Desperados III – recenzja [PC]
Mało która gra potrafi mnie mocno zainteresować – nie mówiąc już o sprawieniu, bym nie mogła się od niej oderwać. Czasem – nieczęsto – coś takiego się zdarza. I los chciał, że stało się to właśnie teraz, przy nowym Desperadosie.
Dziękujemy platformie GOG.com za dostarczenie klucza do gry!
Tworzeniem cyklu zajmowało się studio Spellbound – aż do teraz. Za trzecią odsłoną stoi Mimimi Productions, znane przede wszystkim z docenionego przez graczy i krytyków Shadow Tactics: Blades of the Shogun. Jak udało się im Desperados III?
ŚWIAT
Twórcy postanowili pod względem fabularnym cofnąć się do wydarzeń sprzed pierwszej części cyklu. Trafiamy na Dziki Zachód i obejmujemy dowództwo nad rewolwerowcem Johnem Cooperem i jego drużyną, czyli grupą indywiduów spod ciemnej gwiazdy. Wykonujemy misje, które są naprawdę ciekawe i zróżnicowane: tu trzeba wysadzić most, tam dać nogę ze ślubnego kobierca. Generalnie za każdym razem cel jest jeden, a mianowicie musimy zadbać o nasze – nazwijmy to tak – poczucie sprawiedliwości, radząc sobie z dziesiątkami przeciwników w prawie że dowolny sposób. Zadania wykonujemy w zróżnicowanych lokacjach, takich jak ranczo, górskie urwisko czy chociażby pełne złoczyńców miasteczko. Podoba mi się tak zbudowany świat gry, w dodatku z westernowym klimacikiem.
ROZgrywka
W poszczególnych misjach dostajemy do dyspozycji konkretnych członków gangu i ruszamy wykonywać postawione przed nami zadania. Każde z grywalnych indywiduów – a jest ich pięć – ma cechy i umiejętności charakterystyczne. Dla przykładu: John Cooper może rzucać monetą, odwracając uwagę wrogów; doktorek McCoy ma karabin snajperski (ciekawe, gdzie go trzyma) i strzykawkę z trucizną; tymczasem Kate O’Hara może uwodzić przeciwników. Mnie najbardziej przypadło do gustu granie Hectorem – olbrzymim brodaczem, dźwigającym ze sobą kolczastą pułapkę, którą może w dowolnym miejscu rozstawić, a później zagwizdać, by zwabić niczego nieświadomego wroga i… nie jest to widok dla graczy o słabych nerwach.
Cele opierają się głównie na przemierzaniu mapy i eliminacji przeciwników, ale to, jak to zrobimy, zależy od nas. To taka smakowita, taktyczna skradanka, która może też zmienić się w jawne mordowanie za pomocą głośnej broni, jeśli tylko tego zechcemy. Bardzo cenię w tej produkcji to, że daje mi możliwość wybrania, w jaki sposób chcę wykonać poszczególne misje. Nasuwa się dzięki temu pewien dość oczywisty wniosek: to nie jest tytuł na jeden raz.
Dla ambitnych
Osobiście zawsze preferowałam ten subtelniejszy i „cichszy” sposób załatwiania sprawunków. Dlaczego? Bo zwykłe zastrzelenie kogoś to tutaj pójście za łatwiznę – nie daje tej satysfakcji, co inne, bardziej złożone metody. Uwielbiam kombinować w Desperados III – to jest naprawdę urocze zajęcie. Możemy w ogóle nie używać broni palnej, tylko po prostu zakradać się, wabić wrogów i robić swoje. Albo skorzystać z elementów otoczenia, spychając na kogoś olbrzymi głaz lub mosiężny dzwon, jeśli oczywiście pojawia się taka możliwość – co już w ogóle czyni rozgrywkę nad wyraz satysfakcjonującą (gdzie to ja miałam telefon do psychologa…).
Oprócz zadań głównych, polegających na zabiciu poszczególnych postaci i przedostaniu się do określonego miejsca, dostajemy też za każdym razem szereg wyzwań pobocznych, takich jak na przykład przejście misji w określonym czasie, nieużywanie broni palnej lub załatwienie wszystkich przeciwników w taki sposób, by było to uznawane za wypadek (ten wspaniały dzwon!).
Jestem Hardcore’m
Desperados III oferuje cztery poziomy trudności. Różnią się one między sobą nie tylko liczbą przeciwników rozstawionych po mapie i ich czasem reakcji na nasze poczynania, ale też ilością amunicji, w jaką zostają wyposażeni bohaterowie czy długością paska życia. Poziom trudności wybieramy przed początkiem każdej misji, co jest zdecydowanie dobrym posunięciem twórców. Na początku gry, bacząc na krążące w sieci pogłoski dotyczące jej poziomu trudności, wybrałam sobie ten najłatwiejszy. Po dwóch misjach stwierdziłam, że skoro rozgrywka jest tak wciągająca, to chciałabym spróbować czegoś trudniejszego – i przeszłam na poziom normalny.
