Twórcy LoL-a bez rewolucji w karciankach. Legends of Runeterra – recenzja [PC]
Riot Games w zeszłym roku z okazji dziesięciolecia League of Legends zapowiedział wiele projektów, które zamierza stworzyć w swoim uniwersum. Jednym z nich jest karcianka o nazwie Legends of Runeterra. Sprawdźmy więc, czy i w tym gatunku Riot potrafi wyznaczać trendy.
Od zeszłego roku Riot Games nie próżnuje. Posiadając jedną z trzech najpopularniejszych gier e-sportowych, która nawet w swym dziesiątym sezonie rozgrywek światowych przyciąga masę kibiców, jest czymś do pozazdroszczenia. Nic dziwnego, że amerykańskie przedsiębiorstwo stara się urozmaicić swoim fanom uniwersum League of Legends, a przy okazji zarobić trochę funduszy.
Legends of Runeterra to karcianka, jak wszystkie inne. Twórcy LoL-a w żaden sposób nie wywrócili formuły gier karcianych, a jedynie dostosowali ją do swojego uniwersum.
Świat
Karcianka od Riot Games jest oparta na lore League of Legends. W grze znajdziemy mnóstwo potworów i ludzi z tego świata. Do dyspozycji gracza zostały oddane trzy rodzaje kart pod względem ich używalności. Pierwsze, karty potworów, które służą do atakowania lub bronienia punktów swojego Nexusa. Drugie, karty czempionów, które są faktycznymi postaciami z League of Legends. Każdy z takich bohaterów ma możliwość levelowania do swojej wyższej formy, co pozwala na łatwiejszą rozgrywkę. Mamy także karty zaklęć o bardzo różnorodnym działaniu. Wiele kart potworów posiada też specjalne efekty, potrafiące zmienić sytuację na tablicy. Odpowiednia kombinacja kart potworów i kart zaklęć jest kluczem do sukcesu – czyli nic nowego.
W grze występuje siedem regionów, przy czym każdy z nich posiada odmienne karty. Przy budowie swojej talii mamy do dyspozycji wybór maksymalnie dwóch regionów. Frakcje nawiązuje do lore League of Legends, przez co fani tego uniwersum poczują się jak w domu. Mamy do dyspozycji: Bilgewater, Demacię, Frejlord, Ionię, Noxus, Piltover & Zaun oraz Shadow Isles. Do budowy talii należy wykorzystać maksymalnie czterdzieści kart, przy czym można użyć tylko z sześciu kart czempionów.
W Legends of Runeterra mamy do dyspozycji dwa pola stałe do swoich kart i jedno tymczasowe. Pierwszym z nich jest nasza ręka, której przeciwny gracz nie widzi i z której zagrywamy nasze karty. Powyżej tego obszaru znajduje się powierzchnia, na której występują zagrane przez nas jednostki. Z tego pola możemy atakować lub blokować ataki przeciwnika i wówczas umieszczamy nasze karty na obszarze środkowym, dostosowując osobiste pojedynki potworów. Tura ataku i blokowania zmienia się co rundę. Raz jeden gracz atakuje, raz drugi.
W nowej grze twórców LoL-a jest do dyspozycji wiele tablic, na których toczymy swoje rozgrywki. Jednak na start jest tylko jedna, ta inspirowana Sumonner’s Rift z LoL-a. Poza tym gracz ma możliwość zmiany swojego strażnika znajdującego się po lewej stronie, a także rewersu kart.
