W końcu otwarty świat! Recenzja gry Pokémon Violet [SWITCH]
Jeśli chodzi o wstęp, to zastanawiałem się nad skopiowaniem fragmentu tekstu z mojej recenzji Temtem, ale…
…nie tym razem! Bo tutaj mamy do czynienia z wyjątkiem od reguły w fabule dotychczasowych Pokémonów – tu idziemy do szkoły, a nie wyruszamy na przygodę! Chociaż i tak się okazuje, że mamy wyruszyć w świat, przy czym: nie mamy odgórnie wytyczonej ścieżki.
Dziękujemy platformie Nintendo oraz firmie The Pokémon Company za dostarczenie klucza do gry.
Świat
Doedukuj się!
Tak jak wspomniałem we wstępie, różnice odnośnie typowej fabuły Pokémonów są duże. Otóż naszego startowego pokemona dostajemy od dyrektora Akademii, do której uczęszczamy. Zależnie od wersji recenzowanej gry, mamy do czynienia z różnymi nazwami szkoły. Dla Pokémon Scarlet jest to Akademia Naranja, a dla wersji Violet – Akademia Uva.
Po dotarciu do akademii i ukończeniu kilku pierwszych lekcji (TAK, MAMY TUTAJ LEKCJE), które pokrótce wprowadzają nas w mechaniki oraz fabułę świata, dowiadujemy się, że nastała pora na coroczne wydarzenie/święto. Otóż nadszedł czas Polowania na skarby (ang. Treasure Hunt), podczas którego wszyscy studenci mają za zadanie dowiedzieć się, jaką ścieżkę chcą obrać.
Kompani / Rywale
Na początku gry poznajemy trójkę nowych kompanów – i każdy z nich potrzebuje naszej pomocy w innym zadaniu. Właśnie stąd wywodzi się (pozorna) nieliniowość gry. Czemu pozorna? Bo mimo otwartego świata gry, często będzie dane nam trafić na twardy do przebicia mur, jak np. zbyt wysoki poziom pokemonów, lub miejsce, do którego nam będzie ciężko dotrzeć bez ulepszenia Miraidona bądź Koraidona.
À propos – Koraidon i Miraidon to są legendarne pokemony odpowiednie dla każdego z wariantów gry. Dla Scarlet jest to Koraidon, a dla Violet: Miraidon. W tym przypadku mamy kolejne odstępstwo od typowej fabuły, ponieważ te legendarki spotykamy praktycznie na samym początku gry – i to jeszcze przed dotarciem do szkoły, czyli głównej osi fabuły! Odnośnie nazw tych legendarnych pokemonów, mówi się, że wzięły się odpowiednio od korai, czyli japońskiego zwrotu dotyczącego przeszłości, oraz mirai – w dosłownym tłumaczeniu: „przyszłość”. Chociaż znaleźli się też śmieszkowie, co nazwę Miraidon tłumaczyli na Me ride on, czyli „ja jeżdżę na…”. Nazwy, jak i wygląd pokemonów nasuwają nam odniesienie gier do przeszłości i przyszłości.
Olé!
Tradycją Pokémonów stało się odwzorowywanie rzeczywistych regionów świata dla wirtualnych lokacji. Tak więc od generacji 1 do 4 mamy do czynienia z różnymi częściami Japonii, w generacji 5 do czynienia mamy z regionem wzorowanym na Nowym Jorku i okolicach; region Kalos jest wzorowany na Francji, zaś Alola i Galar to odpowiednio Hawaje i Wielka Brytania. W generacji dziewiątej, do której należą Pokémon Scarlet & Violet, do czynienia mamy z odwzorowaniem Półwyspu Iberyjskiego – czyli Hiszpanii, Portugalii i Andory. Największą inspirację dla budynków oraz mody w recenzowanej grze stanowiła kultura hiszpańska. Można także zobaczyć wplątywane w dialogi zwroty z języka hiszpańskiego.
Rozgrywka
Zbierz je wszystkie!
Pion rozgrywki jest każdemu znany – wchodzimy w krzaki i napotykamy dzikie pokemony. Tyle że… tutaj nie ma żadnych krzaków, przez co nie ma losowych potyczek z pokemonami. Podobnie jak w generacji 8, czyli Pokémon Sword/Shield, napotykamy dziko biegające kieszonkowe stworki. Z tym że tutaj te wolno biegające pokemony są na porządku dziennym! – dzięki czemu też łatwiej jest nam znaleźć interesujące nas pokemony, bez uciążliwego grindu w zaroślach. (Identyczny system spotkaliśmy w Legends: Arceus).
