Hell Architect – recenzja [PC]
Na tę grę czekałam od dawna. Dlatego gdy tylko otrzymałam egzemplarz recenzencki, ustawiłam klimatyzację, włączyłam nagość w ustawieniach i z dzikim zapałem zabrałam się do roboty. Co oferuje Hell Architect?
Dziękujemy studiu Woodland Games za dostarczenie klucza do gry.
ŚWIAT
Produkcja polskich deweloperów jest mniej więcej tym, co sugeruje jej tytuł: jako okrutny zarządca budujemy piekło, zaprzęgając grzeszników do pracy i w nagrodę poddając ich torturom. Jest to klasyczny city builder, w którym przy pomocy grzeszników pozyskujemy surowce, takie jak piach, kamień czy węgiel i z powodzeniem wykorzystujemy je do budowania coraz bardziej złożonych gmachów użyteczności piekielnej.
ROZGRYWKA
Tytuł oferuje dwa tryby zabawy. Pierwszym jest piaskownica, w której naszym zadaniem jest po prostu rozwój piekielnego miasta, a drugim scenariusze, gdzie po prostu mamy do wykonania określone zadania. Tych ostatnich jest w sumie sześć i oferują mnóstwo wyzwań w różnych sceneriach. Najfajniejsza jest taka różowa, cukierkowa.
Gdy już mamy surowce, zajmujemy się przede wszystkim budowaniem. Obiekty, które stawiamy w piekiełku, są różne. Na początku chodzi przede wszystkim o skombinowanie miejscówek, które pomogą zaspokoić podstawowe potrzeby grzeszników, takie jak jedzenie, spanie i załatwianie się. Oczywiście można ignorować to, czego chcą nasi podopieczni – w końcu trafili do piekła i nie powinno nas obchodzić, że są głodni czy niewyspani. Ale jest tu jedno „ale”: mianowicie z grzesznika, który jest względnie zadowolony, dużo łatwiej wycisnąć cierpienie.
A cierpienie stanowi w Hell Architect kluczowy surowiec, bez którego niemożliwy jest progres w rozgrywce. Bez cierpienia nie wybudujemy coraz to lepszych maszyn. A ów wielce przydatny składnik pozyskujemy, torturując grzeszników. By tortury były możliwe, musimy posiadać odpowiednie obiekty. Tutaj twórcy nie zawodzą – do naszej dyspozycji oddali sporo narzędzi. Podstawowym jest chociażby żelazna dziewica, ale wraz z rozwojem technologicznym zyskujemy dostęp do ciekawszych. Z czasem znajdziemy tu chociażby dentystę czy zestaw do krojenia cebuli. Czyż to nie urocze? Tego typu rzeczy pokazują humor w tej grze, który jest bardzo, ale to bardzo specyficzny. A jeszcze lepiej byłoby, gdyby w tym wszystkim uniknięto wulgaryzmów… No ale okej, jesteśmy w piekle, więc niech będzie.
Budowle możemy ulepszać, jeśli tylko mamy wymagane surowce. Oczywiście dzięki temu dana maszyna czy budynek pracuje wydajniej – zmodernizowane narzędzie tortur szybciej wyciska z grzesznika cierpienie. Ogólnie należy też pamiętać o tym, by umiejętnie dobierać typ ofiary do tortury. Osoby, które trafiają do naszego piekła, są różne – ich odmienność opiera się na specjalnych cechach czy słabościach. To sprawia, że jednego będzie nam się danym narzędziem torturowało lepiej, a innego gorzej. Na przykład jeśli ktoś ma ułomność dotyczącą krwi, żelazna dziewica potraktuje go bardziej bezlitośnie niż osobę bez tej cechy.
Poszczególne obiekty należy rozstawiać w piekle z rozmysłem, a nie jak popadnie (w końcu to nie burdel, tylko piekło). Na przykład lepiej nie ustawiać narzędzi tortur obok kartonów do spania, bo jęki dręczonych dusz niekorzystnie wpływają na jakość snu tych wypoczywających. Fajne są takie detale. Widać tu kreatywność twórców.