Rozgrywka
W Legends of Runeterra celem zwycięstwa jest eliminacja wrogiej bazy tzw. Nexusa, dokładnie tak samo jak w League of Legends. Możemy to zrobić poprzez atakowanie potworami lub używanie zaklęć. Nexus ma dwadzieścia punktów zdrowia. Rozgrywkę rozpoczynamy od wyboru kart, którymi chcemy zacząć grę. Karty potworów i zaklęć mają podany koszt many, jaki jest potrzebny, aby daną kartę zagrać. Mana rośnie co turę o jeden punkt, podobnie jak ma to miejsce np. w Hearthstone. Z tym że tutaj niewykorzystana mana w danej turze przechodzi do punktów zaklęć, które gromadzą się do liczby trzech i jeżeli następnym razem posłużymy się magią, to zabierze nam najpierw z punktów zaklęć, a dopiero potem z many. Możliwość użycia zaklęć i kart potworów mamy w każdej rundzie zarówno przed fazą ataku i blokowania, jak i po niej.
W grze jest do wyboru kilka trybów rozgrywki. Naszą przygodę rozpoczynamy od samouczka. Po jego wykonaniu mamy już dostęp do walki z AI lub innym graczem. Po czasie dochodzi też możliwość rozegrania trybu rankingowego. Rangi są takie same jak w League of Legends, czyli: Żelazo, Brąz, Srebro, Złoto, Platyna, Diament i Mistrz. Poza tym do dyspozycji gracza oddano tryb wyzwań, w którym można podszkolić swoje umiejętności oraz zdobyć więcej doświadczenia. Niewątpliwie Riot Games mocno wzorował się na Hearthstone, ponieważ w grze występuje tryb ekspedycji silnie nawiązujący do karcianki od Blizzarda. Zaczynamy w nim od tworzenia swojej z talii z losowych kart, mając na uwadze jak najlepszą kompatybilność, celem pokonania innych graczy z tą talią. Po każdym zwycięstwie dostajemy nowe karty do ulepszenia naszego decku i tak do kilku zwycięstw. Im dalej zajdziemy, tym lepsza nagroda...
W przeciwieństwie do Hearthstone, Legends of Runeterra nie wydaje się grą pay-to-win. W grze od samego początku dostajemy mnóstwo kart, które wypadają z różnego rodzaju skrzynek. Te kuferki z nagrodami otrzymujemy poprzez zdobywanie levelu, wykonywanie zadań dziennych, tygodniowych i sytuacyjnych. Z pewnością ucieszą się również ci, którzy lubią wchodzić do gier codziennie, aby odebrać dzienną nagrodę, bowiem tytuł Riotu także korzysta z tego rozwiązania. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że gra nie będzie posiadała nieprzyjemnego grindu.
W karciance należącej do Riot Games występują karty, których nie można zablokować. Niektóre karty potworów mają status „jednostka nieuchwytna”; ale istnieje też opcja, aby nadać taki stan poprzez efekt jakiejś karty lub zaklęcie.
W Legends of Runeterra istnieje zakładka sklepu, w którym można kupić za realne pieniądze wiele dodatków kosmetycznych, takich jak tablice, strażnicy, rewersy kart czy emotki. Ponadto można wydać swoje fundusze na karty i rozpocząć rozgrywkę z bardziej ułatwionym startem.
Grafika i dźwięk
Pod kątem graficznym karcianka jest poprawna. Karty są wykonane bardzo ładnie, ponadto posiadają możliwość dokładnych oględzin, co prezentuje na grafice poniżej. W Legends of Runeterra jest duża przejrzystość elementów pod względem wizualnym, nic na siebie nie nachodzi. W tego typu grach ludzie nie liczą na wybuchową grafikę, więc jak na karciankę, jest dobrze; ale jak na rok 2020 to mogłoby być lepiej.
Co zasługuje na wielkie wyróżnienie, to animacje, które pojawiają się podczas ataków lub interakcji czempionów. Zostało to wykonane bardzo profesjonalnie i jest to na pewno aspekt zasługujący na wielkie wyróżnienie. To samo tyczy się emotek.
Dźwięk w Legends of Runeterra jest przyjazny. Idealnie wpisuje się w klimat gry karcianej. Jednakże tak samo jak grafika, tak i dźwięk nie jest najistotniejszym elementem takich tytułów, więc jak dla mnie spokojnie można odpalić sobie ulubioną muzykę lub podcast w trakcie rozgrywek.