Tak jak wspomniałem w poprzedniej sekcji recenzji, mamy dostępne trzy ścieżki historii, co wiąże się z nowymi mechanikami. Te trzy ścieżki to walka z tutejszym Zespołem R, czyli Zespołem Gwiazdy (Team Star), polowanie na Tytanów oraz klasyczna ścieżka do zdobycia mistrzostwa – a więc zdobywanie odznak i walka z mistrzem. Walka z Zespołem Gwiazdy odbywa się na zasadzie uwalniania trzech pokemonów do biegania na wolności, by te pokonywały wrogie stworki, co jest nazwane autowalką. Pokemona na pierwszej pozycji można uwalniać także poza terenami Teamu Star, gdzie mogą one automatycznie expić oraz samodzielnie podnosić leżące na ziemi przedmioty. Po pokonaniu określonej ilości pokemonów dochodzi do walki z dowódcą danego oddziału.
Za to polowanie na Tytanów to walka o mistyczne zioła o legendarnych możliwościach leczniczych, które są bronione przez gigantyczne bestie wzmocnione przez jedzenie owych zielenin. Walki te wyglądają niczym boss fighty podzielone na dwa etapy. A z każdym pokonanym Tytanem, nasza legendarka odzyskuje siły, dzięki czemu odzyskuje też dawne zdolności. Jeśli chodzi o walki w drodze po mistrzostwo, to one wyglądają standardowo, jednak przed nimi mamy wyzwania do przejścia. I różnią się one zależnie od typu używanego przez mistrza gymu – od toczenia wielkiej oliwki, poprzez odgadnięcie sekretnej potrawy z pewnej restauracji, kończąc na zjeździe po ośnieżonym stoku.
Terastelizacja*!
Nowością jest mechanika terastelizacji. Jest to mechanika podobna do Mega Ewolucji oraz form Dynamax/Gigantamax z delikatnymi różnicami. Różnica polega na częstotliwości używania oraz czasu trwania tych mechanik. Ponieważ Mega Ewolucję mogliśmy wykorzystywać co walkę i przez cały okres trwania starcia, a forma Dynamax utrzymywała się tylko przez trzy tury (ale można było jej używać co walkę); zaś terastelizacja utrzymuje się przez całą walkę; ale… trzeba ją odnawiać poprzez odwiedzanie Centrów Pokémon. Więc niestety możemy użyć jej tylko raz na jakiś czas – ale coś za coś.
W zamian za to, że rzadko możemy używać tej mechaniki, mamy duży wachlarz możliwości, jeśli chodzi o jej wykorzystanie, ponieważ terastelizacja posiada tyle wariantów, ile dostępnych jest rodzajów (kategorii) pokemonów – a owe typy, warianty możemy zmieniać poprzez nakarmienie stworka odpowiednim jedzonkiem. Co nam to da? Otóż, jeśli mamy pokemona typu ognistego – a mamy zamiar stoczyć walkę w gymie typu wodnego – to jesteśmy niestety na przegranej pozycji. Jednak jeśli nasz stworek ma przypisaną terastelizację typu wodnego, to po przemianie owy pokemon także będzie typu wodnego, przez co uzyska odporność na hydro-ataki. Należy jednak pamiętać, że transformacja ta nie zmieni typu naszych ataków – a potencjalne bonusy do uderzeń przeznaczone będą tylko (w tym wypadku) na ataki wodne. Więc, podsumowując:
- Terastelizacja pozwala nam kreatywnie niwelować słabości naszych pokemonów.
- Terastelizacja daje bonusy do ataku tylko dla ataków tego samego typu co przemiana.
Dodatkowo wprowadzono tutaj rajdy podobne do tych ze Sword/Shield, gdzie walczymy z wcześniej steralizowanymi pokemonami. Pokemony po steralizacji możemy też spotkać na dziko, poza rajdami.
Kolejna wędrówka
Obok wymienionych wcześniej mechanizmów gameplayu, mamy dostępną także nową mechanikę przypominającą kempingi znane z poprzedniej odsłony cyku, a mianowicie Sword/Shield. W tej części serii, zamiast rozbijania obozowiska, rozkładamy kocyk i urządzamy pikniki! I jak podczas kempingów mogliśmy gotować curry, tak tutaj robimy pyszne kanapeczki. A te kanapeczki dają naszym pokemonom najróżniejsze bonusy. Im bardziej zaawansowana (finezyjna?) kanapka, tym więcej bonusów – i tym wyższy ich poziom.
W trakcie wędrówki i podczas pokonywania pokemonów napotykamy się na poukrywane pokéballe w dwóch kolorach – pospolitym czerwonym oraz dużo rzadszym żółtym. Z czerwonych najczęściej wypadają nam różnego rodzaju jagody lub składniki, rzadziej przedmioty, zaś z żółtych dostajemy TM, czyli w skrócie płytki pozwalające na nauczenie naszych pokemonów nowych ruchów. Wiąże się z tym kolejna nowatorska [w serii] mechanika, a mianowicie crafting. Po pokonaniu pokemona dostajemy z niego materiały, które później możemy wykorzystać w Centrach Pokémon na stworzenie bądź skopiowanie poznanych już przez nas TM-ów.
