Yupitergrad – recenzja [Oculus Quest 2]
W kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku. W opuszczonej radzieckiej bazie, w górnych warstwach atmosfery Jowisza, słychać co najwyżej dźwięk gumowej przyssawki i terkot kołowrotka…
Yupitergrad to zręcznościowa platformówka VR wydana na platformy Viveport, Steam i Oculusa, a wkrótce również na PlayStation VR. Zabierze ona ciebie, młody radziecki kosmonauto (lub kosmonautko), na misję uruchomienia procesu produkcji nowego paliwa kosmicznego. Niestety, dość szybko okazuje się, że nawet najlepsza radziecka myśl techniczna jest w stanie zawieść i tylko od twoich napraw zależy, jak potoczą się dalsze losy komunistycznego podboju kosmosu. Towarzyszko, Towarzyszu… pomożecie?
Dziękujemy studiu Gamedust oraz firmie Galaktus za dostarczenie klucza do gry.
Świat
Czas w grze to zapewne końcówka zimnej wojny, co łatwo poznać po ilości orderów oraz wąsie generała Varnikova, głównodowodzącego całego projektu kosmicznego. Akcja gry ma miejsce w opuszczonej stacji kosmicznej na orbicie Jowisza, gdzie po sześcioletnim (sic!) locie trafiasz wprost na ostatni etap produkcji przełomowego paliwa kosmicznego Pekol. Żeby wzbogacić rozgrywkę o bieżące komentarze, na stacji zainstalowano towarzyszkę: sztuczną inteligencję AI-szę, która nauczy historii, podtrzyma na duchu, a także po kolei wyjaśni, co musisz naprawić, żeby proces produkcji paliwa mógł znowu ruszyć.
Rozgrywka
Producent nawet nie ukrywa, że mechanikę Yupitergradu da się opisać najlepiej jako kosmicznego Spider-Mana lub Indianę Jonesa. Jednak zamiast pajęczej sieci lub lassa, na rękach masz wyrzutnie przepychaczy do rur, połączonych sznurkiem (zapewne od snopowiązałki) z elektrycznym kołowrotkiem. Pyk – i wystrzeliwujesz przyssawkę w najbliższą niebieską ścianę. Dżojstikiem na kontrolerze możesz zwijać sznurek, pomocny jest też ruch rękami za siebie.
Oczywiście, nie wszystkie ściany są niebieskie i kompatybilne z przyssawką. Czasem jedynymi powierzchniami, do których możesz się przyczepić, są podwozia szybko poruszających się platform. Innym razem trzeba być kreatywnym i użyć żółtej powierzchni do przesunięcia jakiegoś ruchomego elementu. W innym korytarzu pięciometrowe bloki poruszają się w górę i w dół, blokując ci drogę. Za rogiem, po pokonaniu (w górę!) kilkunastometrowego tunelu, spadasz do ogromnego basenu, gdzie za pomocą małych silniczków pomocniczych swojego kombinezonu musisz płynąć, unikając… no cóż, półprodukty Pekola muszą być mieszane, nie wstrząsane, więc unikać będziesz absurdalnie wielkich i piekielnie szybkich mieszadeł.
W ten sposób, od ściany do ściany, w niskiej grawitacji dyndasz/przelatujesz przez kolejne korytarze pełne zgniataczy, mieszaczy, płomieni i ostrych jak brzytwa wentylatorów. Płynne przemieszczanie się nie jest łatwe, ale poziomy są tak przemyślane, że zachęcają do rozwijania dużych prędkości!
Nawet jeśli wpadniesz w najbliższą rozszarpywarkę albo po prostu spadniesz i zgniecie cię potężne ciśnienie atmosfery Jowisza, radziecka technologia bez problemu cofnie cię do ostatniego punktu kontrolnego. Punkty są rozlokowane często i pozwalają odejść od rozgrywki w dowolnym momencie.
Okazjonalne zagadki są proste i nie przeszkadzają w małpich harcach po opuszczonych korytarzach.
Oprócz krótkiej (chociaż wystarczającej dla VR) kilkugodzinnej historii rozgrywającej się w kilkudziesięciu lokalizacjach, jest także opcja ataku czasowego. To czysto arkadowy tryb i dwadzieścia nowych poziomów nastawionych na prędkość, prędkość i jeszcze raz prędkość. Wydana parę dni temu łatka 1.1 ulepsza, między innymi, interfejs tego trybu.
