NowośćRecenzjaTemat dniaZapowiedź

Rustler – pierwsze wrażenia [PC]

W Grand Theft Auto 2 zagrałem pierwszy raz u kuzynostwa na wakacjach, gdy miałem około sześciu lat. Co pamiętam z tej gry? Głównie czołg i masakrowanie miasta. Piękne to były czasy, kiedy rodzice jeszcze nie do końca rozumieli, czym są ograniczenia wiekowe, a media grzmiały, że gry „wychowują” nowe pokolenie degeneratów.

Dziękujemy Jutsu Games za dostarczenie klucza do gry.

Od tamtego momentu minęło prawie dwadzieścia lat. Mam wrażenie, że obecnie gry przestały jakoś szczególnie szokować. Co prawda, dalej próbuje się je demonizować w telewizji śniadaniowej, ale prawie nikt już nie wierzy w te bajania. No i GTA przeszło z 2D do 3D, by sianie zniszczenia dawało jeszcze więcej satysfakcji. I teraz wchodzi, całe na biało, polskie studio Jutsu Games, które do tej pory było znane z symulatorów telefonów alarmowych, i ogłasza, że tworzy GTA w średniowieczu (z widokiem z góry) pod nazwą Rustler. Czy to ma sens? Zobaczcie, jakie są moje doświadczenia z gry we wczesnym dostępie.

ŚWIAT

Twórcy gry chwalą się, że możemy w niej podróżować po otwartym świecie, brać udział w szalonych misjach, a także zabijać bohaterów. W dwóch słowach – full wypas. Elementami, które najbardziej się rzucają w oczy od samego początku rozgrywki, są świetny humor i dziesiątki nawiązań do popkultury, a wśród nich rozmaite gagi: graffiti na ścianach („Przejrzyjcie na oczy, ziemia jest okrągła!”) i misje parodiujące (widzieliście film „Obłędny rycerz”?). Oczkiem puszczonym do gracza bywają też same nazwy misji, na przykład „Ciało do ciała” w zadaniu od grabarza. Są to, według mnie, najmocniejsze strony gry. Jeśli chodzi o resztę, już nie jest tak wesoło.

O ile misje mają czasem ciekawe albo przynajmniej zabawne twisty, to ich gameplay pozostawia wiele do życzenia. Jako Guy, typowy antybohater, będziemy kraść na zlecenie konie, zabijać rycerzy albo wiać przed strażą. I pomimo kilku ciekawszych misji głównych, na przykład o turnieju rycerskim, naprawdę ciężko wskazać zadania inne niż fedexowe. O ile fabułę i humor można zaliczyć do mocnych stron produkcji, to rozgrywka bywa nużąca.

Sam świat, pomimo że jest całkiem spory, okazuje się dość pusty. Brakuje losowych wydarzeń albo tego, by NPC-e zaczęli zwracać uwagę na porę dnia. Interakcja ze światem zostaje zrzucona na nasze barki, bo mechanizmy tego typu należą w grze do rzadkości. Czasem zobaczymy, jak dwóch wieśniaków okłada się po twarzach, lecz to naprawdę niewiele. Jestem świadom, że to dopiero wczesny dostęp, ale obawiam się, że urozmaicenie tych aspektów gry może okazać się bardzo pracochłonne.

ROZGRYWKA

To, co najbardziej odróżnia tę grę od którejkolwiek z serii GTA, to zmiana akcentów, na które położono nacisk w walce. Produkcje Rockstara zachęcają nas do eliminowania wrogów przynajmniej ze średniego dystansu. W Rustlerze, z powodu średniowiecznej konwencji, jest zupełnie odwrotnie. Oczywiście mamy do dyspozycji kusze, ale nie są one szczególnie szybkostrzelne i średnio się sprawdzają w starciu z większą grupą przeciwników. Wtedy zwykle pozostaje nam wyciągnąć miecz, a najlepiej w ogóle uciekać. Dodam jeszcze, że strategia znana z Kingdom Come – czyli strzelanie, siedząc na koniu, z kuszy do wrogów – ma podobną skuteczność. Sama walka sprawia więc mniej frajdy niż w GTA. Jej głównym problemem jest jednak brak precyzji. Nie jesteśmy pewni, kiedy przeciwnika dosięgnie nasz miecz, a kiedy nie. Jest to zapewne kwestia poprawy balansu. Przyjęty sposób walki bardzo dobrze jednak wpisuje się w realia gry, a możliwość gonienia kmieci z kosą w ręku jest dziwnie satysfakcjonująca.