Nauka to potęgi klucz
Tak jak już wspominałem w opisie świata recenzowanej gry, nasza postać uczęszcza do szkoły. Tam możemy wziąć udział w zajęciach lekcyjnych, które wprowadzają nas w historię regionu lub mechaniki rządzące światem Pokemon. A po kilku lekcjach przystępujemy do egzaminów międzysemestralnych oraz końcowych, będących podsumowaniem wszystkich lekcji, na których byliśmy. Egzaminy odbywają się co czwarte zajęcia i każdy przedmiot ma osobny test. W nagrodę za ukończenie każdego z egzaminów otrzymujemy cukierki XP, którymi możemy wylevelować nasze tytułowe stworki.
Grafika i dźwięk
Ten paragraf recenzji jest dla mnie ciężki, ponieważ gra jako całość wzbudziła we mnie skrajne emocje, jeśli chodzi o jakość wykonania. O ile graficznie mamy tutaj do czynienia z najgorszą częścią serii, o tyle muzycznie jest świetnie. Do sfery wizualnej mam wiele zastrzeżeń: brak wygładzania krawędzi w wersji przenośnej, jak i stacjonarnej, brzydko wyglądające tekstury, krótki zasięg renderowania, częste bugi strefy wizualnej. Wszystko to jest bolesne dla oczu, duszy oraz serca. Czasami miałem ochotę grać z zamkniętymi oczami, a przynajmniej będąc w podróży na dzikich terenach. Najbardziej bolała mnie niska trawa, która była brzydko wymodelowana. Ugh!
Co do muzyki, to mogę stanowczo stwierdzić, że jest najlepsza z całej growej serii. Doświadczymy tutaj wiele różnych utworów muzycznych, zależnych od miejsca, gdzie się znajdujemy, lub od tego, z kim walczymy. Gatunki muzyczne w tej grze są przeróżne; usłyszymy tu techno, jak i trochę rocka. Jeśli chodzi o odgłosy pokemonów, to mamy tutaj tradycyjne, bliżej niezidentyfikowane skrzeki, których genezy nie znają nawet najstarsi górale.
Jakość
Jak można wnioskować z poprzedniego akapitu, stan techniczny gry pozostawia wiele do życzenia. NPC-e, będący z dala od bohatera, posiadają animacje w max pięciu klatkach (fps)! Do tego można doliczyć jeszcze: pokemony pojawiające się w niepoprawnych miejscach, nieaktualizujące się paski życia przeciwników podczas rajdów, niepoprawnie ładujące się modele innych postaci, bugująca się kamera podczas starć z pokemonami (na szczęście w tej części możemy swobodnie poruszać kamerą podczas walk) oraz występujące często crashe gry. To wszystko sprawiło, że część graczy zażądała zwrotu pieniędzy. I wcale im się nie dziwię. Pojawiały się też głosy, że Nintendo dostało w końcu swojego Cyberpunka 2077. Początkowo Game Freak, Nintendo oraz The Pokémon Company udawali, że problemu nie ma (a przynajmniej oni tak twierdzili), jednak pod naporem oburzonych graczy, wysyłających liczne skargi, zapowiedzieli już pierwsze poprawki i aktualizacje.
Ocena
Pokémony zawsze były serią odtwórczą, która nie zmieniała się za bardzo z generacji na generację. Tutaj dostajemy pewien powiem świeżości, jednak wydawać by się mogło, że Game Freak z lekka zachłysnął się dumą z własnego dzieła, przez co zostawił produkcję niedokończoną. Ktoś poklepał się po ramieniu za pomysłowość, a resztę uznał za dodatek, na który nikt nie zwróci uwagi. I jak byłem gotów wiele wybaczyć Cyberpunkowi, bo nie był tak zmasakrowany w wersji na PC, tak tutaj przy grze, która dostępna jest na jednej tylko platformie, ciężko jest przymknąć oczy na błędy.
*tłumaczenie własne
- Świat: 8/10
- Rozgrywka: 8/10
- Grafika: 6/10
- Dźwięk: 8/10
- Jakość: 4/10
Platforma testowa NS
-
- +Powiew świeżości
- +Otwarty świat
- +Trzy ścieżki fabularne
- +Ciekawy plot twist pod koniec fabuły
- –Tragiczna jakość wykonania
- –Pozorna nieliniowość
- –Niewykorzystany potencjał szkoły
- .
- .
- .
- .
Student Informatyki, fan gier RPG, klasyków i Survivali. Marzy o tym, by było go stać na serwer Minecrafta z modami. Wierzy w powodzenie remake’u Gothica