Jakość
W grę grałem na maksymalnych ustawieniach graficznych, w ponad sześćdziesięciu klatkach na sekundę. Nie napotkałem żadnych problemów w trakcie rozgrywki. Wszystko chodziło sprawnie, tak samo jak proces instalacji przebiegł bez zarzutów. Mecze, zarówno losowe, jak i rankingowe, znajdowano bardzo szybko. W około pięć sekund można było już rozgrywać partyjkę.
Już chwilę wcześniej chwaliłem grę Riotu za animacje, emotki i interakcje bohaterów. Przyłożono do tego aspektu dużą wagę i jest to element wyróżniający pod względem innych gier tego typu. Ale moim zdaniem, twórcy League of Legends spóźnili się z wydaniem recenzowanej gry o jakieś pięć lat. Hearthstone ma już na karku sześć wiosen. Legends of Runeterra jest w dużej mierze jego klonem, tylko że w innym uniwersum, który robi wiele rzeczy lepiej i przede wszystkim nie wydaje się grą pay-to-win z ogromną masą grindu.
Żadnych błędów czy bugów w grze nie napotkałem. Minusów za dużo nie mam, poza tym, że gra wyszła zdecydowanie za późno. Legends of Runeterra nie są pod żadnym względem rewolucyjne. Posiadają aspekt ewolucyjny, który został dodany do tego gatunku o pięć lat za późno.
OCena
Podsumowując, Legends of Runeterra to fajna odskocznia dla fanów League of Legends. Gracze, którzy lubują się w grze od Riotu dostali możliwość kolejnego trybu do swojego ulubionego uniwersum. Jak na moje, tytuł ten nie musiał być osobną grą. Wystarczyło go dodać jako zakładkę w LoL-u, ponieważ nie wnosi nic nowego do świata karcianek. Moim zdaniem, grę karcianą autorstwa Riot Games czeka podobna przyszłość, jak Teamfight Tactics. Niby popularne, niby ludzie grają, ale to ciągle ta sama społeczność, którą Riot Games ma od lat.
Reasumując: mam jednak nadzieję, że twórcy League of Legends będą dodawać nowe elementy do gry, bo co jak co, ale są w tym bardzo dobrzy – bowiem co rok potrafią odmieniać metę LOL-a w taki sposób, że społeczność się powiększa, a nie pomniejsza.
-
- Świat: 7/10
- Rozgrywka: 7/10
- Grafika: 8/10
- Dźwięk: 7/10
- Jakość: 8/10
Platforma testowa PC
- Procesor: Intel Core i9-9900KF
- Monitor: 24 cali MSI Optix MAG241CR
- Grafika: NVIDIA GeForce RTX 2070 Super Gaming
- Pamięć: 16 GB RAM
- System: Windows 10 Home
- Monitor: 22 cali BenQ G2220HDL
- Myszka: Genesis G55
- Klawiatura: Genesis R33
- +Interakcje między bohaterami
- +Częste nagrody w postaci kart
- +To, co w innych karciankach było źle wykonane, tu jest zrobione dobrze
- +Jest darmowa
- –Klon Hearthstone
- –Za mało trybów, opcji, jak na rok 2020
- –Wyszła za późno
Pasjonat gier wideo od najmłodszych lat. Lubi wszystkie gatunki gier, ale serię Resident Evil wielbi ponad inne. Poza graniem uwielbia koszykówkę i gry planszowe.
Pingback: WORLDS 2021 – Mistrzostwa Świata w League of Legends – zapowiedź - TesterGier.pl
Pingback: GWINT: Mag Renegat – recenzja [PC] - TesterGier.pl
Pingback: Najciekawsze gry F2P z ostatniego miesiąca [PAŹDZIERNIK 2023] - TesterGier.pl