów z tego gatunku, momentami nie jest fair. Co mi się natomiast bardzo podobało, to system celowania, który umożliwiał zbliżenie i podjęcie decyzji, gdzie konkretnie chcemy oddać strzał. Powiedzmy sobie szczerze – rozgrywka to chyba najlepszy aspekt w nowej produkcji studia Snapshot Games. Co prawda nie powala na kolana, ale z drugiej strony nie nudzi i zapewnia frajdę na kilkanaście dobrych godzin.
GRAFIKA I Dźwięk
Od razu uprzedzając – tutaj kończą się wszystkie plusy, jakie posiada w sobie Phoenix Point. Graficznie niestety jest dosyć słabo. O ile mutanty wyglądają dosyć imponująco, o tyle same lokacje i nasi żołnierze wyglądają bardzo podobnie i ewidentnie brakuję tutaj różnorodności. Animacje momentami wyglądają bardzo, ale to bardzo sztucznie, a na domiar złego, muzyka nie zwala z nóg.
JAKOŚĆ
Pod względem jakościowym też niestety jest źle. Grałem w polską wersję językową i napotkałem kilka błędów w tłumaczeniu, nie wspominając o tym, że sporo tekstu po dziś dzień zostaje bez tłumaczenia. Co więcej, gra momentami ścina, nie wiedząc czemu, co jeszcze bardziej obniża jej ocenę.
OCENA
Odpowiadając na pytanie – czy warto kupić Phoenix Point? – tak, zdecydowanie warto! Czy jest to gra, która na spokojnie może konkurować z X-COMem? – niestety, sporo jej jeszcze brakuje. To, co w tego typu grach najważniejsze, czyli rozgrywka, zostało dobrze dopracowane, choć nie bezbłędnie. Niestety liczne usterki techniczne i sztywne animacje mają znaczący wpływ na odbiór i końcową ocenę.
Jeżeli interesują was inne tytuły z tego gatunku, to zerknijcie na naszą recenzję Mutant Year Zero: Road to Eden.
- Świat: 8/10
- Rozgrywka: 9/10
- Grafika: 6/10
- Dźwięk: 5/10
- Jakość: 5/10
Platforma testowa PC
- Procesor: Intel Core i5-4460 3.20 GHz
- Monitor: 22 cali BenQ G2220HDL
- Grafika: NVIDIA GeForce GTX 750 Ti
- Pamięć: 8 GB RAM
- System: Windows 10 Home
- Myszka: Logitech G402
- Klawiatura: MSI Vigor GK30
- +Ciekawa mechanika mutacji
- +Eksploracja praktycznie każdego zakątka świata
- +Możliwość łączenia klas przy rozwoju żołnierzy
- +SI, które dostosowuje się do naszych działań
- +Gra zmusza nas do eksperymentowania
- –Sztuczne animacje postaci
- –Bardzo słaba muzyka (momentami nawet jej brak)
- –Liczne błędy w polskim tłumaczeniu
Pasjonat gier komputerowych. Od dziecka ogrywa różne tytuły: od prostych symulatorów, po skomplikowane RPG i RTS. Z wykształcenia tłumacz j. angielskiego, który liczy, że kiedyś uda mu się zostać profesjonalnym tłumaczem gier komputerowych.