SIFU – recenzja [PS5]
Spadające z wolna krople deszczu przy uderzeniu o ziemię wydają cichy odgłos. Dziś jednakże niedane jest ci nasłuchiwać dźwięków przyrody, albowiem jedyne dźwięki, jakie usłyszysz, to te łamanych kości.
Dziękujemy SloClap za dostarczenie klucza do gry.
Nie jest jednak powiedziane, czyje będą to kości. Równie dobrze może okazać się, że to właśnie ty nie wyjdziesz z tego pojedynku cało. Najprawdopodobniej tak też będzie, bo Sifu – druga gra francuskiego Sloclap – nie bierze jeńców. Czy warto jednak przeboleć niejedną śmierć, aby odkryć, co skrywa tenże tytuł? Przekonajcie się sami, czytając poniższą recenzję!
Świat
Wspomniane w lidzie krople deszczu nie były przypadkowe. To właśnie w ich akompaniamencie rozpoczyna się Sifu. Na samym początku przychodzi nam sterować kimś, kogo jeszcze zupełnie nie znamy. Nasz cel? Przedrzeć się przez dojo z pomocą swoich towarzyszy i dotrzeć do pewnej osoby. Kimże jest osoba, do której tak bardzo pragniemy się dostać? Jest – albo raczej był – on naszym sifu, czyli, innymi słowy, naszym mistrzem. Domyślacie się zapewne, że celem tego spotkania nie jest omówienie minionych lat przy szklaneczce baijiu. Naszym zadaniem jest zabicie starego mistrza. Niech was jednakże nie zmyli leciwy dziadzio! Nie bez powodu wciąż jest on mistrzem swego dojo.
I nie bez powodu jest także to, że postać, którą kierujemy, nie posiada paska życia. Posiada ona za to konkretne umiejętności, które pozwolą nam pokonać starego mistrza. Gdy już to się stanie, tracimy kontrolę nad postacią, gdyż w dojo znajduje się jeszcze jedna osoba. To młody chłopiec – bądź dziewczyna, w zależności od naszego wyboru – najmłodszy uczeń oraz potomek mistrza, który chwilę temu wyzionął ducha. Tajemniczemu mordercy oraz jego bandzie udaje się znaleźć kryjówkę dziecka i…
…zabijają go.
A przynajmniej tak im się zdaje. Dziecko w chwili zadania śmiertelnego ciosu miało w ręku pewien medalion. Dzięki niemu, mimo śmiertelnych ran, udało mu się przeżyć. To właśnie tym dzieckiem – choć już wyrośniętym – przyjdzie nam pokierować na drodze do zemsty.
Tak mniej więcej zarysowuje się fabuła Sifu. Nie jest to zdecydowanie historia najwyższych lotów, ale napędza ona grę sprawnie i daje graczowi odpowiedni powód, dla którego ma przeć dalej. A przeć będziemy przez łącznie pięć poziomów. Na pierwszy rzut oka wydaje się to mało, ale etapy skonstruowane są tak, aby nie dało się ich ukończyć zbyt szybko. Przynajmniej na początku, ale o tym później.
Nowy mistrz na dzielni
Każdy poziom w recenzowanym Sifu jest czymś zupełnie innym. Ot, raz przyjdzie nam przedzierać się przez fabrykę i znajdujące się obok budynki mieszkalne, aby w następnym etapie rozbijać szklanki na głowach w klubie nocnym. Zróżnicowanie przejawia się także w samych poziomach. Przykładowo, wspomniany klub nocny nie jest tym, czym może wydawać się na pierwszy rzut oka. Tak też z typowo klubowych pomieszczeń dojdziemy do czegoś, co przypominać będzie dojo ze wstępu gry, aby chwilę później walczyć w płonącej budowli.
To, jak przygotowany został każdy etap, zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Każdy, nawet najdrobniejszy szczegół opowiada nam o historii miejsca, w którym się znajdujemy, bądź o przeciwniku, który skrywa się na końcu etapu. Wiem, że zabrzmieć może to sztampowo czy wręcz pretensjonalnie, ale wizualny sposób przekazywania historii jest równie dobry jak w serii Dark Souls. Porównania do tej serii nie są też przypadkowe, ale o tym dowiecie się w następnej sekcji tej recenzji.
Rozgrywka
Sifu to kung-fu pełną gębą. Rozgrywka w dużej mierze opiera się na zasadach, które znamy z gier z gatunku beat ’em up, tym razem jednak w pełnym 3D. Tak też w trakcie rozrywki przyjdzie nam wykorzystać pełnię możliwości swoich nóg i rąk, upewniając się przy okazji, że każdy, kogo one dotkną, już więcej nie wstanie (a przynajmniej nie o własnych siłach). Co jednak, gdy pięści nie dają sobie rady? Wtedy na pomoc przyjdzie nam broń biała, czy też samo otoczenie. Sifu pozwala nam na korzystanie z broni takich jak noże, kije czy butelki, jednakże każdy przedmiot posiada swoją wytrzymałość. Tak też nie przejdziemy całego etapu z jednym kijem bejsbolowym, który znaleźliśmy na początku. A skoro jesteśmy jeszcze w temacie bicia…
Każdy cios łączyć możemy w kombinacje, które to przełożą się na większe obrażenia bądź zniszczenie bloku naszego przeciwnika. Warto jednak nie dopuścić do tego, aby to nasz blok został zniszczony. Dlatego, zamiast blokowania, warto wykonywać uniki. Nie są one jednak aż tak proste jak we wcześniej wspomnianych Soulsach. Sifu wprowadza dwa uniki, które wykonujemy naszą gałką analoga. Możemy więc unikać ciosów wysokich i średnich, wychylając gałkę w dół, bądź niskich, wychylając gałkę w górę.
Jak ocenić, czy cios powędruje w twarz, czy w nogi? Na oko. Omawiane przeze mnie Sifu nie trzyma gracza za rączkę na żadnym etapie rozgrywki. Od czasu do czasu otrzymamy oczywiście jakieś podpowiedzi, ale to naszym zadaniem jest domyślić się, co zadziała na konkretnego przeciwnika. A rodzajów przeciwników jest parę i nie każdy padnie od zwykłego lania po twarzy.
Czasami zdarzyć się też może, że w głębi serca zrodzi nam się pytanie: “Dlaczego bije tak słabo?”. Wtedy odpowiedzią będą smocze statuetki. To w nich właśnie wydawać będziemy mogli zebrane podczas pokonywania poziomu punkty, doświadczenie bądź zwiększyć będziemy mogli pewne statystyki naszej postaci, jeżeli jesteśmy odpowiedni młodzi.
Nowa śmierć, nowy ja
A co do tego wszystkiego ma wiek? Otóż Sifu posiada pewną mechanikę, która sprawiła, że grą tą zainteresowałem się na długo przed jej wydaniem. Otóż każda nasza śmierć sprawia, że starzejemy się o rok (bądź więcej, jeżeli wyjątkowo nam nie idzie). Tak też niektóre umiejętności zablokowane są, gdy przekroczymy pewien próg. Jednakże śmierć jest nieodłączną częścią recenzowanej gry, gdyż to właśnie po niej nauczyć możemy się nowych umiejętności.
Nie są to jednak początkowo ulepszenia permanentne. To znaczy, gdy przekroczymy 70 lat i umrzemy, wszystkie kupione na tym etapie umiejętności znikną. Możemy temu jednakże zapobiec. Każdą umiejętność możemy odblokować permanentnie poprzez jej kilkukrotny zakup. Przykładowo, kopnięcie elementów otoczenia zakupić musimy łącznie sześć razy za stałą kwotę 1000 punktów doświadczenia. Wtedy nawet po śmierci umiejętność ta pozostanie w naszym arsenale.
A skoro jesteśmy już w temacie powtarzania poziomów. Gra zapisuje nasze najlepsze przejście i to ono jest naszym punktem startowym w następnym etapie. Jak więc poprawiać swój wynik? Najlepiej jest to robić używając skrótów. Każdy poziom w Sifu skrywa przedmioty, które możemy podnieść, aby dowiedzieć się więcej o lokacji, bądź odblokować skróty. Niekiedy prowadzą one prosto do bossa. Każdy taki przedmiot później znaleźć możemy na swojej tablicy w dojo, czyli typowym hubie wypadowym.
Pięciu niepokornych
Wchodząc w tematykę bossów: każdy z nich prezentuje inne wyzwanie. Zmusza nas to do ciągłej adaptacji naszego stylu rozgrywki. Warto też wspomnieć, że każda walka podzielona jest na dwa etapy, każdy z oddzielnym paskiem życia i inną metodą walki naszego wroga. Tak też, aby pokonać jakiegokolwiek bossa, musimy stłuc go dwa razy. No, chyba że nie chcemy tego robić. Sifu posiada pewną ukrytą mechanikę, o której nie wiedziałem podczas pierwszego przechodzenia gry. Każdy końcowy boss może zostać przez nas oszczędzony, jeżeli, zamiast atakować, unikać będziemy jego ciosów. Odkrycie tego było dla mnie nie lada zaskoczeniem. Nie będę jednakże drążył tego tematu dalej, gdyż wchodzi on na terytorium spoilerów, i to dużych.
Jeżeli miałbym podsumować moje wrażenia z rozgrywki w Sifu, to określić mógłbym to jako świetne doświadczenie, które niekiedy frustrowało z powodu moich znikomych umiejętności. Sifu zdecydowanie jest grą trudną i niewybaczającą błędów, ale wyjątkową pod każdym względem, jeżeli chodzi o rozgrywkę. A jak prezentuje się oprawa graficzna?
Grafika i Dźwięk
Oprawa graficzna Sifu jest bardzo dobra. Styl, jaki użyty został przez twórców, daleki jest od realizmu, ale prezentuje się on świetnie zarówno podczas statycznych ujęć na lokacje, które przyjdzie nam zwiedzać, jak i podczas dynamicznej walki. Tekstury jawią się nienagannie i właściwie nie mogę powiedzieć nic więcej oprócz tego, że gra wygląda pod każdym względem świetnie.
Tak samo jest, gdy weźmiemy pod uwagę wspominany wcześniej projekt poziomów. Łączą się one niekiedy w dwa tak różne wizualnie fragmenty – co może z początku drażnić – ale jednak jest coś, co sprawia, że współgrają one ze sobą bez najmniejszych zgrzytów.
Zastosowany styl graficzny pozwala również na bardzo dobre odczytywanie ruchów naszych przeciwników. Animacje są płynne i odpowiednio wcześnie dają znać, jaki atak nadchodzi w naszą stronę. Jednakże wizualne podpowiedzi nie są jedynymi, które informują nas o sytuacji na polu walki. Dźwięk również odgrywa ważną rolę w Sifu.
To właśnie sygnały dźwiękowe często jako pierwsze ostrzegają nas o nadchodzącym ataku, czy wskazują, który przeciwnik gotowy jest na wykończenie. Poza tym, każde uderzenie posiada odpowiednio satysfakcjonujący pogłos, a etapy swoim ambientem nadają klimat przypominający dalekowschodnie kino akcji.
Zarówno dźwięk, jak i grafika prezentują się w Sifu wyjątkowo dobrze; ale co ważniejsze, współpracują ze sobą, nadając grze pewien niepowtarzalny klimat.
Jakość
Sifu również tutaj nie zawiódł mnie w praktycznie żadnym stopniu. Zdarzyły mi się okazjonalne glitche, ale były one na tyle małe, że nie wytrąciły mnie one z rozgrywki. Największym błędem, jaki mnie spotkał, było to, że w pewnym momencie postać przestała reagować na input uniku, ale naprawiło się to niedługo później i nigdy już nie wystąpiło. Nie mam więc tutaj niemalże nic do zarzucenia.
Ocena
Na Sifu czekałem z niecierpliwością od kiedy tylko usłyszałem o wczesnym koncepcie gry. Nie będę ukrywał, że miałem duże oczekiwania wobec tytułu francuskiego studia. Czy wszystkie się spełniły? Niemalże tak. Sifu okazał się być jedną z najlepszych gier, jakie przyszło mi ograć w ciągu ostatnich kilku lat. Nie jest to oczywiście tytuł idealny. Mógłby być trochę dłuższy, a ruchów nieco więcej, ale i tak rozgrywka przyniosła mi nie lada radość.
Muszę jednak powiedzieć, że nie jest to w tym momencie gra dla każdego. Jest ona trudna i sam miałem wiele problemów podczas swojego pierwszego przejścia. Jednakże satysfakcja, jaka przychodzi z nauki gry, jest tego warta. Jeżeli więc nie boisz się trudnych gier, to Sifu polecam z czystym sercem.
Przy okazji, widzieliście już naszą recenzję Shadow Warriora 3? Jeżeli nie, to możecie ją obejrzeć tutaj!
- Świat: 9/10
- Rozgrywka: 10/10
- Grafika: 9/10
- Dźwięk: 9/10
- Jakość: 8/10
- +Bicie nigdy nie było tak satysfakcjonujące
- +Śliczna oprawa graficzna
- +Świetny motyw umierania
- –Mogłoby być dłuższe
- Cena: 229,00 zł
- .
- .
- .
- .
- .
- .
Konsolowiec z dziada pradziada. Grę uznaje za skończoną, dopiero gdy wbije platynę. Pisał już o wszystkim oprócz modzie. Git Gud and Praise the Sun!