Iron Harvest – recenzja [PC]
„Dobrze drogie dzieci, otwórzcie teraz podręczniki na stronie 102. Dziś opowiem wam o roku 1920. Był to czas wielkiej wojny, gdy wszystkie mocarstwa świata zostały włączone do walki. Dodatkowo, oprócz ludzi, do ataków i obrony użyto ogromnych mechów zasilanych benzyną bądź też ropą.”
Brzmi to dosyć kosmicznie, prawda? Cóż, w tym szaleństwie jest metoda, gdyż Iron Harvest to tytuł będący żywym ucieleśnieniem wizji pana Jakuba Różalskiego, gdzie stosunkowo nowoczesne roboty pojawiają się w realiach międzywojennych wyjętych prosto z kart podręczników. Dieselpunk pełną gębą – opary benzyn, kłęby dymu oraz potyczki ludzi i potężnych maszyn. To, co znamy chociażby z książki Inne światy, odnajdziemy również w Żelaznych Żniwach.
Jak poradzili sobie twórcy z KING Art Games? Sprawdźmy.
Dziękujemy platformie gog.com za dostarczenie klucza do gry.
Świat
W Iron Harvest umiejscowienie akcji gry jest, można by rzec, crème de la crème wspomnianej produkcji. Zamysł wymieszania klimatu lat 20. XIX wieku z dozą nowoczesności (ogromnymi dieselpunkowymi mechami) był moim zdaniem strzałem w dziesiątkę. Pomysłodawcą uniwersum jest wcześniej już wspomniany Jakub Różalski, polski grafik oraz ilustrator. Pracował on chociażby przy filmie Kong: Wyspa Czaszki, gdzie jego zadaniem było tworzenie grafik koncepcyjnych do filmu. Ilustracje te sprawiły, że prace z cyklu 1920+, czyli głównego projektu Różalskiego, stały się popularne w szerszym gronie odbiorców i nie raz były inspiracją dla innych autorów. Dowodem na to niech będzie np. książka Inne Światy, która jest okraszona ilustracjami artysty, przy czym każdy obrazek jest poświęcony innemu rozdziałowi dzieła. Kwestią czasu było to, żeby jakieś studio podjęło się współpracy z artystą.
Pojawiają się tu tytułowe Żelazne Żniwa, a w kampanii jest nam dane pokierować losami mieszkanki Polanii, Anny Kos. Jej dzieciństwo naznaczone było piętnem wojny, więc piękna i rudowłosa patriotka musiała szybko dorosnąć, by z podniesionym czołem stawić opór najeźdźcy. Po pięciu latach rozejmu widmo wojny znów grozi całemu światu. Kiedy Anna osiąga pełnoletniość, jej wioska zostaje zaatakowana. Ruswieci wkraczają z siłami zbrojnymi na teren zamieszkania bohaterki, a ich celem jest pojmanie doktora Dybowskiego. Dziwnym trafem ojciec Anny zostaje zamieszany w cały konflikt, a naszym zadaniem będzie jego uratowanie. Po czasie okazuje się, że to tylko początek naszej przygody.
A to dopiero pierwsza kampania.
Rozgrywka
Iron Harvest jest grą strategiczną reprezentującą gatunek RTS. Od razu przyznam się, że nie jestem jego ogromnym fanem, jednakże sama oprawa gry oraz pewne gameplay’owe podobieństwa do Company of Heroes sprawiły, że grało mi się naprawdę przyjemnie. Nie raz będzie nam dane wcielić się w dowódcę sił zbrojnych. Podczas potyczek mamy do wyboru kilka frakcji, w tym Polanię, Ruswiecję i Saksonię. Nietrudno się domyślić, że jest to jawne nawiązanie do naszych wojennych zaborców. Każda z tych frakcji ma dostęp do zasobów ludzkich, jak również do wynalazków Nikoli Tesli w postaci ogromnych mechów. To właśnie one niejednokrotnie będą czynnikiem przechylającym szalę zwycięstwa na którąś z walczących stron.