Co do modelu „jazdy” koniem (to wyrażenie bawi mnie bardziej, niż powinno), uważam, że jest on na odpowiednim poziomie. Da się wyczuć różnicę między poszczególnymi „modelami” koni. Dodatkowo system wytrzymałości pozwala nam sprawdzać możliwości zwierzęcia, co jest przydatne zwłaszcza podczas ucieczki. Możemy również zmienić jego umaszczenie w stajni Pimp a Horse, by straż mniej się nami interesowała. A co się stanie, gdy stróżowie prawa nas dorwą? Zostajemy „potępieni” i odradzamy się przed kościołem.

W czasie rozgrywki zdobywamy punkty rozwoju, które umożliwiają nam odblokowywanie czterech rodzajów perków. Mogą być one związane z: walką wręcz, zasięgiem, jeździectwem lub umiejętnościami społecznymi. Pozwalają na przykład zwiększyć szybkość przeładowywania kuszy albo rozwinąć zdolność dyplomacji tak, aby straż nie odbierała nam broni po aresztowaniu. Przyznaję, że takie rozwiązanie jest całkiem przyjemne, bo z każdą nowo nabytą zdolnością odczuwamy, że nasza postać rzeczywiście poczyniła jakieś postępy.

GRAFIKA I DŹWIĘK

Mogę śmiało przyznać, że gra jest nawet ładna. Modele są czytelne, a mapa różnorodna. Podoba mi się też system, który pozwala nam widzieć naszego bohatera, kiedy ten na przykład wjeżdża do gęstego lasu. Widzimy go cały czas i nie musimy się domyślać, co robi, jak to czasami bywa w innych produkcjach. Ogólnie więc oceniam grafikę jako całkiem udaną. Być może twórcy wprowadzą jeszcze jakieś poprawki.

Udźwiękowienie w Rustlerze jest dla mnie słodko-gorzkie. Bełkotliwe dialogi postaci na początku nawet bawią, ale po czasie stają się powtarzalne i zdajemy sobie sprawę z ograniczonej liczby aktorów podkładających tutaj… głosy? Kolejnym problemem jest przejazd przez miasto. Kiedy na każdym skrzyżowaniu gra inny bard i co chwilę słyszymy inny utwór, staje się to uciążliwe. Muzyka w grze jest jednak całkiem przyjemna. Widać, że twórcy bardzo starali się połączyć blokowe bity ze średniowiecznymi pieśniami. Co ciekawe, w okolicy kościoła możemy usłyszeć coś w rodzaju Barki.

JAKOŚĆ

Grałem w Rustlera we wczesnym dostępie, więc nie będę zwracał uwagi na bugi, lecz na pierwsze wrażenie, jakie zrobił na mnie ten tytuł. Gra działała płynnie, nie spotkałem losowych crashy. Polecam grać na padzie, bo – poza celowaniem z kuszy – wszystkie inne akcje w grze wykonywało się za pomocą tego kontrolera znacznie łatwiej. Najbardziej przeszkadzał mi jednak ogromny napis u góry ekranu, informujący o wczesnym dostępie. Był on zupełnie niepotrzebny i spowodował, że zrezygnowałem z robienia autorskich zrzutów ekranu do tej recenzji. Co prawda, twórcy w końcu się ugięli i wyłączyli irytujący baner, ale niesmak i brak chęci do robienia screenshotów pozostał.

OCENA

Dajmy Jutsu Games jeszcze chwilę czasu przed oceną i szansę na poprawę gry. Widać, że twórcy Rustlera zaczęli się interesować tym, co myślą gracze i wdrażać pewne – mniejsze lub większe – poprawki. Czy to wystarczy, by gra się stała bardziej grywalna? To się jeszcze okaże. Na obecnym etapie prac, trudno mi ją polecić. Wolę poczekać do premiery kompletnej wersji. Jeśli masz ochotę sprawdzić Rustlera i pomóc twórcom w rozwoju gry, możesz ją nabyć na Steam.


Pamiętaj, aby przed zakupem zawsze sprawdzać cenę → Najniższe ceny gier znajdziesz na Ceneo.
Kupując za pośrednictwem naszego linku wspierasz rozwój naszego portalu, dziękujemy!


Dzięki, że doceniłeś nasz wkład i przeczytałeś ten wpis do końca! Jesteś częścią naszej społeczności i to od Ciebie zależą nasze dalsze kroki. Możesz nam pomóc:

  • zostawiając komentarz - wiele się nie napracujesz, a my dowiemy się na czym Ci zależy,
  • polub nasz fanpage na Facebooku, żebyś z łatwością otrzymywał informacje o naszej działalności,
  • daj znać znajomym - razem stworzymy wielką społeczność "Testerów Gier",
  • zasubskrybuj nasz kanał YouTube jeżeli chciałbyś, abyśmy publikowali więcej filmów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *