Resident Evil 4 – remake, na który wszyscy czekaliśmy?! [PS4]
W końcu po tylu latach się doczekaliśmy! Odświeżony Resident Evil 4 jest z pewnością jedną z tych gier, obok których wstyd przejść obojętnie!
Capcom od kilku lat prowadzi politykę sukcesywnego odświeżania kolejnych odsłon swojej flagowej serii horrorów. Po świetnym Resident Evil 2 oraz nieco skromniejszym Resident Evil 3 apetyt graczy został rozbudzony na dobre! Wszyscy wiedzieliśmy, że prędzej czy później programiści wezmą się za czwartą część cyklu… Czy najnowsza odsłona sprostała naszym oczekiwaniom? Najwyższa pora to sprawdzić!
Dziękujemy firmie CENEGA za dostarczenie gry do recenzji.
Resident Evil 4 dostępny jest w PSStore oraz w sklepie Microsoft, a dla posiadaczy pecetów poprzez platformę Steam.
ŚWIAT
W Resident Evil 4 Leon zostaje wysłany na misję, której celem jest odnalezienie i uratowanie córki prezydenta z rąk okultystów. W tym celu nasz bohater, podążając śladami porywaczy, wyjeżdża do małej wioski w Hiszpanii. Korzystając z pomocy jakże uprzejmych lokalnych stróżów prawa, Leon trafia na miejsce, aby rozpocząć swoje śledztwo. Nie spodziewa się jednak tego, co tam zobaczy i z czym będzie musiał się zmierzyć…
Resident Evil 4 robi bardzo dużo, aby na nowo zbudować klimat horroru: lokacje są ponure, zewsząd wylewa się atmosfera grozy, widoczność została nieco ograniczona itd. Remake ma poważniejszy ton od oryginału, przeważając szalę nieco bardziej w kierunku horroru niż frywolnej rozwałki. Dzięki temu Resident Evil 4 jest bardziej spójny ze światem poprzednich odsłon – wydanie z 2005 roku dosyć mocno odcinało granicę między tym, co straszne, a tym, co obrzydliwe. Tutaj granica jest bardziej subtelna, a dreszczyk – wciąż wyczuwalny.
Capcom zadbał również o wiernych fanów, którzy starą wersję znają jak własną kieszeń. Gra w wielu miejscach odbiega od swojego pierwowzoru, co jest bardzo dobrym rozwiązaniem – w końcu mamy do czynienia z horrorem, a ten powinien wprowadzać niepokój. Niektóre wydarzenia uległy zmianom, lokacje zostały nieco przebudowane, pojawiły się również zupełnie nowe miejsca oraz przeciwnicy, z którymi przyjdzie nam się spotkać po raz pierwszy. W grze znajdziemy nawet drobne zadania poboczne! W wielu miejscach możemy natrafić na przyklejone do ścian karteczki, które opisują zadanie do wykonania. Po jego zrealizowaniu należy udać się do zaprzyjaźnionego handlarza, który obdaruje nas specjalną nagrodą!
ROZGRYWKA
Resident Evil 4 wprowadza bardzo dużą ilość zmian w mechanikach rozgrywki. Tutejszy Leon jest już dobrze zaprawiony w walce, dzięki czemu może wykonywać efektowne kopniaki i kierować sierpowe w lekko oszołomionych przeciwników, ale może również parować ich ataki, kucać czy też zakradać się i zabijać z zaskoczenia. Warto jednak pamiętać, że Resident Evil 4 to nie skradanka, więc nie możemy liczyć na ciche eliminowanie wszystkich wrogów, jednego po drugim. W wielu miejscach to się po prostu nie sprawdza. Gra wciąż nastawiona jest na bezpośrednią, ale i rozważną walkę – umiejętność oszczędzania naboi jest istotna, zwłaszcza na początku rozgrywki. Nawet z naszym nożem powinniśmy ostrożnie się obchodzić! Ten służy do parowania ataków, ale może szybko ulec zniszczeniu, pozostawiając nas bezbronnych!
Niektóre rozwiązania odeszły w niepamięć, jak np. sekwencje QTE, w których namiętnie klepaliśmy przyciski gamepada. Pojawiły się także udogodnienia, w których najbardziej zauważalne jest oczywiście jednoczesne bieganie i strzelanie, szybka zmiana broni, ale także automatyczny zapis postępu. Tym razem, gdy zginiemy, nie musimy cofać się aż do poprzednio zachowanej rozgrywki. Oczywiście na wyższych poziomach trudności nie uświadczymy tego udogodnienia. Na szczęście wspomniane zmiany w mechanikach nie wywracają gameplayu do góry nogami: miłośnicy wydania z 2005 roku z pewnością nie mają na co narzekać!
GRAFIKA I DŹWIĘK
Oprawa audiowizualna stoi na bardzo wysokim poziomie, a sama gra ma nieco lżejszą atmosferę niż np.: Resident Evil 2. Tytuł otrzymał nową ścieżkę dźwiękową, która całkiem dobrze wpisuje się w klimat gry. Niektóre kawałki zostały odświeżone, np. ekran zapisywania rozgrywki. Lokacje są względnie ciche: gdzieś szumi wiatr, słychać ptaki, podłogi skrzypią pod naszymi nogami. Muzyka zmienia się, gdy przechodzimy do walki. Naszych przeciwników często słyszymy na długo, zanim się nam ukażą – szkoda tylko, że większość z nich powtarza trzy kwestie na krzyż.