Oczywiście jak w każdym RTSie w naszym interesie jest dbanie o zasoby. W każdej rozgrywce dysponujemy żelazem oraz ropą, i tymi dwoma surowcami zarządzamy budowaniem naszej bazy wypadowej. Dowodzimy również wojskiem, w którego skład wchodzi wspomniana już wcześniej mechaniczna artyleria. Jest tu w czym wybierać, gdyż każda z frakcji ma do dyspozycji całą gamę swoich własnych mechów, w dodatku z niebanalnymi oznaczeniami. Dla przykładu Polanie we wszystkich nazwach mechanicznych pacyfikatorów fajnie nawiązują do prawdziwych nazw polskiego uzbrojenia z czasów wojny.
Nie raz pokierujemy ogromnym, kopulastym mechem PZM-9 „Strażnik”. Dzierży on dwa RKMy, które świetnie nadają się do przetrzebiania wrogich jednostek lądowych. Jeśli dorzucimy do naszej jednostki również egzemplarz PZM-11 „Łowcy” lub PZM-24 „Tura”, to aż strach sobie wyobrażać, jakie zniszczenia wśród wrogów będziemy siać z taką artylerią. No, chyba że przeciwnicy też nie próżnowali i również wyposażyli się w swoje środki pacyfikacji. Trzeba przyznać, że walki mechów są niezwykle satysfakcjonujące i bardzo dobrze się je ogląda na ekranie komputera.
Oczywiście, nawet maszyny nie są niezniszczalne. Jeżeli wprawny gracz wie jak dobrze wykorzystać swoje jednostki lądowe, to i mech może mieć duże problemy. Dlatego też kluczowe jest wykorzystanie pełnego potencjału danej jednostki. Grenadierzy, saperzy czy też RKMowcy mogą poradzić sobie z większym od siebie przeciwnikiem. Wszystko zależy od ich liczebności oraz oczywiście od umiejętności przywódczych gracza.
Grafika i Dźwięk
Gra swoją oprawą cieszy oko, i jak to w większości RTSów – dużo się dzieje na ekranie. Widać, że twórcy przyłożyli się do kwestii animacji postaci oraz mechanicznych kolosów. Można naprawdę odczuć ociężałe ruchy mechów poruszających się naprzód. Miło się na to patrzy, zwłaszcza wtedy, gdy podczas walki musimy przebić się przez jakiś budynek czy umocnienia. Widać wtedy efekty cząsteczkowe towarzyszące wybuchom, unoszący się pył oraz rozpadające się cegły. Szczególnie dobrze wygląda to na mapie, na której mamy np. możliwość zniszczenia ogromnego komina. Napawa to dziwną satysfakcją, co chyba jest na plus. Zwłaszcza dla kogoś, kto lubi siać spustoszenie.
Podobają mi się również animacje oddziałów piechoty. Skutecznie kryją się przed ostrzałem, kiedy tylko mają taką możliwość. Gdy przychodzi do walki, widać dynamikę wymiany ognia. Trzeba również wspomnieć o ragdollach, które pojawiają się przy wykończeniu jednostki. Mam ogólną słabość do efektu „szmacianej lalki”, dlatego też bardzo dobrze patrzyło mi się na fruwające ciała adwersarzy, gdy tylko pod ich nogami wybuchał granat. To samo tyczy się sytuacji, w której jednostki lądowe w nieprzemyślany sposób podejmują walkę z mechem. Wtedy również bardzo realistycznie wzbijają się w niebo.
Na pochwałę z mojej strony zasługuje oprawa audio, która świetnie wpasowuje się w klimat „tamtych lat”. Jest orkiestrowo, dynamicznie, i z udziałem męskiego chóru (słyszalnego zwłaszcza w menu głównym). Także odgłosy wystrzałów, huków i innych krzyków podczas rozgrywki wpływają pozytywnie na immersję. Same dźwięki RKMów to miód na serce każdego fana broni palnej.