W ogóle to tak sobie siedzę i myślę: kto wpadł na tak oryginalny pomysł, by osadzić city builder w piekle? W tym szaleństwie tkwi metoda. Gatunek nieźle współgra z tematem. Poza tym nie kojarzę, żeby wcześniej stworzono już podobną produkcję. I tym bardziej doceniam, że jest to dzieło polskiego studia. Hell Architect zasługuje, by trafić do jak najszerszego grona odbiorców; bo to bez wątpienia jeden z najbardziej pomysłowych indyków, w jakie grałam ostatnio. Fajnie by było, gdyby robiono więcej takich gier. Brawo za świetny pomysł!
GRAFIKA
Tytuł wygląda przeuroczo i za to ma ode mnie wielki plus. Nasze piekło prezentuje się kreskówkowo i zabawnie, co potęguje konsternację – dzięki takiej oprawie czujemy się jeszcze dziwniej, obcując z tą produkcją. Za sprawą charakterystycznego widoku bocznego i możliwości „wgryzania się” w teren, Architekt Piekła przypomina odrobinkę klasyczne Wormsy – z tą podstawową różnicą, że ten pierwszy to city builder, a drugi jest taktyczną turówką.
Fajnie, że polscy twórcy zadbali o detale w oprawie wideo – wszak diabeł tkwi w szczegółach, co w przypadku recenzowanej produkcji jest powiedzeniem nad wyraz adekwatnym. Oko do detali ujawnia się chociażby w podejściu do wspomnianej na wstępie nagości: normalnie mieszkańcy piekła są zupełnie nadzy, ale jeśli nie chcemy, by świecili nam pupkami, możemy włączyć cenzurę. Wtedy pojawią się u nich elementy zakrywające to, co trzeba – takie jak na przykład listek figowy. Doceniam takie małe niuanse oraz przedziwną groteskę, jaka wylewa się z monitora niemal na każdym kroku obcowania z tym tytułem.
Animacje cierpiących grzeszników także są niczego sobie. Przyznam wam w sekrecie, że choć słynę z tego, że lubię pastwić się nad postaciami w grach (ach, ten genialny Desperados III i możliwość zrzucania głazów na przeciwników!), to w przypadku Hell Architect autentycznie robiło mi się szkoda moich podopiecznych, gdy obserwowałam, jak maszyna wyciska z nich wodę, którą mają później pić. Czyli jednym słowem (lub czterema): jest bardzo, bardzo dobrze. Miłośnicy wirtualnego wyżywania się na rodzaju ludzkim będą wniebowzięci.
Do tego dochodzą jęki i piski torturowanych, które na długo zapadają w pamięć. Chyba nawet najmniej wrażliwy delikwent miałby tego w pewnym momencie dość. Ale chyba o to w tym chodzi – byśmy czuli się z Hell Architect nieswojo i na własnej skórze sprawdzili, że piekło jednak do najprzyjemniejszych miejsc nie należy. Widzicie? Niby taka prosta gra, a potrafi skłonić do głębszych przemyśleń!
Oprócz pisków i jęków wśród udanych elementów warstwy dźwiękowej produkcji wyróżnić należy dubbing. Oczywiście w polskiej wersji mamy tylko tekst pisany, a dialogi mówione są angielskie, ale i tak głosy diabołków brzmią świetnie – słychać zaangażowanie i pasję aktorów. Fajna jest też muzyka w menu, ale ewidentnie słychać, że jest zapętlona. Jest taki moment, w którym sekwencja zostaje na moment przerwana, a po tym wszystko leci od nowa. Nie można było tego jakoś lepiej zrobić? Wystarczyłoby zlikwidować tę przerwę i to jakoś połączyć, a wtedy wszystko by było w porządku.
