Horrory light – straszne gry dla osób o słabych nerwach
Gry wideo powstają w najróżniejszych gatunkach i nie wszystkie z nich muszą nam odpowiadać. Mozolne symulatory? Visual novelki ze Wschodu? Matematyczne łamigłówki? Od tych gier większość z nas może się odbić bez żadnych przemyśleń i problemów. Jest jednak jeden gatunek, który w tej kwestii ma mocno pod górkę.
A są to oczywiście horrory. O ile Farming Simulator czy Danganronpa można sprawdzić i po prostu odinstalować po kilku minutach, o tyle horrory musicie raczej przynajmniej tolerować. A nie jest to wcale takie łatwe. Przyczyn może być wiele, na przykład koszmary z dzieciństwa lub ukryte lęki. A przecież przez różnego rodzaju problemy zdrowotne (lub raczej natury psychicznej) przechodzi nam przed nosem masa świetnych produkcji. Dlatego dzisiaj przemawiam do tej bardziej lękliwej grupy graczy. Oto gry, które mogą przerazić, ale spokojnie – nie skończy się to dla Was zawałem.
Jeszcze jedna informacja; zestawienie jest posortowane – od tych najlżejszych do najstraszniejszych. Ponieważ to subiektywne zestawienie, będę także zwracał uwagę na to, czego możecie się spodziewać po danej grze.
Costume Quest
Produkcja Tima Schafera jest zdecydowanie najciekawszym przykładem „strasznej gry”, która tak naprawdę z horrorem nie ma nic wspólnego. W Costume Quest wcielamy się w dzieci, które muszą uratować Halloween przed potworami z innego wymiaru. Jednak (wierzcie lub nie) tytuł ten może wzbudzać nie tyle strach, ile swego rodzaju niepokój. Dubble Fine rewelacyjnie połączyło dziecięcą prostotę grafiki z „prawdziwie strasznym” klimatem Halloween, niczym z filmu Potwór z ulicy wiązów. Duża w tym zasługa bajkowej, ale wyjątkowo mrocznej warstwy audiowizualnej oraz bardzo prostego systemu: dosłownemu „Cukierek albo psikus!”. Otóż gdy pukamy do drzwi mieszkańców, nigdy nie wiemy, czy czai się tam potwór, czy chętna na obdarowanie nas słodyczami osoba. Jeśli posiadacie „jedynkę” lub „dwójkę” z rozdawań Epica – warto zagrać.
Luigi’s Mansion oraz Ghostbusters
Dwie praktycznie identyczne produkcje (przynajmniej w założeniach). Posiadłość Luigiego została stworzona przez Nintendo, więc lekkie klimaty ma wręcz wrodzone. Gra całymi garściami bierze z Pogromców Duchów, co widać w humorze czy nawet w broni używanej przez głównego bohatera. No właśnie, Ghostbusters dostało także swoje gry, w tym chyba najbardziej znaną Ghostbusters: The Video Game z 2009 roku. Jeżeli znacie filmy, wiecie, czego się spodziewać – „familijnego” horroru i czarnej komedii w jednym. Ostatnio gra rozdawana była przez Epic Games, więc dlaczego by nie sprawdzić? Ostrzegam tylko arachnofobów – włochatym stworkom został poświęcony cały jeden rozdział.
Minecraft
A jakże! Klockowate moby są przerażające dla nowych i młodszych graczy, nawet jeśli ich wygląd może rozśmieszać. Zwiedzanie mrocznych jaskiń, warknięcia zombie zza ściany, wielkie pająki czy „skradające” się creepery to złowrogie straszaki, których nie powstydziłby się Resident Evil. Oczywiście mówię o trybie survival, bo tryb kreatywny czy masowe serwery mocno łagodzą tę grę. A jeżeli za mało Wam wrażeń w Minecrafcie, koniecznie sięgnijcie po mody. Na przykład po modyfikację Lycanites Mobs, która wprowadza straszne, wręcz odrażające potworności do naszego kanciastego świata…
A poniżej Warden z aktualizacji „Caves & Cliffs”. Niewiele mu brakuje do koszmarów z Silent Hilla.
Dead Rising i The Walking Dead
Serii Dead Rising nie można odmówić lekkości, nawet w obliczu postapokalipsy i tysięcy zombie na ulicach. Siłą DR-a jest przede wszystkim możliwość zabijania setek zarażonych naraz, więc nie ma tu co mówić o mrocznym klimacie – jest raczej śmiesznie (wręcz absurdalnie) i efektownie. Kompletnym zaprzeczeniem tej idei jest The Walking Dead od TellTale Games – to poważna historia o zwyczajnych ludziach, którzy muszą przeżyć w niebezpiecznym świecie. Przez mocne osadzenie fabuły w rzeczywistości, gracz (tym bardziej wrażliwy) może porządnie oberwać emocjonalnie – każdy, kto pamięta końcówkę pierwszego sezonu, może to potwierdzić.