Warto też pochwalić twórców za dopilnowanie wydźwięku języków ojczystych. W prostych słowach, kiedy Polanie walczą z Ruswietami, usłyszymy język polski, zaś po stronie adwersarza będziemy słyszeć najprawdziwszy język rosyjski. Możliwość usłyszenia różnych języków mówionych w poszczególnych frakcjach świetnie wpływa na realizm świata gry.
Jakość
Podczas rozgrywki nie natknąłem się na jakieś duże problemy natury technicznej. W porównaniu z betą, która była dostępna jakiś czas temu przedpremierowo na Steamie, widać duży progres. Gra chodzi płynniej, a animacje nie przycinają się, jak to miały w zwyczaju we wczesnej wersji gry.
Jeżeli miałbym wskazać coś, co mnie trochę gryzło podczas rozgrywki, to kwestie mówione przez naszych bohaterów. Zakres ich „powiedzonek” jest stosunkowo ubogi i po dłuższym posiedzeniu przy Iron Harvest mogą one zwyczajnie nużyć. Jednakże sądzę, że jest to doczepka typowa od laika gatunku RTS – spodziewam się, że w innych grach tego typu jest podobnie.
No właśnie, podobnie. Pewnie będą to tylko moje domysły, jednakże sądzę, że dla wielu fanów gier strategicznych Iron Harvest nie będzie niczym odkrywczym. Gra korzysta z bardzo bezpiecznych formuł i schematów, obecnych chociażby w serii Company of Heroes. Nie zrozumcie mnie źle, to nie jest absolutnie „nie wiadomo jaki” mankament. Trzeba się po prostu liczyć z tym, że Żelazne Żniwa nie wprowadzają żadnej innowacji w gatunku RTS. Nie licząc oczywiście fenomenalnego umiejscowienia akcji gry, które sprawiło, że w ogóle sięgnąłem po grę strategiczną.
Ocena
Bawiłem się naprawdę świetnie podczas recenzowania Iron Harvest. Polecam ten tytuł nawet tym graczom, którzy nie przepadają za RTSami. Umiejscowienie świata gry jest fenomenalne, a połączenie okresu międzywojennego XIX wieku z wynalazkami Tesli w służbie człowieka mocno zapada w pamięć. Jednakże trzeba mieć na uwadze to, że Żelazne Żniwa nie wprowadzają do gatunku niczego nowego. Gra opiera się na dobrych i sprawdzonych schematach. Oczywiście nie jest to nic złego, jednak sądzę, że zagorzali fani strategii mogą być nieco zawiedzeni.
Jeżeli poszukujecie konkretnej strategii w niecodziennej otoczce, to Iron Harvest jest tytułem dla was. Zachęcam do pokierowania mechami w walce o dobre imię Polanii!
- Świat: 10/10
- Rozgrywka: 7/10
- Grafika: 9/10
- Dźwięk: 8/10
- Jakość: 7/10
Platforma testowa PC
- Lenovo Legion Y540
- Procesor: Intel Core i5-9300HF 2,40 GHz
- Grafika: NVIDIA GeForce GTX 1660 Ti
- Pamięć: 16 GB RAM
- System: Windows 10 Home
- +Cudowny świat gry oparty o grafiki Jakuba Różalskiego
- +Bardzo dobra oprawa graficzna
- +Świetnie skomponowana muzyka
- +Dieselpunk pełną, hehe, ropą
- –Powtarzające się kwestie mówione jednostek
- –Dla początkującego może być trudna pod względem sterowania
- –Oparta na bezpiecznych i znanych schematach
Niespełniony artysta. Fan RPG-ów wszelakich. Wielbiciel sushi i „chińskich” bajek. Chciałby mieć siwe włosy jak Dante lub Geralt.