Grafika i dźwięk
Grafika robi świetne wrażenie, użyty cel-shading stylizuje grę na komiks, co utrzymuje lekki i żartobliwy klimat. Nie ma żadnych braków optymalizacji. Płynność, bez której szybka rozgrywka nie miałaby sensu, jest bez zarzutu. Dodatkowo to jeden z tytułów, które wspierają 90-hercowy tryb wyświetlania Oculus Questa w wersji drugiej. Dla pierwszej generacji gogli będą to standardowe 72 herce.
Ścieżka muzyczna stworzona przez Piotra Surmacza jest fenomenalna, utrzymana w klimacie sovietwave i doskonale wpisuje się w klimat SF gry. Wpadający w ucho utwór Red It Be daje +5 do prędkości lotu przez Yupitergrad. OST jest do odsłuchu na Bandcampie lub YouTubie. Gra wydana jest tylko po angielsku, z angielskimi napisami. Zarówno AI-sza, jak i generał Varnikov mówią jednak po angielsku ze wspaniałym radzieckim akcentem, który tylko wzbogaca całą grę.
Jakość
Wiele tytułów VR, nawet we w pełni moderowanych sklepach-ekosystemach jak Oculus, ma problem z jakością, więc emocjami związanymi z VR-em próbuje nadrobić wiele uproszczeń fabuły czy mechaniki lub krótki czas kampanii.
Yupitergrad nie jest przełomowy, ale to, co robi, robi świetnie. Pomimo że uważam tę grę za krótszą aniżeli dłuższą, poznańskie studio naprawdę przyłożyło się do tego tytułu. Sama kampania zapewnia godziny zabawy, a pamiętajmy, że czas w tytułach VR liczy się inaczej niż przed komputerem czy na wygodnej kanapie z konsolowym padem w dłoniach. 🙂 Poziomy kampanii są bardzo dobrze przemyślane, a dodatkowy tryb ataku czasowego daje Yupitergradowi „re-grywalność”.
Mechanika poruszania się jest płynna i pozwala zaszaleć, wszystko zależnie od twoich umiejętności. Ustalono dobrą równowagę pomiędzy odwzorowaniem fizyki ruchu a pewnymi uproszczeniami, żeby nie psuć rozgrywki. Więc nawet jeśli czasem lina przymocowana do twojego przepychacza się gdzieś wizualnie zaplącze – to zawsze możesz ruszyć dalej w korytarze Yupitergradu.
Ocena
Świetny krótszy tytuł, który zmusił mnie do częstych uśmiechów w trybie kampanii i pokazał pazury w trybie czasoataku. Moja początkowa zachowawczość (jakie to wielkie, jakie ostre, jak szybko wiruje i jak bardzo się zbliża!) szybko ustąpiła brawurze i frajdzie z jak najpłynniejszego pokonywania kolejnych przeszkód i korytarzy. Cena na poziomie 15 dolarów jest dobrze dobrana, wiele tytułów, moim zdaniem niższej jakości, wycenia się w sklepie Oculusa na 19 i więcej dolarów.
Nie poleciłbym tego tytułu na początek zabawy z VR-em, ale jeśli okrzepłeś lub okrzepłaś już trochę i niestraszny ci ruch z założonymi goglami – ta symulacja radzieckiego Spider-Mana w kosmosie daje naprawdę dużo frajdy. Co ciekawe – i czym słusznie chwalą się producenci – przyjęta grafika oraz sposób sterowania minimalizują nieprzyjemne doznania w VR-ze, które mogłyby się zdarzyć w tak szybkim i zakręconym tytule.
Przyznam, że po rozgrywce zastanawiałem się przez chwilę, jak sprawdziłyby się w Yupitergradzie poziomy generowane proceduralnie… Kto wie, może kiedyś zajmie się tym AI-sza. Polski przemyśle gier – nie zapominaj o VR-ze, świetnie ci idzie, tak trzymać!
Autor recenzji: „Rokosz”
- Świat: 10/10
- Rozgrywka: 10/10
- Grafika: 9/10
- Dźwięk: 9/10
- Jakość: 9/10
Platforma testowa OQ2
- Oculus Quest 2
- +Świetna optymalizacja na samodzielne gogle Oculus Quest
- +Radziecka stylistyka świata jest strzałem w dziesiątkę!
- +Przemyślane i ciekawe poziomy
- +Prosta, ale pozwalająca na progresję umiejętności mechanika ruchu
- +Tryb czasoataku dodaje regrywalności
- +Dostępna na wiele gogli VR
- –Za długie przerywniki
- –Do pełni szczęścia brakuje szalonych generowanych proceduralnie poziomów
- Cena: $15