Leon S. Kennedy wygląda nieco inaczej niż w Resident Evil 2. Wydarzenia z Raccoon City odcisnęły na nim piętno, a wraz z późniejszym szkoleniem pogłębiła się jego przemiana. Całkiem sporo zmieniło się w życiu głównego bohatera. Leon przeszedł delikatny lifting, który odzwierciedla ten czas, podkreślając, jaki wywarł on wpływ na jego charakter i zachowanie. Już nie jest świeżo upieczonym policjantem, a zaprawionym w walce agentem – widać to nie tylko po nowych animacjach, ale także różnych grymasach na jego twarzy. Wygląd Ashley również uległ kilku zmianom. Zmodyfikowano dotychczasowy dobór ubrań, dostosowując go do bardziej akceptowalnych standardów modowych, ale przede wszystkim położono nieco większy nacisk na jej osobowość. Jest nieco bardziej delikatna, boi się wysokości, a na jej twarzy częściej widać zmęczenie, strach i dezorientację. Pod tym względem Ashley wypada o wiele lepiej i naturalniej. Miło, że Capcom zwrócił uwagę nawet na takie szczegóły.
Świat gry przeszedł gruntowną przebudowę, a lokacje wyglądają lepiej niż kiedykolwiek! Wszystko skąpane jest w ciemnych, spranych kolorach. Programiści zlikwidowali przerywniki między większymi lokacjami, dzięki czemu imersja jest o wiele lepsza. Zapuszczone tereny najbliższej osady są pełne szczegółowej roślinności, licznych cieni i refleksów. Etap, w którym sterujemy bezbronną Ashley, jest wręcz przytłaczający. Nasza podręczna latarka generuje niewiele światła, przez co w lokacjach zazwyczaj panuje półmrok. Świetnie wpasowuje się to w nową, mroczniejszą atmosferę Resident Evil 4.
JAKOŚĆ
Na pochwałę z pewnością zasługuje sztuczna inteligencja. Zmieniła się mentalność naszych przeciwników, którzy nie zachowują się jak dawniej. W nowym Resident Evil 4 wielokrotnie będziemy wciągani w różne pułapki. Przez ostatnie kilkanaście lat nasi przeciwnicy nauczyli się paru nowych sztuczek. Nieraz zdarzy się sytuacja, w której wrogowie zajdą nas od tyłu, zablokują drogę ucieczki albo będą celowo odciągać naszą uwagę od ratowania Ashley. Inteligencja córki prezydenta również została „usprawniona”, a ona sama nie pcha się nam pod lufę przy pierwszej lepszej okazji.
Resident Evil 4 z 2005 roku nie straszył nas tak, jak to robiły poprzednie odsłony. Prawie w ogóle nie było w nim momentów, w których mogliśmy się czegoś bać. Wrogowie byli bardziej ohydni niż straszni. Czasami natrafialiśmy na przeciwników, którzy zmuszali nas do uciekania, ale w większości przypadków to nie strach kazał nam brać nogi za pas. Wydanie z 2005 roku nie przyprawiało nas o brązowe spodnie, ale remake również tego nie robi… Pomimo solidnego kroku w kierunku zagęszczania atmosfery, wciąż daleko mu do wcześniejszych odsłon. Moim zdaniem zabrakło przerażających przeciwników. W dwójce Mr. X podążał za nami, zapewniając wysoki poziom adrenaliny. W trójce Nemesis ciągle deptał nam po piętach. Resident Evil VII miał niezwykle gościnnego Jacka Bakera, a w Village rządziła Alcina Dimitrescu… W czwórce nie mamy tak przytłaczającego potwora. Minotaur czy Regenerador to groźni i wymagający przeciwnicy, ale nie sieją paniki. Ojciec Méndez również nie powala swoją osobą… Resident Evil 4 jest jedną z mniej strasznych odsłon serii, a można było zrobić z tego majstersztyk…
OCENA
Capcom stanął na wysokości zadania, wyciągając całą esencję ze swojego klasyka. Odświeżony tytuł jest na tyle podobny do oryginału, że każdy się w nim odnajdzie, a zarazem na tyle innowacyjny, aby zaskoczył gracza swoim rozmachem i przemyślaną konstrukcją. Czy warto zagrać w remake Resident Evil 4? Oczywiście, że tak!
- Świat: 9/10
- Rozgrywka: 10/10
- Grafika: 9/10
- Dźwięk: 9/10
- Jakość: 9/10
Platforma testowa PS4
- +Świetny system walki
- +Dobrze zaprojektowane AI
- +Misje poboczne
- +Drobne zmiany w scenariuszu
- –Wciąż nie jest aż tak straszna
- –Niektóre tekstury aż bolą
- .
- .
- .
- .
Kiedyś nałogowo grał w Tony Hawka, dziś miłośnik gier roleplay i rpg – grind to dla niego podstawa. Mimo słabości do ubiegłych generacji nie pogardzi czymś świeżym. Z wykształcenia andragog, prywatnie gracz z dwudziestoletnim stażem.