I mogłabym sobie tak grać do końca na tym poziomie, ale coś podkusiło mnie, by przy dobrej passie włączyć tryb ostatni, czyli desperados. Wtedy zaczęło się prawdziwe wyzwanie. Na tym poziomie wrogowie reagują tak szybko, że sami jeszcze nie wiemy, że coś zrobiliśmy źle, a oni już wiedzą to za nas. A że od pierwszych misji nauczyłam się praktycznie nie używać broni palnej, to impreza zaczęła się robić naprawdę czasochłonna i wymagająca. Poszły w ruch dedykowane klawisze szybkiego wczytywania oraz szybkiego zapisu, które już na normalnych poziomach trudności są nieodzowne (gra cały czas nam przypomina o robieniu save’ów, w razie gdybyśmy coś zepsuli), w desperadosie natomiast korzystamy z nich praktycznie co chwilę.
No właśnie – wielokrotny zapis i wczytywanie. Klawisze, które za nie odpowiadają, muszą być używane bardzo często, inaczej będziemy przeklinać. Dość sobie wyrobicie sobie taki nawyk (wciskania F5 i F8, a nie przeklinania), ale wydaje mi się, że mimo to nie każdy może mieć cierpliwość do tej gry. Dla niektórych osób może się ona okazać po prostu za trudna. Mimo to na najłatwiejszym poziomie chyba każdy da radę.
GRAFIKA
Desperados III oferuje przepiękną oprawę wizualną – niby jest całkiem realistycznie, a jednak mamy wrażenie, że znajdujemy się w jakimś śnie podchmielonego fana westernów. „Malowniczy” to przymiotnik, który najpełniej oddaje to, co chcę przekazać. Aż chce się grać i poznawać coraz więcej ciekawych i zróżnicowanych lokacji. Kamerę można do pewnego stopnia przybliżyć – i wtedy grafika nie traci na jakości; przeciwnie – poziom szczegółowości lokacji powala. Warto na moment przystanąć (chowając się gdzieś uprzednio, na przykład w stogu siana lub w wychodku – gdy takowy mamy pod ręką) i zwrócić uwagę na lekko podwinięty dywan w pomieszczeniu czy pajęczynki, które uroczo zwisają z sufitów. REWELACJA. Brawa dla twórców. To jest genialne.
Do oprawy dźwiękowej również nie mam większych zastrzeżeń. Muzyka trzyma klimat Dzikiego Zachodu; inne elementy dźwięku są odpowiednio dobrane i dubbing również jest zrealizowany poprawnie. Tytuł oferuje polskie napisy.
JAKOŚĆ
Pomimo oszałamiającej grafiki, Desperados III radzi sobie bez problemów na najwyższych ustawieniach nawet na mniej wyszukanym sprzęcie. Tę grę chyba można odpalić na tosterze – a i tak będzie działać.
OCENA
Generalnie było mi z tą grą niesamowicie dobrze, nawet na najwyższym poziomie trudności. Przez chwilę miałam na jej punkcie taką obsesję, że dostrzegając w oddali ludzi na ulicy, zastanawiałam się, czy już znajduję się w polu ich widzenia, podświetlanym w grze na zielono (no gdzie to ja miałam ten numer do psychologa?). Szczególnie cenię wolność wywodzącą się z możliwości wyboru, czy chcemy załatwiać wszystko po cichu, czy raczej otworzyć ogień. Dzięki temu tytuł można przechodzić kilkukrotnie na różne sposoby.
Podziwiam też humor, który daje się podczas rozgrywki dość często we znaki. Kate może rzucać we wrogów perfumami, a Isabelle jako adeptka sztuk voodoo posiada kontrolę nad ich umysłami – geniusze to wymyślili. Nie bez znaczenia jest również dobra oprawa audio-wideo. Rozgrywka jest bardzo wciągająca, ponieważ skłania do używania szarych komórek, kombinowania i niekończącego się eksperymentowania, a to daje naprawdę dużo przyjemności. Coś mi mówi, że na pewno wrócę do Desperados III.
- Świat: 10/10
- Rozgrywka: 10/10
- Grafika: 10/10
- Dźwięk: 9/10
- Jakość: 9/10
Platforma testowa PC
- Procesor: Intel Core i5-4460 3.20 GHz
- Grafika: NVIDIA GeForce GTX 660
- Pamięć: 8 GB RAM
- System: Windows 8.1
- Myszka: szara
- +Bardzo wciąga!
- +Wolność wyboru, w jaki sposób wykonamy zadanie
- +Grafika i dźwięk
- +Klimacik
- +Da się odpalić na każdym sprzęcie
- +Polskie napisy
- –Jednak bywa wymagająca (co akurat dla mnie jest plusem)
- –Nie każdemu się może podobać to, że często musimy zapisywać i wczytywać rozgrywkę
Absolwentka i pasjonatka dziennikarstwa i filologii angielskiej. Fanka strategii i pomysłowych indyków – czyli tytułów, w których bardziej niż refleks liczy się logiczne myślenie. Oprócz grania, uwielbia czytać książki i słuchać muzyki rockowej i alternatywnej.
Pingback: Shadow Tactics: Blades of the Shogun – Aiko's Choice – recenzja [PC] - TesterGier.pl
Pingback: Shadow Tactics: Blades of the Shogun i inne gry za darmo! [Darmowe gry LISTOPAD 2022 #2] - TesterGier.pl
Pingback: Shadow Gambit: The Cursed Crew – recenzja [PC] - TesterGier.pl
Pingback: Splatoon 3: Side Order DLC – recenzja [SWITCH] - TesterGier.pl