Wolfenstein
Cykl Wolfenstein słynie z dwóch rzeczy – rewelacyjnego feelingu strzelania (a przynajmniej w grach MachineGames) i ogólnej stylistyki świata przedstawionego. To alternatywna historia, w której III Rzesza wygrała II wojnę światową, połączona z bardzo wyraźnymi elementami sci-fi. Klimat w tych grach jest bardzo blisko tego znanego z Half Life’a – pełno tu wielkich maszyn, elektryczności i zaszczucia podczas okupacji. I choć nie jest to na pewno horror, czuje się ciężar tego świata, a w The Old Blood przyjdzie nam nawet powalczyć z… nieśmiertelnymi zombie.
O wszystkich grach z tej serii dowiecie się z Retromaniaka, a jeśli wolicie sięgnąć po najnowszą odsłonę – zapraszam do recenzji.
Batman Arkham (oraz Lego)
Jeżeli przynajmniej pobieżnie poznaliście losy najsłynniejszego superbohatera DC Comics, doskonale wiecie, że to nie ociekająca słodyczą historia. Klimat ten odziedziczyły także tytuły od Rockstedy Games – seria Arkham ma swoje momenty, przy których skulimy się pod biurko (vide Strach na wróble), jednak ogólna „komiksowość” i „akcyjność” gry mocno wyhamowują ten pociąg zwany horrorem. A jeżeli wolicie naprawdę niewymagające przygody Batmana, sięgnijcie po trylogię Lego Batman. Albo Batman Arkham Underworld.
Half Life
Pora na klasykę. Pierwszy Half Life swego czasu był zdecydowanie najstraszniejszym FPS–em dostępnym na rynku (wszakże jako pierwszy wprowadził tak bogatą warstwę fabularną do gier tego typu). Jednak wiele wody upłynęło, a gra mnóstwo straciła ze swojego klimatu. Zupełnie inaczej ma się sprawa ze sequelem. Half Life 2 niestety (?) podniósł wskaźnik strachu jeszcze bardziej, co widać w etapie z Ravenholm. Nie mówcie potem, że nie ostrzegałem!
Przy okazji polecę Wam samodzielny mod Sven Co-op, dzięki któremu przejdziemy „jedynkę” wraz z innymi graczami. Tak samo jest w przypadku Half Life 2 – tam modyfikacja nazywa się Synergy. Ze znajomym zawsze jest trochę raźniej!
Fallout
Przechodzimy do podium i gier wymagających więcej samozaparcia. Seria Fallout mocno balansuje między faktycznymi horrorami a absurdalną parodią Ameryki lat 50. XX wieku. Osobom wrażliwszym zdecydowanie polecam włączyć radio – wesoła muzyka może przygasić horrorowe koszmary, które dzieją się na ekranie. Jeśli chodzi o RPG-i z ciężkim, a jednocześnie absurdalnym klimatem, lepszych nie znajdziecie.
Vampyr
Produkcja z 2018 roku nie ma łatwego życia – choć średnia ocen na Steamie jest całkiem wysoka, to gra mocno oberwała m.in. za system walki czy błędy. Jednakże tytuł nadrabia fantastycznym klimatem i jednym z najlepszych soundtracków tej dekady. Przy tej produkcji zaciera się granica z horrorami – to potężna dawka ponurego świata, w którym zresztą sami jesteśmy zagrożeniem. Vampyr jednak straszy tak, jak powinien robić to każdy horror – bez jump scare’ów czy nawiedzonych domów, a poprzez ciągłe poczucie zaszczucia i ciągłego zagrożenia. Nie jest to klasyczny horror, ale trudno o grę z lepszym klimatem.
Więcej o Vampyrze dowiecie się z naszej recenzji.
Metro
Na podium uplasowała się seria Metro na podstawie książek Dmitrija Głuchowskiego. Gry te na szczęście nie atakują tanimi chwytami, stawiając klimat, a nie strach, na pierwszym miejscu. A wczuć się jest diabelnie łatwo, gra jest opstrzona małymi mechanikami, które jeszcze bardziej budują immersję. Jest gęsto, nawet na tyle, że polecałbym robić sobie dłuższe przerwy – świetne udźwiękowienie i fantastyczna grafika zanurzą Was w postapokaliptycznym, niebezpiecznym i ponurym świecie lepiej niż niejeden horror.
Więcej o samych grach dowiecie się z dwóch naszych recenzji; mojej o Metro 2033 Redux oraz Metro Exodus pióra Maksa.
Warto sprawdzić także:
- Seria The Room
- Little Misfortune
- Każda gra ze Scooby Doo
- Gone Home lub Everybody’s Gone to the Rapture
- Slayaway Camp: Butcher’s Cut lub Friday the 13th: Killer Puzzle
Na koniec odsyłam do jeszcze straszniejszych gier, jeśli przedstawione tu pozycje są dla Was za małym wyzwaniem. Powodzenia!
Cukierek albo psikus! – czyli najlepsze horrory na Halloween
Humanista, pasjonat historii i języków obcych (przede wszystkim angielskiego) oraz j. polskiego. „Pececiarz” od urodzenia, choć posiada obydwie kieszonsolki Sony. Spokojny człowiek, który lubi pisać to, co czytacie :P.
Pingback: SCORN – recenzja [PC] - TesterGier.pl
Pingback: INDYK NA PARZE #6: Not for Broadcast: Complete Edition – przegląd fantastycznych DLC - TesterGier.pl