JAKOŚĆ
Do tej pory nie narzekałam na Hell Architect, bo nie nadarzyła się okazja. Niemniej kategoria JAKOŚĆ to idealne miejsce, by trochę pomarudzić na tę grę. Niestety tytuł ten nie jest wolny od uchybień natury technicznej. Ba, jest ich tu trochę i w znaczący sposób wpływają na jakość rozgrywki. Głównie chodzi o to, że coś ma działać w jakiś sposób, a w praktyce wcale nie chce tak działać i możemy przez to utknąć na danym etapie na dobre.
Pierwsze przykłady są widoczne już na poziomie samouczka (który jest, nawiasem mówiąc, bardzo dobrze zrobiony – bo naprawdę czegoś uczy). Zdarzyło mi się na przykład, że diabeł nadzorujący wyjaśniał podstawowe mechaniki zarządzania piekłem oraz kazał mi zbudować żelazną dziewicę i przypisać do niej grzesznika o konkretnych właściwościach. Znalazłam idealnego kandydata do tortur, wpakowałam go do maszyny – i już widzę, że wszystko działa, już zaczynam się ekscytować… Ale po wszystkim gra nie reaguje – zadanie nie zostaje zaliczone. Robię więc to samo drugi raz, trzeci, piąty – i dalej nic. W trosce o to, by mój grzesznik nie postradał zmysłów od tych pieszczot (tak, to jest możliwe), wybieram kogoś o podobnych właściwościach i próbuję dalej – i znowu nic.
Nie pamiętam już, co pomogło mi przeskoczyć ten dziwny problem. Wydaje mi się, że było to zbudowanie tuż obok drugiej żelaznej dziewicy i wsadzenie tego samego grzesznika do tej drugiej. W każdym razie zrobiłam coś mało logicznego, ale to z miejsca odblokowało rozgrywkę.
Jest też inna równie denerwująca rzecz: czasem postacie nie chcą wykonywać moich poleceń. Po prostu nie reagują. Wysyłam takiego do kopania kamieni, a ten nic. Czasem dopiero za drugim czy trzecim razem w końcu dociera do delikwenta, że nie przyjechał tu na wakacje. Jeszcze byłabym w stanie zrozumieć, że ktoś ma opory przed dotarciem w podskokach do skrzynki z kolcami i zamknięciem się w niej, ale to przecież tylko kopanie w ziemi. No cóż… Lenie!
OCENA
Hell Architect to jeden z ciekawszych indyków wydanych w ostatnich czasach. Tytuł ma fajne mechaniki oraz uroczą oprawę wideo. Niezły jest też dubbing i efekty dźwiękowe. Niestety podczas rozgrywki doświadczyłam paru istotnych problemów. Myślę jednak, że twórcy to wszystko naprawią w nieodległej przyszłości.
Na Steamie gra kosztuje od premiery 89,99 złotych. Jest to moim zdaniem cena jak najbardziej rozsądna. Architekt Piekła ma swoje wady, ale generalnie polecam zakup. Chcę więcej takich nietuzinkowych produkcji. I wiecie co? Bądźcie dobrymi ludźmi.
- Świat: 9/10
- Rozgrywka: 8/10
- Grafika: 8/10
- Dźwięk: 8/10
- Jakość: 7/10
Platforma testowa PC
- Procesor: Intel Core i5-4460 3.20 GHz
- Grafika: NVIDIA GeForce GTX 660
- Pamięć: 8 GB RAM
- System: Windows 8.1
- Myszka: szara
- +Oryginalny pomysł!
- +Miła dla oka grafika
- +Specyficzny humor
- +Niska cena
- –Można utknąć z powodu niedociągnięć technicznych
- –Grzesznicy nie grzeszą posłuszeństwem i AI
- –Ucięta muzyka w menu
Absolwentka i pasjonatka dziennikarstwa i filologii angielskiej. Fanka strategii i pomysłowych indyków – czyli tytułów, w których bardziej niż refleks liczy się logiczne myślenie. Oprócz grania, uwielbia czytać książki i słuchać muzyki rockowej i alternatywnej.